KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Ekscelencjo, uczestniczy Ksiądz Arcybiskup w Synodzie Biskupów. Cieszymy się, że możemy zasięgnąć informacji o Synodzie wprost z auli synodalnej. Proszę powiedzieć, czym ten Synod wyróżnia się w stosunku do poprzednich?
ARCYBISKUP JÓZEF MICHALIK: - Są dwa typy zebrań synodalnych:
zebrania zwyczajne - i ten Synod jest 10. Synodem Zwyczajnym, i zebrania
specjalne, nadzwyczajne, poświęcone poszczególnym tematom albo poszczególnym
kontynentom. Na ten drugi Synod przyjeżdżają oprócz biskupów, reprezentujących
Konferencje Episkopatu, także biskupi zainteresowani omawianą tematyką.
W obecnym Synodzie bierze udział 247 ojców synodalnych,
czyli biskupów i tych, którzy są członkami zwyczajnymi Synodu, oraz
96 osób, które usprawniają prace tego Synodu - czyli na auli synodalnej
są 343 osoby. Tak wygląda struktura obecnego zebrania.
Jeśli chodzi o czas i rytm pracy, to jest on ten sam,
tzn. pięć i pół godziny dziennie - do południa i po południu.
- Czy przy tak ogromnej liczbie osób można dobrze pracować?
- Tak, to jest możliwe, a różnorodność ludzi, którzy pochodzą z różnych kontynentów, niezwykle ubogaca i sprzyja refleksji. Temat obecnego Synodu jest bardzo istotny dla Kościoła. Mówi o biskupie ustami samych biskupów: o tym, jak biskupi ten urząd widzą, jak chcieliby go widzieć, jak wypełniają swoją funkcję, co według nich należałoby pogłębić, o jaki wymiar należałoby poszerzyć tę posługę pasterską.
- Biskup - można chyba tak powiedzieć - jest dla Kościoła jakby kluczem. To człowiek nadziei, człowiek niosący nadzieję...
- Myślę, że warto na to zwrócić uwagę. Dzisiaj jeden z ojców synodalnych uczynił dygresję, że reformę Kościoła trzeba zaczynać od reformy biskupa. Czyli dojrzewanie w świętości Kościoła trzeba rozpoczynać od dojrzewania w świętości biskupa, od stawiania sobie bardzo wysokich wymagań. Na pewno biskup jest ikoną Kościoła - jak mówił dokument przygotowawczy - czyli odbija, tak jak zresztą każdy ksiądz, jak każdy chrześcijanin, te wartości, które "zainwestował" w człowieka Chrystus. Myślę, że trzeba mieć dużo odwagi i pokory, żeby patrzeć w prawdzie na tę posługę biskupa wobec Jezusa Chrystusa i wobec Jego Ewangelii. Ta posługa byłaby pusta, gdyby nie koncentrowała się na Jezusie, gdyby biskup nie był sługą Jezusa żywego w Eucharystii, w drugim człowieku i w świecie. To jest szczególny wyraz kapłaństwa. Mówiąc teologicznie, Jezus Chrystus jest w pełni kapłanem wtedy, kiedy najpełniej uwielbia Ojca i kiedy najpełniej służy człowiekowi, odkupując go, oddając Siebie na krzyżu. Służba biskupa jest w jakiś sposób przedłużeniem tej teologicznej refleksji i tłumaczy się na 247 sposobów, bo tylu jest ojców synodalnych.
- Gdy wybierany był temat Synodu, jeszcze nikt nie przypuszczał, że wkrótce świat znajdzie się w sytuacji pełnej niepokoju. Czy wydarzenia wojny wydanej terrorystom odbijają się na atmosferze Synodu i czy biskupi odczuwają obawę o losy świata?
- To jest bardzo czytelne. Cały świat zadrżał po tych wydarzeniach. Myślę, że jest to niepokój głębszy. Bo tu nie chodzi o zagrożenie dla jednego kraju czy mocarstwa. Zagrożona została hierarchia wartości, ujawniło się, że na życie, sprawiedliwość, godność, siłę czy pieniądze bardzo różnie się dzisiaj patrzy w świecie. Kościół, biskup nie może się od tego świata odwracać. Chrystus się nie odwrócił - i biskup nie może się odwrócić. Musi starać się leczyć te choroby. Chore jest dzisiaj myślenie. Chore są zachowania, etyka, chory jest świat. To bardzo wyraźnie widać. Oczywiście, składamy wyrazy solidarności na ręce biskupa Nowego Jorku, który poleci na 30. dzień od wypadku do USA, żeby modlić się z ludźmi, żeby zanieść posłanie modlitewne Papieża i nas wszystkich. Ale jednocześnie dzisiaj otrzymaliśmy list od Przewodniczącego Konferencji Biskupów Amerykańskich, który dziękując za wyrazy modlitwy i solidarności, wyraźnie mówi, że pokój na świecie jest zagrożony; że biskupi, tak jak wszyscy ludzie, są zaniepokojeni tym, co się dzieje; że trzeba zwalczać terroryzm. Ale nie wiemy, czy politycy wybierają najlepszą drogę do jego zwalczania. Nie można zapomnieć o rozmowach politycznych, nie można zapomnieć o dialogu, mimo że świat obrał już taki a nie inny kierunek. Trzeba też pytać - jeśli są te wojny i takie nienawiści - jaka jest tego przyczyna? Nie wolno wycofywać się od stawiania takich pytań, chociaż niekiedy odpowiedź na nie jest szczególnie uwarunkowana i bardzo trudna. Ale widać niepokój. Biskupi stawiają też sobie pytanie, co w takiej sytuacji robić. Szukają odpowiedzi w dialogu i modlitwie.
- Ojcowie Synodu na pewno przejawiają troskę o cały Kościół powszechny. A dzisiaj trzeba właściwie mówić o całej ludzkości. Wszystko staje się globalne...
- To prawda. Biskup nie może się odwracać od świata.
Myślę, że analiza sytuacji, w której żyjemy, pomoże na tej fali przemawiać
wrażliwości ludzkiej. Chociaż dobrze wiemy, że nie jest to proces
łatwy. Największym nauczycielem wszech czasów był Pan Jezus. Ale
też nie pozyskał wszystkich. To jest ta wielka tajemnica, że serce
człowieka otwiera się od wewnątrz, od środka. Myślę, że nie można
pominąć ludzkiego udziału w otwieraniu serc i umysłów. Ale trzeba
poznawać i rozpoznawać ten świat. I to jest najważniejsze, żeby światło
było pełne, żeby nie chodzić w ciemnościach. Bo jeśli biskup jest
przewodnikiem na drodze poszukiwania prawdy i zbawienia, prawdy zbawczej,
to musi to światło odnaleźć sam i innym je wskazywać. Bez dobrego
rozpoznania i chorób, i punktów nadziei, roli dobrej i nieurodzajnej,
nauczanie będzie miało różną możliwość przyjęcia. A w każdym człowieku
jest rola i dobra, i skalista. Więc niewątpliwie jest to jakaś motywacja
do pracy biskupów na Synodzie.
Pojawiają się apele, informacje, zachęty, prośby o zwrócenie
uwagi na pilne sprawy i każdy z tego stołu słowa, zastawionego obficie,
bierze to, co jemu odpowiada i co jest mu potrzebne, co uważa za
najpilniejsze.
- Wydaje się, że ojcowie Synodu stanęli wobec bardzo specyficznej sytuacji. Z jednej strony rzeczywistość każe im patrzeć na to, co robią politycy, nawet na działania militarne, a z drugiej strony jest o wiele szersze i głębsze podłoże moralności. Bo terroryzmem nie jest tylko to, co stało się w Nowym Jorku. Terroryzm ma także inne postaci, mniejsze. Ten terroryzm pokazywany jest w telewizji, w różnych wulgarnych, brutalnych, pełnych przemocy filmach, które są jakby lekcją terroryzmu. Wydaje się więc, że ojcowie Synodu mają wielką panoramę do swoich wypowiedzi na tematy ewangeliczne i moralne.
- Nie da się mówić o sprawiedliwości, pokoju, dobrobycie bez uporządkowania życia. Jeśli są miliony ludzi, dzieci, wykorzystywanych, analfabetów; jeśli są miliony głodnych; jeśli pojawiła się liczba 50 mln aborcji rocznie na świecie - to świadczy to o braku szacunku dla życia, rozpadzie hierarchii wartości. Jestem wielkim przeciwnikiem terroryzmu, ale nie wolno zamknąć oczu i nie dostrzegać ludzi zabijanych lub zdesperowanych, którym nie daje się żadnych możliwości rozwoju, których się nie słucha, nie zaspokaja ich oczekiwań. Ci ludzie są zdolni do rzeczy strasznych, a efekty tego mogą być tragiczne. Odnosi się to zarówno do konfliktów między narodami, jak i konfliktów interesów społecznych, międzymocarstwowych oraz wielu konfliktów między ludźmi. I w naszym wymiarze ojczystym może zrodzić się terroryzm, bo szerzy się nienawiść, którą ujawnia atak na kolegę w szkole, na sąsiada, na instytucję. Albo instrukcja nienawiści, którą daje się poprzez film. Myślę, że każdy na swoim podwórku powinien sobie bardzo wyraźnie na to pytanie odpowiadać i w ogólne powinno się o tym mówić. Na nienawiść w sposób godny można tylko odpowiedzieć miłością i przebaczeniem.
- Czyli jest to okazja do zrobienia wielkiego rachunku sumienia.
- Myślę, że tak. Mam też żywą nadzieję, że ten rachunek sumienia będzie się przedłużał nie tylko wśród biskupów, ale pójdzie w świat.
- To jest bardzo ważna lekcja dla świata, chociaż bardzo trudna, dla Kościoła także. Bo Kościół przecież zawsze głosił sprzężenie: "Iustitia et Pax" - "Pax et Iustitia", czyli pokój wiąże się ze sprawiedliwością.
- W pogańskiej mentalności starorzymskiej, starogreckiej mówiło się: Si vis pacem, para bellum - Jeśli chcesz pokoju, szykuj wojnę, zbieraj armię. Dzisiaj to myślenie odeszło jako nieskuteczne. Od wielu dziesiątków lat Kościół przypomina: Jeśli chcesz pokoju, głoś i czyń sprawiedliwość.
- Księże Arcybiskupie, proszę powiedzieć coś o organizacji tego wielkiego ciała, jakim jest Synod. Jakie są najważniejsze tematy, którymi Synod żyje?
- Mózgiem Synodu jest Sekretariat Synodu, który przygotowuje
całą pracę dokumentacyjną, także dokument, który potem staje się
podstawą do dyskusji - bo biskupi w swoich przemówieniach odnoszą
się do poszczególnych jego punktów. Dokument ten rozwinie się później
w adhortację posynodalną. Jest on przygotowywany bardzo dokładnie
we współpracy ze wszystkimi Konferencjami Episkopatów świata. Przygotowania
do obecnego Synodu trwały kilka lat. Teraz przyszliśmy na ten Synod,
i przychodzimy każdego dnia, z tym dokumentem, z interwencjami i
z otwartym sercem i umysłem oraz z nadzieją na skonfrontowanie swego
myślenia z myśleniem współbraci.
Synod funkcjonuje najpierw przez obrady na zebraniach
ogólnych. To są zebrania wszystkich uczestników Synodu, na które
wchodzi się ze specjalnym zaświadczeniem i identyfikatorem. Jest
to bardzo skrupulatnie przestrzegane w obawie przed niepożądanymi,
zainteresowanymi w niewłaściwy sposób, gośćmi.
Oprócz ogólnych zebrań są tzw. circuli minores - grupy
mniejsze, pracujące w zespołach językowych. W takiej grupie można
się wiele nauczyć, jest możliwość dyskusji i zgłębienia tematu. Temat
dyskusji w grupie wybierają sami członkowie, a efekt pracy nad tym
tematem jest przedstawiany ogółowi ojców synodalnych.
Jest bardzo dużo tematów (kilkaset). Podstawowy brzmi:
Biskup w Kościele. Muszę powiedzieć, iż jestem zdumiony, że biskupi
nie odchodzą od tego tematu. Wszystkie wypowiedzi próbują zwrócić
uwagę na pewne elementy. Pierwszym, który dla mnie osobiście jest
pasjonujący, jest wiara - odpowiedzialność biskupa za wiarę, za Ewangelię,
za słowo Boże; za formę przekazu, ale i za całą jej treść. Z wiarą
wiąże się odwaga w jej przekazywaniu. I nikt tu nie mówi o władzy
biskupa, o tym, że ma być służbą, zwłaszcza, kiedy jest zagrożona
lub gdy przybiera taką lub inną formę. To jest bardzo wyraźnie widoczne,
że im pełniejsza, pokorniejsza, bardziej odważna i bardziej pryncypialna
jest zasadnicza służba wierze, tym biskup ma większe znaczenie w
misji Kościoła.
Dalej - przekazywanie tej wiary, inkulturacja, czyli
to, co pomaga, a co przeszkadzałoby w przyjęciu pewnych osobliwości
lokalnych. Ujawnia się tu pewne doświadczenia trudne, przykre, weźmy
np. Chiny czy misjonarzy afrykańskich. Ale też są przykłady bardzo
pozytywnej, pięknej inkulturacji, czyli zewangelizowanych zwyczajów
lokalnych.
Następny, bardzo ciekawy temat nasunęło oświadczenie
jednego z ojców, że skończył się Kościół mas. Dzisiaj liczy się Kościół
świadków. I właściwie Kościół zawsze taki był, zawsze liczyło się
osobiste świadectwo wiary, które tworzy wyraz wspólnotowy. Bardzo
ważny jest profetyzm, odwaga Kościoła i biskupa w przepowiadaniu
i obronie Ewangelii, w poszukiwaniu, ale i zachowywaniu jedności,
w trosce o tę jedność. Często i dużo mówi się o komunii, o duchowości
i stałej formacji biskupa. Jest to duchowość jedności z całym Kościołem.
Często cytowany jest Papież. Ale najczęściej cytowaną Osobą na tym
Synodzie jest Jezus Chrystus. Widzę, jak słowo Boże dla biskupów,
dla każdego biskupa, jest podstawową normą postępowania. I jest to
interpretacja słowa Bożego ra
zem z Kościołem, troska, żeby to była duchowość komunii,
jedności, wspólnoty z wszystkimi. Bo nie ma Kościoła katolickiego
w pojedynkę. Jest Kościół katolicki wierzących i ochrzczonych, Kościół
wszystkich biskupów, następców Kolegium Apostołów, ale z Piotrem
i pod Piotrem. Jeden z biskupów tak przepięknie powiedział: wartość
duchowości biskupa widać nie tylko przez cierpienie dla Kościoła,
ale i gotowość cierpienia od Kościoła. Inny biskup opowiadał, że
był porwany przez terrorystów, wiele miesięcy przebywał w uwięzieniu,
i pociechą dla niego był głos Ojca Świętego i modlitwa całego Kościoła,
który modlił się za niego. Myślę, że to są pewne elementy, które
obrazują tę myśl, że ważne jest nie tylko cierpienie dla Kościoła,
ale i przyjęcie cierpienia od Kościoła. To jest wyraz miłości czynnej.
Wiele jest na Synodzie tematów niezwykle ciekawych. Dorzucę
jeszcze, że są tu obecni audytorzy świeccy, również, księża, zakonnice,
zakonnicy, i są brane pod uwagę ich przemówienia, ich prośby. Np.
Brazylijka podkreśliła, że bardzo inspirujące w naszym codziennym
życiu jest zachowanie Ojca Świętego wobec Ali Agcy - Papież przebaczył
zamachowcowi. Jeden ze świeckich zdumiewał się, że na Synodzie jest
taka wielka wolność w wyrażaniu różnorodnych opinii, nawet brzmiących
dość trudno. Czyli, że jest tu pewne wzajemne zaufanie i każdy ma
odwagę mówić to, co czuje. Padają nieustannie postulaty, że biskup
ma być ojcem i bratem, szczególnie dla biednych i opuszczonych; że
ma być dla nich głosem, nawet gdyby nie mógł im pomóc i rozwiązać
wszystkich problemów - ma być z nimi. Biskup ma być również bratem
dla księży, którzy są najbliższymi jego współpracownikami. To ksiądz
tworzy obraz Kościoła i swego biskupa przez świadectwo pięknej pracy.
I tego rodzaju głosy otrzymują brawa. Jest ich dużo. To tylko niektóre
z te atów poruszanych na Synodzie. Jest wiele oryginalnych myśli,
ale wymagałyby długiego wyliczania.
- Zbliża się 23. rocznica pontyfikatu Jana Pawła II. Wszyscy patrzą z miłością na Ojca Świętego, który jest biskupem odwagi, który odbył pielgrzymkę do Kazachstanu i Armenii w bardzo niebezpiecznych warunkach. Ten człowiek - Ojciec Święty - lub jak się mówi - Święty Ojciec znajduje się z ojcami na auli synodalnej. Jak ojcowie patrzą na Jana Pawła II?
- Im fizycznie temu Papieżowi trudniej, tym duchowo
biskupi i Kościół są z nim bliżej. Papież jest na każdej sesji generalnej.
To jest ujmujące, że ilekroć wchodzi o lasce do auli, biskupi biją
brawo, wstają, witają go ze wzruszeniem, patrzą. On też patrzy, obserwuje.
W czasie obrad często modli się, odmawia Różaniec, w niektórych momentach
opuszcza głowę, obserwuje, uśmiecha się. Kiedy Ojciec Święty pozostaje
chwilę w czasie przerwy, biskupi podchodzą, rozmawiają, rozpoznaje
ich. To jest ta piękna i prosta relacja ludzka. Dla mnie jest to
zawsze humanitas Papieża. To tak, jak patrzymy na Pana Jezusa w żłóbku
i mówimy: Aparuit humanitas Salvatoris nostri - Oto ukazało się człowieczeństwo
Zbawiciela naszego. Do budowania Kościoła Pan Bóg posługuje się dzisiaj
człowieczeństwem Papieża.
Zbliża się 16 października, rocznica wyboru. Ojciec Święty
prowadzi dalej swoją służbę kontaktu ludzkiego. Codziennie oprócz
tej z nami obecności przyjmuje różnych ludzi. Jest ciągle w dobrej
kondycji. Potem na posiłkach spotyka się z kardynałami, biskupami,
z grupami językowymi. Widać, że bardzo mu na tym zależy. Po raz pierwszy
na tym Synodzie przełożono kongregacje generalne - spotkania ogólne
- ze środy na inny dzień, ponieważ Papież chce być na wszystkich
spotkaniach, a ma audiencję generalną. W środę pracujemy więc w grupach
mniejszych, circuli minores, żeby Ojciec Święty mógł być z biskupami
przez cały czas.
To jest wyraz stosunku Papieża do Kościoła, do żywego
Kościoła, do biskupów w diecezjach, do ludzi, którzy za nimi stoją.
Papież jest "chciwy" poznania Kościoła, chce ten świat i Kościół
poznawać z własnym zaangażowaniem i miłością, jest niezwykle otwarty.
I to jest może ten klucz do zrozumienia związku wiary, który między
biskupami a Papieżem ciągle się pogłębia. Znajdują się na linii wspólnego
zatroskania i umiłowania, któremu każdy służy na swoim miejscu.
- Mam więc i odpowiedź na temat prymatu i kolegialności
Episkopatu.
- Liczni poruszają ten problem, mówią, że ekumenicznie jest to dziś trudne zadanie. Natomiast w Kościele katolickim coraz pełniej biskupi zdają sobie sprawę, że prymat Piotra, czyli prymat Papieża, jest wyrazem miłości i odpowiedzialności Pana Jezusa za Kościół. On to tak ustawił, że władza Piotra nie jest skierowana przeciwko kolegialności, ale to jest pomoc w zjednoczeniu i punkt odniesienia; to jest wspólna odpowiedzialność za Kościół.
- Przypominam sobie, że kiedyś Jean Guitton pisząc o Pawle VI, sformułował temat: Papież a świat. Gdy patrzymy dzisiaj na Ojca Świętego, nasuwa się również taka refleksja. Jak ten Papież, który zna praktycznie z autopsji cały świat, rysuje się na jego tle?
- Mam wrażenie, że ten Papież bardzo kocha ludzi
i świat, a wyrazem tej miłości jest to, że niekiedy broni świat przed
nim samym. Że on go modlitwą i słowem osłania przed nim samym, przed
jego wynaturzeniami. Chce mu przywrócić jego własną godność, którą
ten świat ma, tylko ją jakoś przyprószył i zaniedbał. Papież chciałby
się radować dobrem, szlachetnością, pięknem, które Bóg złożył w świecie.
Toż to dzieło, które wyszło z rąk Boga!
Żeby do tego inspirować, trzeba znać ten świat. Sądzę,
że niewiele jest dzisiaj ludzi, którzy w taki sposób, od strony problemów,
znają świat. Nie tylko od strony kontaktów z przywódcami, królami
czy prezydentami poszczególnych państw, ale od strony narodu, od
strony biedy, zagrożeń. Papież, dzięki temu, że zna, ma ten wielki
autorytet. Ale jest to autorytet służby. Papież nikomu nie dyktuje,
on mówi o swoich niepokojach, przestrzega, prosi, zwraca uwagę. Myślę,
że to jest bardzo potrzebny światu urząd, miejsce i człowiek. Dałby
Pan Bóg, dałby Duch Święty, żeby serca ludzkie mogły się otworzyć
na to wielkie doświadczenie Kościoła i Papieża, i żeby chciano go
posłuchać. Byłoby mniej strat. Ale czy ludzie zechcą? Po ludzku sądząc,
jest to chyba niemożliwe. Ale nie tylko po ludzku mamy patrzeć. Pan
Bóg różnymi sposobami otwiera ludzkie serca, może da łaskę, i o nią
trzeba się modlić.
- Musimy też ufać w miłosierdzie Boże, o którym tak
często Ojciec Święty mówi.
Bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za tę
rozmowę. Jestem wdzięczny za znaleziony dla nas czas i uwagę. Serdecznie
pozdrawiamy Księdza Arcybiskupa i za jego pośrednictwem Ojca Świętego,
którego zapewniamy o naszej stałej modlitwie i miłości. I dziękujemy
raz jeszcze za list, jaki otrzymaliśmy z racji jubileuszu 75-lecia
Tygodnika.
- Dziękuję i postaram się przekazać te myśli Księdza
Infułata. Przekazuję Czytelnikom serdeczne pozdrowienia. Trwajcie
na modlitwie razem z nami, niech modlitwa się poszerza nie tylko
na każdego biskupa i jego diecezję, ale i na cały Kościół, i na cały
świat.
Niedziela - nasz tygodnik - niech żyje Ewangelią, prawdą,
wiernością i gorliwością w swej służbie Kościołowi, niech odważnie,
mądrze i nowocześnie pomaga w nowej ewangelizacji.
Wywiad przeprowadzony został 9 października 2001 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu