Reklama

Lwowski epizod z życia ks. Adama Stefana Sapiehy

Niedziela Ogólnopolska 11/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Książę kardynał Adam Stefan Sapieha znany jest przede wszystkim jako niezłomny bojownik o wartości i zasady. Jego postać najczęściej - i bardzo słusznie - kojarzona jest z obroną polskiego Kościoła i polskiego narodu podczas II wojny światowej. Jako jeden z nielicznych miał odwagę żądać od okupacyjnych władz niemieckich poszanowania praw i godności ludzkiej swoich rodaków oraz Żydów. To również on w imię zagwarantowania integralności ziem polskich po I wojnie światowej mówił zdecydowane "nie" wizytatorowi apostolskiemu, a następnie nuncjuszowi w Polsce - Achillesowi Ratti, późniejszemu papieżowi Piusowi XI, podczas plebiscytu na Śląsku i Warmii. Nie akceptował również ustępstw na rzecz komunistycznych władz Polski. Mniej znany jest natomiast wcześniejszy okres działalności kapłańskiej księcia Sapiehy oraz trudności, jakie musiał pokonywać w kapłańskim życiu, stąd myśl o przybliżeniu lwowskiego okresu życia księcia Sapiehy. W tym roku przypadają dwie rocznice związane z osobą Księcia Metropolity - 90. rocznica objęcia przez niego krakowskiej stolicy biskupiej (1911 r.) oraz 50. rocznica jego śmierci (1951 r.).
Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1893 r. pracował jako wikariusz w Jazłowcu w archidiecezji lwowskiej, a następnie odbył studia w Rzymie. Po powrocie z dyplomem doktora w zakresie prawa kanonicznego został powołany przez abp. S. Morawskiego na stanowisko wicerektora Seminarium Duchownego we Lwowie. W trakcie kilkuletniej pracy na tym stanowisku spostrzegł konieczność zmian w Seminarium kierowanym przez rektora - bp. J. Webera. Ksiądz Sapieha przekonany był o konieczności zmiany kierunku prowadzenia Seminarium. Zabiegał o to przez cztery lata, ale bezskutecznie. Rektor - bp Weber zdołał przeforsować swoją wizję Seminarium.
W liście do abp. J. Bilczewskiego pisał ks. Sapieha: " Widząc dezorganizację, w jakiej się nasze Seminarium znajduje, nie mogę i nie chcę brać na siebie współodpowiedzialności za warunki, w jakich się nasi klerycy wychowują". Abp J. Bilczewski nie chciał przyjąć do wiadomości potrzeby przeprowadzenia koniecznych reform w Seminarium, a postulaty wicerektora uważał za dyktowane osobistymi względami. Być może Arcybiskup, kryjący swoje chłopskie pochodzenie pod zmienionym nazwiskiem, podejrzewał młodego księcia w sutannie o przerost ambicji? Niemniej osoba Sapiehy budziła jego niepokój i postanowił zwolnić go z zajmowanego stanowiska. Jak wynika z opublikowanej przez ks. J. Wołczańskiego korespondencji abp. Bilczewskiego z biskupem tarnowskim - L. Wałęgą, Metropolita nie zamierzał podjąć reform w Seminarium, a raczej chciał znaleźć takiego kandydata na wicerektora, który nie sprawiałby kłopotów swoimi reformatorskimi postulatami. Przynajmniej tak odczytał intencję Metropolity bp Wałęga, skoro - jako znający środowisko księży lwowskich - podsuwał abp. Bilczewskiemu właśnie takich kandydatów. Proponował m.in. ks. J. Grygla, pisząc o nim: "duchowo wyrobiony i spokojny - nie odznacza się wybitną zdolnością, ale na wicerektora wystarczy". Wymieniał też i ks. M. Sieniatyckiego, stwierdzając, że ten "się do każdej nada kombinacji (zdaje mi się więcej jest bierny)". O ks. S. Koziarzu (Szydelskim) twierdził bp Wałęga, że jest za młody na urząd wicerektora - miał wówczas sześć lat kapłaństwa. Nadto Biskup tarnowski radził Metropolicie, aby mimo innych zajęć poświęcił kilka tygodni czasu na zainteresowanie się Seminarium. W tym czasie powinien porozmawiać z kilkunastoma spośród " porządniejszych kleryków", a "także i kilku gorszych", powinien zapytać o ich zdanie na temat sytuacji w Seminarium.
Tymczasem, nie czekając na odwołanie ze stanowiska, wicerektor Sapieha jesienią 1901 r. przedłożył metropolicie Bilczewskiemu obszerny memoriał na temat sytuacji w Seminarium. W sprawozdaniu wysunął kilka istotnych zarzutów pod adresem zarządu i atmosfery tam panującej. Na końcu stwierdził, iż z powodu, że podejmowane przez niego przeciwdziałania nie znalazły akceptacji, zmuszony jest złożyć dymisję z zajmowanego stanowiska.
Rezygnacja Sapiehy wzbudziła w archidiecezji konsternację i wywołała szereg komentarzy. Nie powstrzymał się od nich i rektor Seminarium - bp Weber, pisząc do metropolity Bilczewskiego, że Sapieha krok ten podjął z braku szacunku dla swego ordynariusza i dlatego teraz wszystko zwróciło się przeciwko niemu. "Szkoda - pisał bp Weber - tego kapłana, że puścił się na drogę krytyki i wraz z innymi kapłanami eiusdem farine marnuje łaski, które Bóg mu daje. Gdyby był pokorniejszym, byłby pozostał w Seminarium". Władze diecezjalne usiłowały rozwiązać powstały problem dotyczący dalszych losów niepokornego i otoczonego brakiem zaufania młodego kapłana z rodowym tytułem książęcym. Zakwaterowano go w pałacu arcybiskupów lwowskich i zlecono koordynację akcji katolicko-społecznej w archidiecezji. Funkcja ta była tymczasowa i zlecona mu ad hoc, dlatego ks. Sapieha monitował władze diecezjalne, aby podjęły w jego sprawie ostateczną decyzję.
W tych niełatwych dla Sapiehy chwilach moralnego wsparcia udzielał mu wierny przyjaciel - ks. J. Teodorowicz, późniejszy metropolita ormiański. Ujął się za nim również biskup krakowski - kard. J. Puzyna. W liście do abp. Bilczewskiego pisał: "X. Sapiehę znam od dawna - pobożny, skromny a gorliwy, wrócił z Rzymu bez fioletów, a o co przy słabości Ojca Świętego do Księcia Adama byłoby nietrudno". W obronie Sapiehy stanął również jego brat Paweł, który w zdecydowanych słowach, skierowanych w liście do abp. Bilczewskiego, domagał się zakończenia okresu trzymania w niepewności jutra i bezczynności jego brata.
Ostatecznie abp Bilczewski mianował ks. Sapiehę kanonikiem kapituły metropolitalnej lwowskiej, w miejsce ks. L Wałęgi, który objął ordynariat w Tarnowie. Nie ta jednak nominacja zakończyła lwowski okres w życiu księcia Sapiehy. Wierny przyjaciel - abp Teodorowicz wyjednał mu w 1905 r. funkcję tajnego szambelana papieskiego. Kościelne środowisko lwowskie zapewne odetchnęło z ulgą, pozbywając się niepokornego kapłana. Abp Bilczewski jako pierwszy skierował list gratulacyjny. W Rzymie ksiądz Sapieha okazał się dla spraw Kościoła na ziemiach polskich mężem opatrznościowym. Z czasów lwowskich do końca zachował wielką przyjaźń i serdeczną zażyłość z abp. Teodorowiczem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mario na Piaskach do której z pieśniami szli karmelici skrzypiąc trzewikami módl się za nami

2024-05-15 20:45

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

pl. wikipedia.org

Matka Boża Piaskowa

Matka Boża Piaskowa

W naszej majowej wędrówce, której szlak wyznaczył ks. Jan Twardowski docieramy dziś do Krakowa, by na chwilę zatrzymać się w cieniu karmelitańskiej duchowości. Po kilku dniach wędrówki przybyliśmy ponownie do Krakowa, gdzie na przedmieściach dawnego miasta – zwanym „Na Piasku” znajduje się ufundowany przez Władysława Jagiełłę i jego małżonkę Jadwigę kościół ojców karmelitów. To w tej świątyni uklękniemy dziś przed obrazem Matki Bożej Piaskowej, nazywanej też „Panią Krakowa”.

Obraz, który zatrzymuje dziś nasza uwagę znajduje się w kaplicy przy kościele Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Jest jednym z najpopularniejszych wizerunków Bogurodzicy w mieście. Wizerunek jest nietypowy w porównaniu do tych, które widzieliśmy do tej pory. Nie jest rzeźbą ani obrazem malowanym na desce czy płótnie. Ten, przed którym dziś się zatrzymujemy zgodnie z myślą ks. Jana jest malunkiem wykonanym na tynku.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

USA: rzucono wyzwanie odmówienia 50 tys. różańców w maju

2024-05-16 16:49

[ TEMATY ]

USA

różaniec

maj

Karol Porwich/Niedziela

33 689 różańców odmówiono od początku maja aż do dzisiaj w ramach akcji „Wyzwanie 50 tys. różańców”. To inicjatywa promowana przez amerykańskiego biskupa Roberta Barrona wraz z zespołem katolickiej aplikacji Hallow. Jak pokazuje mapa wydarzenia, biorą w nim udział ludzie z całego świata.

„W ubiegłym roku w maju rzuciliśmy wyzwanie, aby przez miesiąc odmówić 10 tys. różańców i myśleliśmy, że to naprawdę ambitny cel; osiągnęliśmy go w 48 godzin” - wyjaśnia bp Barron. Ostatecznie w zeszłym roku liczba modlitw sięgnęła 64 tys.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję