Wizję religijnego spustoszenia w najbliższych dziesięcioleciach
snuje za futurystami The New York Times. Według tego dziennika, w
2050 r. każdy spośród sześciu krajów - Brazylia, Meksyk, Filipiny,
Nigeria, Kongo i Stany Zjednoczone - będzie liczył po ponad 100 mln
chrześcijan. Do tego czasu Afryka Podsaharyjska daleko wyprzedzi
Europę jako wiodący ośrodek chrześcijaństwa. Natomiast Brazylia będzie
liczyć 150 mln katolików i 40 mln protestantów. Ponad miliard najbiedniejszych
spośród biednych chrześcijańskich zielonoświątkowców będzie szerzyć
swój supernaturalizm.
Przez południową półkulę przetoczy się nowa fala państw
niedemokratycznych o tendencjach teokratycznych, spośród których
niektóre będą rywalizować o panowanie nad danymi regionami. Jeżeli
tylko poszczególne chrześcijańskie kraje nie będą walczyć między
sobą, to zjednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi - islamowi. W
2050 r. prawie 20 spośród największych 25 krajów świata będzie w
przeważającej części bądź chrześcijańskich, bądź muzułmańskich; co
najmniej 10 z nich będzie uczestniczyć w ostrym konflikcie zbrojnym.
Chociaż chrześcijanie nadal będą przeważać liczebnie
nad muzułmanami, islam może górować w wojnach Trzeciego Świata. Decydującym
czynnikiem może być tutaj wsparcie dla krajów muzułmańskich wydobywających
ropę naftową przez uprzemysłowione kraje zachodnie, których sentymentalne
przywiązanie do chrześcijaństwa może ustąpić przed względami ekonomicznymi.
Azja i Afryka rozwiną swoje moce militarne, może w dziedzinie
broni chemicznej i biologicznej. Zbliżające się spustoszenia sprawią,
że wojny religijne XVI wieku okażą się przy nich niczym gimnastyka.
Takie wstępne i ponure przepowiednie zawarte są w artykule
The Next Christendom (Najbliższe chrześcijaństwo) Philipa Jenkinsa,
futurologa, profesora historii religii w Penn University. Przedstawia
on zarysy chrześcijaństwa wyłaniające się z mieszaniny Trzeciego
Świata i eksplozji demograficznej, żarliwości misyjnej chrześcijan
i muzułmanów oraz z głodu milionów nowych nędzarzy wielkomiejskich,
poszukujących nadprzyrodzonej pomocy. The New York Times uważa, że
najbardziej sensacyjne prognozy Jenkinsa dotyczą trendów demograficznych,
religijnych i politycznych. Mocno osadzone w statystyce, sprawdziły
się już w Sudanie, na Filipinach, w Indonezji, Brazylii i Gwatemali.
Tam właśnie obserwujemy zażartą walkę o konwertytów, władzę polityczną,
forsowanie własnych ustaw.
Pomimo takich ruchów, jak talibański, Hamas, Hezbollah,
pomimo dziesiątków sieci dżihadu, islam nie stanie się monopolistą
na rynku ekstremizmu. Jenkins przekonująco argumentuje, że problemy
nękające obecnie świat muzułmański będą dzielić i przekształcać również
świat chrześcijański.
Nowy świat Południa nie przyjmie wizji teologii wyzwolenia
lub innych ruchów na rzecz radykalnej przebudowy krajów rozwijających
się, które popierają liberałowie europejscy i amerykańscy. Jak zaznacza
Jenkins - cytując pewnego teologa brazylijskiego - Kościół opowiedział
się za ubogimi, a ubodzy opowiedzieli się za Kościołem. Powstały
na początku XX wieku Ruch Odnowy w Duchu Świętym, kładąc akcent na
moc wiary osobistej, dosłowne rozumienie Biblii, wizje i proroctwa,
liczy setki milionów dusz w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej. Jego
członkowie-misjonarze są domorosłymi owocami wychowania chrześcijańskiego,
bez wykształcenia teologicznego. Apokaliptyczne wizje pozahistorycznej
sprawiedliwości są chętnie przyjmowane przez ludy napiętnowane przemocą
i chorobami, jak np. AIDS. Wiara w uzdrowicieli jest lepsza od zbrojnej
rewolucji.
Nic dobrego nie rokuje to dla chrześcijan Północy. Czarni
misjonarze z anglikańskich wspólnot Afryki mogą podjąć krucjatę reewangelizacji
bogatych białych "pogan" Europy.
Co o tym wszystkim sądzić? - pyta The New York Times.
Prof. R. Scott Appleby z Uniwersytetu Notre Dame odpowiada, że niejednokrotnie
prognozy Philipa Jenkinsa sprawdzają się, ale jednak przenoszenie
metod nauk świeckich na sferę życia duchowego może być zawodne. http:
//www.nytimes.com
Pomóż w rozwoju naszego portalu