Reklama

Prorocka misja Prymasa Tysiąclecia

Niedziela Ogólnopolska 14/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pisanie o ludziach wielkich jest zawsze trudne, zwłaszcza gdy chce się to uczynić w sposób krótki, jednak możliwie wyczerpujący, z nieodległej perspektywy czasu. Zastanawiając się nad zagadnieniem: Co Kościół i Polska zawdzięczają Prymasowi Tysiąclecia - pragnę się wypowiedzieć jako świadek jego życia oraz badacz jego działalności i myśli, zwłaszcza na polu maryjnym. Znałem kard. Stefana Wyszyńskiego z bliska od 1975 r., od czasu wstąpienia do Zakonu Paulinów. Patrzę więc na dzieło życia Sługi Bożego przez pryzmat spotkań i wysłuchanych przemówień, jak i zaskakujących rozmów z wielkim Prymasem, który okazywał się tak bardzo bliski i bezpośredni.
Gdy w 1979 r. rozpoczynałem badanie jego spuścizny kaznodziejskiej, która w całości liczy kilkaset tysięcy stron maszynopisów, pracowałem w jego prywatnej bibliotece w Pałacu Prymasowskim przy ul. Miodowej w Warszawie. Pewnego dnia Prymas zainteresował się tym, usiadł i zaczęliśmy rozmawiać. Poprosił, by mi przyniesiono herbatę. Potem poklepał mnie po ramieniu i powiedział: "Czytaj, czytaj, może coś zrozumiesz. Ja niewiele rozumiem, ale wiem, że Maryja prowadziła mnie jedyną słuszną drogą, jaką mogłem obrać". Zrozumiałem to dopiero po latach wczytywania się w jego kerygmat, zawsze w kontekście sytuacji Kościoła i narodu. Dziś uważam, że Prymas Tysiąclecia był człowiekiem postawionym przez Opatrzność na polskich drogach i dzięki jego posłudze polska rzeczywistość pozostała polska! Pełne zrozumienie przyjdzie dopiero po zgłębieniu jego prorockiej i opatrznościowej misji.
Misja proroka jest bardzo trudna, gdyż nie zawsze rozumie on głos, którego staje się przedłużeniem, choć wewnętrznie wie, że musi wypełnić pewne zadania w celu rozwijania różnych dzieł czy wspierania, a czasem ratowania innych ludzi, często będąc niezrozumianym przez współczesnych. Na posterunku trzyma takiego proroka głos sumienia i nieznanego pochodzenia radość spełnionego obowiązku. Tak też było w życiu Sługi Bożego, który odchodził ze świadomością spełnionego obowiązku, chociaż na łożu śmierci powiedział, że całe jego życie było nieustannym Wielkim Piątkiem. Dziś powoli, coraz jaśniej, dostrzegamy w jego życiu blaski poranka Niedzieli Zmartwychwstania.
W dziejach Kościoła powszechnego kard. Wyszyński bardzo znacząco zapisał swoją obecność i wniósł wkład w jego posłannictwo już przez samo pochodzenie z "komunistycznej" Polski. Żelazna kurtyna, jaka powstała po wojnie, stworzyła swoiste kurtyny również w mentalności ludzi Kościoła, zwłaszcza urzędników. Kard. Wyszyński swoją postawą wszystko to przełamywał, tak iż zyskał zaufanie Pawła VI, który powierzył mu specjalną misję troski o Kościoły prześladowane. Przez jakiś czas krążyło w urzędach rzymskich humorystyczne powiedzenie, gdy wiatr trzaskał oknami i drzwiami: EO passato Wyszyński - Przeszedł Wyszyński. Odnosiło się to do jego stylu zdecydowanego załatwiania trudnych spraw, z troski nie o siebie, ale o Kościół, w którym żył i który znał lepiej niż różni ludzie drabiny urzędniczej. Dlatego też dyplomacja watykańska musiała zrozumieć, że nie może nic stanowić bez Kościoła lokalnego. Okazało się to zbawienne, zaś potwierdzeniem wielkości polskiego Kardynała było przemówienie watykańskiego sekretarza stanu - kard. Agostino Casarolego na pogrzebie Prymasa Tysiąclecia, wygłoszone po polsku!
Docenieniem męczeńskiej drogi Kościoła w Polsce, choć może bardziej odkryciem charyzmatu, jaki powinien cechować Piotra końca XX wieku, było wybranie na papieża kardynała z Krakowa - Karola Wojtyły. Lękał się on wzięcia na swoje barki odpowiedzialności za Kościół, który oczekiwał na proroka. Długo rozmawiał z kard. Wyszyńskim, a potem zgodził się na podjęcie tego krzyża. Polski Papież to jedno z wielkich zwycięstw Prymasa Tysiąclecia. Sam Jan Paweł II powiedział to bardzo wyraźnie po inauguracji pontyfikatu, patrząc na swoją misję Namiestnika Chrystusowego jako owoc wiary Prymasa Wyszyńskiego i jego prowadzenia Kościoła w Polsce przez Jasną Górę. Pamiętam pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski i jego pobyt na Jasnej Górze. Miałem możliwość podpatrywać zarówno Papieża, jak i Prymasa. Do dziś widzę tę promieniującą radością, entuzjazmem, ale również dumą twarz Prymasa - Księcia polskiego Kościoła. Znane było powiedzenie, że ci dwaj wielcy Polacy, jak dwa konie, "ciągnęli razem polski wóz". Teraz kard. Wyszyński cieszył się, że kard. Wojtyła jako Papież Jan Paweł II ze Szczytu Jasnej Góry mówi po polsku i ukazuje Matkę, przy której Sercu on, Prymas, modli się o zwycięstwa dla umiłowanego Kościoła. Obecność Papieża była dla Prymasa radością zwycięzcy, radością, która rysowała swoistą aureolę wokół tej majestatycznej postaci. Pamiętam ten obraz, jakby był wymalowany na frontonie Jasnogórskiej Bazyliki, zwróconej ku milionowym rzeszom.
Kościół w Polsce zawdzięcza Prymasowi Tysiąclecia przede wszystkim zachowanie swojej tożsamości i żywotności, zawdzięcza Ojcu Kościoła epoki komunistycznej swoje przetrwanie! Z bólem przyjmowaliśmy wypowiedzi niektórych ludzi, również z kręgów katolickich, którzy miłość do Kościoła pomylili z jego krytyką, głosząc, że zakończyła się epoka Wyszyńskiego. Osobiście uważam, że czas życia jego duchem dopiero nadszedł. Współczuję tym, którzy nie mają pokory poznawania dziejów i wczytywania się w dziedzictwo Prymasa Wyszyńskiego. Współczuję tym, którzy pod szyldem intelektualistów katolickich próbowali w minionym czasie pomniejszać dokonania Prymasa - a on szanował elity, ale miał odwagę myśleć też o masach. Taka postawa była uważana przez niektóre kręgi za "główny grzech Prymasa". A właśnie dzięki tej miłości do polskiej tradycji i pobożności masowej kard. Wyszyński uratował Kościół w Polsce! To jest największa z jego zasług.
Prymas Wyszyński objął misję prowadzenia Kościoła w Polsce w czasie umacniającego się terroru komunistycznego, który chciał zmieść z życia w Polsce to wszystko, co sięgało do chrześcijańskich korzeni, i chciał podporządkować sobie Kościół, aby sterować nim jako posłusznym narzędziem zamaskowanej ateizacji. Prymas mówił, iż nie można składać rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza, co przypłacił więzieniem. Kościół modlił się, na czele z Jasną Górą, za uwięzionego Pasterza, jak kiedyś Kościół pierwszych chrześcijan modlił się za Piotra. Prymas po wyjściu z więzienia podziękował za postawę powszechnego świadectwa. Ale też nigdy nie wypominał grzechu strachu tym, którzy się go wyparli. W tym była wielkość Prymasa Tysiąclecia.
Prymas był człowiekiem, którego kochano i nienawidzono. Od wielbicieli uciekał, zaś wrogom potrafił przebaczać. Za zmarłego tragicznie Bieruta odprawił Mszę św. Mimo tak wielu sprzecznych opinii i tragicznych doświadczeń, potrafił być człowiekiem dialogu. On pierwszy w Kościele zdecydował się na podpisanie porozumienia z komunistami, aby ratować to, co jeszcze było możliwe do uratowania. Na żadną współpracę nie poszedł. W kręgach Kościoła powszechnego z pewną dezaprobatą przyjęto jego decyzję, nie znając realiów życia Kościołów pod panowaniem komunizmu. Zyskał sobie nawet określenie "czerwony kardynał". Prymas jednak słuchał podpowiedzi Ducha Świętego - jak sam to określił - i czynił wszystko, aby w dialogu z decydentami na pokładach dobra, jakie w nich odkrywał, budować wspólne dobro na polskiej ziemi. Kościół w Polsce w Prymasie Wyszyńskim miał czujnego pasterza, który chronił go od wilków, ratował od przebranych w owcze skóry "dobrych doradców", a w sytuacjach najtrudniejszych wzywał do mądrego dawania świadectwa męczeństwa.
Kościół w Polsce czasu posługi Prymasa Stefana Wyszyńskiego uczył się teologii obecności Boga w wydarzeniach codziennych, zwłaszcza jego pochylania się nad Polską przez pośrednictwo wstawienniczej obecności Jasnogórskiej Matki i Królowej. Wsłuchał się bowiem w bicie polskich serc i odczytał ich dziejową wędrówkę ku Jasnej Górze, która była portem ocalenia i latarnią nadziei, i podjął jedynie słuszną drogę uratowania uciemiężonego narodu w ramionach Jasnogórskiej Matki. To doświadczenie zbawcze Prymas przekazał Kościołowi powszechnemu. Nie dziwi nas więc, że Papież z Polski, Jan Paweł II, idzie drogą swojego przyjaciela, Prymasa Tysiąclecia.
Polska zawdzięcza Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu bardzo wiele, jak chyba nikomu z najbardziej nawet szanowanych polityków. Zawdzięcza mu szacunek na arenie międzynarodowej. Prymas, chociaż sam był prześladowany i szykanowany przez władze komunistyczne, nigdy nie mówił źle o Polsce. Był wielkim polskim patriotą! Rozumiał, że rodzinnego gniazda nie wolno kalać, choćby człowiekowi działo się w nim źle. Wszystkie wypowiedzi Prymasa o Polsce, jakie znam, są pełne czci i miłości. Dlatego też Polska winna swojemu Mężowi Stanu, Ojcu Narodu, wystawić pomnik Patrioty. Polska winna Prymasowi Wyszyńskiemu wdzięczność za to, że uniknęła krwawych rozrachunków, które jej niejednokrotnie groziły. To właśnie Prymas Wyszyński, błagany na kolanach przez delegatów ekipy Gomułki, zdobył się na powrót do Warszawy z pominięciem Jasnej Góry w drodze z więzienia w Komańczy. Zrobił to, by swoją obecnością nie dopuścić do interwencji dywizji radzieckich, stojących u bram Warszawy. Zrobił to dla Polski! O tym jednak powszechna historia niezbyt łaskawie wspomina. Podobnie było podczas zrywów robotniczych w latach następnych, kiedy Prymas Polski wzywał do umiarkowania, gdyż wiedział, że sytuacja ogólna jeszcze nie dojrzała do pokojowej rewolucji. Znaczące jest zachowanie Prymasa podczas strajków robotniczych, gdy wzywał do odpowiedzialności. Jego ojcowskie wołanie zmanipulowano w telewizji, aby podburzyć robotników przeciw Kościołowi. Również jego dobre rady dla organizującej się "Solidarności" nie zostały przyjęte w całej wymowie, gdyż niektórzy sądzili, że już wszystko wiedzą, zaś inni sprytnie manipulowali ruchem pokojowej rewolucji. Jednak solidarnościowy powiew wolności, który poniósł się z Polski na kraje zniewolone przez komunizm, ma za swego ojca właśnie Prymasa Wyszyńskiego. Był to ojciec niezwykle wymagający, bo żądający wyrzeczenia się nienawiści i odwetu, ojciec, dla którego dobro narodu było dobrem nadrzędnym, ojciec, który nie pytał o cenę, jaką trzeba zapłacić za bycie sobą.
Polska zawdzięcza Prymasowi Tysiąclecia pozytywny obraz naszej Ojczyzny w oczach Europy. O taki obraz Polski kard. Wyszyński zawsze walczył, chociaż ostrzegał, żebyśmy nie byli tylko biernymi konsumentami tego wszystkiego, co z Europy do nas przychodzi. Polska zawdzięcza mu ojcowskie i prorockie wołanie o szacunek do rodzimej tradycji, kultury małych ojczyzn i zwyczajów właściwych polskiemu domowi nad Wisłą. Tego głosu tak bardzo nam potrzeba dzisiaj, kiedy chcemy "powrócić" do Europy, z której przecież nigdy nie wyszliśmy. Prymas często o tym przypominał i prosił o zdrową ambicję Polaka - obywatela Europy i świata.
Obyśmy potrafili dorastać do daru ojca i proroka, jakiego w Prymasie Tysiąclecia - Słudze Bożym Stefanie Kardynale Wyszyńskim dała nam Opatrzność.
Tekst zaczerpnięty z pracy zbiorowej pt. Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński (1901-1981), wydanej pod redakcją Stefana Budzyńskiego, Ireny Burchackiej i Adama Mazurka, przez Oficynę Wydawniczo-Poligraficzną " Adam", Warszawa 2000. Tekst został zaadaptowany do druku w Niedzieli przez redakcję.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego życia

2024-04-15 13:31

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 18-21.

Sobota, 4 maja. Wspomnienie św. Floriana, męczennika

CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież będzie przewodniczył procesji Bożego Ciała na tradycyjnej trasie

2024-05-04 12:54

[ TEMATY ]

Watykan

Grzegorz Gałązka

2 czerwca b.r. w niedzielą po uroczystości Bożego Ciała Ojciec Święty będzie o godzinie 17.00 przewodniczył Mszy św. w bazylice św. Jana na Lateranie, a następnie procesja przejdzie do bazyliki Santa Maria Maggiore, zaś Ojciec Święty udzieli tam błogosławieństwa eucharystycznego - poinformowało Biuro Papieskich Ceremonii Liturgicznych.

O ile wcześniej papieże przewodniczyli procesjom Bożego Ciała na placu św. Piotra, to Paweł VI przewodniczył im w poszczególnych parafiach Rzymu. Natomiast św. Jan Paweł II wprowadził zwyczaj ich odbywania w czwartek Bożego Ciała na trasie między bazylikami św. Jana na Lateranie i Matki Bożej Większej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję