Czystki i nowe afery
Po nagłym usunięciu najpopularniejszego ministra w rządzie Jerzego Buzka - Lecha Kaczyńskiego trwają przyspieszone czystki jego najbliższych współpracowników, w tym prokuratorów nadzorujących śledztwa w sprawie gazociągu jamalskiego i "Pruszkowa" (por. tekst Elizy Michalik: Czystka w Ministerstwie Sprawiedliwości, Gazeta Polska z 18 lipca). Niektórzy wskazują na fakt, że usunięcie Kaczyńskiego nastąpiło w momencie, gdy zaczął zbyt mocno dobierać się do różnych ludzi powiązanych z lewicą (aresztowanie liderów Unii Wolności z Łodzi i byłego prezydenta Łodzi Marka Czekalskiego i Pawła Pawlaka). Mamy za to nową wielką aferę w PZU Życie (areszt b. prezesa Grzegorza Wieczerzaka), usunięcie ministra łączności Tomasza Szyszki i rozdmuchaną "aferę" z asystentem Romualda Szeremietiewa - Zbigniewem Farmusem. Wybuch tylu afer na krótko przed wyborami zachęca do refleksji, co tu jest grane, czy nie chodzi o świadome sterowanie zdarzeniami tak, by jeszcze mocniej skompromitować i tak mający jakże złe notowania rząd Buzka. Tym bardziej, że premier jakoś dziwnie łatwo daje się wpychać w maliny (dziwna sprawa Farmusa).
SLD-owcy zacierają ręce
Odsłonięcie tylu afer naraz staje się świetnym argumentem w rękach SLD-owców i jego sojuszników z Unii Pracy. Mogą obciążać winą za korupcję środowiska AWS-u, milcząc o różnych "lewicowych" twórcach afer. Znamienny pod tym względem jest tekst Jakuba Rzekanowskiego w SLD-owskiej Trybunie z 19 lipca pt. Państwo w rozsypce. Kryzys - Rzeczpospolita aferalna. Czytamy tam m.in. wypowiedź wiceprzewodniczącego Unii Pracy - Tomasza Nałęcza: "Państwo to bardzo skomplikowana machina, wsparta na kilku filarach. Niezwykle sprawnie przecież funkcjonuje urząd prezydenta, który stabilizuje państwo. Gołym okiem widać natomiast rozpad machiny rządowej". A więc z jednej strony chory rząd AWS-owski, a z drugiej "wspaniały" lewicowy prezydent Kwaśniewski. Szkoda tylko, że Nałęcz nie powiedział, na czym polega niezwykła "sprawność" prezydentury Kwaśniewskiego poza ogromnym rozbudowaniem kancelarii prezydenckiej ( kilkuset pracowników) i ogromną hojnością w przyznawaniu ułaskawień dla różnych przestępców.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Milczenie o aferach "lewicowców"
W czasie gdy w lewicowej prasie z takim hukiem prezentuje się
afery ludzi z wpływowych dziś kręgów rządzących, dziwnie przemilcza
się to, że liczni aferzyści (choćby G. Wieczerzak) mieli rozliczne
powiązania z SLD. A także i to, że dziwnym trafem dotąd nie rozliczono
żadnej z wielkich afer okresu powojennego, zdominowanych głównie
przez wpływowych aferzystów wywodzących się z dawnych kręgów komunistycznych.
Szczególnie typowy pod tym względem jest przykład działań w sprawie
największej i najkosztowniejszej dla kraju afery po 1989 r. - z FOZZ-em (
Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego). Przypomnijmy, że głównymi
sprawcami tej afery byli finansiści wywodzący się z komunistycznego
aparatu gospodarczego, a winę za brak kontroli nad FOZZ-em ponosił
przede wszystkim minister finansów Leszek Balcerowicz. Wśród nadzorców
FOZZ-u byli m.in. tacy ludzie, jak późniejszy minister w rządzie
SLD-PSL Dariusz Rosati. Aferę FOZZ-u wykryto na początku lat 90.,
dokładnie 9 lat temu. Okazało się, że Polska straciła na niej ok.
100 mln dolarów (wg Polityki z 23 grudnia 2000 r.). Przypomnijmy,
że o całej operacji wykupu zadłużenia, która nas tyle kosztowała
wiedziało tylko bardzo wąskie grono najwyższych urzędników w ostatnim
komunistycznym rządzie - Mieczysława F. Rakowskiego (por. tekst Violetty
Krasnowskiej: Nietykalni. Wprost z 22 października 2000 r.). Wśród
oskarżonych za brak nadzoru nad FOZZ-em jest b. wiceminister finansów
w rządzie Rakowskiego, później zastępca Balcerowicza - Janusz S.
Dziwnym trafem dotąd nie zakończono rozliczenia tej gigantycznej
afery i mnożą się teksty (choćby wspomnianej Krasnowskiej) głoszące,
że w końcu nikt nie poniesie odpowiedzialności za nią.
Przypomnijmy, że zrobiono ogromnie wiele dla zablokowania
odkrycia faktów demaskujących sprawców tej ogromnej afery, kompromitującej
ludzi lewicy. Najpierw w tajemniczych okolicznościach doszło do "
zawału serca" najbardziej zasłużonego w odkryciu afery Michała Falsmanna,
pracownika izby skarbowej, delegowanego przez NIK do kontroli FOZZ-u,
a następnie od niej odsuniętego. Później doszło do jeszcze bardziej
tajemniczej śmierci, w "wypadku samochodowym", prezesa NIKU-u Waleriana
Pańko na kilka dni przed jego wystąpieniem w Sejmie, w którym miał
odsłonić kulisy afery FOZZ. Jak przypominano w Polityce z 23 grudnia
2000 r., "do dzisiaj nie wyjaśniono do końca okoliczności tej kraksy". Wdowa po prezesie Pańko niejednokrotnie akcentowała, że śmierć
jej męża nie nastąpiła wcale na skutek "wypadku". Mówiła o śladach
prochu znalezionych w bagażniku samochodu. Warto przypomnieć, jaki
był tytuł ostatniego wywiadu z prezesem Pańko na kilka dni przed
jego tajemniczym zgonem: Za dużo wiem. Dotąd nie ujawniono do końca
całej prawdy o jakże licznych podejrzanych interesach Ireneusza Sekuły,
niegdyś jakże wpływowego członka ostatniego komunistycznego rządu
M. F. Rakowskiego (był tam wicepremierem i przewodniczącym Komisji
Ekonomicznej Rady Ministrów). Później od początku we władzach SdRP,
członek Rady Naczelnej tej partii, poseł postkomunistów do Sejmu,
z ich poręki prezes Głównego Urzędu Ceł w 1995 r. W tekście Sekuła
i inni (Nowe Państwo z 17 listopada 2000 r.) Dorota Kania pisała
m.in.: "Wiadomo, że Ireneusz Sekuła był dobrym znajomym nie tylko
czołowych działaczy SLD. Znał się blisko z Bogusławem Bagsikiem,
byłym szefem spółki ART-B, znał mającego związki z gangsterami przedsiębiorcę
Wiesława Peciaka, pseudonim ´Wicek´ (...). Z danych operacyjnych
policji wynika, że Sekuła poznał kolegów z SLD ze swoimi przyjaciółmi
z gangu pruszowskiego". Dotąd nie wyjaśniono, czy Sekuła popełnił
samobójstwo, czy ktoś "pomógł" w jego śmierci. Niektórzy tłumaczyli
jego zgon brakiem pieniędzy na natychmiastową spłatę długu miliona
dolarów, który podobno zaciągnął u gangstera Pershinga (jego następcy
nie chcieli długo czekać na spłatę). Dotąd nie wyjaśniono w pełni
rozmiarów nadużyć popełnionych przez Sekułę, m.in. umyślnej niegospodarności,
gdy stał na czele Głównego Urzędu Ceł. Przypomnijmy, że SLD-owcy
w Sejmie uniemożliwili w 1995 r. uchylenie Sekule immunitetu poselskiego,
choć w tej sprawie wystąpił w 1995 r. jego kolega partyjny Włodzimierz
Cimoszewicz, ówczesny prokurator generalny.
Z wielkim opóźnieniem w maju br. doszło do aresztowania
związanego z kręgami lewicy i podejrzanego o popełnienie wielu przestępstw
gospodarczych b. senatora Aleksandra Gawronika. Ten były współpracownik
SB początek swej wielkiej "kariery" biznesmena zawdzięczał przekazaniu
mu przez wicepremiera Sekułę odpowiednio wcześniej informacji o legalizacji
handlu walutami, co umożliwiło mu błyskawiczne wystawienie sieci
300 kantorów na zachodniej granicy.
W kontekście świeżo aresztowanego G. Wieczerzaka, przypomina
się, że ten od pewnego czasu wyraźnie zabiegał o względy polityków
SLD mimo swych powiązań z SKL-em. Ciekawe, że pierwszym ważnym stanowiskiem
Wieczerzaka była posada doradcy osławionego żydowskiego hochsztaplera
Dawida Bogatina, prezesa Pierwszego Banku Komercyjnego w Lublinie. (
Bogatin, oszust, ścigany przez Amerykanów listem gończym, został
wydany przez Polskę USA.) Warto przypomnieć, że prezesem warszawskiej
filii spółki kierowanej przez Bogatina był późniejszy minister przekształceń
własnościowych z ramienia SLD Wiesław Kaczmarek (dowiedziałem się
o tym z lektury marksistowskiego Dziś, redagowanego przez M. F. Rakowskiego). Ciekawe, że praca na wpływowym stanowisku w firmie kierowanej przez
międzynarodowego hochsztaplera Bogatina nie przeszkodziła w późniejszym
awansie "czerwonego liberała" W. Kaczmarka na kierownictwo tak atrakcyjnego
resortu, jak ministerstwo przekształceń własnościowych.
Kulisy sprawy Farmusa
Po ogromnym spektakularnym nagłośnieniu w telewizji sprawy
asystenta wiceministra Szeremietiewa Zbigniewa Farmusa nagle okazało
się, że faktycznie nie ma wcale przekonywujących dowodów jego winy.
Paweł Wroński pisze w tekście: Z Szeremietiewem kręcą (Gazeta Wyborcza
z 19 lipca), iż: "Wojskowe Służby Informacyjne nie zdobyły żadnych
dowodów w sprawie korupcji w MON - oznajmił wczoraj minister obrony
Bronisław Komorowski (...). ´Zabrakło nam łutu szczęścia´ - tłumaczyły
porażkę WSI. - W takiej sytuacji rodzi się pytanie o odpowiedzialność
polityczną. ´Ja taką odpowiedzialność jestem gotów ponieść´ zadeklarował
minister". Ryszard Holzer w tekście Chora obrona (Gazeta Wyborcza
z 19 lipca) pisał: "Ostatnie wydarzenia w Ministerstwie Obrony świadczą,
że sytuacja w tym resorcie jest chora. Oto przebieg choroby: najpierw
minister nie jest w stanie odwołać wiceministra; rozpoczyna więc
jego inwigilację; Rzeczpospolita oskarża wiceministra i jego asystenta
o korupcję; (...) UOP aresztuje asystenta wiceministra; wreszcie
sam wiceminister zostaje odwołany.
A na koniec tego cyrku okazuje się, że WSI nie ma żadnych
dowodów, które świadczyłyby o przestępstwach popełnionych w pionie
Szeremietiewa. Po co więc była cała zabawa? Tylko po to, żeby minister
pozbył się wiceministra?". Na marginesie tych uwag przypomnijmy,
że od lat zaznaczały się bardzo złe stosunki Szeremietiewa z AWS-u
z kolejnymi ministrami obrony narodowej - J. Onyszkiewiczem z UW,
a później z B. Komorowskim z SKL-u.
Redaktor naczelny Głosu Piotr Bączek pisze bez ogródek
już w tytule swego tekstu: Na "Farmusgate" skorzystają komuniści (
nr z 21 lipca). Według Bączka: "Publikacja Rzeczpospolitej oskarżająca
o korupcję Zbigniewa Farmusa, osobistego asystenta wiceministra obrony
narodowej Romulada Szeremietiewa, może doprowadzić do opóźnienia
zakupu samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii. Z takiego rozwoju
sytuacji najbardziej skorzystają postkomuniści, gdyż to oni zadecydują
o strategicznych zakupach (...). Artykuł Rzeczpospolitej ukazał się
praktycznie w przededniu rozstrzygnięcia przetargu na samolot wielozadaniowy
dla polskiej armii (...). Ocenia się, że wartość przetargu ma wynieść
ok. 3 miliardy dolarów (...). Osoba decydująca o przetargu posiada
w ręku bardzo wpływowe narzędzie polityczne (...). Tymczasowym przewodniczącym
komisji przetargowej był właśnie wiceminister Szeremietiew. Wszystko
wskazuje na to, że ´Farmusgate´ został właśnie teraz rozdmuchany
w celu zmiany na tym stanowisku (...) wpływowy dziennik został obecnie
użyty do usunięcia szefa komisji przetargowej i tym samym zatrzymania
zakupu nowoczesnego samolotu". Następuje teraz przesunięcie terminu
wybrania oferty i podpisania umowy. P. Bączek pisze: "W ten sposób
po raz kolejny AWS sprawi postkomunistom polityczny prezent, bowiem
w wypadku przesunięcia terminu przetargu to postkomuniści zdecydują,
który samolot zostanie wybrany". Według Bączka, zamiast oczekiwanego
zakupu samolotu amerykańskiego politycy SLD mogą wybrać ofertę francuską. "
W tym przypadku - pisze Bączek - nad interesem kraju zwyciężyć może
bliskość interesów lewicy europejskiej, chęć przeciwstawienia się
Stanom Zjednoczonym i dążenie postkomunistów do szybkiego zjednoczenia
z UE".