Reklama

Duchowni diecezji chełmińskiej (25)

Żołnierz Ojczyzny, żołnierz Chrystusa

Niedziela toruńska 19/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

1 lipca 1946 r. biskup nominat Kazimierz J. Kowalski pisał swoje pierwsze orędzie do kapłanów... I tam dwa razy powtórzył się zwrot: „przychodzę z sercem ojca i przyjaciela...”. To wcale nie jest tak prosto powiedzieć, kiedy się było do tej pory profesorem filozofii i rektorem seminarium. Głośny filozof, znany neotomista zostaje duszpasterzem. Jak to w jego wypadku przebiegło?
Ks. Janusz St. Pasierb

Kazimierz Józef Kowalski urodził się 2 marca 1896 r. w Gnieźnie w rodzinie nauczycielskiej Leona i Pelagii z domu Celler. Po maturze, którą zdawał w pierwszych tygodniach I wojny światowej, znalazł się na froncie. Gdy po kapitulacji Niemiec w listopadzie 1918 r. złożył podanie o przyjęcie do Seminarium Duchownego w Poznaniu, legitymował się dyplomem porucznika artylerii. Sutannę kleryka założył dopiero niespełna rok później, gdyż przystąpił do powstania wielkopolskiego i zimą 1919 r. dowodził baterią artylerii ciężkiej. We wrześniu tego roku bronił północno-wschodnich Kresów jako dowódca batalionu w pułku artylerii. W październiku wstąpił do Seminarium Duchownego, lecz gdy w 1920 r. bolszewicy znowu zaatakowali Polskę, za zgodą władz duchownych zamienił klerycką sutannę na mundur wojskowy, by w poznańskich koszarach szkolić artylerzystów. Po wojnie studiował teologię w Poznaniu, Strasburgu i Gnieźnie, gdzie 8 października 1922 r. otrzymał święcenia kapłańskie.
Następnie studiował w belgijskim Lowanium (Lueven), jednym z najbardziej znaczących ośrodków naukowych zajmujących się tomizmem - kontynuacją nauki św. Tomasza z Akwinu (1224/25-1274). Powstanie współczesnego tomizmu wywodzi się z encykliki Leona XIII „Aeterni Patris” z 1879 r., która zachęcała katolickich uczonych do studiowania systemu filozoficznego Akwinaty i podejmowania na tej podstawie własnych prac dostosowanych do wymagań myśli nowożytnej. Ks. Kazimierz J. Kowalski stał się w Polsce przedstawicielem tzw. tomizmu lowańskiego, zwanego neotomizmem, który łączył doktrynę filozoficzną św. Tomasza z Akwinu z naukami przyrodniczymi i innymi kierunkami filozoficznymi. W 1925 r. uzyskał doktorat w Lowanium, a w 1930 r. habilitował się na Wydziale Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie na podstawie rozprawy „Filozofia Augusta hr. Cieszkowskiego w świetle zasad filozofii św. Tomasza”. W 1937 r. habilitował się z estetyki na Uniwersytecie Poznańskim na podstawie pracy „Teoria o pięknie i sztuce w tomizmie i neotomizmie”. Jako wykładowca filozofii na Uniwersytecie Poznańskim, w seminariach duchownych w Poznaniu i Gnieźnie oraz autor książek propagujących myśl tomistyczną, takich jak „Istota i zadanie filozofii według zasad neotomizmu” czy „Święty Tomasz z Akwinu a czasy obecne”, „przyczynił się do pogłębienia katolickiej nauki społecznej w Polsce”. Przypomnijmy za ks. Mrossem, nieocenionym autorem kapłańskich biografii, że przyszły biskup chełmiński także uczestniczył w Zjazdach Tomistycznych, krajowych i zagranicznych, w 1934 r. był sekretarzem Międzynarodowego Kongresu Misjologicznego i Tomistycznego. Redagował wydawnictwa naukowe; z jego inicjatywy powstały i ukazywały się w latach 1930-1939 „Studia Gnesnensia” (18 tomów). Wysoka ranga tego kapłana-uczonego sprawiła, że ubiegały się o niego świetne uniwersytety w całym kraju. Nie przyjął jednak proponowanych mu katedr we Lwowie, Wilnie i Warszawie, wybierając pracę dla swojej archidiecezji.
Po powrocie do kraju (po Lowanium przez rok uzupełniał jeszcze swoją wiedzę w uczelniach w Rzymie i Monachium) pracował w seminariach duchownych - w latach 1927-1935 jako wicerektor w Gnieźnie, od 1935 r. aż do wybuchu wojny jako rektor w Poznaniu. Wykładał w tych uczelniach filozofię i etykę społeczną. Środowiska inteligenckie w Polsce znały go jako rekolekcjonistę, całą duszą zajmował się Akcją Katolicką. Działał w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, a Prymas August Hlond (1881-1948) uczynił go asystentem kościelnym Mężów Katolickich Archidiecezji Gnieźnieńskiej i Poznańskiej. Był wierny istniejącej w Wielkopolsce oraz na Pomorzu tradycji kapłanów społeczników, zajmując się filozoficznymi aspektami zagadnień społecznych. W diecezji chełmińskiej zajmował się tym ks. Franciszek Sawicki, autor rozprawy „Założenia filozoficzne katolickiej myśli społecznej” (jego sylwetka - „Głos z Torunia” nr 1½007).
„3 września 1939 r. ks. kardynał Hlond nakazał mi poszukać gmach dla VI kursu na wschód od Warty” - czytamy w jego wspomnieniu o Prymasie. Dzięki temu uniknął niechybnej śmierci, gdyż był poszukiwany przez gestapo. Okupację spędził k. Jarosławia, gdzie prowadził tajne nauczanie. Po wojnie wrócił do Gniezna.
4 marca 1946 r. papież Pius XII mianował go biskupem chełmińskim. 1 lipca ks. Andrzej Wronka, administrator apostolski, przekazał mu rządy w diecezji. 4 sierpnia w katedrze pelplińskiej Prymas Polski August Hlond udzielił sakry biskupiej. Posługę pasterską sprawował pod zawołaniem „Miles Christi” („Żołnierz Chrystusa”). Przyjęcie takiego zawołania wiązało się z wydarzeniem sprzed ćwierćwiecza. W seminarium poznańskim wizytator, pierwszy nuncjusz apostolski w niepodległej Polsce Achilles Ratti, późniejszy Pius XI, gdy mu przedstawiono niezwykłego kleryka, który był dowódcą I Baterii Poznańskiego Pułku Artylerii Ciężkiej, powiedział: „Miles Patrie, miles Christi - żołnierz Ojczyzny, żołnierz Chrystusa”. Rzeczywiście, stanął przed zadaniem, które wymagało od jego wykonawcy heroizmu, zdecydowania i osobistego przykładu zawierzenia Bożej Opatrzności. W diecezji, która utraciła przeszło połowę swoich kapłanów pomordowanych w egzekucjach jesienią 1939 r. i zamęczonych w obozach koncentracyjnych, rozpaczliwie brakowało księży. A seminarium? „Po walkach wiosennych 1945 r. i ustąpieniu wojsk budynek seminaryjny przedstawiał straszny widok - smutniejszy chyba, aniżeli ongiś po husytach i Szwedach za czasów cysterskich” - pisał trzy lata po wojnie ks. Franciszek Manthey (jego sylwetka - „Głos z Torunia” nr 49, 50/2007) i dodał: „Nie starczyło jednak płakać nad ruiną dawnej chudoby, lecz trzeba było ochoczo zabrać się do dzieła odnowy”. Tak też uczynił nowy pasterz diecezji. Szczególną troską otoczył Seminarium Duchowne, serce diecezji, aby uzupełnić kapłańskie kadry. Powołał też Komitet Odbudowy Biblioteki, wzbogacił seminaryjny księgozbiór pozostałościami ongiś wspaniałej biblioteki pałacowej swojego poprzednika bp. Stanisława W. Okoniewskiego. Ustanowił Diecezjalne Dzieło Powołań Kapłańskich, zalecał reaktywowanie w parafiach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Powołał Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, by pogłębić zasady wiary i moralności chrześcijańskiej w społeczeństwie zdemoralizowanym przez wojnę. W 1947 r. erygował Katolicki Instytut Kultury Religijnej w Toruniu, a po roku w Gdyni.
Był biskupem bardzo trudnego czasu nie tylko ze względu na odbudowę diecezji z powojennych gruzów, lecz dlatego, że był to czas stalinowski. Zdecydowanie negował komunizm jako patriota i filozof dostrzegający jego fałsz. „Przeżyliśmy faszyzm brunatny, przeżyjemy faszyzm czerwony” - miał powiedzieć w 1948 r. w Tczewie. Za to był oczerniany w prasie. W 1950 r. w gazetach pojawiła się informacja: „W dniu 25 lutego biskup Kowalski został osadzony w areszcie domowym w związku z toczącym się przeciwko niemu dochodzeniu o naruszeniu dekretu o wolności sumienia i wyznania”. Za tą notatką kryła się osobista tragedia człowieka odznaczonego w młodości Krzyżem Walecznych i Odznaką Powstańca Wielkopolskiego, na którym wymuszono prośbę do Bieruta o ułaskawienie. Po kilku dniach uchylono areszt. „I Bóg jeden wie, jak ciężko mu było, temu człowiekowi, który odznaczał się wielką odwagą na polu bitwy - żyć z tą raną w duszy” - mówił ks. Pasierb w 1992 r. katedrze pelplińskiej w dwudziestolecie śmierci biskupa.
A jednak podniósł się z tego upokorzenia i wbrew represjom utrzymał swoją niezależność oraz niezależność seminarium, co było solą w oku komunistycznej władzy. Represje trwały. W 1949 r. zostały rozwiązane wszystkie bractwa i stowarzyszenia kościelne, zakazano wydawania „Orędownika Diecezji Chełmińskiej”. Stworzono atmosferę zagrożenia i niepewności. „Pamiętamy to oblężenie Pelplina, który został otoczony przez wojsko. Pozakładano telefony polowe i radiostacje. Wyglądało, że przystępują do oblężenia twierdzy. Mamy jeszcze w uszach dygot silników zapalanych co noc, pewnie żeby stworzyć wrażenie, że nastąpi zaraz jakaś deportacja …” - wspominał ks. Pasierb, kleryk w latach 1947-1952. Abp Henryk Muszyński studiujący w Pelplinie w okresie 1951-1957 tak zapamiętał ów czas: „Różne formy presji, inwigilacje, nachodzenie UB i terror, który szerzył się na zewnątrz, żywo pobudzał wyobraźnię tych, którzy zetknęli się z okropnościami wojny w czasie okupacji. Pewnego dnia podano ogłoszenie władzy, że wszystkie rodzaje broni należy do rana złożyć przed seminarium. W przeciwnym razie seminarium zostanie zamknięte, a klerycy rozpędzeni na cztery wiatry. Nikt jednak nie wiedział, jak długo to potrwa. Zwłaszcza po uwięzieniu kard. Stefana Wyszyńskiego w 1953 r. zapanowała atmosfera ogromnej niepewności”. Represje zelżały w czasie krótkiej „odwilży” po czasach stalinowskich w drugiej połowie lat 50 XX wieku, jednak za rządów Władysława Gomułki, zwłaszcza po „Orędziu biskupów polskich do niemieckich” znacznie się nasiliły. Skutkiem otwartej walki władz z Kościołem był pobór kleryków do wojska, próby podporządkowania seminarium kontroli kuratora oświaty, indagowanie kleryków, księży przez SB, naciski na rodziny duchownych połączone z groźbami pozbawienia pracy, oczernianie księży i biskupów w mediach, różne zabiegi zmierzające do odciągania młodzieży i dzieci od Kościoła itd.
Bp Kazimierz Józef zaprawiony w bojach z komunistami i nauczony doświadczeniem 1950 r. „stał się ostrożniejszy. I uznał, że najważniejszą w tej sytuacji sprawą jest podnoszenie ducha, zwłaszcza duchowieństwa, które ma wpływ na wiernych” - wspominał ks. Pasierb. Za fenomen jego posługi uznał to, że „choć nauka, zwłaszcza filozofia, odbywająca się na wysokim poziomie abstrakcji, często studzi serce”, stał się ojcem i przyjacielem kapłanów. I robił swoje. W lipcu 1959 r. zwołał Synod Diecezjalny w Pelplinie, rok później erygował Kapitułę Kolegiacką w Chełmży, a w 1964 r. w Kamieniu Krajeńskim. W 1965 r. doprowadził do afiliacji Seminarium Duchownego do Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego. Wydał bardzo dużo listów pasterskich do diecezjan, zwiększył liczbę parafii i dekanatów (z 26 do 30), wyświęcił ok. 600 księży dla diecezji, którą dwukrotnie zwizytował. To tylko część jego dokonań.
Był znany także poza swoją i rodzinną Wielkopolską: w ramach prac Episkopatu Polski był przewodniczącym Komisji Sztuki Kościelnej, członkiem Komisji ds. KUL-u, przewodniczącym Komisji Misyjnej i krajowym dyrektorem Unii Apostolskiej Kapłanów. W latach 1962-1965 Kościół przeżywał Sobór Watykański II, a Biskup Chełmiński uczestniczył we wszystkich sesjach, gdyż papież Jan XXIII powołał go na konsultora Komisji Liturgicznej. Z początkiem Soboru wiąże się anegdota przytoczona przez ks. Pasierba. W gazetach na całym świecie ukazało się zdjęcie bp. Kowalskiego z podpisem: „Pierwszy, który usiadł w bazylice Świętego Piotra”. Stało się tak dlatego, że Ordynariusz Chełmiński miał kłopoty ze złamaną nogą, która się źle goiła. Ponieważ nie mógł z tego powodu uczestniczyć w inauguracyjnej procesji, został wprowadzony wcześniej i dlatego jako pierwszy zasiadł w soborowej ławie.
„Umierał stojąc... Nasz biskup żył i działał do końca. Prawie niewidomy, ciężko chory - wspomina cytowany wcześniej Ksiądz Poeta i dodaje: - Wielki czciciel Maryi dostąpił przywileju, że umarł w Jej polskiej stolicy”. Bp Bernard Czapliński, jego następca, opowiadał: „Kiedyśmy go ubierali do trumny w tej Częstochowie, zobaczyłem, że jest cały w bandażach. Jego brzuch to była jedna wielka rana”. Zmarł w 50. roku kapłaństwa, 6 maja 1972 r. w Częstochowie w czasie obrad Episkopatu Polski. Obrzędom pogrzebowym w katedrze pelplińskiej przewodniczył Prymas kard. Stefan Wyszyński.
Sądzimy, że słowa bp. Wiesława Meringa odnoszące się do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie, którym kierował w ostatniej dekadzie XX wieku możemy z całym przekonaniem odnieść także do pasterskiej posługi bp. Kazimierza Józefa Kowalskiego: „Tutaj spełniały się (…) te ideały, które przyniosły w dziejach Kościoła rzeczy najpiękniejsze, czyli symbiozę, współistnienie wiedzy i wiary”.

Za dwa tygodnie sylwetka ks. Fabiana Wierzchowskiego (1887-1940) - wychowawcy grudziądzkiej młodzieży, męczennika obozu w Sachsenhausen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Wenecja: Franciszek podziękował za wizytę, modlił się za Haiti, Ukrainę i Ziemię Świętą

2024-04-28 13:15

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Na zakończenie Mszy św. sprawowanej na placu św. Marka papież podziękował organizatorom jego wizyty w Wenecji i szczególnie pamiętał w modlitwie o Haiti, Ukrainie i Ziemi Świętej.

Drodzy bracia i siostry, zanim zakończmy naszą celebrację chciałbym pozdrowić was wszystkich, którzy w niej uczestniczyliście. Z całego serca dziękuję patriarsze, Francesco Moraglii, a wraz z nim jego współpracownikom i wolontariuszom. Jestem wdzięczny władzom cywilnym i siłom porządkowym, które ułatwiły przebieg tej wizyty. Dziękuję wszystkim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję