Lewica cieszy się
W prasie lewicowej, która od dawna systematycznie atakowała ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, wyraźna euforia z powodu jego odwołania. Stały komentator SLD-owskiej Trybuny Piotr Gadzinowski ( osławiony współpracownik Jerzego Urbana) wieszczy w tekście pt. Na kaczych łapach (Trybuna z 6 lipca): "AWS Prawica, jako koalicja, może nie przekroczyć procentowego progu wyborczego i być jesienią poza parlamentem. Dzięki zdymisjonowaniu ministra Kaczyńskiego". Komentator Gazety Wyborczej Rafał Zakrzewski w tekście Premier nie miał wyjścia (numer z 5 lipca) z aprobatą pisze o dymisji Kaczyńskiego: " Szef rządu musi pilnować porządku w swoim gabinecie. (...) Premier musiał to zrobić: niesubordynowany minister został odwołany".
Koszty odwołania Kaczyńskiego
Rozliczni komentatorzy piszą o bardzo kosztownych skutkach
odwołania ministra Kaczyńskiego dla AWS P i prawicy w ogóle. Wojciech
Załuska pisze w komentarzu dla Gazety Wyborczej, z 6 lipca, w artykule
pt. Mniejszy rząd: "Właściwie politycy SLD mogliby już pojechać na
wakacje, zająć się opalaniem, zamiast kampanią wyborczą. Tu - po
dymisji ministra Lecha Kaczyńskiego - główna walka rozegra się między
prawicą. Do wyborów PiS będzie oskarżał AWS o krycie lewych układów,
AWS Kaczyńskich o pieniactwo". Zdaniem socjologa Pawła Śpiewaka (
Kto zyska, kto straci, Gazeta Wyborcza z 6 lipca): "Straci na tym
premier Buzek, co nie znaczy, że zyska ugrupowanie braci Kaczyńskich.
Buzek, po raz kolejny pokazuje bezradność wobec kryzysu, którego
nie potrafi rozwiązać. To wielce prawdopodobne, że AWS P, ugrupowanie
premiera, nie sforsuje 8% progu w wyborach i nie dostanie się do
Sejmu. Z drugiej strony - Lech Kaczyński dość sprawnie uzasadnia
swoją postawę - żaden urzędnik nie może stać ponad prawem (...)".
Inny socjolog - prof. Ireneusz Krzemieński napisał dla
Rzeczpospolitej w komentarzu pt. Pozycja Kaczyńskich może się umocnić (
numer z 5 lipca): "Paradoksem jest, że premier - od ponad roku reprezentujący
rząd o najniższych notowaniach, przy których poprzednie gabinety
ustępowały - zwalnia ministra cieszącego się olbrzymią sympatią społeczeństwa.
Za tym nie kryją się osobiste i wzajemne niechęci, ale rozgrywki
grup interesów. Oczywiście, do programu Kaczyńskiego można mieć zastrzeżenia,
ale on jednak postanowił coś zrobić w wymiarze sprawiedliwości, ujawnić
jego korupcję i nieskuteczność. (...) Ludzie to widzą i stąd jego
powodzenie w sondażach. Wczorajsza decyzja wpłynie fatalnie na pozycję
premiera i kadłubową już AWS (...), chociaż nie wiem, czy może się
jeszcze obniżyć popularność premiera Buzka - jemu już chyba nic nie
pomoże. Nie wróżę spadku popularności braci Kaczyńskich, ich pozycja
po tym konflikcie może się jeszcze umocnić".
W kolejnej Rzeczpospolitej (z 6 lipca) Marcin Dominik
Zdort ocenia: "Choć premier Jerzy Buzek uparcie zaprzecza, jakoby
dymisja ministra Lecha Kaczyńskiego miała podtekst wyborczy, to dla
każdego obserwatora sceny politycznej jest to chyba oczywiste. (...)
Wraz ze wzrostem poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości w badaniach
opinii publicznej wyraźnie spadł poziom popularności AWS. A sztandarem
Prawa i Sprawiedliwości jest Lech Kaczyński - jako minister mający
ciągle możliwość pojawiania się w mediach i - dzięki swoim ostrym
wypowiedziom - zdobywający wciąż nowych zwolenników (a właściwie
odbierający ich m.in. Akcji Wyborczej Solidarność). Dla szefa rządu
nadszedł więc chyba ostatni moment na odwołanie zbyt popularnego
ministra - ponad dwa miesiące przed wyborami Jerzy Buzek odebrał
Lechowi Kaczyńskiemu rządową trybunę. Premier prawdopodobnie liczy
na to, że ten czas wystarczy, aby wyborcy zaczęli zapominać o swoim
ulubieńcu. (...) Oddzielną kwestią jest ryzyko, jakie podejmuje Jerzy
Buzek nie jako szef AWS, ale jako prezes Rady Ministrów. Będzie ona
teraz - bez Kaczyńskiego - nie tylko mniej popularna, ale już całkowicie
pozbawiona szans na prowadzenie jakiejkolwiek prawdziwej polityki.
Po odejściu niemal 20 posłów związanych z Prawem i Sprawiedliwością
rząd będzie jeszcze bardziej mniejszościowy niż dotychczas, a w kampanii
wyborczej raczej nie uda się pozyskać poparcia innych - poza AWS
- ugrupowań. Wprawdzie nikt tego gabinetu pewnie już nie będzie chciał
odwoływać, ale Jerzy Buzek do września będzie tylko administratorem"
.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Co będzie z rządem?
Komentatorzy Życia: Łukasz Perzyna i Anna Sarzyńska podejmują temat sytuacji rządu po odejściu Kaczyńskiego i Ujazdowskiego (w tekście Rządu ubywa, numer z 6 lipca). Piszą: "Co dalej z rządem? Już od roku, kiedy to Unia Wolności wyszła z koalicji, był rządem mniejszościowym. W Sejmie może liczyć na poparcie zaledwie jednej trzeciej posłów. Rządzi jednak dalej (...) Dlaczego? Aby odwołać premiera, trzeba wskazać jego następcę, a wrogowie Buzka nie maja takiej możliwości".
Reklama
Wymowne sondaże
Aktualne sondaże zdają się potwierdzać słuszność przytaczanych
wyżej komentarzy o skutkach dymisji Lecha Kaczyńskiego. Według Życia
(z 6 lipca): "W przeprowadzonym przez Pentor sondażu przeszło
55% uważa, że Jerzy Buzek postąpił niesłusznie odwołując Kaczyńskiego.
Decyzję premiera popiera 16,4% ankietowanych, zaś 28,2% nie ma zdania
w tej kwestii". Nader niekorzystnie układają się wyniki aktualnych
sondaży dla AWS P
i Unii Wolności. Według tekstu Gazety Wyborczej z 6 lipca
pt. AWS P nie wchodzi: "Gdyby wybory odbywały się w drugiej połowie
czerwca, najwięcej ankietowanych głosowałoby na koalicję SLD-UP (
45%), Platformę Obywatelską (18%), PSL (11%) i Prawo i Sprawiedliwość (
8%) - wynika z sondażu OBOP. Poza parlamentem znalazłyby się Akcja
Wyborcza Solidarność Prawicy (5%), ´Samoobrona´ (4%), Unia Wolności (
3%)". Jak widać, nadal najgorszy spadek głosów uderza w Unię Wolności
- znalazła się ona nawet poniżej partii Leppera!
Reklama
Żydzi muszą też przeprosić
W Tygodniku Solidarność z 29 czerwca bardzo ważny tekst żyjącego
w Polsce od wielu lat jako korespondenta prasy francuskiej Bernarda
Margueritte´a. Nawiązując do aktualnych sporów wokół stosunków polsko-żydowskich,
Margueritte pisze m.in.: "Marzę również o tym, aby Żydzi, zamiast
atakować Polaków przy każdej okazji, mówili o nich dobrze i zaczęli
wreszcie pokutować za własne grzechy. Tylko tą
drogą staną się naprawdę wielkimi i tylko tą drogą zbudują
pojednanie. Dlaczego nie wspominać, że tylu Żydów zamieszkało na
ziemiach polskich dlatego, że wyrzucani ze Wschodu i Zachodu - znaleźli
właśnie tu ziemię tolerancji? Niech Żydzi, a nie tylko Polacy, oddają
pełniejszy niż dotychczas hołd Polakom, którzy ich ratowali! A o
własnych grzechach czy nasi bracia Żydzi nie mają nic do powiedzenia?
Dlaczego nie przypomnieć, że często na wschodzie Polski Żydzi witali
z entuzjazmem stalinowskiego najeźdźcę, na oczach zbolałych polskich
obywateli? Dlaczego nie przypomnieć, po tylu latach, o haniebnym
udziale tylu Żydów w szeregach NKWD (czy SB) odpowiedzialnego za
inny holocaust? Dlaczego nie zastanawiać się nad powodami psychologicznymi
zastosowania dziś wobec narodu palestyńskiego podobnych szykan, jakich
się doznało ongiś z rąk hitlerowców?
(...) Ale jednak coś zaczyna się zmieniać. Jednym z dowodów
jest artykuł, w którym Żyd Norman G. Finkelstein (Rzeczpospolita
z 20 czerwca) potępia Żyda Jana Tomasza Grossa i twierdzi, że na
przykład w sprawie Jedwabnego mamy do czynienia z ´kwestią chuligaństwa
Przedsiębiorstwa Holocaust´, które haniebnie wykorzystuje dramat
Żydów dla własnych merkantylnych celów. (...) niech Żydzi oddają
hołd Polakom i zechcą zauważyć własne, czasem potworne, grzechy".
Za zbrodnie Morela
Niejednokrotnie ubolewałem, że tak mało polskich Żydów czy
Polaków żydowskiego pochodzenia gotowych jest do szczerego dialogu
z Polakami i przyznawania się do win popełnionych przez Żydów wobec
Polaków. Tym cenniejsze są więc w tym kontekście teksty Antoniego
Zambrowskiego, syna żydowskiego prominenta w PZPR (na łamach Tygodnika
Solidarność i Najwyższego Czasu) i najnowszy tekst Anatola Lawiny
pt. Jedwabne jest w każdym z nas (Rzeczpospolita z 5 czerwca). Ten
ostatni, Polak żydowskiego pochodzenia, niegdyś więziony za udział
w anty-PRL-owskiej opozycji, jednoznacznie występuje przeciwko tym,
którzy próbują zanegować konieczność równoczesnych przeprosin przez
Żydów za popełnione przez ich współziomków zbrodnie. Przypomnijmy
tu, że ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss, polemizując z Prymasem
Polski Józefem Glempem, próbował przekonywać, że Żydzi nie muszą
za nic przepraszać, bo popełniający zbrodnie komuniści Żydzi przez
sam fakt stania się komunistami przestawali być Żydami. Lawina sięga
do słynnej sprawy Salomona Morela, ściganego przez Polskę listem
gończym za to, że jako komendant z obozu w Świętochłowicach w 1945
r. był odpowiedzialny za okrutne wymordowanie przez żydowskich ubowców
więzionych tam 1500 Niemców (głównie zniemczonych Ślązaków) i Polaków.
Pisze m.in.: "(...) jestem gotów przeprosić za tych Żydów, którzy
jak Lola Potok, Szlomo Morel, Pinka Mąka, przeżyli obozy hitlerowskie
i przyznając sobie prawo odwetu, sami stali się okrutnymi oprawcami,
wręcz zbrodniarzami, będąc komendantami w obozach, przez siebie zorganizowanych,
w Gliwicach, w Świętochłowicach i innych miejscowościach na Śląsku"
.
O nich to opowiada książka Oko za oko. Przemilczana historia
Żydów, którzy w 1945 r. mścili się na Niemcach, napisana przez Johna
Sacka, amerykańskiego Żyda polskiego pochodzenia. Książka ta nie
została przez polskie mass media zauważona, w przeciwieństwie do
Sąsiadów Jana Tomasza Grossa. (...) Książka Sacka opisuje, jak wrażliwe
ofiary stawały się okrutnymi katami, opisuje przejmujące zdarzenia,
w tym podpalenie wypełnionego więźniami baraku. I choć rozumiem mechanizm
przemiany ofiary w oprawcę, nigdy tego nie zaakceptuję, zawsze będę
się wstydził tego, co kilkadziesiąt lat temu tamci Żydzi czynili.
I za to jestem gotów przepraszać".