Reklama

Złoty jubileusz kapłaństwa

Niedziela łódzka 29/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ostatnią sobotę czerwca br., w łódzkiej bazylice archikatedralnej, pod przewodnictwem abp. Władysława Ziółka, odbyła się skromna, choć znacząca uroczystość 50-lecia kapłaństwa, na którą przybyło 14 jubilatów (4 było nieobecnych ze względów zdrowotnych). Dlaczego znacząca? Bo jubilatami byli przedstawiciele najliczniejszego w dziejach diecezji rocznika absolwentów Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. W 1952 r., a więc w okresie najsilniejszego prześladowania Kościoła katolickiego w PRL-u, 40 młodych ludzi zapukało do seminaryjnej furty. Powołani pochodzili dosłownie z całej Polski i ze wszystkich stanów społecznych. Pośród nich byli świeżo upieczeni maturzyści, ale i tacy, co zasmakowali pracy zawodowej, a nawet „wrześniowi” obrońcy ojczyzny. Gmach Seminarium Duchownego, o połowę mniejszy od obecnego, był przepełniony do granic wytrzymałości, wszak funkcjonowały w nim dwie instytucje wychowawcze: Niższe i Wyższe Seminarium Duchowne. Liczba wszystkich mieszkańców, uczniów licealnych, alumnów i przełożonych grubo przekraczała 200 osób. Organizacja życia codziennego była perfekcyjna. Liturgia odbywała się w dwu kaplicach. Licealiści wstawali rano o 5.30. Po modlitwach i Mszy św., w pośpiechu zjadali śniadanie i udawali się na godz. 8 do szkół rozrzuconych po całej Łodzi (np. do słynnego „Kopernika”, na Drewnowską, na Targową, na Sporną…). Kiedy licealiści byli w drodze do szkół, z refektarza korzystali klerycy i także o godz. 8 rozpoczynali swoje zajęcia. W południe i wieczorem refektarz był „okupowany” w odwrotnej kolejności. Wykłady na wydziale filozoficznym i teologicznym odbywały się nie tylko rano, ale również po południu, zwłaszcza w te dni, kiedy przyjeżdżali księża profesorowie z Warszawy, Krakowa czy Gniezna. Zawierucha wojenna sprawiła, że grono profesorów naszego seminarium praktycznie przestało istnieć; potrzebne było wsparcie z zewnątrz. Pozbawieni podręczników i jakichkolwiek pomocy, uczestniczyliśmy w wykładach przez skrupulatne notowanie zasłyszanych słów. Nikt nie zdołał jednak zanotować wszystkiego, dlatego później grupowo uzupełnialiśmy własne zapisy, tworząc rękopiśmienne bruliony; z niektórych przedmiotów w pokaźnej liczbie. Równolegle z nurtem „naukowym” w przygotowaniu do kapłaństwa przebiega nurt formacji duchowej; oba nurty są jednakowo ważne i istotne. Płaszczyznę duchowej formacji w tamtym czasie stanowiły doroczne rekolekcje po wakacjach i w Wielkim Poście, miesięczne „skupienia” i rozmowy z ojcem duchownym, cotygodniowa spowiedź i konferencje ascetyczne, a nade wszystko codzienna Msza św., rozmyślanie i okolicznościowe nabożeństwa. Nie odbywaliśmy żadnych praktyk w szpitalach czy domach opieki, gdyż osobie duchownej wstęp był zabroniony, a wszystkie organizacje kościelne dla starszych czy młodzieży skazane zostały na niebyt. Jedynym miejscem, gdzie adept do kapłaństwa mógł wykazać swe zaangażowanie, była liturgia i w czasie wakacji kancelaria parafialna z dopustu miejscowego księdza proboszcza. Pomimo takich ograniczeń i nieprzychylnej atmosfery, wytworzonej przez inwigilację i nagabywanie przez służby specjalne, nas samych i członków naszych rodzin, pragnienie kapłaństwa było u ówczesnych kleryków bardzo silne i wysoce odpowiedzialne.
Wyjątkowe momenty seminaryjnego itinerarium zawsze stanowiły własne i kolegów święcenia, wyższe lub niższe (dziś nazywane posługami). W takich chwilach intensywniej przeżywało się własne powołanie, poważnie myślało się o przyszłości… A ta przyszłość nie rysowała się w początkowych latach naszego pobytu w seminarium optymistycznie. Tuż po rozpoczęciu drugiego roku studiów, 25 września 1953 r. aresztowano prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego i 15 innych biskupów. Na ten czas funkcję przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski pełnił przez 3 lata bp Klepacz, nasz ordynariusz. „Niewątpliwą jego zasługą było to, że w czasie bez perspektyw na sukces stanął na stanowisku i przyjmując na siebie ciężkie ciosy wymierzone Kościołowi przez system totalitarny, obronił Kościół polski przed oderwaniem od Stolicy Apostolskiej, przed rozbiciem wewnętrznym na wzór »czechizacji«, przed kompletnym uzależnieniem wszystkich instytucji kościelnych od władz cywilnych aż do czasu, gdy Prymas Wyszyński powrócił z więzienia i objął swoje obowiązki” (ks. K. Gruczyński). Zakończenie studiów przypadło na 1956 r., który w powszechnej świadomości historycznej kojarzy się z pierwszym w czasach powojennych przełomem, kiedy to naród zerwał się do wolnościowych wystąpień (poznański czerwiec), a partia została zmuszona do ustępstw. Człowiekiem, który przez swój niekwestionowany autorytet mógł wpłynąć na uspokojenie nastrojów, był uwięziony Prymas Wyszyński. Dlatego 28 października 1956 r. „wierchuszka” Biura Politycznego przybyła do Komańczy, by omówić z Prymasem warunki jego uwolnienia. Kard. Wyszyński zażądał przywrócenia Kościołowi praw i naprawienia krzywd, na co delegacja komunistyczna przystała. Niedługo potem zwolniono jego samego i wszystkich więzionych księży biskupów. 8 grudnia podpisane zostało kolejne porozumienie z Episkopatem, na mocy którego cofnięto dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych z lutego 1953 r., zgodzono się na przywrócenie religii do szkół, ustalono zasady opieki religijnej w szpitalach i więzieniach, wreszcie zgodzono się na powrót mianowanych księży biskupów i duszpasterzy na Ziemie Odzyskane. Zabłysło światełko wolności w ciemnym tunelu.
Po feriach bożonarodzeniowych, w styczniu 1957 r., z braku wykwalifikowanych katechetów, jako diakoni zaczęliśmy nauczać religii w szkołach; rano mieliśmy zajęcia w szkole, a po południu wykłady w seminarium. Były to jednak najpiękniejsze chwile naszego duszpasterzowania! Spontaniczny entuzjazm dzieci i młodzieży wyrażał się w tym, że prawie 100% uczestniczyło w katechezie, a na wszystkich przerwach otaczał nas zawsze wianuszek rozpromienionych dzieci. Gorzej było z nauczycielami, zwłaszcza z tymi, którzy w szkole znaleźli się z partyjnego polecenia. Podczas 5-letniego pobytu w seminarium przeżyliśmy czasów wiele. Przywykliśmy do niedostatków, ograniczeń i ucisków z powodu Chrystusa. Poza nielicznymi przypadkami, nie było masowych dezercji, bo srożące się przeszkody wzmagały pragnienie osiągnięcia wyśnionego celu. „Moc nasza wzrastała dzięki Panu” (por. 1 Sam 2,1), „a lud odnosił się do nas życzliwie” (por. Dz 2, 47), oczekując na młodych zwiastunów Ewangelii i szafarzy Bożych tajemnic, bo „żniwo było wielkie, a robotników mało” (por. Łk 10, 2) po wojennej zawierusze, kiedy w obozach i poza nimi zmarło 148 kapłanów. 30 czerwca 1957 r. 30 absolwentów Łódzkiego Seminarium Duchownego „posłał Pan do winnicy swojej” (por. Mt 20, 7). Nie nad wszystkimi jednak dostojny celebrans bp Michał Klepacz wykonał w katedrze łódzkiej apostolski gest włożenia rąk. W tę pamiętną niedzielę szczęśliwymi było 23 diakonów diecezjalnych i 3 diakonów salezjańskich, którzy dołączyli do naszego grona od III kursu. Pozostałych 4 diakonów musiało oczekiwać na dzień, w którym skończą 23 lata (korzystając dodatkowo z rocznej dyspensy). Dwóch osiągnęło cel jesienią, a dwaj pozostali dopiero w następnym roku zostali włączeni do prezbiterium Kościoła łódzkiego. Pan jednak wynagrodził ich sowicie, bo wyświęceni zostali w Rzymie, dokąd wcześniej wyjechali na specjalistyczne studia. Na progu naszego kapłaństwa „zabłysło światełko wolności w ciemnym tunelu”, nikt jednak nie przypuszczał „jak wielkie rzeczy przygotował Bóg” (por. 1Kor 2, 9) na wszystkie dni naszego kapłaństwa. Wczesną jesienią 1958 r. umiera papież Pius XII, a wraz z jego pontyfikatem kończy się pierwsza połowa XX wieku naznaczona hekatombą ofiar dwu okrutnych wojen światowych. Dobry człowiek posłany od Boga, który przybrał imię Jan XXIII, ukierunkował Kościół ku przyszłości. Pragnął, by zapowiedziany sobór „przyczynił się do wzrostu wiary katolickiej, odnowy obyczajów ludów chrześcijańskich i przystosował prawne reguły Kościoła do potrzeb i wymogów naszych czasów” (Ad Petri Cathedram).
Kiedy Kościół powszechny sposobił się do Soboru Watykańskiego II, w Polsce rozpoczęła się Wielka Nowenna do Sacrum Poloniae Millenium. Zapowiedzi obu wydarzeń, ubogacone licznymi i utrafionymi inicjatywami duszpasterskimi, wniosły wiele ożywienia w społeczno-religijne życie narodu. Obudzona i pogłębiona świadomość odwiecznych i nierozerwalnych więzów Kościoła i Polski w niezbyt odległym czasie okaże się zbawienna, kiedy padać będą ostatnie bastiony totalitaryzmu komunistycznego. Posoborowe aggiornamento ukazało jakże piękny i żywy obraz Kościoła na całym okręgu ziemskim. Spectaculum mundi facti sumus - mówił w dniu otwarcia Soboru „proboszcz świata” - Jan XXIII. To wydarzenie stanowi jedną z najważniejszych i najpiękniejszych epok w historii chrześcijaństwa; ono gruntownie zmieniło wizję Kościoła rzymskokatolickiego. Dzięki Soborowi doszło do tak głębokich zmian, że teologowie mówią dziś o czasach przed- i posoborowych. Na nowo został określony stosunek do innych religii i innych wyznań chrześcijańskich. Żaden z 20 wcześniejszych soborów nie poruszył w taki sposób kwestii stosunków między katolicyzmem a innymi religiami. Ojcowie soborowi uznali, że brama do życia wiecznego otwarta jest dla wszystkich sprawiedliwych ludzi, także tych, którzy nie znają Ewangelii.
Jednym z najpracowitszych ojców soborowych był ówczesny arcybiskup Krakowa, później Jan Paweł II, papież. I pomyśleć, że połowa naszego kapłaństwa upłynęła w czasie jego wyjątkowo pięknego pontyfikatu. W Watykanie już za życia mówiono o nim „Jan Paweł Wielki”. A Watykan nie jest skłonny do emfazy. Powiedziano też, że jego pontyfikat zmienił Kościół i świat - i tej ocenie trudno po namyśle nie przyznać racji. Nic więc dziwnego, że tłumy w czasie jego pogrzebu wołały: „Santo subito!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co nas dzieli niech nas łączy

2024-05-08 07:29

[ TEMATY ]

historia

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Na początku chciałbym gorąco i serdecznie przywitać się z czytelnikami portalu „Niedziela”! Jestem zaszczycony tym, że mogę publikować na łamach portalu, który wyrósł w tradycji tygodnika, który za dwa lata obchodzić będzie swoje 100. urodziny i jest na stałe wpisany w polską historię.

W czasie II wojny światowej czasopismo „Niedziela”, a konkretnie jego nazwa została zawłaszczona przez Niemców na potrzeby dodatku do gadzinowego Kuriera Częstochowskiego, a powojenne aresztowanie redaktora naczelnego wznowionego pisma, ks. Antoniego Marchewkę to był tylko jeden z elementów prześladowań ze strony komunistów, których tygodnik „Niedziela” niesamowicie „uwierał”. Czym? Tym samym co dziś uwiera wrogów Kościoła Katolickiego: pomocą duchową i otuchą jaką otrzymywali Polacy, nauczaniem o zbawieniu, prawdzie i kłamstwie, złu i dobru oraz naturze ludzkiej. Ostatecznie w 1953 r. pismo zostało przez władze komunistyczne zawieszone, a w latach 80. ubiegłego tygodnik było wielokrotnie obiektem ingerencji cenzorskich.

CZYTAJ DALEJ

8 maja - wielkie pompejańskie święto

2024-04-15 14:24

[ TEMATY ]

Matka Boża Pompejańska

Adobe Stock

8 maja to wyjątkowe święto dla czcicieli Matki Bożej Pompejańskiej i odmawiających nowennę pompejańską. To dzień poświęcenia Sanktuarium Królowej Różańca Świętego.

Przywędrowaliśmy na ziemię włoską, do Pompei, gdzie w 1872 r. nowo nawrócony Bartolomeo Longo, przyjechawszy do Pompei „wędrował po okolicy, przechodząc w pobliżu znajdującej się tam kapliczki, usłyszał wyraźnie jakiś głos, który powiedział do niego: "Kto szerzy różaniec, ten jest ocalony! To jest obietnica samej Maryi".

CZYTAJ DALEJ

79 lat temu zakończyła się II wojna światowa

2024-05-07 21:53

[ TEMATY ]

II wojna światowa

Walter Genewein

Wrzesień 1939, zdjęcie wykonane przez niemieckiego oficera gdzieś we Wrocławiu we wrześniu 1939 r. Przedstawia pojazdy niemieckich sił powietrznych przed wyjazdem do Polski

Wrzesień 1939, zdjęcie wykonane przez niemieckiego oficera gdzieś we Wrocławiu we wrześniu
1939 r. Przedstawia pojazdy niemieckich sił powietrznych przed wyjazdem do Polski

79 lat temu, 8 maja 1945 r., zakończyła się II wojna światowa w Europie. Akt kapitulacji Niemiec oznaczał koniec sześcioletnich zmagań. Nie oznaczał jednak uwolnienia kontynentu spod panowania autorytaryzmu. Europa Środkowa na pół wieku znalazła się pod kontrolą ZSRS.

Na początku 1945 r. sytuacja militarna i polityczna III Rzeszy wydawała się przesądzać jej los. Wielka ofensywa sowiecka rozpoczęta w czerwcu 1944 r. doprowadziła do utraty przez Niemcy ogromnej części Europy Środkowej, a straty w sprzęcie i ludziach były niemożliwe do odtworzenia. Porażka ostatniej wielkiej ofensywy w Ardenach przekreślała niemieckie marzenia o zawarciu kompromisowego pokoju z mocarstwami zachodnimi i kontynuowaniu wojny ze Związkiem Sowieckim. Wciąż zgodna współpraca sojuszników sprawiała, że dla obserwatorów realistycznie oceniających sytuację Niemiec było jasne, że wykluczone jest powtórzenie sytuacji z listopada 1918 r., gdy wojna zakończyła się zawieszeniem broni. Dążeniem Wielkiej Trójki było doprowadzenie do bezwarunkowej kapitulacji Niemiec oraz ich całkowitego podporządkowania woli Narodów Zjednoczonych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję