W 20. rocznicę stanu wojennego w studiu radiowym "Niedzieli" wspominali
tamte dni: Anna Woźnicka - przed dwudziestu laty członek Prezydium
Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność", Teresa Staniowska - przewodnicząca
Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" Spółdzielni Inwalidów "Anka",
Adam Banaszkiewicz, Bogumił Sobuś i ks. inf. Ireneusz Skubiś, redaktor
naczelny "Niedzieli", w tym okresie pełniący również funkcję duszpasterza
akademickiego.
W poprzednich numerach "Niedzieli Częstochowskiej" opublikowaliśmy
wspomnienia Anny Woźnickiej, Teresy Staniowskiej i Adama Banaszkiewicza,
w tym prezentujemy wypowiedź ks. inf. Ireneusza Skubisia.
Byłem wówczas redaktorem naczelnym Niedzieli i jednocześnie
duszpasterzem akademickim. W uczelniach częstochowskich jeszcze przed
stanem wojennym trwały strajki studentów, tak jak w całym kraju.
Duszpasterze akademiccy solidarnie poszli na uczelnie i tam dla strajkującej
młodzieży odprawiali Mszę św., głosili homilie. Byliśmy z młodzieżą.
Ksiądz Prymas i biskupi polscy uważali, że nie można strajkujących
studentów zostawić, że trzeba z nimi być. Po raz pierwszy w domach
akademickich z głośników rozlegały się słowa homilii, liturgia Mszy
św. - to było niezwykłe doświadczenie. Proszę pamiętać, że były to
jeszcze czasy komunistyczne. Na wszystko, co było wypowiadane publicznie,
trzeba było mieć pozwolenie cenzury. Byliśmy obecni na strajkach
studenckich bez cenzury, bez oficjalnego pozwolenia.
Zbliżał się 13 grudnia. 10 czy 11 grudnia otrzymaliśmy informację,
że Ksiądz Prymas opowiada się za przerwaniem strajków. Uważałem,
że trzeba posłuchać Księdza Prymasa. 11 grudnia odbywało się czuwanie
na Jasnej Górze. Powiedziałem studentom, że nie będę już mógł brać
udziału w strajku. Grupa studentów związana z duszpasterstwem akademickim
także postanowiła się wycofać. Jeszcze 12 grudnia po czuwaniu zawiozłem
strajkującym studentom żywność, którą otrzymaliśmy z Zachodu. Mieli
trochę żalu, że ich opuszczamy, ale uważałem, że Ksiądz Prymas ma
powody, skoro skierował do duszpasterzy taki apel.
Przyszedł 13 grudnia. Spadł śnieg, było mroźno. Każdy z
nas miał głuche telefony, a w telewizji postać gen. Jaruzelskiego
ogłaszającego stan wojenny i wygłaszającego "patriotyczne" przemówienie.
Udałem się na Jasną Górę. Przyjechał Ksiądz Prymas. Była grupa młodzieży,
która przyszła do Matki Bożej. Ksiądz Prymas powiedział, że w nocy
poinformowany został przez czynniki rządowe o wprowadzeniu stanu
wojennego. Na Jasnej Górze schronili się niektórzy działacze "Solidarności",
m.in. Krzysztof Biało. Wielu zostało aresztowanych. Sytuacja była
dramatyczna. Pojawiło się wojsko, na ulicach paleniska dla grzejących
się żołnierzy. Rzeczywiście, był stan wojenny.
Z Zachodu zaczęły docierać do Polski transporty z pomocą
dla internowanych i aresztowanych oraz ich rodzin - żywność, środki
czystości, odzież. Taki transport m.in. dotarł również na moje nazwisko.
Magazyn z żywnością zorganizowany został w naszej redakcji. Trzeba
było te dary przekazać ludziom. Irena Makowicz (jeszcze jako osoba
świecka) pojechała do Warszawy, gdzie przy ul. Piwnej działał już
Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom.
Po powrocie do Częstochowy z pomocą bp. Franciszka Musiela w Kurii
zorganizowane zostało biuro powołanego przez bp. Stefana Barełę Ośrodka
Duszpasterstwa Osób Pozbawionych Wolności i ich Rodzin, przekształconego
później w Diecezjalny Komitet Pomocy Bliźniemu z siedzibą przy parafii
Świętej Rodziny. Pani Irena Makowicz każdemu, kto chciał zaangażować
się w działalność Ośrodka, mówiła: "Pamiętaj, jeżeli chcesz pracować
w Ośrodku, musisz być gotowy iść do więzienia".
Panie: Maria Dawidowicz, Stefania Łącka, Rita Turowska (
już nieżyjące) i Bibianna Trzmiel korzystając z miejskiej komunikacji
zawoziły do rodzin internowanych i aresztowanych paczki z żywnością.
W ten sposób w torbach rozniosły trzy transporty żywności. To była
piękna praca. Sam byłem m.in. u rodziny uwięzionego Krzysztofa Biało,
którego proces był bardzo głośny w Częstochowie. Po internowaniu
wielu ukrywało się. Oni i ich rodziny też potrzebowali pomocy. Pamiętam
moich wychowanków z duszpasterstwa akademickiego - Andrzeja Lewandowskiego
i Mariolę Ostrowską, internowanych, ona w Lublińcu, a on w Zabrzu.
Mieli brać ślub w Boże Narodzenie. Ten ślub błogosławiłem na Wielkanoc
w roku następnym. Po powrocie z więzienia Lewandowscy wyjechali do
Nowego Jorku, gdzie mieszkają do dziś. Mam z nimi stały kontakt.
Ważne są świadectwa o tych czasach. Aresztowani byli niewinni
ludzie. Sądzono ich, cierpieli. W więzieniach siedzieli w celach
ze skazanymi za przestępstwa kryminalne. Ich procesy budziły grozę.
Zachowanie władz stanu wojennego obliczone było na wzbudzenie strachu.
Inwigilacja społeczeństwa była zatrważająca. Zauważyłem, że młodzież
studencka, która jeszcze niedawno strajkowała i nie chciała przerwać
strajku, też uległa zastraszeniu. Bali się przychodzić na spotkania
do "Piwnicy" - ośrodka duszpasterstwa akademickiego. Na pewien czas
życie społeczeństwa zostało sparaliżowane.
Stan wojenny przekłada się na los tysięcy członków "Solidarności"
skazanych wyrokami i internowanych. Internowany był też późniejszy
pracownik naszej redakcji Juliusz Braun, i wiadomości o tym, co działo
się w więzieniach z członkami "Solidarności", mieliśmy jakby z pierwszej
ręki. Wszyscy ludzie "Solidarności" traktowani byli jak więźniowie
skazani za przestępstwa. Biskupi polscy jeździli do internowanych
i skazanych. Uwięzionych z naszej diecezji odwiedzali bp Franciszek
Musiel i bp Stefan Bareła. Odprawiane były dla więźniów Msze św.
Mieli oparcie w Kościele.
Mechanizmy działania partii i Służby Bezpieczeństwa w tym
okresie, a także we wcześniejszych kilkudziesięciu latach, doskonale
przedstawił we wspomnianej już w poprzednich wypowiedziach książce
Diecezja częstochowska a władza ludowa ks. inf. Marian Mikołajczyk.
Warto się z nią zapoznać.
To wszystko, co opowiedzieli nam świadkowie tamtych wydarzeń,
to była cena za "Solidarność", za Polskę. Dzisiaj, gdy mija 20. rocznica
tamtych dni, trzeba powiedzieć, że stan wojenny w Polsce był okrutnym
doświadczeniem. Niektórzy bronią dziś tego okresu i pomniejszają
krzywdy, jakie stan wojenny wyrządził ludziom i Ojczyźnie. Myślę
jednak, że jakiś osąd nad tą rzeczywistością powinien nastąpić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu