Uzasadnienie dla w ciemię bitych
Posłowie koalicji rządzącej zasiadający w speckomisji ds. Rywingate nie pozwolili zrobić krzywdy prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Parlamentarzyści SLD i UP zgodnie przegłosowali, że Kwaśniewski nie musi się stawiać przed komisją, aby odpowiedzieć na niewygodne dlań pytania. Choćby pytania o to, dlaczego zataił istnienie listu otrzymanego 28 lipca ub.r. od Rywina, czy pytania o treść długiej konwersacji z Adamem Michnikiem 30 lipca w Juracie. Postkomuniści argumentowali, że po pierwsze - konstytucja zabrania prezydentowi zeznawać przed parlamentarną komisją, a po drugie - już się dość nagadał w prokuraturze i więcej języka strzępić nie powinien (Rzeczpospolita, 2 lipca). Mamy, jako przedstawiciele opinii publicznej, nieodparte wrażenie, że taką gadką traktuje się nas jako w ciemię bitych.
Prokuratura zwyciężyła
Wbrew złośliwym językom - wymiar sprawiedliwości dowiódł, że działa sprawnie i jest przewidywalny. Cała sprawa tak się po prostu musiała skończyć. Prokuratura ogłosiła, że premier nie musiał informować organów ścigania o korupcyjnej propozycji Rywina, i sprawę zamknęła (Życie Warszawy, 3 lipca). Szkoda, że przy okazji nie ogłoszono - po to, żeby zawiązać złe języki - że premier Rzeczypospolitej niczego nie musi, włącznie z powiadamianiem odpowiednich służb o podejrzeniach o przestępstwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kombinacja
Fundację dla przegranych w wyborach polityków SLD proponuje założyć szef postkomunistów z Podkarpacia. Niby po to, żeby politycy w trakcie pełnienia funkcji publicznej nie musieli się "ustawiać na przyszłość" - czytaj: wykorzystywać sprawowane funkcje (Gazeta Wyborcza, 30 czerwca). Pomysł w swej prostocie genialny. Po co wpłacać nielegalnie wykombinowane pieniążki na swoje konta, kiedy można zupełnie legalnie obdarowywać nimi fundację, a później przejść na jej szczodry garnuszek. To się dopiero nazywa kombinacja.
Godna reprezentacja
Reklama
W rankingu na najbogatszą partię Sojusz Lewicy Demokratycznej zajmuje pozycję ugruntowanie niezagrożoną. Postkomuniści zebrali w ubiegłym roku do partyjnej kasy 50 mln zł (Gazeta Wyborcza, 2 lipca). Wniosek z tego jest jeden. Już nie muszą zaciągać pożyczek w Moskwie. Jeśli zaś chodzi o wyjaśnienie tego bogactwa, to dostrzegamy je w wierności socjaldemokratycznej tradycji, której immanentną cechą jest reprezentowanie najuboższej warstwy społeczeństwa.
Zrobili mu na złość
Myśleliśmy, że Marek Dyduch - mocno wystraszony obecnością Kościoła w Polsce - wykorzystał szansę i odpłynął na aborcyjnym statku do Holandii albo przynajmniej na wody międzynarodowe. Widziano go jednak na kongresie SLD, gdzie mimo widocznego w oczach strachu został ponownie wybrany sekretarzem generalnym partii. Na bank zrobili mu to na złość.