Ponad pół tysiąca osób uczestniczyło we Mszy św. 11 maja przed
łódzkim klasztorem Ojców Franciszkanów w Łagiewnikach. Modlili się
w intencji trudnych problemów rodzin. Wcześniej kilkuset wiernych
wzięło udział w pielgrzymce do grobu bł. o. Rafała Chylińskiego.
Słoneczny, sobotni poranek. Pielgrzymka rusza spod łódzkiej
katedry. Na czele grupy idzie abp Władysław Ziółek. Pątnicy mają
do przejścia 12 kilometrów. Trasa początkowo wiedzie głównymi ulicami
miasta, m.in. Piotrkowską, by potem wejść w łagiewnicki las. W trakcie
pielgrzymki radni rozważają kolejne stacje drogi krzyżowej.
Śpiew i dźwięk gitary niesie daleko nad wierzchołkami
drzew. "Idzie się bardzo dobrze. W ogóle nie czuję zmęczenia" - zapewnia
60-letnia kobieta, która pielgrzymuje już po raz piąty. "To nie jest
wielki wysiłek, gdy jest się zaprawionym w takich pielgrzymkach"
- dodaje energiczny 50-latek, dla którego jest to dopiero druga wyprawa
do Łagiewnik, ale ma kilkunastoletnie doświadczenie w pielgrzymkach
na Jasną Górę.
Dość zwarta grupa składa się jednak nie tylko z osób
w sile wieku. "Idę w tej pielgrzymce, żeby rodzice moich koleżanek
nie pili wódki i nie bili dzieci" - mówi Kasia, która z wielkim przejęciem
drepcze z rodzicami. "Teraz wszyscy ludzie mają trudne życie, ale
najgorzej jest tym, którzy są biedni. Modlę się o to, żeby bogatsi
trochę im pomagali" - zwierza się gimnazjalistka, której trasa trochę
dała się we znaki.
Kolumna wychodzi z lasu i wypływa na ulicę Okólną. Jeszcze
kilkaset metrów i klasztor Ojców Franciszkanów. "Uczą się tego, że
wiarę trzeba przeżywać nie tylko słowem, ale i czynem" - mówi gwardian
i proboszcz parafii, o. Ignacy Kosmana, który czeka na pielgrzymów
z krzyżem i kropidłem. Jego parafia jest u progu 100-lecia swego
istnienia i właśnie kończą się w niej Misje św.
W momencie gdy pielgrzymkowy śpiew brzmi już coraz donośniej,
a zza węgła wychyla się pielgrzymkowy krzyż, z nieba spada rzęsisty
deszcz. "O, proszę, nie będę musiał już kropić" - uśmiecha się ojciec
Ignacy i staje przy bramie.
Pielgrzymi wyjmują płaszcze przeciwdeszczowe i parasole.
Wyraźnie przyspieszają kroku, chcąc schronić się w kościele. "Właśnie
przed chwilą modliliśmy się o to, żeby spadł deszcz. I Pan nas wysłuchał"
- opowiada dziennikarzowi Radia Plus przemoknięta kobieta. "Widać,
że Pan Bóg bierze od razu na poważnie nasze prośby, w myśl tego,
co dzisiaj jest w Ewangelii: proście, a otrzymacie - ocenia abp Władysław
Ziółek, który przeszedł całą trasę. - Odczuwam zmęczenie, ale to
jest błogosławiony trud. Jeśli to jest pielgrzymka, to coś musimy
ofiarować. Modlitwę i wysiłek" - mówi Arcybiskup łódzki.
Część osób siada - mimo deszczu - na ławkach przed ołtarzem
polowym. Budowla właśnie powstaje i za chwilę ma być po raz pierwszy
miejscem sprawowania Mszy św. W pierwszych ławkach siadają łódzcy
radni. "Szło się bardzo dobrze, jak co roku. A w tym roku raźniej,
bo szedł z nami sam Ksiądz Arcybiskup - mówi Marek Karwowski. - W
tym roku przyszło wyjątkowo wielu radnych" - cieszy się.
Rozlegające się wciąż grzmoty nieco przestraszają organizatorów,
którzy zastanawiają się nad przeniesieniem Eucharystii do kościoła.
Ostatecznie jednak zapada decyzja - na zewnątrz. "Mamy duże doświadczenie
pielgrzymkowe i lepiej będzie, żebyśmy pomodlili się na powietrzu.
W środku byłoby zbyt duszno" - zachęca wszystkich do wyjścia z kościoła
ks. Andrzej Ścieżko, prefekt Seminarium Duchownego.
Abp Ziółek w swojej homilii przypomina słowa Jana Pawła
II z Placu Zwycięstwa w Warszawie, wygłoszone podczas pierwszej pielgrzymki
do Ojczyzny. "Modlę się, by Chrystus nie przestał być dla nas, Polaków,
otwartą księgą życia". Zdaniem łódzkiego Arcybiskupa, słowa te są
wciąż bardzo aktualne. "Trzeba nam bardzo zdecydowanego świadectwa,
wynikającego z tych więzi zawartych z samym Bogiem" - woła Pasterz
łódzkiego Kościoła.
Ksiądz Arcybiskup przypomina wyniki badań socjologicznych
sprzed dwóch lat, z których wynika, że w archidiecezji łódzkiej najmniej
osób regularnie uczęszcza do kościoła. "Nie chodzi o poprawianie
jakichś statystyk. Chodzi o nas samych, o prawdę, w której mamy żyć"
- mówi. Jego zdaniem, trzeba podjąć takie działania, które zmienią
postawę ludzi wierzących. "Czy nie trzeba żarliwej modlitwy, takiej
jak ta dzisiejsza, aby się mogło odmienić oblicze ziemi, tej łódzkiej
ziemi?" - pyta.
Organizowana już po raz jedenasty pielgrzymka była w
pierwszych latach pielgrzymką w intencji trzeźwości. Potem doszły
kolejne intencje, a pątniczy trud stał się elementem Łódzkich Dni
Rodziny, które organizowane są już po raz dziewiąty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu