Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, od swych młodych lat był bardzo silnie związany z Matką Bożą Jasnogórską i z samą Jasną Górą. Miłość tę wyniósł z domu rodzinnego.
Z Mszą św. prymicyjną przyjechał na Jasną Górę, aby "mieć Matkę, która nie umiera". Jego rodzona matka umarła, gdy miał 9 lat.
Po sakrę biskupią przybył także na Jasną Górę, a w herbie biskupim i prymasowskim umieścił wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej. Mówił potem: "Matka Boża Jasnogórska w moim
herbie to nie ozdoba, to program mego biskupiego i prymasowskiego życia". Matkę Bożą Jasnogórską kochał całym swym gorącym sercem. Jej zawierzył siebie i wszystkie swe dzieła. Do
Niej pielgrzymował przez całe swe życie, zwłaszcza w trudnych momentach swego pasterskiego posługiwania Kościołowi w Polsce i Narodowi. Przynajmniej kilka razy w roku
przyjeżdżał na Jasną Górę. Bo nie mógł żyć zbyt długo bez wpatrywania się w Jej słodkie macierzyńskie Oblicze.
Gdy pierwszy raz zobaczył Obraz z bliska bez koron i bez sukienek, kiedy paulini wyjęli go z ołtarza specjalnie dla Księdza Prymasa, wykrzyknął z zachwytem:
"Jakże Ona jest cudownie piękna, to nie jest Czarna Madonna! Ona jest złota, koloru polskiej, dojrzałej pszenicy". Ten zachwyt towarzyszył mu do końca życia. Powiedział: "Może pomyliłem się na różnych
moich drogach. Ale nigdy nie pomyliłem się na mojej duchowej drodze na Jasną Górę Zwycięstwa".
Poniżej drukujemy słowa kard. S. Wyszyńskiego, w których wypowiadał, czym jest Jasna Góra dla niego i całego polskiego Narodu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu