Martwota prowincji rosyjskiej
Tygodnik Litieraturnaja Gazieta, który w okresie sowieckim
był urzędowym organem partyjno-państwowego Związku Literatów Sowieckich,
stał się obecnie pismem antykomunistycznym. W numerze z 23 kwietnia
ukazał się obszerny reportaż Władimira Poliakowa z dzisiejszej rosyjskiej
prowincji. Nosi znamienny tytuł Wóz bez kół. Dlaczego na prowincji
ludzie mądrzy i uczciwi nie wchodzą do władz. Z tekstu tego przytaczamy
z niewielkimi skrótami jego końcową część, zawierającą wnioski z
opisanych szczegółowo w reportażu zdarzeń i sytuacji. Nosi ona tytuł:
Nowy zastój. Autor stwierdza, że władza na prowincji tkwi mocno w
rękach dawnej sowieckiej nomenklatury. Jej członkowie należą wprawdzie
do różnych działających obecnie partii, od komunistów do "Jedynej
Rosji", ale ma to charakter formalny. W rzeczywistości są oni wszyscy
członkami jednej, nominalnie nieistniejącej "Partii Władzy". Tłumi
ona wszelkie autentyczne życie polityczne na prowincji, ale nikogo
to już nie wyprowadza z równowagi. Teoretycznie wolno zakładać niezależne
gazety, ale nie ma na to pieniędzy.
Pod koniec istnienia ZSRR opozycja na prowincji wiązała
swoje nadzieje z Moskwą. Dziś Moskwy nie obchodzą ubogie okręgi.
Władze lokalne z kolei nie umieją działać efektywnie; nie zanosi
się też na to, aby ten stan rzeczy miał się zmienić na lepsze. Władza
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za skutki swoich działań. Troszczy
się za to o intratne posady i o własne wzbogacenie.
Na prowincji praktycznie nie istnieje opozycja wobec
władz. Nie odbywają się zatem publiczne dyskusje nad poczynaniami
ludzi sprawujących rządy; odnosi się wrażenie, że to nikogo nie obchodzi.
Brak analiz sytuacji bieżącej i brak planów działania na dłuższą
metę: władze troszczą się co najwyżej o łatanie z dnia na dzień doraźnych
dziur budżetowych. Wszyscy czekają biernie na poprawę sytuacji, tak
jak nad morzem czeka się na poprawę pogody.
Prywatni przedsiębiorcy zajmują się przede wszystkim
utrzymywaniem dobrych stosunków z urzędnikami, którzy wprawdzie niewiele
mogą im pomóc, ale mogliby zaszkodzić. Obie strony: urzędnicy i biznesmeni
prowadzą wzajemną grę, pogardzając sobą nawzajem, a nawet nienawidząc
się, ale zarazem pozostając we wzajemnej zależności.
Dobór nowych kadr na stanowiska urzędnicze odbywa się,
jak to określa W. Poliakow, "na zasadzie gangsterskiej", tzn. podstawowym
kryterium jest tu wierność wobec herszta bandy, a nie merytoryczne
kompetencje kandydatów, nie mówiąc już o ich osobistej uczciwości.
Ważne jest nie to, j a k się rządzi, tylko k t o rządzi (podkreślenia
Litieraturnoj Gaziety).
Powyższy niewesoły obraz prowincji w Rosji może budzić
podobnie niewesołe skojarzenia nie tylko u rosyjskiego czytelnika...
Przedłużanie się wojny w Azji
W elitarnym, lecz wpływowym dzienniku amerykańskim The Christian
Science Monitor, wydawanym w Bostonie przez jedno z chrześcijańskich
ugrupowań protestanckich, ukazał się 18 kwietnia artykuł czołowej
jego publicystki Francine Kiefer pt. Wojna się przedłuża i staje
się coraz bardziej skomplikowana. Autorka nawiązuje do mowy prezydenta
George´a W. Busha wygłoszonej poprzedniego dnia w Virginia Military
Institute. W mowie tej prezydent Stanów Zjednoczonych ponownie nakłaniał
do zachowania cierpliwości i wytrwałości w walce z terroryzmem. Komentując
tę wypowiedź, F. Kiefer pisze, że wojna z terroryzmem trwa już przeszło
pół roku, stając się najdłuższą operacją wojskową prowadzoną przez
Stany Zjednoczone od czasu wojny w Wietnamie, a zarazem znacznie
bardziej od tamtej skomplikowaną.
Potwierdziły to wydarzenia ostatnich dni: sekretarz stanu
Colin Powell powrócił z Bliskiego Wschodu, nie doprowadziwszy do
zawieszenia broni między Izraelem a Palestyńczykami. Wojna w Afganistanie,
mimo obalenia reżimu talibów w stolicy kraju, przeciąga się i nie
widać jej końca.
Walkę z terroryzmem coraz poważniej komplikuje tocząca
się na Bliskim Wschodzie wojna izraelsko-palestyńska. Prezydent Bush
w swoim przemówieniu w Wirginii nie wypowiedział się wprawdzie po
żadnej z walczących stron, ale - jak pisze F. Kiefer - można było
wyczuć, że jego sympatie lokują się raczej po stronie Izraela. Na
końcu artykułu autorka przytacza opinię dyrektora waszyngtońskiego
Potomac Center for Terrorism Studies - Yonaha Alexandra, który krytycznie
ocenia politykę obecnej administracji na Bliskim Wschodzie, uważając
ją za chwiejną i niezdecydowaną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu