Reklama

Jezus wyciągnął do nich rękę

W dniach 8-10 czerwca w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Toruniu-Czerniewicach odbyły się 20. już rekolekcje dla osób uzależnionych od picia alkoholu, członków ich rodzin i innych osób związanych z ruchem abstynenckim.

Niedziela toruńska 29/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rekolekcje te, podobnie jak wszystkie dotychczasowe, zorganizowali Irena i Janusz Klamanowie, wsparci przez terapeutkę Wiesławę Tatera, zaś poprowadził je - po raz pierwszy - ks. Arkadiusz Okrój z Pelplina. Eucharystii, od której rozpoczęły się rekolekcje, przewodniczył sufragan toruński bp Józef Szamocki. Po nabożeństwie uczestnicy przeszli do przylegającego do ośrodka parku, gdzie Biskup Józef poświęcił figurę Matki Bożej Niepokalanej Jutrzenki Wolności. Odtąd będzie to miejsce, dokąd pacjenci ośrodka na co dzień będą mogli udawać się na modlitwę i wyciszenie… Do rangi symbolu urasta fakt, iż poświęcenie figury dokonało się 8 czerwca, w 28. rocznicę proklamowania Krucjaty Wyzwolenia Człowieka - wielkiego ruchu skupiającego tych, którzy ze swojej abstynencji uczynili duchową ofiarę na rzecz zniewolonych braci.

Do końca życia będę dłużnikiem…

Była to już dwudziesta seria takich rekolekcji. „Okrągła” liczba uprawnia do pewnych podsumowań i wspomnień. Zacznijmy od pomysłodawców - Ireny i Janusza Klamanów. Janusz od trzydziestu trzech lat jest alkoholikiem, od trzynastu - niepijącym. W 1994 r. pojechał na rekolekcje dla osób z uzależnieniem alkoholowym. Wrócił stamtąd zupełnie odmieniony. - „Uciąłem” z marszu, w jednej chwili, bez żadnych „głodów” i nawrotów - wspomina. - Dostałem od Pana Boga dar niepicia „od zaraz”. Z żoną wstąpiliśmy do wspólnoty modlitewnej, nadal - teraz już razem - jeżdżąc na rekolekcje dla alkoholików, gdzie mozolnie odbudowywaliśmy naszą więź małżeńską. Szybko pojawiła się we mnie myśl, że skoro Pan Bóg sprawił w moim życiu cud, to stałem się Jego dłużnikiem i trzeba coś zrobić dla innych, podobnie jak ja uzależnionych. Zacząłem wozić „busikiem” na rekolekcje do Pelplina żony alkoholików; później do wyjazdów udało się stopniowo przekonać niektórych mężów i... w samochodzie zabrakło miejsca. Tak zrodził się pomysł, aby rekolekcje zorganizować na miejscu, w Czerniewicach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Czerniewice

Początki były trudne. Nie od razu udało się uzyskać zgodę dyrekcji ośrodka, niełatwo było znaleźć księży, gotowych do poprowadzenia takich „eksperymentalnych” rekolekcji, z trudem też - powiedzmy sobie szczerze - rodziła się sama koncepcja, czym one mają być: na ile zaproszeniem Boga do wejścia w zabłocone ludzkie wnętrza, a na ile fragmentem prowadzonej w ośrodku terapii odwykowej. Upór Janusza, przekonanego, że taka jest wola Boża, wspartego przez Irenę i grupę przyjaciół, którzy podjęli nieustanną modlitwę w intencji jego starań, pokonał wreszcie wszystkie przeszkody: w marcu 2001 r. w Czerniewicach odbyły się pierwsze rekolekcje wielkopostne.
- Było ciężko - wspomina Janusz. - Personel ośrodka patrzył z dystansem na nasze „wtargnięcie”, ingerencję w terapię. Pacjenci, rzecz zrozumiała, byli nieufni. Większość z nich, tkwiąc w nałogu, żyła mocno „na bakier” z Bogiem, w którym widziała niemiłosiernego Sędziego, patrzącego z obrzydzeniem na ich upadek. W tych pierwszych rekolekcjach, poprowadzonych przez ks. Januarego Budzisza z Warszawy, wzięło udział pięćdziesiąt osób. W taki sposób Pan Bóg rozpoczął dzieło, wybrawszy nas na swoje narzędzia.

Ewangelizacja jako dopełnienie terapii

Za pierwszą próbą poszły kolejne. - Jeszcze trochę miotaliśmy się, próbując wplatać w rekolekcje wykłady z zakresu terapii alkoholowej, aż w końcu ktoś nam doradził: „Zostawcie terapię fachowcom. Zajmijcie się ewangelizacją tych ludzi”. To był przełomowy moment, w którym pracownicy ośrodka zobaczyli, że nie próbujemy „odebrać im chleba”, my zaś całkowicie skupiliśmy się na mówieniu naszym uzależnionym braciom o miłosiernym, kochającym i przebaczającym Ojcu. Do obu stron dotarło, że człowiek to nie tylko ciało i psychika, lecz także dusza. Kiedy to zrozumieliśmy i zastosowaliśmy w praktyce - zaczęły się dziać cuda...
Rekolekcje dla osób uzależnionych od alkoholu i ich rodzin odbywają się trzykrotnie w ciągu roku. W ostatnich, czerwcowych, uczestniczyło ponad 200 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. - W czerniewickim ośrodku dąży się do tego, by terapia była nie tylko sprawą alkoholika, lecz również jego małżonka i dzieci - mówi Janusz. - W koszmarze alkoholizmu choroba zżera nie tylko osobowość pijącego: chora jest też - w pewnym sensie - jego żona i dzieci. Dane statystyczne na temat alkoholizmu zawsze należy przemnożyć o ilość domowników…

Reklama

Wdzięczność dla tych, którzy służą…

Program czerniewickich rekolekcji obejmuje nabożeństwa (Drogę Krzyżową, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, codzienną Eucharystię) oraz konferencje wygłaszane przez psychologów i psychiatrów. Dopełnieniem są wieczorne „rozmowy niedokończone” oraz spotkanie z grupą Al-Anon i A-A. - Trudno w tym miejscu nie wspomnieć z wdzięcznością tych, którzy nam przez te wszystkie lata służyli - mówi Janusz. - Rekolekcje w tym czasie prowadzili dla nas ks. January Budzisz, ks. Marian Zbrojski, ks. Adam Filarski, ks. Dariusz Gołębiewski, ks. Piotr Sułkowski, o. Marek Karczewski, ks. Jan Paszulewicz, ks. Andrzej Maciołek, ks. Roman Zieliński, ks. Piotr Gliński i ks. Arkadiusz Okrój. Konferencje z zakresu psychiatrii i psychologii głosili dr Krzysztof Liszcz, Alicja Lewandowska, Barbara Krzemińska i Danuta Dybowska).
- Szczególne podziękowanie - dodaje mój rozmówca - należy się tym, którzy mieli odwagę podjąć decyzję o „wpuszczeniu” nas na oddział: dr. Lechowi Grodzkiemu oraz ordynator oddziału, dr Jolancie Sobczyk. Prawdopodobnie są to jedyne w Polsce rekolekcje dla alkoholików, które odbywają się na oddziale odwykowym!

Jakże te świadectwa dźwigają...

Integralną część każdych rekolekcji stanowią świadectwa ludzi, którzy za życia poznali, czym jest piekło, a potem z niego się wyrwali. „Mam na imię......., jestem alkoholikiem, nie piję od..... lat”… Mówiący stają w całej prawdzie o sobie; o zniewoleniu, które wciągnęło ich na samo dno i o łasce, cudzie wydostania się z bagna, który stał się ich udziałem. Bp Andrzej Suski powiedział kiedyś: „Jakże te świadectwa dźwigają…”.

Reklama

Dopiero od niedawna znów mogę patrzeć ludziom w oczy. Po rodzicach odziedziczyłem mieszkanie. Sprzedałem je, wyjechałem do Sopotu, tam przehulałem pieniądze. Trafiłem do więzienia, a potem - nie miałem już dokąd wracać. Piłem wszystko, z denaturatem włącznie. Znalazłem się na poziomie psów, z którymi wspólnie przeszukiwałem śmietniki; one na dole, ja u góry. Na wyciągnięcie ręki umierali moi koledzy alkoholicy. Jeden z nich powiesił się pół metra ode mnie. Pamiętam, co powiedziałem dziennikarzom, którzy pytali, jak mogłem tego nie zauważyć: „Dajcie nam spokój. My chcemy tylko pić”. Ja nie sięgnąłem dna - ja je przebiłem. Ale Pan Bóg wyciągnął mnie z otchłani.
10 stycznia 2002 r. usłyszałem wewnętrzny głos: „Idź na detoks, bo jutro nie będziesz żył”. Posłuchałem. Po detoksie spotkałem kolegów z AA. Powiedziałem im: „Jeśli dostanę mieszkanie i pracę, przestanę pić”. I zdarzył się cud - znalazłem zatrudnienie w gospodarstwie na wsi. Po dwóch tygodniach „zapiłem” i wróciłem na detoks. Mijają dwa lata, odkąd nie piję, ale wiem, że do prawdziwej trzeźwości jeszcze mi daleko. Chcę tylko jednego - rozpoznać wolę Bożą w moim życiu. Jeszcze dwa lata temu szukałem resztek w śmietnikach - dziś mam chleb i przyjaciół.

Zbyszek

Jestem świadom, że urządziłem żonie trzy lata piekła na ziemi. Nie wyobrażałem sobie życia bez picia. Wstawałem wcześnie, o 5-6 rano, i jechałem na stację benzynową, żeby zatankować. Podwójnie: benzynę i piwo. Odrzucałem myśl o tym, że jestem alkoholikiem. Tę nazwę rezerwowałem dla tych, którzy mają czerwoną twarz, są obdarci, śmierdzący i leżą w rynsztoku. Przebudziłem się w dniu, kiedy Asia zostawiła mi pod opieką naszego synka i poszła na zakupy. Dwie godziny później zastała dziecko zapłakane, unurzane „po pachy” we własnej kupce, a mnie pijanego i śpiącego. Dotarło do mnie, w jakim jestem stanie. Poszedłem na odwyk. Pierwsze dwa tygodnie to była masakra. Nie wiem, jak to się stało, że wtedy nie wypiłem. Wiem jedno: nic by mi nie pomogła silna wola, samozaparcie, determinacja, gdyby nie Bóg.

Reklama

Piotr, mąż Asi

Byłam - tak to dziś oceniam - pewną siebie egoistką. Wszystko spadało nam jak z nieba, finansowo bardzo dobrze staliśmy. Po roku małżeństwa zaszłam w ciążę. Wtedy właśnie mój mąż zaczął ostro pić i uprawiać hazard. To były trzy lata koszmaru - tak trudnego do wytrzymania, że myślałam bardzo poważnie o tym, aby się rozwieść. Pamiętałam jednak, że przy ołtarzu przysięgałam mężowi na dobre i na złe. Świat podpowiadał rozwód jako jedyne sensowne wyjście z sytuacji; mnie jednak przyszła do głowy myśl: „Ale kto w takim razie ma walczyć o mojego męża, jeśli nie ja?”. I szybko przyszła odpowiedź; mąż poszedł na odwyk. Udało mu się - do dziś nie pije. Odtąd wiem, że Bóg nigdy nie zostawia człowieka samego, zwłaszcza wtedy, kiedy temu nie starcza już sił. Wiem też, że bez Boga nie ma trzeźwiejącej rodziny.

Asia, żona Piotra

Moje małżeństwo wisiało na włosku, kiedy trafiłem na rekolekcje dla alkoholików w Świeciu. Uleczyło mnie to, że prowadzący je kapłan odnalazł w mojej duszy płomień. Powiedział mi: „Jeszcze nie jesteś na samym dnie - chwyć się Boga, to może coś jeszcze z tego będzie”. Uwierzyłem. Obecnie czuję się jak Piotr idący po falach jeziora. Trzymam się na powierzchni dzięki Chrystusowi; jeśli Go puszczę, utonę w otchłani, którą proponuje ten świat.

Sławek, trzeźwy od 5 lat

Dane mi było drugi raz prowadzić, czy raczej uczestniczyć w rekolekcjach w Czerniewicach. Te rekolekcje jeszcze długo będą dla mnie trwały, bo nie potrafię i nie chcę przestać przeżywać tego, czego tam doświadczam. Nie opuszcza mnie wrażenie, że tam Pan Jezus przechodzi pośród nas. Dotyka, pociesza, podnosi, umacnia i przebywa z nami. Tam dzieją się cuda przemiany ludzkich serc. Można powiedzieć, że na wielu rekolekcjach dzieją się podobne rzeczy, ale jako nie najmłodszy już kapłan, mam pewne doświadczenia i rozeznanie. Każde rekolekcje w ośrodku są dla mnie jakby kolejnym rozdziałem Dziejów Apostolskich pisanym po dwudziestu wiekach. Ilu tam Szawłów wojujących z Chrystusem stało się Pawłami? Ile tam cudownych uwolnień, nie tylko z nałogu, ale od przeszłości, która boli i nie pozwala zrobić odważnego kroku naprzód? Przede wszystkim zaś „jeden duch i jedno serce”, które ożywiają uczestników. Nie ma tam „Greka czy Żyda”, uczonego czy prostego, bogatego czy biednego, jesteśmy tam my - ludzie dotknięci chorobą alkoholową, a z nami pokora, której uczy nas choroba.
W Czerniewicach byłem świadkiem nawróceń szczególnych, gwałtownych, i jak się później okazuje, trwałych. Łaska Boża płynie w obfitości na bardzo żyzną i spragnioną glebę udręczonych ludzkich serc.
Jako kapłan mogę poznać to, co dzieje się w ludzkich sercach przez sakrament pokuty, uczestniczę w procesie, który przywraca radość i nadzieję. Spowiedź po dwudziestu latach czy dłuższym okresie życia nie jest łatwa, ale terapia ogromnie pomaga do niej się przygotować, bo jest swoistym rachunkiem sumienia. Dlatego wspaniałą rzeczą jest dwutorowość tych rekolekcji. Ćwiczenia terapeutyczne połączone z ćwiczeniami duchowymi to prawdziwe stawianie na obie nogi dla jednych, a dla innych podtrzymanie w pewnym stąpaniu po ziemi. Z rozmów, świadectw, wypowiedzi tak często płynie przeświadczenie bliskie pewności, że tę jedną nogę stawia nam sam Chrystus Pan, a drugą pozostawia nam.
Jestem wdzięczny Bogu za to, że przez wspaniałych ludzi zaprosił mnie do środowiska, w którym w sposób tak wyraźny dla mnie przebywa i daje poznać swoje Miłosierdzie. Każdemu życzę, żeby chociaż raz w życiu mógł doświadczyć tych przeżyć. Każdemu kapłanowi głoszącemu rekolekcje, życzę takiego audytorium, które z radością przyjmuje Ewangelię i natychmiast swoją wiarą i entuzjazmem ubogaca głoszącego.

Reklama

Ks. Ireneusz

Najpierw byłam po drugiej stronie jako żona alkoholika, nieświadoma tego, że mam do czynienia z chorobą. O alkoholikach, a szczególnie o kobietach, miałam jak najgorsze zdanie. Mojemu mężowi nie było dane wytrzeźwieć za życia. Sześć lat po jego śmierci sama uzależniłam się od alkoholu. Padło tu pytanie: „Jak w moim życiu obecny jest Jezus?”. W moim On zawsze był, choć nie zawsze chciałam z Nim stanąć twarzą w twarz. Kiedy moje picie sięgnęło apogeum, przemówił do mnie przez łzy najmłodszego syna. Te łzy wpadły mi głęboko do serca. Poczułam ogromny ból, który pokierował mną dalej. Poszukałam w książce telefonicznej numeru do oddziału odwykowego - tam dowiedziałam się, gdzie mogę szukać dalszej pomocy. Na mityngach zaczęła się moja droga do trzeźwości. Trwam na niej od trzech lat i siedmiu miesięcy.
Te przejścia zaowocowały we mnie zmianą postawy wobec ludzi nadużywających alkoholu. Kiedyś byłam w stanie ofiarować im tylko wściekłość - dziś staram się ich rozumieć. I drugi owoc - ogromna wdzięczność, którą odczuwam wobec Pana Boga za wszystko, co mnie spotyka. Przyjmuję z wdzięcznością i zaufaniem nawet tak trudny dar jak jeszcze jedna choroba, na którą zapadłam - stwardnienie rozsiane.

Reklama

Bogusia

W 2000 r., po 47 latach małżeństwa, zmarła moja żona. Żałość po jej stracie utopiłem w alkoholu; znalazłem się w „psychiatryku”, a potem trafiłem do Czerniewic. Tu odnalazłem nadzieję, radość i siłę do powstania z nałogu. Od tej pory biorę udział we wszystkich organizowanych tu rekolekcjach. Tu jest moja siła, tu otworzyłem na oścież drzwi Chrystusowi. Cieszę się, że mogę godnie żyć i jeśli Bóg pozwoli - godnie umrzeć.

Andrzej, alkoholik - lat 80

Nie są sami…

Owocem rekolekcji jest wytworzenie się pewnego środowiska, które spotyka się na niedzielnych Mszach św. Są one okazją nie tylko do wspólnej modlitwy, ale również do rozmów, podzielenia się swoimi radościami i problemami, zastanowienia się, jak zaradzić trudnościom. Tutaj alkoholik nie czuje się sam. Tutaj znajduje ludzi jak nikt inny rozumiejących wszystko, co przeżył.
- Przepiliśmy swoje majątki, prawie całe swoje życie, żony, dzieci - mówi Janusz. - Straciliśmy wiele. Ale jednego nie udało nam się przepić: tej niewidzialnej więzi z Chrystusem, który nas odkupił. I jest w nas pewność, że nie przegramy, dopóki Jego będziemy szukać, dopóki będzie takie miejsce jak Czerniewice, dopóki znajdą się odważni kapłani, którzy staną pośród nas i powiedzą: „Ja znam ten problem”, dopóki nasze żony wraz z dziećmi będą walczyły o nas, uzależnionych, a my będziemy służyć drugim, potrzebującym rozpaczliwie natychmiastowej pomocy, jak kiedyś my sami.

PS Imiona części osób zostały zmienione.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Stanisław, Biskup i Męczennik

[ TEMATY ]

święty

patron

św. Stanisław

I, Bogitor / pl.wikipedia.org

Konfesja św. Stanisława w Katedrze na Wawelu

Konfesja św. Stanisława w Katedrze na Wawelu

Św. Stanisław urodził się między 1030 a 1035 r. w Szczepanowie. Na miejscu, gdzie znajdował się dom rodzinny Świętego postawiono kaplicę.

Przypuszcza się, że Stanisław pobierał nauki najpierw w opactwie tynieckim, a potem za granicą w szkole katedralnej w Liege w Belgii oraz w Paryżu. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. 1060 r. Po śmierci biskupa krakowskiego Lamberta został mianowany jego następcą, ale papież Aleksander II zatwierdził ten wybór dopiero po dwóch latach, czyli ok. 1072 r. Św. Stanisław prawdopodobnie bardzo popierał reformy papieża Grzegorza VII.

CZYTAJ DALEJ

Świadomość, że Jezus mnie zna, jest pocieszająca

2024-04-15 14:16

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 10, 11-16.

Środa, 8 maja. Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 9.): Odnowa i od nowa

2024-05-08 21:09

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy Jezus gorszy się wypaleniem? Co zrobić z kryzysem powołania? Gdzie na nowo odnaleźć odwagę, radość i siłę do obowiązków? Zapraszamy na dziewiąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że przy Maryi da się zacząć od nowa.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję