Nie chodzi tu, oczywiście, o ten jeden szczególny dzień tygodnia,
nawet nie o tygodnik Niedziela, a właściwie nie tylko o ten tygodnik.
Pęd ku podnoszeniu stawek VAT na przeróżne artykuły i usługi, wymagany
przepisami Unii Europejskiej, a napędzany do niedawna aktualną wizją
wejścia Polski do Unii w 2003 r., spowodował m.in. wzrost ceny niektórych
czasopism religijnych.
Przymiarka do VAT-owania była dość szeroka: budownictwo
mieszkaniowe, maszyny rolnicze i naprawa tych maszyn; budowa, naprawa
i utrzymanie dróg, ulic i mostów itp. Na szczęście budownictwo udało
się uratować przynajmniej do 2002 r., reszta także reformatorom "
nie wyszła", ale za to w szlachetnej drodze ku ogólnej szczęśliwości
unijnej pod-VAT-owano ceny czasopism religijnych. Odczuli to czytelnicy
Niedzieli, Źródła i kilku innych, których ceny musiały wzrosnąć.
Za to w budżecie domowym wielu rodzin, w których dochody
kształtują się na poziomie, nazwijmy go, krytycznym, liczy się każda
suma. Wydatki nie mogą przekroczyć dochodów, a tam, gdzie ludzie
z braku pieniędzy odmawiają sobie wielu rzeczy, wyliczenia są szczególnie
skrupulatne.
Jaki będzie efekt końcowy? Być może zmniejszy się liczba
kupujących czasopisma religijne, może trzeba będzie ograniczyć nakład?
Przez to więcej pieniędzy do budżetu państwa nie wpłynie, a, niestety,
mniej ludzi będzie miało dostęp do prasy, której dotychczas było
wiernymi czytelnikami.
Gdyby cała sprawa dotyczyła wyłącznie budżetu państwa,
mocno nadwyrężonego w tym roku (patrz: pięćdziesięcioletnia degradacja
polskiej gospodarki plus spłata gierkowskich pożyczek), można byłoby
powiedzieć: "milcz serce, rozum nakazuje zacisnąć pasa dla strawy
duchowej". Jednak, jak wspomniałem wcześniej, bilans zysków (wzrost
VAT-u) i strat (mniejsze nakłady czasopism) budżetu może wyjść na
zero.
Pies pogrzebany jest w innym miejscu: w integracji europejskiej.
Chcąc wejść do Unii, Polska musi wprowadzić ostatecznie 7% VAT-u
także na czasopisma religijne. Gdyby spojrzeć na sprawę statystycznie (
wyniki badania opinii publicznej), to obywatel niewykształcony mieszkający
na wsi (ciemnogród) będzie wolał tańsze gazety i mieszkania, wyremontowane
drogi i sprawne ciągniki (o rodzimym cukrze nie wspomnę), natomiast
wykształcony mieszkaniec miasta, sympatyk Unii Wolności (czytaj:
Platformy Obywatelskiej), wybierze sacharynę bez własnego mieszkania
i gazet oraz Unię od końca do końca.
W lutym zgłosiłem do laski marszałkowskiej projekt nowelizacji
ustawy o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym, zakładający
utrzymanie na prasę katolicką zerowej stawki VAT. Mało, że zobowiązano
mnie do wyliczenia skutków budżetowych (konia z rzędem temu, kto
to w miarę dokładnie zrobi), to jeszcze okazało się, że wprowadzenie
stawki VAT 0% na czasopisma religijne "będzie niezgodne z postanowieniami
Dyrektywy Rady 77/388/EEC z 17 maja 1977 r.". Przesłuchiwany w tej
sprawie przez specjalną podkomisję sejmową, usiłowałem wyjaśnić,
że Polska do UE jeszcze nie należy i jak na razie nikt nam nie każe
podnosić cen czasopism religijnych (np. czasopisma dla homoseksualistów
mogą korzystać ze zniżki jako "specjalistyczne"!) - ale grochem o
ścianę.
Nic dodać, nic ująć. To, co mnie bardzo niepokoi, to
fakt, że nie pasuję do statystyk badaczy opinii publicznej: mam wyższe
wykształcenie, mieszkam w mieście, a myślę często jak ciemnogrodzianin.
Pomóż w rozwoju naszego portalu