Żyjemy w czasach, kiedy w sferze publicznej składa się już w Polsce
nieustanne hołdy bożkowi demokracji. Spece od manipulowania świadomością
mas usiłują wręcz subtelnie twierdzić: nieważna jest Prawda, ważne,
co mówi większość. Wystarczy, że np. w sprawie określonych wartości
nagłaśnia się nie to, co obiektywnie słuszne, lecz to, ile osób coś
popiera.
Współczesny Mojżesz, odkrywając z przerażeniem, iż lud w
swej ogromnej masie ulepił sobie złotego cielca i zrezygnował z drogi
Jahwe, nie miałby szans. Powołując się na teorię zgody większości,
rację przyznano by zwolennikom cielca. Że Prawda? Że zdrowy rozsądek?
Że wartości budujące człowieka? Nie, liczy się przewaga głosów i
wyciągniętych rąk.
Smutne wyniki - ogłoszone jako sensacyjne - wrześniowego
sondażu CBOS dotyczącego stosunku Polaków do eutanazji w pełni oddają
tego rodzaju myślenie. Po raz pierwszy liczba zwolenników wysyłania
osób cierpiących i nieuleczalnie chorych na tamten świat okazała
się być większa (51%) niż przeciwników owej praktyki (36%). Dodatkowo
w kwestii skracania przez lekarzy życia chorych (na ich prośbę) 42%
ludzi popiera takie postępowanie, 40% jest przeciwko.
Można sądzić, że powyższe wyniki - i olbrzymi rozgłos, jaki
im nadano - świadczą o coraz silniejszym wpływie na nasze życie "
kultury śmierci", przed którą od lat przestrzega Kościół. To także
jaskrawy przykład, iż ludzie, szukając przyjemności, poddają się
atmosferze konsumpcji opartej na najniższej - zmysłowej sferze człowieka;
jednocześnie nie potrafią nadać żadnego sensu cierpieniu.
Mówienie w tym kontekście o ofiarowaniu cierpienia za zbawienie
innych, o potrzebie zadośćuczynienia za czyny grzeszników, o świadectwie
miłości (wszak prawdziwą miarą miłości do Boga czy człowieka jest
zdolność znoszenia cierpienia), nie znajduje kompletnie zrozumienia.
Człowiek cierpiący zaczyna być temu światu - pełnemu wzniosłych,
nierzadko oszukańczych humanistycznych haseł - po prostu niepotrzebny.
W imię woli większości skazywany jest na śmierć. Człowiek cierpiący
przestaje być praktycznie kochany i wskazuje mu się miejsce na cmentarzu.
Co ciekawe, w komentarzach do wyników sondażu o eutanazji
w ogóle nie pojawia się najistotniejszy wątek: czy większość ma rację.
To już zresztą stało się tradycją i dotyczy wszelkich innych ważnych
społecznie badań opinii publicznej.
Z przerażeniem należy stwierdzić, że wyniki sondaży dotyczących
aborcji czy eutanazji, spraw własności i wolności człowieka są później
analizowane w przestrzeni medialnej tak, jakby chodziło o wybór miejsca,
gdzie spędza się wakacje, wybór proszku do prania czy o to, ile osób
popiera danego polityka. Następuje zupełnie nieuprawniona redukcja
wartości moralnych, pomieszanie rzeczy istotnych z drugo- i trzeciorzędnymi.
Lud czuje się predestynowany do odrzucania lub akceptowania praw
naturalnych, lud czuje się zdolny kodyfikować prawa spod znaku złotego
cielca. Nie ma różnicy. Mamy wszak demokrację, tyle że... coraz bardziej
wypraną z moralności. No, ale w opinii wielu jesteśmy "bliżej Europy".
Z "postępowej" Holandii dochodzą głosy, że kraj ten w przeciągu
najbliższych dwóch lat jako pierwszy zalegalizuje eutanazję. Według
rządowego projektu, śmierć będą mogły wybierać nawet osoby 12-letnie
i to w praktyce bez zgody własnych rodziców. Na szczęście świat to
nie tylko relatywizująca wartości moralne Unia Europejska i jej holenderskie
forpoczty. W Stanach Zjednoczonych czeka już w Kongresie projekt
uchwały zakazującej eutanazji na terenie całego kraju. Oby tylko
nasze elity odpowiedzialne za stanowienie prawa wiedziały, skąd mają
brać przykład...
Pomóż w rozwoju naszego portalu