Reklama

Jan Paweł II nauczył mnie ojcostwa i jest ze mną codziennie

Niedziela podlaska 14/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Artur Płachno: - Jak rozpoczęły się spotkania Ojca z Janem Pawłem II i jak dalej one przebiegały?

O. Jan Góra OP: - Kard. Karola Wojtyłę poznałem w Krakowie, w refektarzu dominikanów, gdzie przyszedł ze swymi gośćmi po jakimś wystąpieniu. Usiadłszy naprzeciwko, zapytałem go, co chciałby, aby dominikanie robili w archidiecezji krakowskiej. Obecni tam ojcowie spojrzeli na mnie z jakąś przyganą. Jak kleryk mógł tak odezwać się do kardynała?
Ksiądz Kardynał pięknie wówczas powiedział, żeby dominikanie byli sobą, głosili kazania i pracowali z młodzieżą. Gdy Ksiądz Kardynał już odszedł na ul. Franciszkańską, o. Stanisław - senior powiedział: „Jak dobrze, że brat go zapytał. Tak pięknie mówił o naszym powołaniu”.
Ksiądz Kardynał mnie zapamiętał. Potem pozwalał się zapraszać na narty, na Rusinową Polanę. Odwiedzałem go wielokrotnie. Był otwartym człowiekiem, do którego można było zawsze pójść i o coś go spytać. Tak pozostało do czasu, gdy został papieżem. Później jakoś nie śmiałem do niego pójść. Księżą i ludzie z Krakowa mówili: „Pchaj się, pchaj!”.
Pewnego razu na Placu św. Piotra, stojąc przy balustradzie, mój kolega krzyknął: „Ojcze Święty! Góra przyszła do Mahometa”. Ojciec Święty spojrzał i rozpoznał mnie. Usłyszałem, jak powiedział: „Niech Góra czeka, Mahomet już idzie”. Spytał się mnie, dlaczego go nie odwiedzam. Ja nie wiedziałem, jak się to robi. Kazał więc dać adres do ks. Stanisława. Powiedział: „Niech dzwoni do ciebie albo na centralę”. I tak zaczęły się odwiedziny u Ojca Świętego. Były one w miarę regularne. Potem była korespondencja, także w miarę regularna.
Ojciec Święty miał wybitny dar patrzenia ludziom w oczy i absolutnego słuchania. Na początku nie wiedziałem, jak się zachować. Siedząc przy Papieżu, płakałem… Emocja przerastała moją zdolność kontroli nad sobą. Dopiero, kiedy Papież powiedział: „Przestań płakać i rozczulać się, przyszedłeś tutaj, żeby mnie coś opowiedzieć o polskiej młodzieży!”, wtedy rozochociłem się i zacząłem mówić. Doszło do tego, że chciałem zawsze dorwać się do głosu.
Ojciec Święty kiedyś powiedział o. prof. Kaczyńskiemu: „Niech Ojciec przyjdzie do mnie dzisiaj. Jutro przychodzi Jan Góra i nas obu do głosu nie dopuści”.
Wiedziałem, że trzeba to wykorzystać. I tak było do końca. Kiedy leżał na marach, jęknąłem do kard. Stanisława Dziwisza: „Stasiu, jestem tutaj”. Powiedział: „Chodź za mną!”. I podeszliśmy bardzo blisko Ojca Świętego, leżącego w czerwonym ornacie. Mogłem otrzeć twarz i oczy jego ornatem, a także ucałować go przed pogrzebem.
Tak więc całe moje dorosłe życie związane jest z Papieżem, jego pontyfikatem, myśleniem i nauczaniem.

- Wiele osób spotykających się bezpośrednio z Janem Pawłem II podkreślało, że ta jego świętość była czymś bardzo normalnym w jego zachowaniu. Jak Ojciec ją odbierał?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- O tym, że w jego życiu była świętość, jestem bezwzględnie przekonany. W bliskości Ojca Świętego odczuwałem „tremendum” - strach, przerażenie. Było to jednak nie przerażenie niewolnicze, ale takie, aby czegoś nie stracić. Odczuwałem też wielką radość. Jeżeli zatem te dwa odczucia wskazują na świętość, to ja je przeżywałem przy Papieżu. On był taki normalny. Siedziałem przy jego stole. Mogłem z nim rozmawiać. Odpowiadał na moje listy.
Poprosiłem go trzy razy, aby przyleciał do mnie helikopterem. Przyleciał do Hermanic w drodze do Skoczowa. Przyleciał nad Lednicę w drodze z Gorzowa do Gniezna i na Jamną, wracając ze Starego Sącza do Krakowa.
Dostawałem zawsze coś od niego. Mówiłem: „Ojcze Święty, daj mi coś”. Wskazywał oczami na ks. Stanisława: „Stasiu, daj mu tam coś”. O cokolwiek go poprosiłem to spełnił. Muszę zatem powiedzieć, że był człowiekiem bezwzględnego, wewnętrznego dialogu. Zawsze był nastawiony na słuchanie. Mało mówił. Ale jak już coś powiedział, to w sposób nieprawdopodobnie mądry i wyważony. Czułem się przy nim tak, jakby świat nie istniał. Jakbyśmy byli tylko obaj. Poświęcił mi gitarę dla młodzieży. Uczestniczył we wszystkim, co robię Interesował się opowieściami znad Lednicy i Jamnej. Był dla mnie jak ojciec. Dał mi coś największego na świecie - ojcostwo. Nauczył mnie, że ojcostwo jest postawą kapłana i duszpasterza. Dał mi scenariusz na moje życie kapłańskie, za co jestem mu bezgranicznie wdzięczny.
Ja nie miałem wątpliwości, kim mam być w stosunku do panienek i chłopców z duszpasterstwa. Nie mogłem być ich towarzyszem, chłopcem do towarzystwa, kimś, kto na balu się bawi z nimi, czy konkurentem z ich kolegami. Wiedziałem, że zawsze mam być ojcem. To mnie ustawiło bezpiecznie, pięknie i w miłości. Podniecenie mogłem i umiałem przedłożyć nad wzruszeniem.

- Jak Ojciec odbierał zafascynowanie młodzieży osobą Jana Pawła II do samego końca jego ziemskiego życia?

- Myślę, że sieroca demokracja bez autorytetów nie była zdolna wykreować niczego. Wiara wykreowała zaś ojca. Papież był ojcem dla świata i ludzi. Był nim dla młodzieży i był ojcem, który nie bał się stawać wymagań. Jan Paweł II nie podlizywał się młodzieży. Nie schlebiał jej. Zachowywał się tak jak Pan Jezus, który mówił, że Jego droga jest trudna, ciężka oraz że będą na niej młodych prześladować. Ale mówił również, że jest to droga piękna.
Myśmy za tym szli. To nam imponowało. Patrzył ludziom w oczy i stawiał wymagania. Nie był populistyczny, a jednocześnie wymagał i był kontrapunktem. Był punktem odniesienia. Był jak latarnia morska i dlatego potrzebowaliśmy go.

Reklama

- Skąd pomysł spotkań na Lednicy i jakie były ich początki? Dlaczego tak ściśle są one związane z Janem Pawłem II?

- W dokumencie „Tertio millennio adveniente” Ojciec Święty napisał, że z okazji jubileuszu trzeba postawić bramę. Bramę większą niż dotychczasowe. Bramę, przez którą przejdziemy, zyskując nową świadomość. Uświadomiłem sobie, że trzeba postawić taką symboliczną bramę.
Zbiegło się to z faktem kupienia nam, zakonnikom, przez pewną panią z Francji pól nad Lednicą. Uświadomiłem sobie też, że nie może być to również żadna brama tryumfalna, ale ryba - „ichtis”, gdyż inny znak nie będzie wam dany, jak znak Jonasza. Powstała wówczas ta brama, którą bardzo zainteresował się Ojciec Święty. Ułożyłem takie sformułowanie, że „żadne ręce na tym świecie nie są godne, by przeprowadzić polskiego chłopaka i polską dziewczynę w trzecie tysiąclecie, tylko ręce Jana Pawła II”.
Wprawdzie Ojciec Święty fizycznie nie postawił nogi pod bramą, ale nadleciał helikopterem. Wcześniej pytał się, czy tej bramy nie dałoby się przenieść na plac Mickiewicza w Poznaniu, bo tam przeniesiono spotkanie, które pierwotnie miało być nad Lednicą.
Skąd ja to wiem? Otóż treść papieskiego przesłania mówi ciągle o jeziorze. Przecież nie przygotowywał on tego przemówienia o jeziorze i chodzeniu po wodzie na bruk poznański. W wyniku rozmów z Episkopatem to spotkanie odbyło się jednak w Poznaniu, ale całe przemówienie jest o wodzie i wierze, która jest jak chodzenie po wodzie. O tym, że Piotr szedł po wodzie, jak po udeptanej ziemi. Lednica jakoś zapadła w serce Ojca Świętego i na każde spotkanie przesyłał swoje przemówienie. To było rzeczywiście ważnym punktem programu. Papież został z nami i my zostaliśmy z Papieżem, a Lednica się rozrasta.

- Z pamiątek materialnych po Janie Pawle II, przywożonych przez Ojca z Rzymu dla młodzieży, powstał, swoisty ołtarz jego relikwii. Co w nim przypomina postać przyszłego Błogosławionego?

- Byłem naprawdę niepowściągliwy. Brałem, co się dało. Wykorzystywałem kard. Stanisława oraz słabość do mnie jego i Papieża. Zdejmowałem mu buty, piuskę, szkaplerz z szyi, zabierałem pióro, chusteczki, ręczniki. Mam jego laskę, namiot z rekolekcji beskidzkich jako kardynała. Mam włosy, otrzymane od brata Mariana, jako relikwie. Mam specjalnie uczyniony, za jego zgodą, odlew dłoni. Zrobiłem kaplicę z okna i parkietu z ul. Franciszkańskiej 3 w Krakowie. To piękny kamień z kolumny świątyni Konstantyna, na którym stał kwiatek na jego balkonie, a dzisiaj jest on kamieniem węgielnym ośrodka nad Lednicą. To też potężne pozłacane serce z brązu z głową Ojca Świętego i dziecka. Mam kielich, ornat, stuły, mitrę, świece, które trzymał w rękach, fotel, na którym siedział w Senacie, różańce, krzyże biskupie, wpisy, dedykacje. Może jestem maniakiem w tym względzie, śmiesznym i nie do wyleczenia.
To wszystko przypomina mi miłość tego człowieka do mnie, do młodzieży, do ludzi, świata i Boga. Mówię to jako świadek jego miłości, która mnie broniła, przeprowadzała i chroniła.

- Czy na tegorocznym spotkaniu na Lednicy sługa Boży Jan Paweł II będzie szczególnie przywołany i obecny?

- Bezwzględnie tak będzie. Lednica zawsze jest Jana Pawła II. 21.37 jest godziną mistyczną. W tym roku będziemy rozdawać klucze z cytatem z jego pierwszej homilii: „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!” oraz z napisem: „Tobie dam klucze królestwa”. Chcę, aby przy pęku kluczy każdy miał klucz papieski. Będę też rozdawał kawałki skały z wydrukowanym znakiem ryby. Chcemy też nad Lednicą powtórzyć osiem przemówień Jana Pawła II tam skierowanych, jako program wychowawczy.
Hasłem tegorocznej Lednicy będą słowa: „Jan Paweł II - liczy się świętość”. Cała Lednica będzie poświęcona Papieżowi. Przyleci helikopter, który był przed 15 laty na Lednicy, a skoczkowie z brygady spadochronowej uczynią w powietrzu figurę przedstawiającą Jana Pawła II.
Zastanawiam się też nad tym, aby ostatni fragment homilii pogrzebowej kard. Ratzingera zainscenizować. Powiedział on wtedy, że nasz kochany Papież stoi w oknie domu Ojca i nam błogosławi. Chciałbym, aby na chmurze lub sieci rybackiej pojawił się wizerunek okna, a w nim Papieża. Tegoroczna Lednica będzie zatem bardzo bogata zarówno w treści, jak i doznania artystyczne.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

2024-04-26 11:09

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Człowiek nierzadko boi „odsłonić się” w pełni, pokazać, kim w rzeczywistości jest, co myśli i w co wierzy, co uważa za słuszne, czego chciałby bronić, a co odrzuca. Obawia się, że ewentualna szczerość może mu zaszkodzić, zablokować awans, przerwać lub utrudnić karierę, postawić go w złym świetle itd., dlatego woli „się ukryć”, nie ujawniać do końca swoich myśli, nie powiedzieć o swoich ukrytych pragnieniach, zataić autentyczne cele, prawdziwe intencje. Taka postawa nie płynie z wiary. Nie zachęca innych do jej przyjęcia. Chwała Boga nie jaśnieje.

Ewangelia (J 15, 1-8)

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

2024-04-26 11:28

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

W odcinku odkryjemy historię tragicznego życia i upadku Friedricha Nietzschego, filozofa, który ogłosił "śmierć Boga", a swoje życie zakończył w samotności i obłędzie, nazywając siebie "biednym Chrystusem

Chcę Ci pokazać , jak życiowe wybory i niewiedza mogą prowadzić do zgubnych konsekwencji, tak jak w przypadku Danniego Simpsona, który nie zdając sobie sprawy z wartości swojego rzadkiego rewolweru, zdecydował się na desperacki napad na bank. A przecież mógł żyć inaczej, gdyby tylko znał wartość tego, co posiadał. Przyłącz się do naszej rozmowy, gdzie zagłębimy się w znaczenie trwania w jedności z Jezusem, jak winna latorość z krzewem, i zobaczymy, jak te duchowe związki wpływają na nasze życie, nasze wybory i naszą przyszłość.

CZYTAJ DALEJ

Radosna twarz Kościoła

2024-04-26 16:28

Magdalena Lewandowska

Podczas Cecyliady dzieci wspólne wielbią Boga poprzez śpiew.

Podczas Cecyliady dzieci wspólne wielbią Boga poprzez śpiew.

Już po raz 8. odbyła się Cecyliada – przegląd piosenki religijnej dla przedszkolaków.

Organizatorem wydarzenia jest katolickie przedszkole Lupikowo przy współpracy parafii św. Trójcy na wrocławskich Krzykach. Przegląd ma charakter ewangelizacyjny i integracyjny – nie ma rywalizacji, jest za to wspólny śpiew na chwałę Bogu. W tym roku wzięło w nim udział 80 dzieci z wrocławskich przedszkoli i jedna śpiewająca wspólnie rodzina. – Cecyliada to wydarzenie, które od lat gromadzi najmłodszych członków Kościoła, z czego jesteśmy bardzo dumni. Cieszymy się, że właśnie poprzez tę inicjatywę możemy zachęcać dzieci do wielbienie Boga i uświęcania się poprzez muzykę – mówi Aleksandra Nykiel, dyrektor przedszkola Lupikowo. Podkreśla, że co roku nie brakuje zgłoszeń, a kolejne edycje pokazują potrzebę takich wydarzeń. – Muzyka pięknie potrafi kształtować wrażliwość religijną, patriotyczną, ale też wrażliwość na drugiego człowieka. Śpiew pomaga doświadczyć i opowiadać o miłości Boga, a takie wydarzenia uczą też, jak na tę miłość odpowiadać – dodaje.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję