W książce „Drogi Opatrzności” śp. ks. Tadeusz Fedorowicz (jego piątą rocznicę śmierci i setną urodzin obchodziliśmy w czerwcu), próbuje pokazać, że Pan Bóg nas prowadzi zarówno przez wspaniałe natchnienia, jak i wydarzenia zupełnie niezgodne z Jego wolą. Na pewno Pan Bóg nie zamierzył żadnej wojny, na pewno nie „zaplanował” wywożenia przez sowietów polskiej ludności na tereny Kazachstanu. Ale właśnie Pan Bóg dał ks. Fedorowiczowi siłę, aby wsiąść do wagonu ze swymi parafianami i posługiwać im duchowo w czasie zsyłki. Pan Bóg wiele lat potem spowodował, że ks. Tadeusz spotkał księdza biskupa Karola Wojtyłę, a już oni we dwaj rozwinęli Bożą łaskę i tę znajomość przemienili w przyjaźń.
Aby zauważyć drogi opatrzności nie trzeba mieć dziewięćdziesięciu lat, nie trzeba być kapłanem. Ośmioletni Sebastian, gdy zginął w wypadku jego szesnastoletni brat zadał w dniu pogrzebu pytanie: „Mamo, wiem, że Radzio był przygotowany na pójście do Pana Boga, ale czy my umiemy być lepsi przez ten wypadek? Bo on chce się stamtąd nami cieszyć...”.
Tym prostym dziecięcym spostrzeżeniem odwrócił uwagę starszych od patrzenia na tę sytuację przez pryzmat nieszczęścia, usłyszeli Boże pytanie... Bo Opatrzność Boża to patrzenie w przyszłość, która może być na pewno lepsza od tego, co teraz. Pan Bóg nie chce, aby człowiek zatrzymał się na zdarzeniu.
Wzrastanie
Nie ma tu lepszych i gorszych, ale każdy z nas jest na pewnym etapie rozwoju w procesie postrzegania Opatrzności Bożej.
Na pewno trzeba się modlić za ludzi, którzy narzekają. Oni nie widzą Bożego prowadzenia, nie widzą, że każdy z nas ma przez Pana Boga przewidzianą konkretną drogę. Na tej drodze są konkretne wydarzenia, konkretni ludzie, natchnienia i zadania. A „w naszym interesie” jest odnalezienie woli Bożej, bo w niej jest najciekawszy i najbardziej owocny pomysł na nasze życie.
Można odkryć, że wiele wydarzeń ma ukryty sens. Pewien pilot zachorował na anginę i nie mógł polecieć Kopernikiem, który spadł po starcie - wszyscy zginęli. Ktoś usłyszał zdanie z ust przypadkowego współpasażera w metrze, inny podjął zwykłą refleksję nad biegiem wydarzeń. Czasem czyjaś uwaga pomaga nam otworzyć oczy..., by widzieć jak Bóg.
Ale najpiękniejszym etapem jest stan, w którym już nie przyjdzie nam do głowy, aby w modlitwie zadawać Panu Bogu pytanie dlaczego? Jeśli coś nie będzie oczywiste, to będziemy pytać: Jakie dobro może wynikać z tego spotkania czy wydarzenia? Jak mogę przynosząc owoc współpracować z łaską Bożą ofiarowaną mi na tę okoliczność?
Misja
Człowiek opromieniony Miłością Boga jest jednocześnie przez tę Miłość posłany. Dojrzale przyjmowane dobro rodzi dalsze dobro, nie zatrzymuje go dla siebie. Człowiek sam się wzbogaca, gdy się dzieli. Czasem opowiada o tym, co odkrył, czasem podsuwa komuś temat do myślenia, a czasem nic nie musi mówić, bo widać, że teraz wie, po co żyje. Lista osób, którym pomogliśmy odkryć Bożą troskę o każdego człowieka mogłaby każdego dnia stawać się dłuższa. Można zacząć od uszanowania kogoś przez punktualne przyjście na spotkanie, bo skoro Pan Bóg okazuje nam szacunek, to i my możemy wybrać taką drogę. Można sobie postanowić, aby codziennie spojrzeć w oczy każdego z domowników, może dzieci, które to zapamiętają i będą za kilka lat miały do kogo przyjść z kłopotem. A najbardziej lubię czasem zatrzymać się przed Najświętszym Sakramentem na adoracji, aby posłuchać, dać szansę Panu Bogu, by mógł nam coś po Swojemu wytłumaczyć....
Widzieć świat jak Bóg
1 VII - widzieć światło (nadzieja)
8 VII - widzieć kwiat (piękno)
15 VII - widzieć oddech (życie)
22 VII - widzieć ciszę (głębia)
29 VII - widzieć Opatrzność (wiara)
5 VIII - widzieć witaminy (wsparcie)
12 VIII - widzieć siebie (prawda)
19 VIII - widzieć bliskich (miłość)
26 VIII - widzieć „obcych” (wspólnota)
Pomóż w rozwoju naszego portalu