Jest pełnia lata. Połowa, na przemian upalnego i deszczowego,
lipca. Młodzież parafialna wyjechała na oazę. W dzień powszedni zabrakło
przy ołtarzu nawet ministranta. W porannej Mszy św. uczestniczy ok.
czterdziestu osób. Wydawałoby się, że wszystko jest jak co dzień.
Jednak po Komunii św. najwyraźniej wzruszony kapłan poprosił organistę
o zaśpiewanie pieśni Jak Ci dziękować, żeś mi dał tak wiele. A po
udzieleniu błogosławieństwa podzielił się swoją radością: "Przystąpienie
do Stołu Pańskiego wszystkich wiernych, obecnych na Eucharystii,
jest zdarzeniem, które przeżywam po raz pierwszy w moim trzyletnim
już kapłaństwie. Zawsze zwracamy się do Pana Boga z prośbami i błaganiem
o ratunek w trudnej życiowo sytuacji. Tymczasem powinniśmy przede
wszystkim dziękować Panu Bogu za łaskę przeżywania i radości, i smutków". Słowa te wywołały w każdym z obecnych głębokie poruszenie i wielką
radość. Czyż może być lepsze potwierdzenie zawiązania wspólnoty?
Wspólnoty Kościoła żywego z Chrystusem.
Dla ks. Jana jest to także głębokie przeżycie. Istotne
nawiązanie do tak niedawnych rekolekcji kapłańskich na Jasnej Górze.
W rozmowie po Mszy św. powracamy do wydarzenia w kościele. Jest ono
tym radośniejsze, że tak jak w całym kraju, tak i w naszej parafii
odczuwane jest przecież istnienie psychologicznego "muru dla duchowości".
Parafia, obejmująca trzecią część miasta, liczy ok. dziesięciu
tysięcy wiernych, z których dwie trzecie to "mieszczanie", pozostali
to mieszkańcy okolicznych wsi. Ci pierwsi zmienili status społeczny
w pierwszym pokoleniu i mają już dzieci i wnuki. Wprawdzie chłoną
łatwo to wszystko, co miejskie, ale w swoim przywiązaniu do wiary
chrześcijańskiej i Kościoła stanowią jeszcze jedność. W niedziele
i święta ponad połowa parafian uczestniczy w Eucharystii, wielu przystępuje
do Komunii św.
Od pokoleń jest tutaj oczywiste, że odpowiedzialność
za wiarę dzieci i wnuków spoczywa na matkach i babciach. To one,
modląc się każdego ranka, przynoszą do Chrystusa Ukrzyżowanego tak
widoczne na twarzach cierpienie. W bardzo prostej modlitwie-rozmowie
z Bogiem szukają ukojenia. Przekazują prośby i błagania. Najczęściej
o uwolnienie synów i mężów z nałogu alkoholizmu. O nadużywaniu alkoholu
niewiele się mówi w rozmowach z sąsiadkami. Jest to tabu każdej rodziny.
Mało kto ma odwagę z nim walczyć. Najczęściej jedynym ukojeniem i
ucieczką jest Miłosierdzie Boże.
Babcie i matki modlą się także o ratunek dla zagrożonych
rodzin. Szerzące się bezrobocie i konieczność poszukiwania pracy
poza miejscem zamieszkania osłabiają więzy w rodzinie, często prowadzą
do jej rozpadu. Szczególnie, gdy wyjeżdża się "za chlebem" aż do
Ameryki. A wyjeżdżają zarówno młodzi mężowie, jak i młode żony.
Nasza parafia położona jest na ziemi łomżyńskiej. Przez
ostatnie miesiące przeżywaliśmy bardzo boleśnie powszechne przyjmowanie
za prawdę kłamstw o tragedii w Jedwabnem. Ten ból powinien uczulać
nas samych przeciw, tak częstemu jeszcze, posługiwaniu się obmową
i kłamstwem wobec bliźnich. I przeciw "dumie z doskonałej orientacji"
w sprawach miasteczka i jego mieszkańców. Ileż krzywd to rodzi, ileż
cierpień jest przez to zadawanych! W tym miejscu naszej rozmowy ks.
Jan przywołuje słowa pieśni: Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl - po
co żyjesz?
Myśli wracają znów do pełnego i wspólnego przeżycia Eucharystii.
Nikt nie wstydził się łez, kiedy na zakończenie organista zaintonował
pełną nadziei pieśń:
Jeszcze się kiedyś rozsmucę
Jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie!
Jeszcze tak strasznie zapłaczę
Że przez łzy Ciebie zobaczę, Chrystusie!
Nasza "mieszczańska" parafia to głównie osiedla bloków
starszych i nowszych. Wśród nich nasz kościół pw. Ducha Świętego.
Nowy i nowoczesny w formie. Wielki i niczym łódź Piotrowa, z wysoko
wzniesionym i widocznym z daleka krzyżem. Gdy wracając z podróży,
dostrzegam ten krzyż ponad dachami, wiem, że dom jest już bardzo
blisko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu