Czymże zgrzeszyłaś, Warszawo moja,
że Cię tak straszna pożoga spotkała?
Czyliś się, Biedna, za mało modliła?
Czyś nie kochała?
Trzeba Ci było przejść
przez ognia morze,
lać krew bezbronnych,
grzebać trupy dzieci?
Te straszne lata są w nas wciąż żywe.
Czterdziesty pierwszy, drugi, czwarty, trzeci...
Krzyże i ... krzyże.
W bramach, na gruzach.
A krew się leje...
Polskiej krwi tak wiele.
Oj, żyzna ziemia, Warszawo Droga,
od prochów Twoich i krwi w popiele.
Szukam Was - Nike z odsłoniętą piersią.
Szukam Was - Chłopcy z ulicznych włazów.
Chodzę po Waszych śladach - łez już mało.
Szumią im drzewa bujne nad grobami
i skrzypią krzyże - lat tyle tu stoją...
Czy ptaki rapsod żałobny śpiewają
O Waszej trudnej bohaterskiej doli?
Warszawo moja, Chłopcy, Dzieci moje.
Wciąż z Wami jestem, wciąż się o Was boję.
Nie. - Nie zapomnę.
Jesteście wciąż z nami.
Pokoleń tyle - lecz jedno - sercami.
Warszawa, 21 sierpnia 2001 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu