Reklama

Błogosławieni franciszkanie na tle idei św. Maksymiliana Marii Kolbego

Niedziela Ogólnopolska 51/1999

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Malarze zanim przystąpią do malowania obrazów, przygotowują wpierw odpowiednie tło. Im piękniejsze tło, tym wspanialszy obraz. Błogosławionych z Niepokalanowa pragnę zaprezentować na tle pięknej idei św. Maksymiliana Marii Kolbego.
Współcześni często oczekują od kandydatów na błogosławionych czy świętych czynów niezwykłych. One jednak do osiągnięcia chwały ołtarzy nie są potrzebne. Jeden z dziennikarzy zamieścił w gazecie niemieckiej artykuł pt. O. Maksymilian Maria Kolbe - Święty woli Bożej. Redaktor tego artykułu zrozumiał należycie istotę świętości. Istotą świętości bowiem jest wierne pełnienie woli Bożej.
Nasi Błogosławieni nie dokonali żadnych czynów bohaterskich. Ich wysiłki w życiu skoncentrowały się na wiernym pełnieniu woli Bożej na wzór św. Maksymiliana. Wśród wielu dowodów wiernego pełnienia przez niego woli Bożej są też moje doświadczenia. Wysyłał mnie w czasie wojny do urzędów niemieckich w Krakowie, Warszawie i Sochaczewie - zawsze samego. Raz powiedział: - Dziś pojadę z tobą. Służyłem mu do Mszy św. Po śniadaniu wyjechaliśmy do starostwa powiatowego w Sochaczewie. Przedstawiłem o. Maksymiliana urzędnikom niemieckim jako mojego przełożonego i założyciela Niepokalanowa. "Brat Hieronim - zaznaczył o. Maksymilian - przyjeżdża do starostwa często. Ja pierwszy raz. Do przybycia tu skłoniła mnie sprawa bardzo ważna. Muszę ją panom przedstawić, bo to dla mnie wola Boża. Brat Hieronim, przedstawiając mnie panom, wspomniał, że jestem jego przełożonym i założycielem Niepokalanowa. Tak. Klasztor Niepokalanów założyłem w 1927 r., drugi podobny w 1930 r. - w Japonii. Starałem się założyć Niepokalanów w Chinach i w Indiach. Ponadto w czasie studiów na wyższych uczelniach rzymskich założyłem ruch pod nazwą ´Militia Immaculatae´. Dziś pragnę panom wyjaśnić, że wszystkie te moje dzieła nie mają najmniejszego zabarwienia politycznego. Moim gorącym zamierzeniem jest pracować wyłącznie dla szczęścia doczesnego i wiecznego wszystkich ludzi - i to niezależnie od przyjętego światopoglądu. Przemierzając jako misjonarz różne kraje świata, przekonałem się ze smutkiem, że miliony ludzi nie wiedzą, po co żyją, że miliony istnień ludzkich nie słuchają Boga.
Jako profesor historii Kościoła, mówiłem klerykom, że w Starym Testamencie przerażało mnie nie tylko nieposłuszeństwo Żydów, ale nawet królów izraelskich. W Piśmie Świętym Nowego Testamentu natomiast urzekało mnie zawsze posłuszeństwo Pana Jezusa. Powiedział nawet: Pełnienie woli mego Ojca jest moim pokarmem. Dlatego postanowiłem, że najważniejszym zadaniem moich dzieł będzie głoszenie na wszystkich kontynentach, że my, ludzie, żyjemy na tym świecie, aby na wzór Pana Jezusa być posłuszni woli Ojca Niebieskiego. Ta wola jest zawarta w przykazaniach Bożych, Kościoła Bożego i w obowiązkach stanu. Aby to wszystko dobrze zachować, wszyscy ludzie mają się oddać całkowicie Niepokalanej. Ona, Matka i Wszechpośredniczka łask, dopomoże. Pomaga wszystkim, gdyż wszyscy ludzie są Jej dziećmi, ale w sposób nadzwyczajny pomaga tym, którzy się Jej całkowicie oddadzą. Pan Jezus jest naszym najdoskonalszym wzorem. On oddał się Niepokalanej pierwszy i był Jej posłuszny.
Posłuszeństwo Niepokalanej to nic innego, jak tylko staranie się o wierne pełnienie woli Bożej. W tym jest świętość najwyższa. Wyższej nie ma.
Nie trzeba się biczować. Pan Jezus się nie biczował, ale wiernie spełniał wolę Ojca. Biczownicy zniechęcali ludzi do świętości. - Świętość nie dla nas - mówili ludzie. - Wolimy świętymi nie być, byle tylko się nie biczować. Moją formułą świętości są dwie litery: w = W. Wola nasza ma się zawsze zgadzać z wolą Bożą. I to jest w życiu każdego człowieka sprawa najważniejsza. W ten sposób osiąga się świętość.
Uświadamianie ludzi w tym duchu jest też istotnym zadaniem ruchu pod nazwą ´Militia Immaculatae´ (Rycerstwo Niepokalanej), który założyłem. Wspólna praca tego ruchu i Niepokalanów zmierza do wcielenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia w życie. Dogmat został proklamowany dzięki wiekowym staraniom Zakonu franciszkańskiego. Ale to za mało. To dopiero pierwsza część historii i wcale nie najważniejsza. Trzeba ten dogmat wcielić w życie, czyli zachęcać ludzi wszystkimi, nawet najnowocześniejszymi środkami, by oddali się Niepokalanej i byli Jej posłuszni. Wtedy z dnia na dzień będą oni coraz bardziej czystymi, do Niej podobnymi, niepokalanymi. Tak prezentuje się wcielenie dogmatu Niepokalanego Poczęcia w życie".
O. Maksymilian, wyjaśniając urzędnikom niemieckim swoją ideę, stale trzymał Dyplomik M. I. w ręku. Rzecz znamienna: urzędnicy niemieccy załatwiali interesantów zazwyczaj pospiesznie. O. Maksymiliana wysłuchali do końca z wielkim zainteresowaniem. Przed odejściem z biura o. Maksymilian powiedział, nie ukrywając wzruszenia: - Za to wszystko, co panom przedstawiłem, jestem gotów oddać swoje życie w każdej chwili.
W nakreślonym w ten sposób przez o. Maksymiliana duchu Rycerstwa Niepokalanej postępowali nasi Błogosławieni. Orłem był oczywiście bł. o. Pius Bartosik. Dlatego też o. Maksymilian mianował go pierwszym swoim zastępcą. Chociaż on poświęcał się w Oświęcimiu dla współwięźniów do ostatnich granic ludzkich możliwości, to jednak nie to było w jego życiu najważniejsze, pierwszoplanowe - lecz zdumiewająca wierność w pełnieniu woli Bożej.
Drugim wspaniałym realizatorem pięknej idei św. Maksymiliana był bł. o. Antonin Bajewski. Wzruszającą opinię wystawiła mu matka kilkorga dzieci z Warszawy. Niepokalanów był w początkach wojny terenem grozy... Niezapomniany będzie korowód trumien z siedmioma braćmi zabitymi przez bomby oraz widok sześciu braci rannych - przede wszystkim ciężko rannego brata Andrzeja z rozdartym przez wielki odłamek bomby prawym bokiem oraz widok dwu młodych pielęgniarek z czepkami Polskiego Czerwonego Krzyża, usiłujących ten odłamek wyjąć. Męczyły się. Sił zabrakło... Brat Andrzej zgasł na ich rękach...
Stara kaplica wyglądała przerażająco. Wejście do niej budziło lęk, ale bł. o. Antonin mimo wszystko wszedł do kaplicy - bo może ktoś będzie prosił o spowiedź... Pewna matka kilkorga dzieci musiała uciekać z płonącej Warszawy. Zatrzymała się u gospodarza w pobliżu Niepokalanowa. Jej sumienie domagało się, by uregulowała swój stosunek z Bogiem. Wybiegła więc, by odbyć spowiedź w kaplicy Niepokalanowa. Musiała wrócić. Huk bomb i strzały z broni pokładowej samolotów niemieckich zablokowały jej drogę. W następnym dniu ta sama sceneria... Dopiero w trzecim dniu przybiegła do kaplicy... Zatrzymała się przed drzwiami... Okna powybijane, sygnaturka z wieżyczki leżała na ziemi... Pomyślała: w kaplicy tak zniszczonej na pewno nie będzie żadnego spowiednika. Gdy weszła, o mało nie krzyknęła z radości. W konfesjonale czekał na nią ze stułą bł. o. Antonin...
Długa spowiedź i długie modlitwy... Gdy wybiegła z kaplicy, chciała wołać: Teraz mogą mnie zabić niemieckie kule albo rozerwać odłamki bomb... Jestem szczęśliwa! Jestem pojednana z Bogiem!
Odwagę bł. o. Antonina i jego miłość bliźniego podkreślają współwięźniowie Oświęcimia. Wolał być torturowany niż na rozkaz kata podeptać krzyż...
Dwaj błogosławieni bracia: Bonifacy i Tymoteusz nie mieli okazji zadziwić innych czynami nadzwyczajnymi. Ich poświęcenie dla współwięźniów w Oświęcimiu było również zadziwiające, ale najważniejszą ich troską były usilne starania, aby małe "w" równało się zawsze z dużym "W". Formuła świętości św. Maksymiliana była dla nich jakby busolą, jakby latarnią morską wskazującą właściwą drogę życia.
Jeden z papieży powiedział: - Dajcie mi zakonnika spełniającego zawsze wiernie wolę Bożą, a szybko będę go beatyfikował. Nasi dwaj błogosławieni - Bonifacy i Tymoteusz odznaczali się nie tylko wiernym pełnieniem woli Bożej, ale byli też wielkimi patriotami. W czasie wojny byłem sekretarzem do spraw urzędowych klasztoru, dlatego musiałem być w gmachu gestapo przy al. Szucha kilka razy. Byłem tam także z podaniem o zwolnienie św. Maksymiliana, które podpisało 20 zakonników. Wszyscy mieli dla św. Maksymiliana i jego pięknej idei taki potencjał miłości, że kazamaty gestapo wcale ich nie przerażały. I w tym gmachu, gdzieś na czwartym piętrze, usłyszałem straszliwe krzyki. Później dopiero dowiedziałem się, że krzyczeli Polacy z Polskiego Ruchu Oporu bestialsko torturowani przez katów gestapo. Najboleśniejszymi narzędziami tortur były wiertarki. Kaci wiercili nimi dziury w podniebieniach nieszczęśliwych. Mimo nieopisanych boleści tak dręczeni Polacy nie wydali nikogo ze swych kolegów pracujących w akcji podziemnej, bo w domu modliły się na różańcu dzieci wraz z matkami. Właśnie na tym piętrze urzędował szef grupy operacyjnej gestapo, który w Niepokalanowie aresztował św. Maksymiliana wraz z ojcami. Szef tej grupy powiedział mi wzburzony, że bracia Tymoteusz i Bonifacy oraz pięciu innych braci zostali aresztowani za współpracę z Polskim Ruchem Oporu.
Nie mamy dokładnych przekazów, czy kaci gestapo torturowali również naszych współbraci. Raczej tak. Jeśli męczyli cywilów należących do Polskiego Ruchu Oporu, to tym bardziej mieszkańców Niepokalanowa, który był przez hitlerowców nazywany wrogiem hitleryzmu numer jeden.
Kaci gestapo to ludzie-potwory. Jeden z nich napadł mnie w Sochaczewie, gdy gestapo uciekało po Powstaniu Warszawskim. Sam widok takiego człowieka przyprawiał o drżenie... Tryskająca fontanną krew i krzyki bestialsko torturowanych sprawiały tym ludziom niezwykłą przyjemność.
Jesteśmy szczęśliwi - cały Niepokalanów i Prowincja - że nasi Błogosławieni żyli rycersko według idei św. Maksymiliana i dla tej pięknej idei oddali swe życie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

1999-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Grzegorz Ryś: Być z ludźmi, czytać Biblię, słuchać Papieża

2024-12-22 12:57

[ TEMATY ]

wywiad

Kard. Grzegorz Ryś

Episkopat News/ flickr.com

- Rok Jubileuszowy przeżywany pod hasłem „Pielgrzymi nadziei” jest zachętą by wybrać się w drogę, taką drogę, która postawi przed nami pytanie o sens, o cel, o to, co naprawdę w życiu ważne - mówi z rozmowie z KAI kard. Grzegorz Ryś. Wyjaśnia, że Kościół ma być „niejako sakramentem” zjednoczenia całego rodzaju ludzkiego, a więc także polskiego społeczeństwa. - Nie chodzi tu o udział w tym, co jest realną polityką, ale o stworzenie takich przestrzeni, gdzie ludzie po prostu mogą się ze sobą spotkać - dodaje.

KAI: W Wigilię Bożego Narodzenia papież otworzy drzwi święte rzymskiej bazyliki św. Piotra, inaugurując Rok Jubileuszowy 2025. Będzie on przebiegał pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Jakie jest głębsze znaczenie tego roku i jak go powinniśmy przeżywać?
CZYTAJ DALEJ

Jezusa wciąż tak bardzo brakuje w wielu miejscach – bliskich i dalekich

2024-12-21 20:50

[ TEMATY ]

adwent

rozważania

św. Ojciec Pio

Adwent z o. Pio

Red.

Kto przyniesie ziemi pokój? Już za parę dni siądziemy do wigilijnego stołu, składając sobie życzenia i śpiewając kolędy, ale i ze świadomością, że w różnych miejscach na świecie trwają działania zbrojne, giną ludzie, że w tym roku przy świątecznym stole gdzieś kogoś zabraknie… Modlimy się o pokój, prosimy Boga, aby przyszedł, zstąpił, odmienił ludzie serca. Czy i my sami możemy zanieść Boga miłości i pokoju innym, czy możemy Go innym dać?

Jezus do domu Elżbiety i Zachariasza przybywa pod sercem Maryi. Maryja idzie pomóc swej krewnej, o której dowiedziała się, że jest już w szóstym miesiącu, że zbliża się do momentu porodu. Przynosi jej jednak coś znacznie większego niż pomoc – radość z obecności Jezusa. Jest to obecność ukryta, ale realna, którą wyczuwa nawet mały Jan jeszcze pod sercem Elżbiety.
CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski odebrał z rąk harcerzy Betlejemskie Światło Pokoju

W czwartą niedzielę Adwentu w gnieźnieńskiej katedrze miało miejsce uroczyste przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju. W tym roku towarzyszy mu hasło „Kochaj czynem”, które - jak podkreślił Prymas - dobrze koresponduje z papieskim wezwaniem na Rok Święty, byśmy byli znakami nadziei we współczesnym świecie.

Papież Franciszek wskazał konkretnie obszary, w jakich mamy to wezwanie realizować: chorzy, bezdomni, ludzie starsi i opuszczeni. „Każdy - jak mówił w homilii ks. Jakub Kapelak, sekretarz Prymasa Polski - zna kogoś, komu przydałoby się wlać w serce nadzieję, zwłaszcza dziś, w tych niespokojnych czasach. Nie chodzi jednak o puste słowa pocieszenia, czy zwykły optymizm, bo wobec śmiertelnej choroby, utraty bliskich, utraty domu, wobec przerażanie, jakie niesie z sobą wojna takie „pocieszanie” jest nie tylko nieskuteczne, ale może być dodatkowo raniące. Chodzi o nadzieję, która jest obecnością, która jest wytrwaniem, która jest podmiotowym traktowaniem drugiego. Chodzi o nadzieję, której źródłem jest Bóg i dlatego zawieść nie może.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję