Reklama

Przedszkola dla wybranych

W stolicy wciąż brakuje miejsc w przedszkolach. Najgorsza jest sytuacja w młodych dzielnicach. Bo tam w ostatnich latach powstawały wielkie bloki, a zapominano o przedszkolach, szkołach itd. Dlaczego tak się stało?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rysio i Michał mają zaledwie trzy lata. Jak każde dzieci w ich wieku uwielbiają zabawę w gronie rówieśników. Śmieją się, skaczą, trochę popisują. Dla nich publiczne katolickie przedszkole „Kwiatki św. Franciszka na Woli” jest drugim domem. Tu czują się bezpiecznie.
Pewnie mały Rysio i Michał nie zdają sobie sprawy jak mają wiele szczęścia. Dostali się bowiem do publicznego przedszkola. A nie wszyscy ich rówieśnicy mają to szczęście. Dla przykładu tylko na Białołęce ponad 800 przedszkolaków zostało na lodzie. Niewiele lepiej jest w Ursusie, na Bemowie, Ursynowie i w Wilanowie. Te demograficznie młode dzielnice, od kilku lat cierpią na chroniczny brak miejsc w przedszkolach. - W tej chwili brakuje nam co najmniej pięciu nowych przedszkoli - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny, rzecznik prasowy dzielnicy Białołęka. Na znaczącą poprawę sytuacji w najbliższym czasie szanse są niewielkie.
Na Białołęce buduje się obecnie tylko jedno przedszkole, w kilku innych trwa rozbudowa, a dzieci cały czas przybywa, bo tylko w tym roku przyszło na świat ponad 1100 noworodków. Białołęka jest jedną z najprężniej rozwijających się warszawskich dzielnic. Już teraz mieszka tu ok. 120 tys. ludzi, a w najbliższych latach liczba ta zwiększy się o kolejne 50 tys. mieszkańców. Gdzie znajdą przedszkole dla swoich dzieci?

Nowe osiedla z nowymi problemami

W młodych warszawskich dzielnicach zapisanie dziecka do przedszkola publicznego graniczy z cudem. Sytuację ratują trochę placówki prywatne. Jednak te kosztują od 800 do nawet 1500 złotych miesięcznie. I stać na nie tylko te bogatsze rodziny.
Tym, którzy nie znaleźli miejsc w przedszkolu na terenie swojej dzielnicy Biuro Edukacji m. st. Warszawy proponuje wolne miejsca w przedszkolach w starszych rejonach Warszawy. Niektórzy zdesperowani rodzice są gotowi wozić swoje pociechy na drugi koniec miasta. - Jednak dowożenie dzieci nie rozwiązuje problemów. Bo przecież z Białołęki do centrum można jechać nawet 1, 5 godziny w jedną stronę. Jako matka wiem, że małe dziecko nie wytrzyma tak długiej jazdy w korku - tłumaczy Bernadeta Włoch-Nagórny.
Najgorsza sytuacja jest w młodych dzielnicach, gdzie w ostatniej dekadzie na potęgę budowano osiedla mieszkaniowe, zapominając o żłobkach, przedszkolach i szkołach.
Za infrastrukturę, która jest potrzebna do normalnego rodzinnego życia odpowiedzialne są samorządy. A deweloperzy najczęściej umywają ręce. - Sytuacja w jakiej często znajdują się urzędnicy bywa patowa. Po prostu firmy deweloperskie stawiają nas pod ścianą - tłumaczy Czesław Piechociński z biura edukacji miasta Warszawy. Często bywa tak, że burmistrz danej dzielnicy o tym, iż na jego terenie powstaje osiedle, dowiaduje się ostatni. Dopiero wtedy, gdy firma deweloperska ma już wszystkie plany i występuje jedynie o pozwolenie na budowę. Zazwyczaj prace inwestycyjne ruszają z impetem, a urzędnicy dopiero zaczynają się głowić nad tym, gdzie postawić m. in. szkoły i przedszkola. I w rezultacie bywa tak, że na terenie kilkunastotysięcznego osiedla miasto nie ma ani skrawka ziemi, gdzie mogłoby wybudować obiekty użyteczności publicznej. - Tak właśnie powstają nowe osiedla z nowymi problemami - wyjaśnia Piechociński.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Brak planów

Z taką sytuacją spotkał się ostatnio burmistrz Żoliborza, gdzie na poprzemysłowych terenach powstają potężne osiedla. Według wstępnych szacunków liczba mieszkańców tej dzielnicy może się nawet podwoić. A gdzie infrastruktura?
- Do tej pory inwestorów w ogóle nie obchodziło, gdzie będą szkoły, przedszkola, ulice. Chodziło im tylko o sprzedaż i jak największy zysk i nikt się nie interesował, że miasto nie ma terenu pod budowę potrzebnej infrastruktury - podkreśla Piechociński. - Ostatnio jednak spadł popyt na rynku nieruchomości i inwestorzy muszą przyciągać klientów lepszą ofertą. Już skończyły się czasy, że ludzie na potęgę kupowali wszystko, nawet gdy stało w szczerym polu. Dlatego też zaczynają myśleć również o przedszkolach - dodaje Bernadeta Włoch-Nagórny.
Wielu problemów tego typu udałoby się uniknąć, gdyby istniały plany zagospodarowania przestrzennego według których czarno na białym byłoby napisane, że tu może stanąć osiedle na tyle i tyle osób, tu ma być ulica, tu sklep, a tam przychodnia, szkoła i przedszkole. Jednak w Warszawie, podobnie jak w innych rejonach Polski, takich planów nie ma, a jeżeli nawet są, to mają wielkie „czarne dziury”. - Na Białołęce tylko 30 proc. terenu dzielnicy ma plan zagospodarowania - informuje Bernadeta Włoch-Nagórny.

Reklama

Lepiej było w PRL-u?

Paradoksalnie takich problemów nie miały znienawidzone przez wielu Polaków socjalistyczne osiedla z wielkiej płyty. W PRL-u zanim przystąpiono do budowy była już zaplanowana cała infrastruktura. Co prawda różnie było z ich wykonaniem i terminowością, które często pozostawiały wiele do życzenia, ale nie zmienia to faktu, że tamto planowanie było bardziej przemyślane niż robi się to współcześnie. Obecnie wydaje się, że polskie samorządy uczą się dopiero działać w warunkach wolnorynkowych. I póki co inwestycje miejskie pozostają daleko w ogonie za komercyjnymi.
Choć osiedla powstałe w latach 70. i 80. są pogardliwie nazywane blokowiskami, to jednak były planowane komplementarnie. Wszystko to sprawiało wrażenie zamkniętej i samowystarczalnej całości. W efekcie PRL-owskie przedszkola i szkoły wybudowane np. na Bemowie, czy w Wilanowie przeżywają dziś oblężenie. Bo na sąsiadujących z nimi nowoczesnych osiedlach - marzeniu wielu młodych - nikt nie pomyślał o potrzebnej do życia infrastrukturze.

Demograficzna bomba

Czarę goryczy złej sytuacji dodatkowo przechylili urzędnicy, którzy jeszcze kilka lat temu zamykali przedszkola z powodu niżu demograficznego. Zamykano najczęściej te, które znajdowały się na terenie starych dzielnic. Szkoda tylko, że nikt wcześniej nie przewidział sytuacji, z którą przyjdzie się zmierzyć miastu za kilka lat, kiedy to rodziny zaczną zakładać osoby z wyżu demograficznego początku lat 80.
Biuro Administracji i Spraw Obywatelskich od kilku lat obserwuje, że w stolicy rodzi się coraz więcej dzieci. Dla przykładu w roku 2007 urodziło się ponad 1, 5 tys. więcej dzieci niż w 2003 r. Dlatego też rośnie liczba dzieci, które są uprawnione do opieki przedszkolnej. Liczba dzieci w wieku przedszkolnym (3-letnich) wzrosła w roku 2008 o tysiąc w stosunku do 2007 r. A będzie jeszcze trudniej, bo o ile odnotowany wzrost liczby dzieci to 6 proc. w skali całej Warszawy, to w 2009 będziemy mieli już 13 proc. przyrostu przedszkolaków.
Remedium na tak potężny przyrost demograficzny mają być nowoczesne przedszkola. W wieloletnim planie inwestycyjnym 2008-2012 przewiduje się budowę 20 przedszkoli oraz przebudowę trzech. Inwestycje będą budowane głównie w tych dzielnicach, które najszybciej się urbanizują.
Mimo tego już wiadomo, że te inwestycje nie wystarczą na zaspokojenie całego przyrostu. I w najmłodszych częściach miast nadal będzie brakować miejsc dla trzylatków. - Pozostaje mieć nadzieję, że deweloperzy wykażą się dobrą wolą i na terenie swoich osiedli zaczną budować również obiekty użyteczności publicznej, w których dzielnice będą mogły urządzać przedszkola - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny. - Jednak ze strony urzędów możemy liczyć tylko na ich dobrą wolę. Nie mamy bowiem żadnych instrumentów administracyjnych by takie decyzje wymusić - dodaje rzeczniczka Białołęki.

Reklama

Ksiądz uratował przedszkole

W tej trudnej dla samorządów sytuacji pomaga także Kościół. Od wielu lat przy parafiach i domach zakonnych tworzone są przedszkola. Niestety, większość z nich, to przedszkola niepubliczne, które siłą rzeczy więcej kosztują niż ich publiczne odpowiedniki. Wielu rodziców, którzy chcieliby posłać dziecko do katolickiej placówki opiekuńczo-oświatowej, po prostu na to nie stać.
W Warszawie działa obecnie tylko siedem przedszkoli publicznych prowadzonych przez Kościół. Dla porównania w prawie trzy razy mniejszym Krakowie takich placówek jest kilkanaście.
Jedno z takich publicznych katolickich przedszkoli od kilku lat działa na warszawskiej Woli. - To przedszkole dzielnica chciała zlikwidować, bo brakowało chętnych. Wówczas udało nam się uratować te placówkę przed zamknięciem. A teraz mamy ponad 140 dzieci i jesteśmy jednym z większych przedszkoli w Warszawie - tłumaczy ks. Sylwester Jeż, dyrektor Katolickiego Zespołu Edukacyjnego im. ks. Piotra Skargi, pod którego auspicjami działa przedszkole.

Do tańca trzeba dwojga

Obecnie to publiczne przedszkole cieszy się dobrą renomą. - Nie ukrywam, że prywatne przedszkole z ekonomicznych względów bardziej się opłaca. Jednak nie o to chodzi. Katolickie wychowanie i edukacja nie powinny być kierowane tylko do zamożnych elit, ale do wszystkich, którzy tego chcą - podkreśla ks. Jeż. Jego zdaniem wiele wspólnot i stowarzyszeń katolickich jest żywo zainteresowanych prowadzeniem publicznych placówek oświatowych. Tym samym Kościół mógłby na o wiele szerszą skalę wesprzeć warszawskie samorządy w ich edukacyjnej misji. - Ale do tańca trzeba dwojga. I nie wystarczą chęci tylko jednej strony - uważa Ksiądz Dyrektor.
W Warszawie działa blisko 330 przedszkoli publicznych prowadzonych przez samorządy i tylko 7 publicznych prowadzonych przez Kościół. W niektórych polskich miastach te proporcje są o wiele lepsze, a w krajach zachodniej Europy niekiedy Kościoły prowadzą prawie całą edukację i nikomu to nie przeszkadza.
W Warszawie działa wiele katolickich placówek wychowawczo-oświatowych, które chciałyby funkcjonować na prawach publicznych. Przy parafiach często są budynki, które po niewielkich przeróbkach świetnie nadawałyby się na przedszkola. - My nie chcemy tworzyć przedszkoli i szkół dla elit. A do tworzenia niepublicznych szkół zmusza nas sytuacja - podkreśla ks. Jeż
Rodzice powinni mieć wybór. Przecież zarówno wierzący jak i niewierzący płacą podatki. To dlaczego wierzącym nie można stworzyć warunków, by z ich podatków były prowadzone placówki oświatowe, do których chcą posyłać swoje dzieci. Wierzący podatnicy powinni mieć taki wybór.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Matko, co Jasnej bronisz Częstochowy, módl się za nami...

2024-05-24 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Oto stajemy w Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Pochodzenie obrazu i data jego powstania nie są znane. Jak mówi legenda ikona ta jest jedną z siedemdziesięciu namalowanych przez świętego Łukasza Ewangelistę na fragmentach stołu, przy którym posiłki spożywała Święta Rodzina.

Rozważanie 25

CZYTAJ DALEJ

Rodzina kolebką wiary

2024-05-26 10:26

Ks. Radosław Koterbski

W dniu urodzin Świętego Ojca Pio, w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Bogorii, odbyło się wyjątkowe spotkanie wspólnot, które wzywają jego orędownictwa.

Wydarzenie zgromadziło licznych wiernych, pragnących wspólnie celebrować pamięć i duchowe dziedzictwo świętego. Program spotkania był bogaty i starannie przygotowany. O godzinie 15:00 rozpoczęła się Koronka do Bożego Miłosierdzia, po której miało miejsce nabożeństwo majowe i różaniec. Te modlitwy wprowadziły uczestników w atmosferę skupienia i refleksji, przygotowując ich do dalszych części dnia. Po duchowym wprowadzeniu, o godzinie 16:30 nastąpiła przerwa na posiłek, która była okazją do rozmów i wymiany doświadczeń między członkami wspólnot. Kolejnym punktem programu była konferencja na temat rodziny pt. „Rodzina kolebką wiary”, która wygłosił ks. Wojciech Kania. Prelegent podkreślał znaczenie rodziny jako podstawowej komórki społecznej i miejsca duchowego wzrastania, wzbudził duże zainteresowanie i poruszenie wśród uczestników.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję