Była u nas na świętach Bożego Narodzenia. Przeżyła z nami Wigilię,
śpiewała kolędy, poszła na Pasterkę, cieszyła się spacerami po mroźnym
Szczecinie. Marynka - młodziutka Ukrainka z Kijowa jest grekokatoliczką,
święta w domu ma zatem dwa tygodnie później niż my i mogła do nas
przyjechać. Zależało nam na jej obecności w naszym domu z co najmniej
trzech powodów.
Po pierwsze, chcieliśmy dzielić się naszym sposobem budowania
rodziny. To się wydaje ważne nie dlatego, że nasza jest jakaś szczególna.
Ona po prostu jest, jest zwyczajna, ale jednak trochę inna niż wszystkie
inne i to jest jej wielkim walorem. A dzielenie się różnorodnością
stwarza bogactwo wszystkich dzielących się.
Po drugie, chcieliśmy podzielić się naszym rzymskokatolickim
sposobem przeżywania Bożego Narodzenia. Czy jest w czymś lepsze od
greckokatolickiego? Z całą pewnością nie - ale jest nasze własne,
ma swoją wartość, którą się cieszymy i wobec tego chcemy się nią
dzielić.
Po trzecie, chcieliśmy podzielić się naszym polskim obyczajem
świątecznym. Tyle jest w nim ciepła i radości - czy jest lepsze niż
ukraińskie, litewskie, białoruskie czy np. francuskie, angielskie,
niemieckie? Z całą pewnością nie (choć i nie gorsze!) - ale ma swoją
odmienność, swoistość, która w dużym stopniu przesądza o naszym narodowym
charakterze. A w każdym razie tworzy to, co w naszym narodowym charakterze
jest dobre.
Kiedyś zdarzyło mi się przeżyć święta - co prawda wielkanocne
- w bardzo gościnnym domu niemieckich (w byłym NRD) protestantów.
To było bardzo dawno, jeszcze nie miałem swojej rodziny - byłem tam
z moją Mamą i rodzeństwem. Do dziś pamiętam atmosferę tamtych świąt,
ich odmienność, a zarazem piękno i ciepło. Jeśli były jeszcze we
mnie wówczas jakieś fobie antyniemieckie, to po tej jednej gościnie
ustały. A gospodarz, protestancki pastor, podczas wojny był żołnierzem
Wermachtu... W czasie takich spotkań nabiera się chyba dystansu do
tego wszystkiego, co jest przecież wynikiem historycznych i politycznych
splątań, a zaczyna się dostrzegać konkretnego człowieka.
Święta mają w sobie wiele wspaniałych szans - tylko z
nich korzystać. Oto przede wszystkim zbliżają nas do Pana Boga -
tylko On przecież jest Święty i swoją świętością przenika wszystko.
To z kolei otwiera szansę na spotkanie ludzi - to prastara polska
tradycja jednać się przy wigilijnym stole. Jeśli byliśmy skłóceni,
to atmosfera święta, ten jedyny w swoim rodzaju czas, pozwala na
przezwyciężenie przeszkód. Dlaczego zatem nie skorzystać z daru świąt
dla budowania od samych podstaw, od domów i rodzin pojednania Polaków
i Ukraińców? Nam się udało zaprosić Marynkę - im więcej takich prostych
kontaktów, tym bardziej nie do pomyślenia będzie w przyszłości nienawiść,
tym bardziej niezrozumiała jest stara zapiekłość. Tak to jest - niezwykle
ważna jest dyplomacja, poszukiwanie najlepszych rozwiązań w sferze
polityki, stosunków międzynarodowych i tak dalej. Ale jeśli nie będą
się znali po prostu zwykli ludzie, jeśli nie będą potrafili zwyczajnie
się polubić, tak po ludzku, to zawsze będą mogli stać się obiektem
manipulacji i nienawiści. Nienawiść niezwykle łatwo posiać, przyjaźń
i zaufanie rodzi się powoli. Ale święta dają ciągle nowe szanse.
Pomóż w rozwoju naszego portalu