Są takie miejsca i takie sytuacje, w których każdy, kto czuje
się Polakiem, powinien się przynajmniej raz w życiu znaleźć. Właśnie
teraz, gdy tak wielu ludzi "bywanie" łączy wyłącznie z pytaniem: "
czy mi się to opłaca?"; teraz, gdy tak wiele jest atrakcji, które
pociągają łatwą przyjemnością, a są w istocie trywialne i prymitywne.
Takim miejscem 12 maja w Warszawie była niewielka sala Muzeum Wojska
Polskiego i skromna uroczystość wręczenia Nagrody Fundacji im. Jerzego
Łojka - działającej przy Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku
- twórcom i redaktorom Zeszytów Historycznych WiN. To szczęście i
zaszczyt - myślałam, siedząc wśród starszych pań i panów o pięknych,
szlachetnych rysach twarzy - znaleźć się w tak doborowym towarzystwie. "
Ostatni rycerze Niepodległej" - ktoś powiedział o żołnierzach Zrzeszenia "
Wolność i Niezawisłość". Jest ich jeszcze garstka, ocalałych cudem.
Wydani są dziś - po dziesięciu zaledwie latach, odkąd można o nich
swobodnie mówić, odkąd mogą otwarcie przyznawać się do swojej biografii
- znów na zniewagi z oficjalnych trybun, z ław poselskich, w których
zasiadają m.in. duchowe dzieci ich prześladowców. Szkalowani przez
liberalne media. Nie nauczyliśmy szacunku dla bohaterów tych, którzy
swoją pozycję zawdzięczali obcej władzy i fałszowaniu historii. Nagrodę
im. Jerzego Łojka przyznano właśnie "za ocalenie od zapomnienia wydarzeń
i bohaterów z lat 1945-56, którzy podjęli tragiczne dla siebie zmagania
z sowieckim okupantem i rodzimą dyktaturą komunistyczną, dążącą do
zniewolenia narodu polskiego. Ich walka w konsekwencji przyczyniła
się do odzyskania suwerennej Rzeczypospolitej".
Zeszyty Historyczne WiN ukazują się w Krakowie od 1992
r. z inicjatywy Andrzeja Zagórskiego, który był również pierwszym
redaktorem periodyku. Ten żołnierz Armii Krajowej jest - według opinii
dr. hab. Ryszarda Terleckiego z PAN - "niestrudzonym historykiem
wojennej konspiracji, gromadzącym relacje i dokumenty w czasach,
gdy zajmowanie się dziejami AK było źle widziane przez władze". Wspólną
pracę w zespole redakcyjnym prowadzili weterani WiN-u i młodzi historycy.
Wszyscy działają tu społecznie, bez wynagrodzenia, "traktując swoje
zaangażowanie jako obowiązek wobec współtowarzyszy walki lub jako
dług wdzięczności wobec uczestników antykomunistycznego oporu". Obecnie
redaktorem naczelnym Zeszytów Historycznych WiN jest Janusz Kurtyka.
Według PAN-owskiego recenzenta, pismo to "nie tylko wybiło się wśród
periodyków dokumentujących przeszłość konspiracji i zamieszczających
wspomnienia kombatantów, ale stało się jednym z najważniejszych -
a może wręcz najważniejszym - naukowym czasopismem historycznym".
A więc - jeszcze jeden polski zryw. Szlachetny, bezinteresowny.
Dla ocalenia prawdy, którą w naszych czasach - czasach niepodległości,
ale i zakamuflowanej, sprytnie ukrytej pod maską rzekomego "rynku"
cenzury - trzeba ukazywać. I bronić jej. Bowiem jest niezbędna do
życia. Bez niej staniemy się już tylko "przewodami pokarmowymi",
patrzącymi, gdzie by tu zaznać jeszcze jednej, coraz mniej ludzkiej,
a bardziej zwierzęcej rozrywki.
Wydawcy Zeszytów Historycznych WiN mówili mi, że mają
autentyczne kłopoty z dotarciem do czytelników. Biblioteki są z reguły
nie zainteresowane, księgarnie informują niezmiennie, że "ten towar
nie idzie" (nic dziwnego, skoro trzymają go pod ladą), media zajęte
są programami typu Big Brother i podobnymi wydarzeniami.
Nagrodę specjalną fundatorzy z Instytutu Józefa Piłsudskiego
przyznali twórcom i organizatorom wystawy Zbrodnie w majestacie prawa
1944-56: Fundacji Pomocy Byłym Młodocianym Więźniom Politycznym "
Jaworzniacy" i Związkowi Skazanych na Karę Śmierci w Latach 1944-56. "
Te dwa ugrupowania mają szczególne moralne prawo do wypowiadania
się na temat PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości - powiedziano podczas
uroczystości w Muzeum Wojska Polskiego. - Pierwszym odebrano młodość,
drugim odebrano życie, niektórzy zbiegiem okoliczności ocaleli. Wszystkim
odebrano zdrowie". W czasie przemówień osób odbierających tę nagrodę
słychać było nutę goryczy. Współczesne instytucje oświatowe, przede
wszystkim szkoły, nie są zainteresowane, by przekazywać im najnowszą
historię, np. ustalenia działaczy Związku Skazanych na Karę Śmierci
o miejscach kaźni polskich patriotów, miejscach, które z wielkim
mozołem i pieczołowitością odtwarzają "Robinsonowie" - prywatni rzec
by można - badacze tej nienapisanej jeszcze do końca historii. "Wystawa
jest głosem w dyskusji na temat odpowiedzialności i roli, jaką odegrali
sędziowie i prokuratorzy w latach 1944-56. Jest ona przestrogą dla
współczesnych i powinna przyczynić się do wypełnienia białych plam
najnowszej historii, do przeciwstawienia się zamazywaniu faktów i
rozmywaniu odpowiedzialności, braniu w obronę prominentów tamtych
lat przez tłumaczenie, że nie wiedzieli, co czynią, że nie należy
szargać dobrego imienia starych ludzi. Powstaje pytanie, czy istnieje
granica wieku odpowiedzialności dla tych, którzy nie uznawali granicy
wieku sądzonych, skazując nawet dzieci?".
Słowo o pomysłodawcach Nagrody. Instytut Józefa Piłsudskiego
został powołany w 1943 r. przez grupę oficerów niepodległej Rzeczypospolitej,
byłych dyplomatów i emigracyjnych osobistości. Miał stać się w zamyśle
kontynuacją Instytutu Badań Najnowszej Historii Polski, założonego
w 1929 r. w Warszawie. Gromadzi nieprzerwanie cenne dokumenty, pamiątki
historyczne, jego zbiory porównywalne są ze zbiorami słynnego Instytutu
Hoovera w Kalifornii. Jest ośrodkiem życia naukowego, jako miejsce
ważnych spotkań, dyskusji. Prowadzi wydawnictwo, udziela stypendiów.
Działająca przy nim Fundacja im. Jerzego Łojka stara się wypełniać
testament tego wybitnego historyka, pierwszego uczonego działającego
w PRL, który podjął tematykę zbrodni katyńskiej wówczas, gdy "sam
wybór tematu był wyzwaniem rzuconym sowieckiej dominacji w Polsce
i sprawcom zbrodni". Ten odważny działacz niepodległościowy i publicysta,
wiele drukujący w podziemiu, napisał w swoim testamencie 19 grudnia
1997 r., że celem jego życia było poinformowanie świata Zachodu o
rozmiarach sowieckich mordów na polskiej elicie intelektualnej. Nie
mógł tego dzieła ukończyć, wyraził jednak nadzieję, że "nadejdzie
dzień, gdy polskie publikacje na ten temat zaczną się ukazywać w
milionowych nakładach." "Walka o to jest obowiązkiem wszystkich ludzi
uczciwych" - dodał.
Testament Jerzego Łojka stara się realizować Fundacja
jego imienia. Ale czy ludzie uczciwi mogą mieć dziś spokojne sumienia?
Czy nie czas walczyć z nową cenzurą? Z kłamstwami i półprawdami liberalnych
i lewicowych historyków i publicystów, którzy zrównują katów i ofiary,
z autorami nowoczesnych podręczników szkolnych, którzy będąc dziećmi
poprawności politycznej, dbają nade wszystko o to, by jakiś inny,
nie polski, naród nie poczuł się zbytnio urażony bezlitosną wymową
faktów?
Pięknym Polakom, którzy odbierali niezwykle wymowne i
tak zasłużone Nagrody tego majowego popołudnia, ich wspaniałym Żonom,
tak wiernie towarzyszącym im przez niebywałe trudy życia - na granicy
śmierci - chcę powiedzieć: dziękuję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu