Poważnymi osiągnięciami w zakresie badań nad życiem i śmiercią
Jezusa może poszczycić się ruch, który co najmniej od 100 lat studiuje
Całun z Turynu, mający na sobie odbicie ciała człowieka, który zmarł
na krzyżu. Analiza tej najwspanialszej relikwii, posiadanej przez
chrześcijaństwo, oparta została na najnowszych badaniach naukowych,
które potwierdzają jej autentyczność tak co do wieku, jak też miejsca
pochodzenia. Zbadano tkaninę Całunu, typową dla używanych przez Żydów
z tamtego okresu, stwierdzając na niej nawet obecność śladów pyłków
kwiatowych, znanych w tamtych czasach w Palestynie.
Najważniejszą jednak dla nas wartością tej bezcennej
pamiątki, nazywanej obecnie "Piątą Ewangelią", jest możliwość dokładnego
studium Męki Pańskiej.
Na Całunie występują dwa odbicia ciała Pana Jezusa: fotograficzne
negatywowe, spowodowane promieniowaniem ciała i balsamicznych ziół,
oraz kontaktowe pozytywowe - ślady krwi Zbawiciela. Dzięki temu i
dzięki osiągnięciom współczesnej wiedzy stwierdzone zostały z niesłychaną
precyzją szczegóły Jego okrutnej śmierci.
Płótno przedstawia mężczyznę z brodą, wysokiego co najmniej
na 180 cm.
Owinięty w Całun człowiek liczył od 30 do 35 lat, waga jego
ciała wynosiła blisko 80 kg, był dobrze zbudowany i muskularny. Różne
ślady na jego ciele wskazują, że umarł w okrutnych okolicznościach.
Można bowiem zauważyć rany kłute, tłuczone i cięte, a także obrażenia
jednomiejscowe oraz opuchliznę brzucha. Szczególną uwagę zwraca fakt,
że zranienia nieomal całkowicie odpowiadają ranom zadanym Chrystusowi
i odnotowanym w Ewangeliach. Co więcej, obrażenia te od strony naukowej
są anatomicznie właściwe, ze zdumiewającą ilością szczegółów. Zawierają
one takie dokładności medyczne, jak specjalne obrzeże wokół śladów
krwi, co wskazuje na oddzielenie się czerwonych krwinek od surowicy.
Widać, jak w naturalny sposób płynęły strumyczki krwi z zadanych
ran. Zechciejmy przyjrzeć się po kolei ranom na płótnie grobowym.
Najbardziej dramatyczne są ciężkie obrażenia pokrywające ciało, z
wyjątkiem głowy, stóp i przedramienia. Zranienia te są bardzo liczne
- od lekkich potłuczeń aż po znaczne ubytki ciała. Rozmiar i kształt
tych zranień przypomina ślady rzymskiego biczowania. Użyto do tej
tortury flagrum, czyli bata o wielu rzemieniach zakończonych kawałkami
ołowiu lub kości. Według świadectwa Ewangelii św. Jana, takim akurat
narzędziem męki posłużono się wobec Jezusa. Biczowanie wykonywane
owym
flagrum wyglądało tak okrutnie, że prawo rzymskie zabraniało
stosowania go wobec własnych obywateli. Geometryczne śledzenie pozostałości
biczowania sugeruje, że dokonało go dwóch oprawców.
Lekarz amerykański Antoni Sava wyraża opinię, że wstrząsające
organizmem i powtarzane ciosy flagrum w klatkę piersiową i jej okolice
powodowały krwotok wewnętrzny na przeponę. Dolna część płuc wypełniała
się wtedy stopniowo krwią, tamowała drogi oddechowe, powodując tym
samym zgon przez atak asfiksjacyjny, zwany inaczej uduszeniem. Ta
teoria śmierci Chrystusa była dyskutowana i potwierdzona przez różnych
patologów. Pismo Święte wspomina o wcześniejszej śmierci Jezusa w
porównaniu do innych ofiar ukrzyżowania. Brutalność rzymskich biczy
spowodowała ten właśnie skutek. Odbicie na Całunie sugeruje, że ofiara
ukrzyżowania została zraniona w bok, z którego wyciekł fluid. Czyżby
miało to przypominać wyciek krwi i wody, wzmiankowany przez św. Jana?
Rana boku jest owalna, długa na blisko 5 cm i szeroka na nie więcej
niż 1 cm, zadana z prawej strony ciała, między piątym a szóstym żebrem.
Takie akurat zranienia czyniła inna broń rzymska, zwana lancą. Kolana
człowieka z Całunu zdradzają stłuczenia, szczególnie duże na lewej
główce kolanowej, nasuwające myśl o upadku na ziemię. Ewangelia podaje,
że Jezus upadł w drodze na Golgotę i Szymon z Cyreny został zmuszony
do podjęcia krzyża Jezusowego.
Na Całunie dobrze widoczne są rany od ukrzyżowania, przebicie
nadgarstków i dwie rany stóp. Wycieki krwi wskazują, że gwoździe
przebijały nie dłonie, lecz przeguby rąk. Gwóźdź przechodził przez
przegub ręki tylko w jednym miejscu, a mianowicie przez mały otwór
pomiędzy trzema kośćmi, zwany obszarem Destota, raniąc lub przerywając
niezwykle boleśnie nerw środkowy dłoni, co powodowało zauważalny
na odbiciu skurcz kciuka. Stopy na belce krzyżowej zostały częściowo
zwichnięte i położone jedna na drugą, aby jeden szpikulec mógł przejść
przez obie razem.
Twarz człowieka z Całunu pokrywają liczne stłuczenia
i obrzęki. Dla wielu studiujących wizerunek na Całunie - widoczne
rany głowy utożsamiają tego zmarłego z Jezusem. Sugerują to także
bardzo liczne nakłucia całej czaszki, która musiała zostać pokaleczona
ostrymi cierniami. Tego typu koronowanie skazańca cierniami było
czymś wyjątkowym i zastosowano je jedynie w stosunku do Jezusa.
Obecne badania, prowadzone przy pomocy fotografii komputerowej,
przekonują nas, że kara wykonana na człowieku z Całunu przypomina
z anatomiczną i patologiczną dokładnością ewangeliczne opisy przebiegu
męczeństwa i śmierci Chrystusa. Odbicie ciała na płótnie podaje jednocześnie
wiele informacji o procesie zgonu tego człowieka. Wszyscy zgadzają
się, że w tym wypadku śmierć spowodowało ukrzyżowanie, co oznacza
torturę powolnego duszenia się.
Ilość gromadzonych dowodów na temat tajemnicy Całunu
stale rośnie. Badań dokonują całe zespoły naukowców wyposażonych
w najdoskonalsze zdobycze współczesnej techniki fotograficznej i
analitycznej. Wiele prac na ten temat zostało już opublikowanych.
Najnowszą, opartą na rzetelnych poszukiwaniach publikację ogłosili
w 1981 r. amerykański fizyk Kenneth E. Stevenson i pastor Gary R.
Habermans. Ich książka nosi tytuł Verdict on the Shroud.
* * *
Z dotychczasowych badań dla nas, chrześcijan, wynika
tylko jedna niezaprzeczalna prawda, że Całun jest świadectwem okrutnej
męki Chrystusa. Męki dla nas i za nas - ludzi. Jest jeszcze jednym
świadectwem danym światu przez Boga, abyśmy uwierzyli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu