Reklama

Czas jest wielkim darem

Niedziela warszawska 33/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Milena Kindziuk: - Coraz częściej powtarza Ksiądz w kazaniach, że od cierpienia, od krzyża, nie wolno uciekać ani się go bać. Dlaczego?

Ks. Zygmunt Malacki: - Bo jest ono nieodłączne od ludzkiego losu. Nie ma żadnego życia bez krzyża, cierpienia, bólu, ofiary. Jeżeli czyjeś życie nie jest krzyżem, to jest nieprawdziwe, nierealne. Trzeba się wtedy zacząć zastanawiać i starać się coś w życiu zmienić.

- Krzyż kojarzy się również z samotnością. Czy czuje się Ksiądz samotny?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak naprawdę nigdy nie jestem sam, chociaż zawsze wracam do pustego mieszkania, w którym - oprócz rybek w akwarium - nikt na mnie nie czeka.
Mam świadomość, że towarzyszy mi zawsze Bóg. I że On jest. Ale też są ze mną moi bliscy zmarli, przede wszystkim rodzice. Czuję ich obecność. Dusze w czyśćcu cierpiące, do których się modlę codziennie, także są ze mną. I mój Anioł Stróż. Także moi przyjaciele, których nie ma fizycznie obok mnie, ale wiem, że są ze mną. Oni wszyscy wypełniają moją samotność.

- Ale samotność jest w życiu jakoś nieunikniona?

- Tak. I każdy się musi na nią przygotować. Nadejdzie przecież w naszym życiu moment totalnej samotności, kiedy ani żona nie pomoże mężowi, ani matka dziecku, zostaniemy sam na sam z Bogiem. Tę samotność ukazał nam Chrystus, który wołał z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. On też sam przekraczał próg z doczesności do wieczności.
Kiedy patrzę na wszystko z perspektywy czasu, wyraźnie widzę, że moje życie jest reżyserią Pana Boga. Dlatego wszystko, nawet to, czego nie pojmuję, ma w nim sens. I to napełnia mnie spokojem i radością. Ponadto, każdy dzień jest przecież kolejną szansą. Może inną, ale szansą.
Oczywiście, dzisiaj coraz częściej zastanawiam się nad tym, co jest przede mną, i wyraźniej widzę, że moje życie zaczyna się kurczyć. Zadaję sobie pytanie dotyczące ostatecznego spotkania z Bogiem, robię dokładniejszy rachunek sumienia, zastanawiam się, czy dobrze wykorzystałem każdy dzień, każdy rok, czy mogłem coś zrobić lepiej, czy nie zmarnowałem czasu, darów, talentów, czy nie zawiodłem Boga i ludzi. Ilu może ludzi odepchnąłem od Boga, ilu nie pomogłem, a mogłem pomóc na ich drodze wiary.

Reklama

- Nie przeraża Księdza to, że życie się kurczy?

- Nie. Bo wierzę, że po drugiej stronie życia czeka na mnie kochający Ojciec. A spotkanie z Ojcem nie może przerażać. Sądzę, że wielu ludzi boi się przemijania, gdyż na siłę szukają odpowiedzi do końca.

- Czy znaczy to, że w życiu są pytania, na które nie ma odpowiedzi do końca?

- Boga nie można zrozumieć właśnie dlatego, że jest Bogiem, a nie człowiekiem. Dlatego tutaj, na ziemi, nie ma odpowiedzi do końca. Nie możemy też zrozumieć wszystkich sytuacji, jakie zdarzają się w naszym życiu. Stąd, np. w obliczu choroby nowotworowej - buntujemy się, rozpaczamy: „Panie Boże, powiedz mi, dlaczego ja? Dlaczego teraz, gdy jestem tak szczęśliwa, mam trójkę dzieci, męża, dobrą pracę?”. Pamiętam mężczyznę, którego spowiadałem i przygotowywałem na śmierć. Dorobił się sporego majątku i mówił: niech ksiądz popatrzy, zbudowałem dom, mam pieniądze, mógłbym teraz dopiero zacząć żyć, a muszę odchodzić z tego świata; dlaczego?

- Co odpowiada Ksiądz ludziom w takich sytuacjach?

- Temu mężczyźnie starałem się uświadomić, że całe jego dotychczasowe życie było naprawdę piękne, żył uczciwie i nie zmarnował swego czasu na Ziemi. Pozostawił po sobie dobro - także w wymiarze materialnym, z którego może korzystać rodzina. Szczęśliwie, był to człowiek wierzący. Kiedy więc mówiłem mu, że idzie do domu Ojca, który jest samą Miłością, on w to wierzył. Ale generalnie, są to bardzo trudne rozmowy. Gdy analizuję z kimś jego życie w perspektywie wiary, staram się podpowiedzieć, że być może warto swoje cierpienie ofiarować za innych: za członków rodziny, za przyjaciół, może za bezimiennych? Trudne wydarzenia hartują, powodują, że kolejne życiowe problemy przyjmiemy już inaczej. W perspektywie woli Bożej.

- Tylko jak ją przyjąć?

- Z pewnością jest łatwo, gdy się powodzi, na przykład ktoś jest sportowcem i bije rekord świata. Trudniej, gdy ktoś ulega wypadkowi i pozostaje inwalidą do końca życia. Ale właśnie na tym polega bycie człowiekiem wierzącym, że w takich sytuacjach ekstremalnych, Bóg staje się głównym odniesieniem i nadaje sens mojemu życiu. Bo jeżeli wierzymy w to, że jest Bóg, wtedy nasze życie nabiera sensu. I wszystko, co się składa na to życie, ma sens. Także cierpienie. Przede wszystkim ono.

- Jak zgodzić się na przemijanie, na świadomość, że - jak mówi Kohelet - „to, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie”? Co to znaczy „przemijać” po chrześcijańsku?

- Najpierw trzeba sobie uświadomić, że czas jest wielkim darem. I że nie wolno czasu marnować. Trzeba go wykorzystać zgodnie z wolą Bożą. I wtedy człowiek nie musi się bać przemijania. Pomaga w tym modlitwa. Gdy się modlę, wiem, że własnymi siłami nie pozbędę się lęku przed śmiercią i przemijaniem, ale że Bóg daje moc i siłę, bym się nie bał.
Pomaga też na pewno świadomość, że moje życie, takie, jakie jest, ma wielką wartość w oczach Boga. Tymczasem bardzo często ludzie pragną czynić to, czego nie czynią. Ciągle chcą idealizować rzeczywistość, marzą o czymś, co nie istnieje i nigdy nie istniało, i chcą być kimś innym. I to ich wewnętrznie rozbija. Akceptacja siebie i zdarzeń, jakie nas spotykają, przynosi pokój i pomaga w akceptacji przemijania.

- Jan Paweł II w „Tryptyku Rzymskim” pisał: „zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens..., ma sens..., ma sens”. Wiara podpowiada zatem, że przemijanie ma sens?

- Chrześcijanin postrzega swoje życie w perspektywie Boga. To On jest sensem, celem życia, całe życie jest do Niego odniesione. Dla mnie Bóg jest sensem życia, tego, co jest radosne po ludzku, szczęśliwe, ale przede wszystkim tego, co jest bolesne, tragiczne. I na co nie znajduję odpowiedzi, czego sobie i innym nie potrafię wyjaśnić. Ale wierzę, że to wszystko ma sens, bo Bóg dał nam Chrystusa. W tajemnicy krzyża i zmartwychwstania odnajduję sens przemijania.

- Ksiądz się boi spotkania z Bogiem?

- Po ludzku się boję, oczywiście. Ale wiara podpowiada mi, by się nie bać. Bo idę na spotkanie z Ojcem, a Ojca się bać nie mogę. Wiem jednak, że to spotkanie z Ojcem ma wymiar ostateczny. I nie do końca jestem przygotowany na spotkanie z Panem. Tymczasem ważne jest, by każdego dnia być gotowym. Modlimy się: „od nagłej, niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie...”. To znaczy: nie pozwól, bym odchodził z tego świata nieprzygotowany. Jeżeli człowiek jest przygotowany wewnętrznie, jeżeli żyje w stanie łaski uświęcającej, to nie ma nagłej śmierci. Oczywiście, każda śmierć po ludzku jest nagła, szczególnie dla tych, co zostają na ziemi po odejściu kogoś bliskiego. Ale Bóg wobec każdego z nas ma swoje plany.

- Jak czytać plany Boga w życiu?

- Na kolanach i w modlitwie. Jest to bardzo trudne. Każdy musi to czynić po swojemu. Nie da się odczytać woli Bożej bez pokory. Musimy zrezygnować z domagania się, by Bóg czynił naszą wolę. Bo jakże często, szukając woli Bożej, chcemy tak naprawdę, by Pan Bóg zaakceptował naszą wolę, by życie się toczyło tak jak my chcemy. Natomiast dopiero autentyczne zaakceptowanie woli Bożej daje prawdziwe szczęście.

- Ale są też ludzie nieszczęśliwi...

- Tak, gdy nie chcą zaakceptować swego życia i wciąż szukają czegoś nierealnego, czego nie można osiągnąć. A chrześcijaństwo jest bardzo realistyczne, uczy chodzić po ziemi, przyjmować życie takie, jakie jest. Tak jak czytamy w słynnej modlitwie o pogodę ducha: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”.

- Czy wiara pomaga być szczęśliwym?

- Tak, gdyż tak naprawdę na Ziemi nie można być do końca szczęśliwym. Pełnię szczęścia człowiek może odnaleźć tylko w Bogu.

- Czy szczęście oznacza brak cierpienia?

- Niekoniecznie. Można dźwigać krzyż, potwornie cierpieć i być szczęśliwym. Bo szczęście nie polega na tym, że w moim życiu nie ma problemów, łez, trudności. Tylko na tym, że ja to wszystko staram się ofiarować jako dar. Bez modlitwy jest to niemożliwe. Potocznie rozumiane szczęście - że mi się coś udało, zdałem egzamin, itd. - przemija. A w chrześcijaństwie chodzi o taki rodzaj szczęścia, który jest trwały. O stan, który nie mija, bez względu na to, co się w moim życiu dokonuje.
Tu, na ziemi, jedyne, co nie przemija - to miłość, którą włożyliśmy, wykonując swoje życiowe zadania. To ona jest najważniejsza.

Ks. Zygmunt Malacki (1948-2010)

Warszawskie ślady
Pochodził z Podlasia. Kochał Tatry, ale to Warszawie oddał swój talent kapłana i znakomitego organizatora. I to w stolicy ślady jego pracy pozostaną niezapomniane
Ks. Zygmunt Malacki przyjął święcenia kapłańskie w 1975 r. z rąk Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Na początku pracował jako wikariusz w parafii św. Wojciecha w Wiązownie, a następnie w parafii Matki Bożej Różańcowej na Bródnie. W latach 1984-98 był rektorem kościoła akademickiego św. Anny. To tam na dobre ujawnił się jego talent znakomitego organizatora. Ks. Malacki był przewodnikiem Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitalnej, inicjatorem Drogi Krzyżowej odprawianej w Wielki Piątek na ulicach Starówki. Założył też fundacje „PRO BONO” i „BONUM”.
W czerwcu 1998 r. ks. Malacki został proboszczem parafii św. Stanisława Kostki. W tym czasie przebudował prezbiterium świątyni, zakończył budowę Domu Pielgrzyma „Amicus” im. ks. Jerzego Popiełuszki. Wraz z zespołem współpracowników zorganizował Muzeum Księdza Jerzego Popiełuszki.
Został finalistą III edycji konkursu „Proboszcz roku”.
W 2006 r. ks. Zygmunt został odznaczony medalem „Zasłużony dla Miasta Stołecznego Warszawy”.
- Jest to wyróżnienie przyznawane przez Radę Warszawy tym, którzy w szczególny sposób zasłużyli się dla stolicy - mówił, wręczając odznaczenie Witold Kołodziejski, przewodniczący Rady Warszawy. Podkreślił, że ks. Malacki na trwałe wpisał się w dzieje miasta. Dziękując za odznaczenie, kapłan stwierdził, że gdyby nie ks. Popiełuszko, nie byłoby tych wszystkich inicjatyw. Zaakcentował też wielką rolę swoich parafian.
I tak dziękował za każdym razem, ostatnio - w IPN, gdy odbierał nagrodę Kustosza Pamięci Narodowej.

Andrzej Tarwid

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Jan Paweł II wciąż obecny – ulice, szkoły, pomniki, muzea imienia Papieża Polaka

2024-04-26 16:09

[ TEMATY ]

pamięć

św. Jan Paweł II

Zdzisław Sowiński

Na mapie Polski często spotkać można imię Jana Pawła II. To m.in. ponad 679 ulic, 139 placów i prawie 80 rond. Za patrona przyjęło Papieża Polaka też niemal 40 parafii i ponad 1000 szkół oraz Uniwersytetów. Nie brakuje także sanktuariów, muzeów oraz ośrodków myśli imienia Świętego Patrona, który wciąż inspiruje wielu Polaków. W sobotę przypada 10. rocznica kanonizacji Jana Pawła II, która miała miejsce 27 kwietnia 2014 roku.

Jan Paweł II w przestrzeni miejskiej

CZYTAJ DALEJ

Kard. Stanisław Dziwisz kończy 85 lat

2024-04-26 23:45

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Stanisław Dziwisz był przez 39 lat najbliższym współpracownikiem Karola Wojtyły, najpierw jako sekretarz arcybiskupa krakowskiego, a następnie osobisty sekretarz Ojca Świętego. Jako metropolita krakowski w latach 2005 – 2016 pełnił rolę strażnika pamięci Jana Pawła II i inicjatora wielu dzieł jemu poświęconych. Zwieńczeniem jego posługi była organizacja Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016, które zgromadziły 2, 5 mln młodych z całego świata.

W Rabie Wyżnej i w Krakowie

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję