Ostatnia niedziela przed świętem Paschy - Wielkanocy, to Niedziela
Palmowa. Owszem, lubimy brać udział w procesji z palmami. Z uwagą
słuchamy Ewangelii o wjeździe Jezusa do Jerozolimy, gdzie jej mieszkańcy
z radością witali Pana Jezusa, a swe płaszcze rzucali na drogę. Trzymając
w rękach gałązki palm wołali: "Hosanna Synowi Dawidowemu!". Nic w
tym dziwnego, bo Jezus Chrystus wjeżdżał do Jerozolimy jako zwycięzca.
Objawił, że jest zwycięzcą nad złem.
W czasie procesji w Niedzielę Palmową my również trzymamy
palmy, śpiewamy radosne pieśni. Cieszymy się, że Chrystus "zwycięzca
śmierci, piekła i szatana" jest wśród nas. Po prostu lubimy być z
tymi, którzy są silni i wygrywają. Chętnie pokazujemy swoją twarz,
by zamanifestować swą jedność i lojalność ze zwycięzcą. Ale w czasie
Mszy św. w tę niedzielę słuchamy także opowiadania Ewangelisty o
męce i śmierci Chrystusa. Niestety, wobec przegranych i pokonanych
stać nas najczęściej jedynie na współczucie i litość, bo uważamy,
że to nas nie dotyczy. Gdy ktoś zwycięża chętnie sobie przypisujemy
to zwycięstwo. Gdy zaś przegrywa, uważamy, że nie jesteśmy temu winni,
ani za to odpowiedzialni, że nie mamy z tym nic wspólnego. Umiemy
sobie zawsze znaleźć miejsce. Tak się zachowuje i rozumuje tłum,
którym można manipulować i wykorzystywać jego najciemniejsze strony.
Raczej należałoby powiedzieć, że tłum nie rozumuje, ale reaguje i
krzyczy: "Ukrzyżuj Go!". A może to nieprawda...
Jezu, od pospólstwa zelżywie
Przed Annaszowym sądem znieważany,
Jezu, mój kochany!
Pomóż w rozwoju naszego portalu