Reklama

Wszystkie dzieci pani Krystyny

9 czerwca 2000 r. Krystyna Ściwiarska w obecności sześcioosobowej reprezentacji Międzynarodowej Kapituły (na prośbę wielu swoich wychowanków ze Świętokrzyskiego Klubu Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski) otrzymała Order Uśmiechu w Wojewódzkim Domu Kultury. Wielkie emocje i wzruszenia. - Kiedy pasowano mnie różą, pomyślałam sobie: - piękny kwiat z kolcami. Ja tych kolców miałam dużo, ale jakoś pokonywałam zło, nie rezygnowałam

Niedziela kielecka 30/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siedzimy w mieszkaniu Krystyny. Przeglądamy albumy, pełne wycinków z prasy, zdjęć, prac i rysunków dzieci. Wracają wspomnienia.

Rodzinne Puławy

Stare czarno-białe fotografie wysypują się z albumu. Na zdjęciu przystojny, wysoki marynarz, z lekkim uśmiechem i pogodnych oczach. - To mój tato Marian. Bohater i patriota. We wrześniu 1939 r., kiedy Niemcy byli już w Krakowie, uratował skarby wawelskie. Bombowce zrzucały pociski, a tato transportował statkiem arrasy do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Ładunek eskortowała ekipa nurków. To cud, że nikomu nic się nie stało. Chyba aniołowie czuwali - opowiada. Jego nazwisko znalazło się na Wawelu wśród tych, którzy ocalili polskie zabytki. Po wojnie ojciec Krystyny został odznaczony przez prezydenta.
- Moja mama Stefania - pokazuje fotografię Krystyna. Młoda postać kobiety spogląda ciemnymi oczami. Kruczoczarne kosmyki włosów opadają jej lekko spod nakrycia głowy. - Po dziadkach miała korzenie tatarskie. To księżna Izabella Czartoryska - właścicielka Puław, uwłaszczyła Tatarów, nadając im ziemię. Mama była prostą kobietą, ale widać było u niej plastyczne zacięcie. Uwielbiała czytać książki, a historię miała w jednym palcu. Jednak w tych czasach tylko mężczyźni mogli się kształcić. Była zakochana w Marszałku Piłsudskim - jak wiele wtedy kobiet. Kiedy umarł, powiedziała, że we śnie przyszedł się z nią pożegnać - opowiada.
Dzieciństwo Krysi upływało spokojnie. Tato bywał rzadko w domu, pływał statkiem wycieczkowym „Chopinem”. Mała stęskniona za ojcem codziennie wychodziła na przystań nad Wisłę, oczekując jego powrotu. Czasem zabierał rodzinę (Krysia ma siostrę) na wyprawy do Kazimierza nad Wisłą, Gdańska. Te krótkie chwile z tatą przechowuje w sercu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Cena za harcerstwo

Po szkole podstawowej z rodzinnych Puław Krysia udała się do Zamościa, do Szkoły Sztuk Plastycznych. Początek lat pięćdziesiątych. Szalała stalinowska propaganda i terror. Młodzież sprzeciwiała się indoktrynacji, stawiała opór. Szesnastolatka Krysia znalazła się w Harcerskiej Organizacji Podziemnej w Zamościu. Harcerze redagowali i roznosili patriotyczne ulotki krytykujące posunięcia władzy ludowej. Po roku ubowcy rozpracowali organizację. Młodzież stanęła przed sądem. Krysia wraz z kolegami utraciła prawa obywatelskie. Dwa tygodnie trwały przesłania na UB, jedenaście i pół miesiąca spędziła w areszcie na Zamku Lubelskim. Delikatna, siedemnastoletnia dziewczyna znalazła się w jednym z najcięższych więzień stalinowskich czasów, osławionym okrucieństwem i perfidnymi metodami wymuszania zeznań, łamania morale, w miejscu gdzie przetrzymywanych było tysiące polskich patriotów. W sąsiednich celach byli więzieni koledzy Krystyny, ale także żołnierze, dowódcy AK, WiN - katowani, gnębieni. Codzienność to: głód, zimno, krzyk przesłuchiwanych. Rodzice odchodzili od zmysłów ze strachu o Krysię. Do aresztu można było wnieść jedynie tłuszcz, cebulę, czosnek i suchary. Wytrwała. Z zakratowanego okna codziennie widziała basztę i fragment średniowiecznej zamkowej kaplicy, w której komuniści urządzili skład na węgiel (kilka lat temu odrestaurowano w niej XV-wieczną polichromię).
Krystyna zamyśla się. Stuka palcem w blat stołu. - Nauczyłam się alfabetu Morse’a. Lekkie uderzenia w ścianę - to była cała komunikacja ze współwięźniami z sąsiedniej celi. Po ciężkich miesiącach odbyła się pokazowa rozprawa sądowa w Lublinie. - Przecież to są dzieci - tłumaczył rozjuszonym prokuratorom wynajęty przez rodziców adwokat. Nic nie pomogło.
W 1954 r. ukończyła szkołę średnią z opinią najzdolniejszej uczennicy. Droga na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie mogła stać przed nią otworem, gdyby nie harcerska przeszłość. Ubowcy „zapraszali” dziewczynę na kawę, z perfidią zapewniali, że z takim talentem ma indeks w kieszeni. Przed egzaminem do auli ASP weszła komisja w czerwonych krawatach, oznajmiła przy innych uczniach, że Krystyna Ściwiarska jest pozbawiona praw obywatelskich. Drzwi Akademii zatrzasnęły się przed nią na zawsze. Po powrocie do Puław nie miała sił, ale pasja do sztuki była mocniejsza. Przez rok robiła portrety węglem. Dyrektor z Zamościa przysłał jej list, by spróbowała jeszcze raz. Odmówiła, zresztą i tak władze uczelni nie zezwoliłyby jej na egzamin, szykany wobec niej trwały jeszcze długie lata.
Krysia miała wujka Bronka, był leśnikiem w Zagnańsku. Kiedy wuj ją zobaczył załamaną, zrezygnowaną, zabrał ją w Świętokrzyskie. Początkowo pracowała w Szkole Podstawowej w Chrustach, ucząc plastyki. Potem zdobyła etat plastyka w WDK w Kielcach. Partii była potrzebna propagandowa tuba. Plakaty, hasła na pochody, rocznice PZPR, jednym słowem - sztuka na usługach władzy ludowej.

Reklama

W „Solidarności”

- Wyobraża sobie pani ja z harcerskiego podziemia w tej instytucji? Jednak pracowałam, w głębi serca wszyscy wiedzieliśmy, kim jesteśmy - tłumaczy. Kiedy narodziła się „Solidarność”, ona została inicjatorką Świętokrzyskiego Okręgu NSZZ. Okręg obejmował ponad 300 osób. Ona stała na czele siedmioosobowego zarządu. Jej, samotnej matce Krzysia - dziś dziennikarza, czas wypełniały niebezpieczne zajęcia: redagowanie czasopism opozycyjnych, ulotek dla podziemia, roznoszenie bibuły. W domu często nachodzili ją ubowcy. Wypominali, że bojkotuje pierwszego maja. Przestrzegali: - uważaj, bo masz wrogów. Ona jednak robiła swoje.

Reklama

Siła od aniołów

W końcu w 1989 r. została zwolniona z pracy w WDK. Już wtedy myślała, o swojej przyszłości. Komu chce poświęcić czas, z kim podzieli się talentem i pracą? Wiedziała, że w Kielcach jest wiele niepełnosprawnych dzieci, że siedzą zamknięte w czterech ścianach, przykute do łóżek, cierpiące, samotne, że opiekują się nimi całymi dniami rodzice. Trafiła do nich dzięki ks. Stanisławowi Słowikowi, który był ich duszpasterzem. Co dwa tygodnie sprawował dla nich Mszę św. - Pierwsze spotkanie, jakiż to był stres! W sali u góry zgromadziło się wielu rodziców z dziećmi na wózkach, na rękach. To były malutkie dzieci i starsze, młodzież, z zespołem Downa, z porażeniem mózgowym, z autyzmem, z padaczką, leżące jak kłody na rękach ojców. Podczas Mszy św. słyszałam tylko nieartykułowane dźwięki, teraz zupełnie mi to nie przeszkadza - mówi. Krystyna działała w Komisji Kultury Regionu Świętokrzyskiego NSZZ „Solidarność”. W grudniu 1989 r. zaproponowała, by artyści kieleccy zajęli się niepełnosprawnymi dziećmi. Jej pomysł przyjęto z entuzjazmem. Wkrótce znalazła lokum na spotkania z niepełnosprawnymi. Na rogu ul. Seminaryjskiej Krystyna wywiesiła własnoręcznie wykonany wielki afisz z zaproszeniem do Młodzieżowego Domu Kultury przy ul. Słowackiego (miejsca udzielił Wiesław Andrzejewski, pracownik instytucji, przyjaciel). Zabrała wielką reklamówkę farb, brystoli, kredek i udała się na pierwsze warsztaty. Od tego spotkania w styczniu 1990 i założenia unikatowego w Polsce Świętokrzyskiego Klubu Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski (została jego prezesem) minęło w tym roku dwadzieścia lat. Zajęcia odbywały się trzy razy w tygodniu. Krystyna poznawała rodziny z osobami niepełnosprawnymi, rozpacz ich matek nierzadko zostawionych przez mężów, ich sytuację materialną. Niosła pomoc jak potrafiła: pozyskiwała od sponsorów odzież, obuwie, dofinansowania itp. Co więcej, plastycznymi pasjami zarażała mamy swoich podopiecznych. Niektóre z nich do tej pory malują na szkle, na przykład pani Danuta z Bęczkowa - mama dwóch niepełnosprawnych synów.
W 1994 r. Krystyna założyła Świętokrzyskie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych. Dzięki temu dzieci mogły korzystać ze wsparcia w postaci: rehabilitacji, pomocy finansowej, wyjeżdżać na plenery, imprezy integracyjne. Na stałe przyjęły się różne imprezy: Dzień Matki, warsztaty letnie w Bocheńcu, ogniska integracyjne, plenery letnie w Górach Świętokrzyskich i spotkania z twórcami ludowymi, wspólne wigilie, kolędowanie i wiele innych. Niepełnosprawni artyści zaczęli wychodzić do mieszkańców miasta ze swoją sztuką. Było wiele wernisaży i wystawy w WDK (tutaj przeniesiono warsztaty), w Krakowie w redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Ba! za sprawą Ściwiarskiej dzieci zaprezentowały swoje prace z dużym sukcesem w USA 1998 r. Na specjalnej wystawie i aukcji sprzedano wszystkie 40 obrazów. W tym samym roku za swoją działalność otrzymała prestiżowe odznaczenie „Społecznika Roku” z rąk Wisławy Szymborskiej. Nagrodę przeznaczyła na plener plastyczny.

Reklama

Pokazała mi do nich drogę

W niemal każdym takim wydarzeniu brał udział bp Marian Florczyk, który od początku blisko współpracuje ze środowiskiem niepełnosprawnych, inicjował także wiele wydarzeń. - Pani Krystyna pokazała mi do nich drogę - mówi bp Florczyk. „Te dzieci trzeba kochać”- powtarza często. Ona je wszystkie zna doskonale, daje im wiele radości, nadziei, ciepła i ma dla nich ogromnie dużo cierpliwości. Są dla niej całym życiem. Zawsze z aparatem dyskretnie robiła zdjęcia, zapisywała każdą szczęśliwą chwilę dzieci. Każda ich praca, obrazek, namalowany kubek, bardzo ją cieszyły. Wiem, że inspiruje ją Jan Paweł II. Wykonała na różne okazje kilka pięknych portretów Ojca Świętego. Myślę, że swoją działalnością zapisała piękną kartę historii naszego miasta - mówi Ksiądz Biskup.
Warsztaty to wielka przygoda, spotkanie ze sztuką. W wysiłku chorych dzieci, w staraniach i pracy Krystyna potrafi dojrzeć twórczą wrażliwość i talent. W pracowni zawsze panowały cisza i skupienie. Tę atmosferę przerywała Krystyna: - Kochacie mnie dzieci? - Kochamy! - odpowiadały chóralnie; - A ja was jeszcze bardziej - mówiła do nich. Po takim przerywniku wszyscy wracali do swojej pracy. A plenery letnie? Ile tam było atrakcji! Wędrowali świętokrzyską ojczyzną, malowali krajobrazy, słuchali opowieści ludowych twórców, stroili przydrożne kapliczki ziołami i kwiatami, urządzali pikniki na zielonej polanie. Wracali pełni wrażeń, szczęśliwi, a ona z nimi. Potem zawsze była wystawa prac w WDK z zaproszonymi gośćmi i artystami - rzecz jasna. Zagraniczne eskapady też się trafiały. Na zaproszenie pojechali do Włoch autokarem. Dwóch uczestników było na wózkach. Dźwiganie po stromych zboczach chorych dzieci nie było proste. Jednak dotarli wszędzie. Malowali, rzeźbili, zwiedzali i wypoczywali nad Jeziorem Garda, w Alpach i w innych urokliwych zakątkach Italii.
Krystyna zna ponad sto dzieci z miasta i okolic i potrafi o nich długo opowiadać. - Kilkanaścioro już nie żyje. Może one, dobre anioły, modlą się za mnie, abym miała siłę? Wojtek namalował drogę do nieba. Nic już nie mówił, tylko słuchał. Za trzy dni dostał potwornego ataku padaczki i zmarł. Leszek - już dorosły, leży sparaliżowany od dziecka, opiekują się nim rodzice. Renatka z Wilkowa na wózku od wielu lat. Jakie ona ma piękne zielone oczy. Dojeżdża do szkoły do Kielc z mamą. Jest bardzo zdolna, ma same piątki i szóstki…

Świat z uśmiechu Boga

Po wielu latach, w lipcu Krystyna zakończyła pracę z dziećmi i młodzieżą specjalnej troski przy WDK. Z bólem serca pożegnała pracownię, w której przeżyła wiele cudownych chwil u boku swoich podopiecznych. Jednak nie zakończyła swojej służby na rzecz niepełnosprawnych dzieci. - Będę się nimi zajmować do końca życia, odwiedzać je w domach - tak jak przyrzekłam Bogu przed obrazem Matki Bożej Łaskawej Kieleckiej, kiedy dziękowałam Jej za powrót do zdrowia wnuczka. Dobre anioły w trudnych chwilach przyjdą mi z pomocą - mówi z wiarą. Ma tyle nowych pomysłów - jesienią wyjazd 49-osobowej grupy do Rzymu, potem jakiś plener…
„Chodź, pokażę Ci świat stworzony z uśmiechu Boga” - pisał do niej przed wielu laty pisarz Gustaw Morcinek. Ona taki świat właśnie ofiarowuje każdego dnia dzieciom i młodzieży specjalnej troski.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Hiszpania: Caritas pomogła znaleźć pracę 70 tys. bezrobotnym w 2023 roku

2024-04-26 19:05

[ TEMATY ]

Caritas

bezrobotni

Hiszpania

Adobe.Stock.pl

W 2023 roku Caritas pomogła 70 tys. bezrobotnych znaleźć zatrudnienie, wynika z szacunków kierownictwa tej organizacji. Zgodnie z jej danymi w ubiegłym roku Caritas na rozwijanie programów wsparcia zatrudnienia wydała 136,8 mln euro, czyli o 16,4 proc. więcej w porównaniu z rokiem poprzednim.

Dyrekcja organizacji sprecyzowała, że z kwoty ten ponad 100 tys. euro zostało przeznaczonych na rozwój inicjatyw w ramach tzw. ekonomii społecznej. Działania te polegały przede wszystkim na prowadzeniu szkoleń zawodowych służących usamodzielnieniu się na rynku pracy, w tym podjęciu aktywności zawodowej na podstawie samozatrudnienia.

CZYTAJ DALEJ

Wzór pracowitości i pobożności

Niedziela sosnowiecka 18/2021, str. IV

[ TEMATY ]

św. Zyta

Piotr Lorenc/Niedziela

Wizerunek św. Zyty w sosnowieckiej bazylice katedralnej

Wizerunek św. Zyty w sosnowieckiej bazylice katedralnej

Święta Zyta jest znana w diecezji z przepięknego ołtarza w sosnowieckiej bazylice katedralnej, którego konserwacja jest właśnie na ukończeniu.

Neobarokowy, drewniany ołtarz św. Zyty jest polichromowany i złocony. Między dwoma kolumnami znajduje się obraz św. Zyty. W środku zwieńczenia nastawy jest ozdobny kartusz z monogramem Matki Bożej. Po bokach są ustawione dwie figury: św. Barbary i św. Łucji. Ołtarz jest dziełem Pawła Turbasa i powstał w latach 1904–1906. – Od ponad roku ołtarz przechodzi kapitalny remont. Zdemontowane elementy snycerki trafiły do krakowskiej pracowni Aleksandra Piotrowskiego „Rearte”, gdzie zostały poddane gruntownej konserwacji. Natomiast mensa ołtarza pozostała w katedrze i była odnawiana na miejscu. Mieliśmy takie założenie, że remont miał być zakończony na Wielkanoc 2020 r., ale z powodu pandemii i kwarantanny, którą przechodzili kolejni pracownicy, tempo prac uległo nieznacznemu opóźnieniu – wyjawia kulisy renowacji ks. Jan Gaik, proboszcz parafii katedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu.

CZYTAJ DALEJ

Jaworzyna Śląska. Ostatnie pożegnanie Tadeusza Papierza, taty ks. Krzysztofa

2024-04-27 15:48

[ TEMATY ]

bp Marek Mendyk

Jaworzyna Śląska

ks. Krzysztof Papierz

pogrzeb taty kapłana

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył bp Marek Mendyk

Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył bp Marek Mendyk

Proboszcz parafii św. Jakuba Apostoła w Ścinawce Dolnej wraz z najbliższą rodziną i zaprzyjaźnionymi kapłanami odprowadził swojego ojca Tadeusza na miejsce spoczynku.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w sobotę 27 kwietnia w kościele św. Józefa Oblubieńca NMP w Jaworzynie Śląskiej. Mszy świętej przewodniczył bp Marek Mendyk. W modlitwie i żałobie ks. Krzysztofowi towarzyszyła nie tylko rodzina i kapłani, ale także siostry zakonne oraz wierni, którzy przybyli z parafii, gdzie posługiwał syn zmarłego: ze Świebodzic, Strzegomia i Ścinawki Dolnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję