Miałam to szczęście, iż mogłam z rodziną i przyjaciółmi przeżywać
20 listopada wykonanie oratorium Mesjasz G. F. Haendla w pięknym,
nowoczesnym wnętrzu świątyni Chrystusa Króla w Jarosławiu. Pojawiły
się doskonałe recenzje tego wydarzenia. Ja chcę podzielić się tym,
co mną, osobą wierzącą, do głębi wstrząsnęło.
Dzieło tego wielkiego mistrza wykonywane było przez orkiestrę
Sinfonia Varsovia, chór "Poznańskie Słowiki" i znakomitych solistów
pod dyrekcją prof. Stefana Stuligrosza. W związku z faktem, że ten
Wielki Koncert z okazji 2000-lecia Chrześcijaństwa przypadł w okresie
Jubileuszu 60-lecia pracy artystycznej Profesora, na wstępie poproszono
Jubilata o kilka zdań na temat początku jego drogi artystycznej.
W trakcie tego wystąpienia prof. Stuligrosz przekazał zebranym smutną
wiadomość o śmierci żony - ukochanej Barbarki, która zmarła przed
dwoma dniami, po 48 latach szczęśliwego pożycia małżeńskiego. Słowa
Profesora świadczące o wielkiej miłości do żony i wdzięczności Stwórcy
za taką towarzyszkę życia, której zawdzięcza trzy wspaniałe córki
i to, kim został, poparte były jego postawą. Ten 79-letni człowiek
z ogromnym spokojem i wręcz melancholijnym uśmiechem dzielił się
ze słuchaczami swoim wielkim smutkiem, można by rzec po ludzku -
tragedią, która w wymiarze jego, a właściwie ich głębokiej wiary
była chwilowym pożegnaniem. Wiara, że żona jest tutaj z nim, dodawała
temu wspaniałemu człowiekowi sił i mocy do prowadzenia koncertu,
a nam, zebranym, kazała słuchać tej wielkiej historii o życiu, męce
i zmartwychwstaniu Pana inaczej, głębiej. Słynne Alleluja brzmiało
jakoś radośniej, a końcowe Amen - optymistyczniej.
W moim życiu zaznałam wiele pożegnań, spotkałam się z różnorodnymi
reakcjami na ból i śmierć, ale ta postawa była dla mnie czymś wyjątkowym.
Uświadomiła mi bowiem do głębi, czym jest prawdziwa wiara w nieśmiertelność
duszy i autentyczne pogodzenie się z wolą Bożą. Czyniła w moich oczach
Profesora herosem, może właśnie dlatego, że dla niego samego była
postawą normalną, naturalną, taką, jaką należy zawsze przyjąć w obliczu
śmierci w ogóle, a najbliższych w szczególności...
Po koncercie, stojąc w tłumie podziwiających fajerwerki,
będące dopełnieniem radosnego Alleluja, pomyślałam, że i tym razem
Profesor okazał się Wielkim Pedagogiem. Dał nam wszystkim niezapomnianą
lekcję Wiary i Miłości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu