Pismo Fakty i Mity (w podtytule: "Tygodnik antyklerykalny"...)
wchodząc w ub. roku na lokalny rynek prasowy, sięgnęło po reklamę
na miarę swoich możliwości: zorganizowało w Łodzi konferencję prasową
Grzegorzowi Piotrowskiemu - mordercy ks. Jerzego Popiełuszki, przebywającemu
na przepustce więziennej... Można by powiedzieć: "niedaleko pada
jabłko od jabłoni" i zamknąć w ten sposób wyczerpująco fakt powstania
i finansowania tego pisemka, treścią swą i formą nawiązującego do
szmatławca Urbana. Pozostałby tylko ów podtytuł - "pismo antyklerykalne"
- któremu warto poświęcić zdań kilka.
"Klerykalizm" to pojęcie zrodzone w czasach rewolucji
francuskiej, zrodzone z zawiści, którą Chińczycy nazywają "chorobą
czerwonych oczu". Hasłem "antyklerykalizmu" posługiwali się potem
bolszewicy, szczując ciemne masy i lumpenproletariat przeciw Kościołowi
i duchowieństwu, aby na społecznej nienawiści oprzeć praktykę "walki
klasowej". Sam termin "klerykalizm" jest mętny i niejasny: oznacza
mniej więcej tyle, co "dążenie do podporządkowania wpływom duchowieństwa
i Kościoła świeckich dziedzin życia społecznego, politycznego i kulturalnego"
. Jest to termin mętny i niejasny dlatego, że właśnie misją Kościoła
jest nasycenie świeckich dziedzin życia społecznego, politycznego
i kulturalnego wartościami chrześcijańskimi. Dlatego też "walka z
klerykalizmem", czyli "antyklerykalizm", jest po prostu synonimem
walki z Kościołem, religią i duchowieństwem. W istocie - lektura
pisemka FiM nie pozostawia cienia wątpliwości, że o to właśnie wyłącznie
chodzi... Tymczasem terminu "klerykalizm" można sensownie używać
tylko w odniesieniu do sytuacji, w której duchowni sprawują władzę,
więc pełnią urzędy publiczne w strukturach władzy państwowej bądź
samorządowej, jak to dzieje się w tzw. państwach wyznaniowych (np.
Izrael czy niektóre kraje arabskie). Polska jednak nie jest państwem
wyznaniowym, zapisane jest to nawet w obowiązującej konstytucji w
jej stosownych artykułach. Dlatego też dziwi, że pisemko z takim
podtytułem (i z takimi treściami) dopuszczone zostało formalnie do
rynku prasowego: czy dopuszczono by również pismo z podtytułem "pismo
antysemickie"? Albo: "pismo antypolskie"? Albo: "pismo antypaństwowe"?
... I czy takimi pisemkami nie powinien jednak zainteresować się
bliżej Urząd Ochrony Państwa? Zwłaszcza gdy promują takich ludzi,
jak zabójca ks. Jerzego Popiełuszki - Grzegorz Piotrowski? Czy między "
środowiskiem" Piotrowskiego a redakcją FiM istnieją jakieś szczególne
związki? To warto by wyjaśnić - dla dobra państwa, oczywiście, demokratycznego
państwa niewyznaniowego...
Tymczasem owo "pismo antyklerykalne" ma już dwa procesy
w sądach: jeden wytoczony z powództwa Kurii Archidiecezjalnej w Łodzi,
drugi - przez ks. Ryszarda Olszewskiego, proboszcza parafii pw. św.
Maksymiliana Kolbego w Pabianicach. W obydwu procesach przedmiotem
skargi jest oszczercze pomówienie. No cóż, trudno oprzeć się refleksji,
że w Polsce dzisiejszej problem uczciwości i prawdy w życiu publicznym
jest nieskończenie większym problemem niż "klerykalizacja"... Nawiasem
mówiąc: prawdziwy miot pisemek "antyklerykalnych" odnotowano w Sowietach
po "zwycięstwie" komunistów. Za pieniądze rabowane obywatelom komuniści
wydawali wówczas masową politgramotę adresowaną do wszelkiej maści
ciemnoty, a jeden z tytułów tej "prasy" brzmiał nawet: Mały Bezbożnik,
i był adresowany do dzieci, które ledwo co nauczyły się czytać...
W PRL komuniści wydawali pismo Fakty i Myśli (było to
z kolei w podtytule "pismo ateistów i wolnomyślicieli"...), o którym
powiadali mądrzy ludzie, że niewiele tam faktów, a jeszcze mniej
myśli. W obecnym pisemku Fakty i Mity ta kontynuacja jest przynajmniej
wyraźna... I tylko ta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu