Reklama

Pogański relikwiarzyk

Niedziela amerykańska 38/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przypuszczalnie jedyną wadą eseju jest to, że jest to krótka forma literacka. A tyle chciałoby się napisać i nie musieć się streszczać. Patrzę na niebo, na którym zamiast gwiazd świecą reflektory samolotów. „Tam” nawet niebo mają inne. Inne konstelacje. Patrzę na coś „tutaj” i momentalnie nasuwa się jego polski odpowiednik. Nie da się nie porównywać. Pytanie, czy warto oceniać? Zwłaszcza, jeśli te oceny byłyby subiektywne. Lepiej chyba (najczęściej, ale nie zawsze) patrzeć na te sprawy jak na dwa zupełnie odmienne światy. Po prostu inne.
Dajmy na to taki cmentarz. Lepszy amerykański (bo trawka równa, łatwy do utrzymania, estetyczny), czy polski (z pomnikami, które trzeba godzinami zamiatać, myć i polerować)? Czy można powiedzieć, że Amerykanie to lenie i ci, co to żadnego szacunku dla człowieka nie mają, bo go po śmierci palą i w jakąś puszkę zamykają?
Albo taki drobiazg jak prognoza pogody. W Polsce podawana tradycyjnie, spokojnie, a tutaj to kolejny show. Facet chodzi chodem kołyszącym, bawi się mikrofonem, drapie po nosie, odkaszluje, gwiżdże. Gra jak aktor. Wychyla się z kadru, czasem z niego wychodzi tak, że widać tylko jego ramię. To nie chmurki i słoneczka za jego plecami, ale on jest najważniejszy. Patrzyłam w telewizor z otwartymi ustami. Inne.
Są jednak takie płaszczyzny życia, wobec których nie sposób nie zająć stanowiska. Bo czyż nie jest prawdą, że powietrzem w Polsce da się oddychać, a to w Chicago przypomina raczej substancję stałą? Kiedy pierwszy raz wyszłam z samolotu na O’Hare i wzięłam pierwszy oddech na sekundę przeszło mi przez myśl, że jestem w piekle, bo razem z tlenem coś jakby gorąca woda wlało mi się w płuca. Czy nie jest prawdą, że (uogólniając) w Polsce w niedzielę ławki w kościele są pełne, organista przynajmniej się stara, zespoły młodzieżowe śpiewają pięknie, ministranci w swojej służbie ołtarza są tak wyćwiczeni, że zdaje się, że tańczą? A tutaj? Pełna nonszalancja...
„Gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12, 34). A gdzie serce, tam skarb. Tęskni się za tym, co jest naznaczone emocjami, co się kocha. Prosta zasada. Coraz bardziej przekonuję się, że tęsknota to bezsensowne uczucie. Tęsknisz za krajem, który za tobą nie tęskni wcale. Tęsknisz do ludzi, którzy nawet nie zauważyli, że zniknąłeś. Tęsknisz do jagód, które kolorują język, zęby i nieodwracalnie brudzą spodnie, mając tutaj piękne, czyste, olbrzymie borówki amerykańskie w estetycznych plastikowych pudełeczkach. Tęsknisz do robaczywych czereśni i papierówek. Do kartofli i zsiadłego mleka, mając wyrzuty sumienia, że nie doceniasz kolacji w kryształowych restauracjach. Chcesz wracać do Polski, mimo że nikt tam na ciebie nie czeka i chociaż wszystkie argumenty rozumu temu przeczą, ty wciąż roisz sobie, że tam jest twoje szczęście. Jakie to niesamowicie głupie. Dlatego tęsknoty nie można rozpatrywać w kategoriach rozumu i chyba dlatego właśnie trochę się jej wstydzimy, bo wydaje się nam tkliwą egzaltacją. Wtedy z zakłopotaniem mówimy o niej jako o „jakimś tam uczuciu, chyba wyższym”. Tymczasem jest to niepojęta właściwość ludzkiego serca. I jak boli, kiedy człowiek po powrocie zaczyna żałować, że tęsknił. I nagle okazuje się, że Polska taka wspaniała jest tylko z zagranicy, a ta natrętna myśl o szczęściu „tam” okazuje się fantasmagorią... Szczęśliwy ten, za kim ktoś tęskni.
W Royal Ontario Museum w Toronto na wystawie sztuki współczesnej widziałam ciekawy eksponat i niezdarną ręką przerysowałam go do notesika. Był nim (tym eksponatem) mały relikwiarzyk w kształcie Słońca, a w nim okrągłe zdjęcie horyzontu na morzu. Dokładnie z taką samą czcią patrzyłam na horyzont jeziora Ontario. Jakby za nim była ziemia obiecana. A przecież tu powinna być! Zamość do Chicago czy Toronto aż wstyd porównywać. Tutaj tyle koncertów, kin, muzeów (ach, muzea!), klubów, bibliotek (aż mnie zżera zazdrość, jak patrzę na te niesamowite amerykańskie i kanadyjskie uniwersytety - w takich warunkach sama przyjemność się uczyć!). A Zamość? Kiedyś, w czasie największego rozwoju był Zamość nazywany „małym Gdańskiem”. Dla mnie jest on „małym Krakowem”, miastem artystów. Dowodzi tego np. Lato Tetralne, organizowane od 1976 r, którego „ojcem chrzestnym” jest Jan Machulski. Przyjeżdżają do nas najznakomitsze teatry z kraju i zagranicy ze sztukami Szekspira, Wojtyły, Kołakowskiego i in. Jedyną nagrodą jest honorowa nagroda publiczności „Buława Hetmańska”. I tak w tym roku, oglądając z otwartymi ustami Ryszarda III, uznałam geniusz aktorski Jerzego Stuhra. Trochę mnie tylko bolała myślowa profanacja tej sztuki, bo momentami miałam wrażenie, że słyszę Osła ze „Shreka”... Z Zamościa pochodził Marek Grechuta, tu mieszkali i tworzyli Fogg i Leśmian, chociaż ten ostatni Zamościa nie lubił. A szkoda, bo ja za Leśmianem przepadam, najlepiej się go śpiewa. Artystów znam też z podwórka. Pamiętam nasze obozy, kiedy śpiewaliśmy i tańczyliśmy do dwóch gitar, grzechotek będących plastikowymi pudełkami po lodach wypełnionymi kaszą i do perkusji zrobionej domowym sposobem z djembe (upraszczając - bongos), znalezionego gdzieś metalowego talerza i miednicy imitującej bęben, w który jeden „muzyk” kopał, a drugi przytrzymywał od wewnątrz kolanem, ochraniając je poduszką!!! Pamiętam też, jak patrzyłam na Nową Bramę Lubelską z mostem (kiedyś zwodzonym), siedząc pod drzewem i czytając Stachurę. Na moście rysowała dziewczyna z „Plastyka” (LSP). Zawsze chciałam umieć malować, zawsze zazdrościłam artystom tej specyficznej władzy, która im pozwala posiąść tę namalowaną część świata, stać się po trosze jej stwórcą, ale też przekazać jej część siebie. Takie wzajemne przenikanie, złączenie na zawsze.
Ale mimo wszystko czy to obiektywizm czy zaściankowy kompleks nie pozwala mi postawić mojego miasta przed tymi wszystkimi możliwościami, jakie dają Toronto i Chicago. Aż grzech z nich nie korzystać!
Kanadyjska wieś jest bardzo podobna do polskiej. Złudzenie to rozwiewają tylko żółte linie na jezdni i takie dziwadełka architektury, jak duże brązowe stożki na sól i piach do posypywania „hajłeju” zimą. Do polskiej wsi też nie pasują zielone dachy i domki w stylu raczej angielskim. Poza tym w mijanych przez nas miasteczkach fajerwerki były co chwila, podczas gdy w Zamościu zaczęli oszczędzać na fajerwerkach nawet w Sylwestra. Ale łąki przypominają nasze. Nasze przyukraińskie...
Za Zamościem zaczyna się Roztocze i Roztoczański Park Narodowy. Wydmy, wąwozy i bagna, a na spękanych tektonicznie wapieniach swojego koryta, rzeka Tanew tworzy liczne wodospady, zwane szumami. Wielką osobliwością świata zwierzęcego jest suseł perełkowaty. Kiedyś w małej wiosce koło ukraińskiej granicy, gdzie żadna komórka nie łapie zasięgu, wyszliśmy przed świtem „na susły”. Wcześniej byli znajomi i pokazywali zdjęcia zwierzaków. Było jeszcze ciemno, zimno, rosa, oczy się kleiły, potykaliśmy się o wystające korzenie drzew w wąwozach, lądowaliśmy w strumyku, bo plan przeskoczenia na drugi brzeg okazywał się zbyt ambitny, fotografowaliśmy wschód słońca i pająki, właziliśmy do i na opuszczone pasterskie szałasy, potem zgubiliśmy się w lesie... Susłów nie widzieliśmy. Potem okazało się, że zdjęcia znajomych to były tylko sfotografowane pocztówki! Ale susły gdzieś tam z pewnością są. Jednak są to zwierzęta bardzo czułe na kroki, a nasza ekipa w glanach szła jak wojsko.
Siedzę w Brookfield Zoo. Podziobały mnie gęsi, pogryzły jakieś muchy, a wiewiórka zabrała ze stołu ogryzek. Gdyby jeszcze nie ci wszyscy ludzie (pora lunchu), czułabym się jak w domu...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Nikaragua: od początku roku reżim wydalił 34 osób duchownych

2024-04-30 13:15

[ TEMATY ]

prześladowania

Nikaragua

Pomoc Kościołowi w Potrzebie/www.pkwp.org

34 katolickich osób duchownych musiało opuścić Nikaraguę w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2024 r. z powodu prześladowań Kościoła katolickiego przez reżim Daniela Ortegi i Rosario Murillo. Informację tę podała na niezależnej stronie internetowej „Despacho 505” badaczka i aktywistka Martha Molina, która na bieżąco informuje o atakach na Kościół w tym środkowoamerykańskim kraju.

Prawie wszystkie te osoby pełnią swoją posługę w innych krajach, głównie w Kostaryce i Stanach Zjednoczonych, a te, które są jeszcze seminarzystami, kontynuują formację poza Nikaraguą, wyjaśniła Molina, dodając, że jest świadoma sytuacji, ponieważ same ofiary skontaktowały się z nią, ale proszą o nieujawnianie ich tożsamości, ponieważ ich rodziny i członkowie ich zakonów pozostają w kraju. „Mam listę ze wszystkim, nazwiskami, parafiami i zgromadzeniami” - potwierdziła badaczka.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję