22 lutego br. bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski zostanie ogłoszony patronem polskich harcerzy. Odbędzie się to w przeddzień 58. rocznicy jego męczeńskiej śmierci w obozie w Dachau. Dlaczego właśnie
on ma się stać świętym orędownikiem polskich skautów? Odpowiedzi na to pytanie poszukajmy w jego życiorysie.
Urodził się w 1913 r. w Chełmży, dawnej stolicy biskupstwa chełmińskiego. W okresie dorastania Stefana szczególnie zainteresowały dwie organizacje: Sodalicja Mariańska oraz harcerstwo.
W szeregi harcerstwa, a dokładnie do 2. Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego wstąpił 21 marca 1927 r. Miał wtedy 14 lat i był uczniem czwartej klasy gimnazjum. W 1929 r. uczestniczył jako reprezentant
Chorągwi Pomorskiej w II Jubileuszowym Zlocie Narodowym Harcerstwa w Poznaniu. Dzięki zachowanym zapiskom w Pamiętniku poznajemy jego najgłębsze myśli o harcerstwie.
Jesienią 1931 r. Stefan Wincenty Frelichowski przekroczył próg Seminarium Duchownego w Pelplinie. Tam, oczywiście, pamiętał o harcerstwie. W seminarium działało od 1926 r. Starszoharcerskie Zrzeszenie
Kleryków. Do niego to dołączył kleryk Stefan. Wkrótce został podharcmistrzem. W latach 1933-36 pełnił funkcję komendanta kręgu i opiekował się miejscowymi drużynami harcerskimi. Pod koniec IV roku seminarium
(1935 r.) zorganizował wyjazd na Jubileuszowy Zlot ZHP do Spały. W trakcie zlotu zaliczył próbę na stopień Harcerza Rzeczypospolitej.
Jako harcerz doświadczył także momentów trudnych. Wiązały się one częściowo z jego pragnieniem sprostania wszystkim wyzwaniom, jakie niosła obecność w tej organizacji. W Pamiętniku napisze tak: "Odczuwam
w całej pełni nicość i ułomność moją. Zwracam się do Ciebie, Któryś mnie takim stworzył i Który mnie prowadzisz. Boże, wyzwól mnie z tego stanu, w jakim dziś jestem. Chcę być innym. Chcę być prawdziwym
harcerzem. Postępować tak w życiu, jak mi nakazuje myśl i sumienie. Daj mi tę łaskę. Ja z nią współdziałać będę i po harcersku wydobyć się chcę z tego upadku duchowego. Daj mi poczucie wartości. Ale nie
tylko sugestywne poczucie, lecz chcę prawdziwą wartość w sobie wyrobić". Jego goryczy dopełniał także brak zrozumienia dla jego działalności harcerskiej u władz seminaryjnych. W 1936 r. został zlikwidowany
krąg alumnów w Pelplinie. Kleryk Frelichowski był posłuszny swoim przełożonym, nie przestał jednak utrzymywać bliskich kontaktów ze środowiskiem harcerskim.
Po święceniach kapłańskich, od lipca 1938 r. pełnił funkcję wikariusza przy kościele parafialnym Najświętszej Maryi Panny w Toruniu. Równolegle z pracą duszpasterską był obecny także w harcerstwie.
Za pozwoleniem władzy duchownej objął funkcję kapelana Chorągwi Pomorskiej. Wymowna była obecność ks. Frelichowskiego w działalności ruchu starszoharcerskiego, szczególnie w redakcji biuletynu ZEW.
Działalność harcerską ks. Stefana brutalnie przerwała wojna. Już na jej początku został aresztowany i przebywał w obozach przeszło pięć lat. Zmarł 23 lutego 1945 r., dwa miesiące przed wyzwoleniem
obozu w Dachau. Patrząc na jego postawę w obozie, trudno nie dostrzec w nim ducha harcerskiego przepojonego chrześcijaństwem. Zmarł z powodu zarażenia się tyfusem podczas niesienia pomocy chorym.
O tym, że pozostał harcerzem do końca, świadczy najlepiej nieustanna pamięć o jego osobie pośród samych harcerzy. To najlepszy dowód, że swoje życie zbudował na wartościach zaczerpniętych z tego ruchu.
Dzisiaj harcerze w sposób naturalny sięgają do jego świadectwa. Do tej pamięci dołącza się Kościół, który swoim autorytetem nadaje harcerzom świętego patrona w osobie bł. ks. Stefana Frelichowskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu