Mijające tygodnie były czasem wielkich rocznic: rocznicy
wyboru na Stolicę Piotrową Jana Pawła II,
rocznicy męczeńskiej
śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, rocznicy odzyskania niepodległości
w 1918 r.
Rocznicę wyboru Jana Pawła II wciąż jeszcze świętujemy,
choćby w ciszy serca. I chyba tylko w
modlitewnym skupieniu
jesteśmy w stanie - choć tylko cząstkowo, niedoskonale - rozpoznać
prawdziwe
znaczenie tego faktu w dziejach chrześcijaństwa,
w dziejach naszej Ojczyzny. Ludzie przytłoczeni
nadmiarem informacji,
ciężarem kolejnych spraw do załatwienia, nie znajdujący czasu na
modlitwę, mają
zapewne trudności ze zrozumieniem, czym jest
dla nas w Polsce i czym jest dla świata ten Pontyfikat.
Zgodzą
się, być może, z ogólną formułą "najwyższego autorytetu moralnego",
ale już nie znajdą punktów
odniesienia do tego autorytetu w
swoim życiu. Nie odgadną, w jaki sposób ich życie zostało włączone
w
cud tego Pontyfikatu. Tymczasem Pan Bóg, dając światu "polskiego
Papieża", tak niezwykłego, chciał
uzdolnić i nas do dźwigania
losów tego świata, na naszą miarę, ale i na miarę, której wielkości
sami
często nie przeczuwamy. Bo przecież Ojciec Święty nie
jest kimś tylko do kontemplowania jego
wielkości, do wzbudzania
dziecinnego zachwytu nad jego charyzmatem. Sam tyle razy prosił nas,
byśmy
razem z nim dźwigali jego brzemię, byśmy krok w krok
towarzyszyli mu modlitwą.
Czasy, jakie nadeszły wkrótce po upadku
imperium sowieckiego - za sprawą, w wielkiej mierze,
modlitwy
i niezłomnej postawy Jana Pawła II - niosą wyzwania, jakich człowiek,
nieuzbrojony w tarczę
wiary i miecz miłości, nie udźwignie.
O to nasze uzbrojenie dba, jak nikt na świecie, Ojciec Święty. Przy
tym pomaga nam zrozumieć współczesny świat: rozpoznać jego punkty
słabe i punkty mocne, dostrzec
świętość jego historii, nazwać
po imieniu jego choroby i próbować znajdować na nie lekarstwo. Można
by rzec, bez najmniejszej przesady, że Ojciec Święty jest najlepszym
przewodnikiem - choć o lasce,
choć z drżącymi dłońmi - po świecie,
w jakim przyszło nam żyć. Nikt tak dobrze jak on nie zna wszystkich
jego szaleństw. Przede wszystkim jego coraz uboższej, coraz bardziej
zniekształconej wizji człowieka,
ukształtowanej przez ateistyczny
humanizm. Nikt tak do cna nie przejrzał, czym jest współczesna
liberalna demokracja, w której na miejscu dziesięciorga przykazań
króluje moralny relatywizm. Czym jest
wreszcie, zamiast systemu
pojęć, czerpiącego swą przejrzystość z filozofii św. Tomasza z
Akwinu, błazeński postmodernizm. Konfrontacja tego współczesnego
świata, który zamienia się w
koszmar dla najsłabszych - dzieci
nie narodzonych, starców i chorych, głodujących narodów Afryki i
Azji,
wciąż oszukiwanych robotników i bezrobotnych - otóż konfrontacja
tych wszystkich klęsk i zbrodni
współczesności z chrześcijaństwem
nigdy chyba jeszcze w dziejach świata nie była tak dramatyczna. I
nigdy dotąd nie uczestniczyła w niej - świadomie - tak wielka liczba
chrześcijan.
I my w Polsce także, przy wszystkich naszych przegranych
- na polu politycznym, gospodarczym,
społecznym - czujemy coraz
wyraźniej, że wciąż większa jest liczba ludzi rozumiejących, iż nowe
czasy
będą czasami triumfującego chrześcijaństwa, triumfującego
Kościoła. Aż nazbyt dobrze widać bowiem
drobne i coraz grubsze
pęknięcia, niezdarne szwy, naprędce załatane dziury systemu życia
i
sprawowania władzy, zwanego liberalną demokracją. Gdyby ktoś
chciał koniecznie wiedzieć, jak to się
stanie, jakim to przedziwnym
sposobem zatriumfuje pokój i sprawiedliwość, skoro horyzont wzburzony
jest i zachmurzony, ten powinien przypomnieć sobie prorocze słowa
kard. Augusta Hlonda: "Zwycięstwo,
jeśli przyjdzie, przyjdzie
przez Maryję". I słowa, które uczynił swoim zawołaniem "polski Papież"
- "Totus
Tuus".
Ci, którzy tak bardzo nie lubią "polskiego
mesjanizmu", zarzucając egzaltację poszukiwaniom związku
między
wiarą a dziejami narodu, musieli na chwilę wstrzymać oddech, gdy
Jan Paweł II przybył w
czerwcu tego roku na cmentarz w Radzyminie
pod Warszawą i oświadczył, że urodził się dokładnie w
tym czasie,
w maju 1920 r., gdy bolszewicy szli na Warszawę. Dopiero co odzyskana
niepodległość
została przez bohaterów, często niepełnoletnich,
zagrzewanych do walki przez ks. Ignacego Skorupkę,
obroniona. "
I dlatego noszę w sobie wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas
podjęli walkę z
najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem (...). Przybywam tu z wielką wdzięcznością, jak gdyby
spłacając
dług za to, co od nich otrzymałem". Tak splata się życie i śmierć.
Takie znaki zostawił nam
Bóg, byśmy dziś, gdy suwerenność Polski
staje, dla wielu z nas, pod wielkim znakiem zapytania, nie
tracili
nadziei.
Kolejna rocznica, która pozwoliła nam odetchnąć klimatem
nadchodzących czasów, to 15. rocznica
śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.
Gdy przypomnimy sobie jego życie i śmierć, jego miłość do ludzi
poniżonych i krzywdzonych, jego odwagę, proste, a tak sięgające sedna
prawdy, których nauczał - wtedy
dzisiejszy "raj", dla tych,
którzy gotowi są sprzedać duszę za lepszą posadę, okazuje się tym,
czym jest -
kupką popiołu. W tym królestwie tandety wyznaczono
nam jako życiową rolę - rolę konsumenta.
Wszechogarniająca komercja
każe ludziom handlować swoim ciałem, sprzedawać swoją czystość,
wyzbywać się sumienia za garść pieniędzy na nowy samochód. Pamięć
o Księdzu Jerzym jest
najlepszym lekarstwem na tę chorobę.
Gdy więc ogarnia nas zwątpienie, poczucie, że nie wygramy
z idącą przez świat niczym monstrualny
walec machiną "postępu",
której na imię demokracja liberalna, pamiętajmy, że Pan Bóg dał nam
tarczę i
miecz. Nigdy dość za to Mu dziękować.
Polscy naukowcy
popierają pełną reprywatyzację Reprywatyzacja - czyli zwrot mienia
Polakom bezlitośnie okradzionym przez komunistów, tym Polakom, którzy
przetrwali wojnę jako rodzima, polska warstwa średnia - jest dziś
przedmiotem niewybrednych ataków ze strony postkomunistycznej lewicy,
tak ze strony SLD, jak i PSL. Jeden z działaczy SLD-owskich wyraził
nawet opinię, że tym okradzionym należy się już tylko "satysfakcja
moralna"...
Atakują reprywatyzację ci, którzy w latach 1970-89
i potem bezpardonowo rozkradali majątek narodowy:
przypomnijmy
tylko miliony dolarów rozkradzione przy okazji wykupu długów w ramach
FOZZ,
uwłaszczenie prokomunistycznych organizacji z majątku
narodowego, zezwolenia in blanco na wywóz
dewiz z Polski, działalność
Pewexu...
Sprawa, która powinna być załatwiona tuż po "okrągłym
stole" i stanowić filar uczciwych przemian
ustrojowych, z wielkim
trudem wchodzi pod obrady Sejmu po prawie 10 latach, a i to jeszcze
przy
obrzydliwych głosach lewicy, postulujących na przykład
referendum w tej sprawie. Nawiasem mówiąc:
gdy w Sejmie rozpatrywana
była sprawa "zwrotu" majątku żydowskim gminom wyznaniowym - ze strony
lewicy nie słyszeliśmy postulatów, by tę kwestię poddać pod referendum.
A przecież obecne żydowskie
gminy wyznaniowe nie są nawet prawnymi
spadkobiercami tamtych przedwojennych gmin.
Trudno oprzeć się
wrażeniu, że lewicy chodzi nie o sprawiedliwość i uczciwość, ale
o to, by jak najmniej
Polaków posiadało coś na własność, aby
polska warstwa średnia była słaba, a jeśli już - to złożona
głównie z klienteli b. PZPR, która uwłaszczyła się w minionych latach.
Lewica obawia się silnej, polskiej
warstwy średniej, gdyż nie
jest ona podatna na polityczną demagogię, nie jest podatna na manipulacje
polityczne, tkwi twardo w realiach własnego kraju. Znacznie łatwiej
rządzić obywatelami wyzutymi z
własności...
Takie jest
polityczne tło niechęci do reprywatyzacji.
Poniżej drukujemy
list profesorów polskich wyższych uczelni w tej sprawie, skierowany
do
parlamentarzystów Sejmu i Senatu.
Redakcja
Do Parlamentarzystów Sejmu i Senatu III Rzeczypospolitej ul. Wiejska 4/6, Warszawa
Szanowni Państwo!
W najbliższym czasie Sejm i Senat będą po raz kolejny
rozpatrywać sprawę zwrotu polskim
obywatelom mienia zagrabionego
przez najeźdźców podczas drugiej wojny światowej, a następnie -
przez narzucone siłą władze komunistyczne. Od Was, Szanowni Państwo,
zależy teraz, jakie będą
zakres i forma reprywatyzacji.
Apelujemy o zwrot w miarę możliwości wszystkim dawnym prawowitym
właścicielom obiektów
znajdujących się jeszcze we władaniu
instytucji publicznych oraz o zadośćuczynienie pozostałym
poszkodowanym.
Chcielibyśmy przy tym zwrócić uwagę na zabór połączony nieraz ze
szczególnym
okrucieństwem i prawie zawsze z dużymi stratami
biologicznymi, kulturowymi i materialnymi. Chodzi tu o
konfiskatę
mienia i wysiedlenie właścicieli ziemskich, często połączone z późniejszymi
prześladowaniami przez komunistyczne rządy oraz z oszczerczą kampanią
nienawiści, której skutki
trwają do dzisiaj.
Jesteśmy
przekonani, że poczynania te były wymierzone nie tyle w grupę posiadaczy,
co przede
wszystkim w wartości stanowiące Polskę. W szczególności
ziemiaństwo przez swą obecność w historii i
kulturze kraju
stało się przecież częścią naszej tożsamości.
Wzywamy zatem,
aby w toku debaty uwolnić się od uprzedzeń i przez przywrócenie własności
starać się
o naprawienie wyrządzonych krzywd i szkód oraz o
uwiarygodnienie poszanowania prawa własności.
Dotyczy to także
własności ziemi mającej szczególne znaczenie. Odwołujemy się w tym
miejscu do
zasad przedstawionych w liście biskupów polskich
z dnia 17 marca 1995 r. w sprawach wsi i rolnictwa, z
których
jedną pozwalamy sobie zacytować:
"Gdzie jest to możliwe, powinno
się zwrócić ziemię jej właścicielom, a innym dać odpowiednią
satysfakcję".
Zwrot ziemi i nieruchomości będących nadal we
władaniu państwa byłby nie tylko aktem dawno
oczekiwanej sprawiedliwości
społecznej, deklarowanej w konstytucji, lecz także przyczyniłby się
do
naszego umocnienia w okresie wchodzenia do Unii Europejskiej
i do przywrócenia porządkowi
prawnemu europejskich norm i standardów
państwa prawnego. Powiększyłby tym samym zaufanie do
naszego
kraju.
Apel podpisało ponad 100 profesorów.
Poznań, 8 listopada 1999 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu