2 czerwca 2001 r. jury Konkursu im. ks. Józefa Tischnera Wydawnictwa
ZNAK uhonorowało duszpasterza diecezji gliwickiej - ks. Herberta
Hlubka nagrodą za "inicjatywy duszpasterskie i wkład w tworzenie
´kształtu polskiego dialogu´" .
Jak to się stało, że został dostrzeżony ten skromny kapłan,
nie znany szerokiej publiczności. Odpowiedzi na pytanie należy szukać
w środowisku, w którym przez ponad 40 lat pracuje i któremu służy,
należy jej szukać również w samej osobie Laureata nagrody. Zgoda
na zgłoszenie jego kandydatury została na nim niejako wymuszona.
Wyraźnie o tym trzeba powiedzieć, bowiem znana jest skromność ks.
Hlubka i bardzo wyraźny stosunek do wszelkich przejawów publicznego
uznania. Niech o tym zaświadczy fakt natychmiastowego przekazania
przez ks. Herberta przewidzianej w nagrodzie sumy na hospicjum w
Gliwicach. Nie mniej ważka w tym momencie była jego wypowiedź po
otrzymaniu nagrody: "Czuję się karłem wobec śp. Józka i wobec wszystkich,
którzy przyczynili się do tego, że otrzymałem tę nagrodę. Nie traktuję
jej zresztą jako nagrody dla mnie osobiście, ale dla tych wszystkich,
którzy tę koncepcję widzenia wiary i życia uchwycili i przyjęli.
Cieszę się z nimi, bo widzę, że dla nich jest ona ważna. A widzę
bardzo dużo znajomych, a nawet bardzo mi bliskich, którzy są dla
mnie radością. Dlatego się cieszę".
Kim jest ks. Herbert? Chciałoby się powiedzieć, że Bóg
jedynie wie, bowiem to, co o nim wiemy i chcielibyśmy przekazać,
wymyka się ze stereotypu. Jak oddać treść słów będących kluczem-wytrychem: "
jestem związany z ks. Herbertem", a nieznany rozmówca staje się życzliwy
i przyjacielski, rozmowa staje się dialogiem nie tyle o sobie, swoich
problemach, ale o nim i jego działaniu.
Przed 45 laty ks. Herbert został przez ordynariusza opolskiego
- bp. Franciszka Jopa skierowany do Zabrza celem objęcia opieką duszpasterską
studentów Śląskiej Akademii Medycznej. Powierzono mu również katechezę
szkoły średniej. Zamieszkał na plebanii parafii św. Anny. Wcześniej
był słuchaczem Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, gdzie poznał
uwielbianego ks. prof. Kłósaka i kolegę, również słuchacza, ks. J.
Tischnera, z którym się przyjaźnił i stale był "w dialogu", nie zawsze
zgodnym, raczej w ciągłym boju; przecież to były dwa różne temperamenty,
dwie różne koncepcje działania. Dziś z perspektywy czasu widać, jak
różnili się właśnie w działaniu. Dwie osobowości, dla których wolność
w Kościele i poza nim była wartością zasadniczą. Jakże pięknie o
tym mówił w słowie po otrzymaniu nagrody w tej samej edycji inny
laureat - prof. Stefan Swieżawski: "aby myśl i filozofia były wolne,
człowiek musi być wolny", i dalej: "...filozofia podobnie jak w dalszym
etapie prawdy wiary i mistyka muszą być dostępne dla wszystkich...". Ks. Hlubek, który przemawiał nieco wcześniej, mówił: "...Ale człowiek
jest tylko człowiekiem. Szkoda, że wielu nie jest nawet ludźmi. To
jest nasz los. My powinniśmy próbować być ludźmi wbrew wszystkiemu,
ciągle na nowo iść dalej".
Ks. Herberta poznałem w 1958 r., będąc studentem IV roku
Akademii Medycznej, byłem świadkiem jego pracy przy tworzeniu duszpasterstwa
akademickiego i jego stałego rozwoju, doskonalenia się. Budował i
dawał świadectwo w ciszy przy ołtarzu, na sali konferencyjnej, w
konfesjonale, w swoim skromnym mieszkaniu-bibliotece, na obozach.
Co zostawia nam nasz Duszpasterz? Mogę odpowiedzieć na
to pytanie w różny sposób, ale najbardziej adekwatne wydaje się nawiązanie
do tego, co zamieściłem w tytule - mimo wszystko bardziej być niż
bardziej mieć (a może po prostu dawać świadectwo wiary?!...). Zapewne
w sposób naturalny u człowieka rozwija się druga część powyższego
stwierdzenia. Tą pierwszą kształtuje człowiek sam i jego otoczenie.
Ks. Herbert budował ją w nas w sposób spontaniczny i z własnymi poszukiwaniami
opartymi w pierwszym rzędzie na Ewangelii i jej odczytywaniu w myśli
współczesnych. Przecież od niego dowiadywaliśmy się o Edycie Stein,
kiedy jeszcze nie była wyniesiona na ołtarze, o Papieżu Janie XXIII
i Soborze Watykańskim II, w latach, kiedy brakowało odpowiedniej
informacji - o św. Janie od Krzyża, św. Tomaszu i św. Augustynie,
odkryciach w Qumran, księżach-robotnikach we Francji, teologii wyzwolenia
w Ameryce Południowej. Wciąż - jak niegdyś jego przyjaciel ks. prof.
Tischner - imponuje wiedzą, olbrzymią pracowitością, swoją postawą
i przykładem, stale poszukujący i zanurzony w literaturze i filozofii.
Prowadzi prawie ascetyczny tryb życia, bardzo skromnie się odżywia,
jest zawsze do dyspozycji innych; praca duszpasterska, konfesjonał.
Tu nie było i nie ma nic sztucznego, naciąganego, na pokaz. Wydaje
się, że już czas, aby o tym mówić publicznie. Niech nas nie zwodzi
fakt Nagrody im. ks. J. Tischnera odczytywany przez niektórych jako
zaliczenie ks. Herberta do grupy jego wielbicieli lub zwolenników.
Ks. Herbert stworzył swój styl pracy duszpasterskiej, nie budzący
żadnych niejasności. Autentyzm działania i osobistego zaangażowania
sprawił, że dziesiątki tysięcy jego słuchaczy stało się jego wychowankami,
a to już oznacza, że działał i działa jak przysłowiowe drożdże w
zaczynie życiodajnego chleba. Jak bowiem inaczej nazwać choćby zaangażowanie
ludzi z jego środowiska w tworzeniu obozów studenckich w okresie,
kiedy ich nie było wolno organizować? Obozy te były drogą do integracji
ludzi poszukujących świata wartości - ks. Herbert budował je oczyma
wyobraźni i świadomy niebezpieczeństw dawał przykład olbrzymiej odwagi.
Organizował je przez dziesięciolecia w Tatrach, Bieszczadach, na
Mazurach. Spełniały stawiane im cele duszpasterskie, samokształceniowe,
wychowawcze i turystyczne. Dzięki nim, a przede wszystkim dzięki
osobowości ks. Herberta, kontaktom z nim, nabywanej od niego wiedzy
i rozwijanej wiary, popartej wzorowym przykładem jako człowieka i
kapłana, tysiące młodych ludzi-studentów zachowało i pogłębiło swoją
wiedzę o sobie, swoją religijność, zasady chrześcijańskiego stosunku
do życia. Ludzie ci zawiązali kontakty na całe życie, powstały trwałe
przyjaźnie, zrodziła się potrzeba refleksji i lektury religijnej.
Dziś wielu spośród nich jest pracownikami naukowymi i wychowawcami
nie tylko swoich dzieci. Nie może zatem dziwić, że po wielu latach,
jak dawniej, spotykają się, wymieniają myśli i spostrzeżenia, dzielą
się ze swoim przewodnikiem duchowym radościami i smutkami.
Świat wartości i poczucie wolności ks. Herbert budował
w cotygodniowych Mszach św. dla studentów, na które przychodzili
także pracownicy naukowi Akademii Medycznej i Politechniki Śląskiej,
podobnie było z rekolekcjami, dniami skupienia przez ponad 40 lat.
Zapraszał prelegentów znanych w całym kraju. Do dziś pamiętam konwertytę
- o. Daniela Ruffeisena i jego konferencje poświęcone Tomaszowi Mertonowi,
wśród wielu innych trzeba wymienić ks. J. Tischnera, ks. A. Zuberbiera,
ks. L. Kantorskiego, o. Placyda, ks. A. Bonieckiego, o. K. Kasznicę ,
ks. J. Życińskiego. Ks. Hlubek nigdy nie był działaczem politycznym,
stronił od polityki, ale zawsze szedł z pomocą w trudnych okresach
lat 80., np. organizując Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej. I tu
udawało mu się ściągać wybitne postacie, m.in. księży: J. Pasierba,
J. Tischnera, J. Twardowskiego, M. Starowiejskiego, St. Musiała,
H. Jurosa, bp. A. Nossola, ojców: J. Kłoczowskiego i J. Salija oraz
St. Kisielewskiego, J. J. Lipskiego, K. Szaniawskiego, J. Turowicza,
K. Zanussiego, A. Drawicza, J. Strzeleckiego i wielu innych. Wspominam
te nazwiska, bowiem ks. Herbert był postacią znaną wymienionym osobom,
a zarazem nazwiska te dowodzą szerokości jego zainteresowań. Ks.
Hlubek był współtwórcą dialogu, w którym jego wychowankowie brali
aktywny udział w okresie przemian, jakie nastąpiły w naszym kraju.
Dla węższych grup studentów i pracowników nauki organizował
seminaria obejmujące współczesną myśl filozoficzną M. Heideggera,
M. Bubera, K. Jaspersa, E. Levinasa i wielu innych. Ujawniały się
wówczas z całą wyrazistością jego cechy osobowe - bardzo dobra pamięć,
wyrobiony i precyzyjny język, uwzględniający poziom rozmówcy. Wielka
zdolność analitycznego myślenia spajała się syntetycznymi ujęciami.
Wielki krytycyzm i przysłowiowe szukanie dziury w całym sprawiało,
że jego wywody zapadały w pamięć słuchaczy. Sam zainteresowany personalizmem
i fenomenologią, przybliżał nam myśli rozwijane przez E. Mouniera
i E. Husserla, a jego otwartość na dialog wywoływała "twórczy niepokój". Jak napisano we wniosku do nagrody, "ks. Hlubek nie tylko zaznajamiał
słuchaczy z wciąż nowymi propozycjami filozoficznymi i teologicznymi
z Polski i świata. Ważniejsze było stworzenie przestrzeni, w której
ta różnorodność w swoisty i niepospolity sposób spotykała się, oraz
konkretność myśli samego ks. Hlubka, nadawana każdej koncepcji".
Mimo ciężkiej choroby krtani, która go dotknęła przed
prawie 20 laty, nie ustał w działaniu. Nadal głosi konferencje, zmuszony
do posługiwania się mikrofonem, wspomaga Klub Inteligencji Katolickiej
w Gliwicach i Zabrzu, których powstanie wiąże się z jego osobą, podobnie
jak Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, Ruchu Kultury Chrześcijańskiej "
Odrodzenie", Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta; był również
przez kilka lat współtwórcą Festiwalu Pieśni Religijnej "Cantate
Dei" w Gliwicach. W całym niemal kraju głosił rekolekcje i odczyty
oraz konferencje dla studentów i różnych środowisk (rekolekcje CISZY
w Zabrzu, Świeckiego Instytutu Karmelitańskiego ELIANUM w Czernej,
Świeckiego Instytutu Chrystusa Króla w Bytomiu). Wśród jego działań
należy wymienić organizowanie pielgrzymek studentów na Górę św. Anny
oraz na Jasną Górę. Sam również brał udział w pielgrzymce warszawskiej.
Jest opiekunem Katolickiego Radia Puls w Gliwicach, KIK-u, a od 1992
r. diecezjalnym duszpasterzem akademickim, nominowanym przez bp.
Jana Wieczorka.
Ks. Herbert stworzył olbrzymie środowisko wyróżniające
się silnymi więzami przyjaźni, mimo różnicy kilku pokoleń. Wśród
jego wychowanków rośnie już trzecie pokolenie, które on chrzci i
błogosławi. Sam jest przykładem wspaniałego kapłana, mądrego i poszukiwanego
spowiednika, oddanego bez reszty powołaniu duszpasterskiemu wśród
ludzi szukających najwyższych wartości. Wielka pracowitość, niemal
ascetyczny tryb życia, skromność i olbrzymi krytycyzm w stosunku
do siebie i otoczenia, unikanie poklasku i wszelkich przejawów należnego
mu publicznego uznania czynią go jakże innym od nas, ale zarazem
jakże nam wszystkim potrzebnym.
Nagroda im. ks. J. Tischnera przyznana ks. Herbertowi
Hlubkowi sprawiła, że tysiące jego wychowanków doznało satysfakcji
i wielkiej radości, którą dzielimy się z Czytelnikami tygodnika Niedziela.
Pomóż w rozwoju naszego portalu