Czwartek 3 listopada 1983 r., lotnisko Fiumicino w Rzymie. W hali odlotów w grupie osób lecących do Polski - troje pielgrzymów: małżeństwo Janusz, Maryla i ich
ośmioletnia córka Karolina, uczestniczących w obchodach Roku Świętego w 1950. rocznicę śmierci Chrystusa. Stali z bagażami w długiej kolejce do odprawy. Maryla
trzymała córkę za rękę. Nagle spostrzegła, że ludzie po kolei, jakby się umówili, zaczynają klękać, sprawiając wrażenie fali - jedni klękają, inni już się podnoszą. Zdumiona niezwykłym
zjawiskiem, zapytała męża, co się dzieje, bo było to naprawdę coś nadzwyczajnego, niespotykanego. W ogromnym tłumie Janusz wypatrzył maleńką sylwetkę Matki Teresy z Kalkuty w otoczeniu
pięciu sióstr, które wolniutko przechodziły przez halę, a mijani przez nie ludzie klękali. Całą trójką przyklękli również. Matka Teresa znikła im z oczu.
Weszli do samolotu i zauważyli wielu ludzi stojących w przejściu, których stewardesa przynaglała do zajmowania miejsc. Wypatrując swoich miejsc, Maryla spostrzegła, że w pierwszych
rzędach siedzą Matka Teresa i siostry: dwie zakonnice o ciemnej karnacji i trzy o jasnej cerze, jedna z nich była ruda. Zrozumiała ociąganie się
pasażerów. Ludzie, nie zważając na prośby stewardesy, próbowali zbliżyć się do Matki Teresy, każdy chciał przyklęknąć, ucałować jej rękę. Janusz nie pozwalał swoim towarzyszkom niepokoić i męczyć
Matki Teresy. Uważał, że wystarczy samo poczucie bliskości jej osoby.
Wreszcie zapanował porządek, pasażerowie zapięli pasy, uspokoili się. Dał się słyszeć szum śmigieł, huk silników i cicha modlitwa, odmawiana po angielsku przez siostry, do której dołączyło
kilku pasażerów. Po podaniu napojów stewardesa oznajmiła, że Matka Teresa leci do Polski, by tam założyć pierwszy dom swojego Zgromadzenia i osadzić w nim towarzyszące jej siostry.
Powiedziała, że pojedynczo, bez zamieszania, można zbliżyć się na króciutko do Matki Teresy.
Ludzie zaczęli podchodzić, jedni tylko przyklękali i całowali jej dłoń, inni prosili o autograf lub o napisanie kilku słów, wielu składało ofiarę na rzecz nowej placówki
Misjonarek Miłości. Do Matki Teresy wyrywała się także Karolina. Maryla dała jej obrazeczek z Ojcem Świętym Janem Pawłem II i pozwoliła podejść. Na odwrocie obrazka Matka napisała
po angielsku: „God bless you. M. Teresa mc” (Niech Cię Bóg błogosławi. Matka Teresa, misjonarka miłości), a potem swoją rękę położyła na jej głowie. Uszczęśliwione dziecko wróciło
do rodziców. Lot trwał.
Matka Teresa siedziała po przekątnej, kilka rzędów przed Marylą, która dokładnie widziała jej drobną, przygarbioną postać, ubraną w założony na habit cieniutki, szary, ciasny sweterek,
jak z młodszej siostry, mocno pocerowany na łokciach, a było przecież zimno, początek listopada.
Samolot zaczął się zniżać, podchodził do lądowania. Wtedy ponownie dała się słyszeć tym razem głośna, rytmiczna, niezwykle piękna, z wielką siłą odmawiana przez zakonnice modlitwa, chwilowo
cichnąca, to znów nasilająca się, zgodna z opadaniem samolotu i trwająca do całkowitego jego zatrzymania się na płycie lotniska. Kiedy już stanął, przez pewien czas nikt się nie
ruszał, wszyscy siedzieli, przechodząca w szept modlitwa ucichła.
Jeszcze raz dane im było spotkać się z Matką Teresą przy wyjściu z Okęcia. Na zewnątrz było bardzo zimno. Siostry w sandałach na bosych stopach stały z wielkim
drewnianym krzyżem, którego wcześniej nie widzieli, czekały zapewne, by je ktoś odebrał z lotniska. Maryla do dziś ma w oczach tamten, sprzed dwudziestu lat, widok sześciu sióstr
stojących na przenikliwym zimnie ówczesnej smutnej, szarej polskiej rzeczywistości: 73-letniej kobiety o twarzy pooranej głębokimi bruzdami, ukazującymi mozół i trud życiowej aktywności
dla czynienia ogromu dobra, a pośród zmarszczek te ciepłe oczy, patrzące na ludzi tak jakoś inaczej, jakby z innego pułapu, i tych okalających ją młodych, bardzo pięknych.
To była druga podróż Matki Teresy do Polski. Po raz pierwszy przyjechała dwa miesiące wcześniej, na początku sierpnia (2-5) 1983 r. Spotkała się wtedy z Prymasem Polski kard. Józefem
Glempem. Odwiedziła Zakład dla Ociemniałych w Laskach, gdzie powiedziała: „Zróbmy wszyscy jedno postanowienie, że nikt w Polsce nie będzie umierał z głodu miłości,
że nikt nie będzie się czuł samotny, niepotrzebny, że nie będzie zabijania nienarodzonych dzieci. Jeżeli Wy nie chcecie, ja wszystkich wezmę. To jest piękny kraj, musimy sprawić, żeby był szczęśliwy,
pełen miłości i pokoju, święty”. Modliła się na Jasnej Górze, rozmawiała z generałem Paulinów - o. Józefem Płatkiem. W księdze pamiątkowej napisała: „Maryjo,
Matko Jezusa, bądź Matką dla każdego z nas, pomóż nam być jedynie wszystkim dla Jezusa i świętymi jak Jezus. Niech Bóg Wam błogosławi. Matka Teresa”. U Sióstr Miłosierdzia
na Wroniej w Warszawie powiedziała: „Kalkuta jest tu”.
Podczas opisanej na początku drugiej podróży (3-6 listopada 1983 r.) w ofiarowanym jej w Falenicy pod Warszawą domu pozostawiła nam pierwsze w Polsce cztery misjonarki
miłości (dwie Hinduski, Niemkę i Angielkę), wyrażając przekonanie, że wspólnie z wiernymi w naszym kraju przyczynią się do powstania zbożnego dzieła w Polsce
oraz że jej Zgromadzenie powiększy się o polskie kandydatki na zakonnice.
Matka Teresa przyjeżdżała jeszcze kilka razy do Polski, przyjmując śluby zakonne swoich sióstr. 27 maja 1993 r. o godz. 16.30 w domu Sióstr Bożej Miłości przy ul. Grochowskiej
w Warszawie jako „osoba realizująca w sposób tak piękny, prosty i pełny podstawowe ideały chrześcijaństwa, najszerzej i najgłębiej rozumianego humanizmu”
(słowa ówczesnego rektora UJ - prof. Andrzeja Pelczara) odebrała przyznany jej przez Uniwersytet Jagielloński doktorat honoris causa. W odpowiedzi na to zaszczytne wyróżnienie Matka
Teresa powiedziała: „Kto stara się pojąć problem nędzy rozumem - nic nie pojmuje. Nie przez lekturę ani wycieczkę do slamsów (...) zdołamy zrozumieć, czym jest nędza, lub odkryć, co w niej
jest dobre, a co złe. Żeby to pojąć, musimy sami zanurzyć się w nędzy, żyć z nią i dzielić się z innymi”.
Dwa lata później, w maju 1995 r., po raz ostatni odwiedziła swoje siostry w Polsce i naszą Ojczyznę. W związku z propozycjami zmian ustawodawstwa
polskiego w sprawie aborcji 24 września 1996 r. ze szpitala w Kalkucie skierowała swój list do narodu polskiego, który drukujemy obok.
Siostry Misjonarki Miłości zlikwidowały swój pierwszy dom w Falenicy. W ciągu dwudziestu lat pobytu w Polsce założyły i prowadzą placówki w Warszawie,
Katowicach, Szczecinie i Łodzi. W domu formacyjnym w Zaborowie k. Błonia jest ich obecnie 40. Na beatyfikację swej Założycielki nie pojadą do Rzymu. To radosne wydarzenie
uczczą modlitwą i pracą.
Maryla i Janusz cieszą się z wyniesienia Matki Teresy na ołtarze. We wdzięcznej pamięci zachowują tamtą wspólną podróż, a podpisany przez Matkę Teresę obrazek
jest ich wielką pamiątką rodzinną. Maryla zamierza oprawić go i ofiarować córce, by błogosławieństwa dwojga najwybitniejszych ludzi naszych czasów towarzyszyły jej na dalekiej wyspie La Palma
(Wyspy Kanaryjskie), gdzie od roku mieszka z mężem Pedrem, pochodzącym stamtąd właśnie. Karolina ukończyła historię sztuki. Ona również doskonale pamięta spotkanie z Matką Teresą.
O jej śmierci (5 września 1997 r.) dowiedziała się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, a jej beatyfikację obejrzy w telewizji na La Palmie. Ogromnie
ceni założone przez nią Zgromadzenie, świadczące tyle dobra. Jest szczęśliwa, że otrzymała wtedy ten obrazek, który traktuje jak relikwię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu