Reklama

Jubileusz abp. Mariana Gołębiewskiego

45 lat oczarowania kapłaństwem

Niedziela wrocławska 25/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Święcenia to jedyny i niepowtarzalny dzień w życiu kapłana. Apostołowie do końca swych ziemskich dni wspominali i zachowywali w pamięci Ostatnią Wieczerzę w wieczerniku, w czasie której spożywali paschę. Wszyscy kapłani zanurzeni są w tym nurcie tradycji apostolskiej. Nie ma ważniejszego dnia dla kapłana nad dzień jego własnych święceń.
(Abp Marian Gołębiewski w homilii podczas święceń kapłańskich 19 maja 2007 r. w katedrze wrocławskiej)

Najważniejszy dzień

Cóż dla kapłana może być ważniejszego, niż ten upragniony dzień święceń kapłańskich, do którego przygotowuje się przez całe sześć lat a nieraz i dłużej, bo te pierwsze oznaki powołania mogą być przecież już dużo wcześniej? Jest to spełnienie marzeń i osiągnięcie celu, który potem trzeba będzie realizować przez całe życie.
W 1956 r. podjąłem decyzję zasadniczą, ale oznaki rzeczywiście były wcześniej, nawet jeszcze w szkole podstawowej. Tym oznakom się przyglądałem i pewnie dlatego wybrałem Niższe Seminarium Duchowne. Ono się tak nazywało, ale tak naprawdę było to Liceum Ogólnokształcące im. Jana Długosza, realizowało program liceów państwowych. Niestety, miało tylko maturę wewnętrzną i trzeba było zdawać później maturę państwową. Ja zdałem ją w roku 1956, w Liceum im. Jana Matejki w Poznaniu. Udało się, choć egzaminy były z jedenastu przedmiotów. Przystąpiło jedenaście osób, pisemny zdawało osiem, w sumie zdało nas dwoje. Dyplom otrzymałem przed Bożym Narodzeniem.
Ważny był ten moment: październik 1956. Pojechałem do Poznania i zobaczyłem jednostki wojskowe polskie i sowieckie, czułem napiętą atmosferę. W czasie tej matury profesorowie zaczęli inaczej pytać. Zrezygnowali z literatury socrealistycznej, a wrócili do klasyków, do polskich dzieł.
Największe wrażenie robiło nie samo wstąpienie do seminarium, ale to, gdy po raz pierwszy przyjechałem do swojego środowiska w sutannie. Spotkałem się z kolegami i widziałem, że wszystko cichnie, jakoś inaczej mówią, pilnują się w słowach. Ale to dopiero na początku trzeciego roku.

Dla mamy to nie był szok

To było przygotowywane. Gdy skończyłem liceum, mówię: idę do seminarium, i usłyszałem, że skoro taka jest moja decyzja, to ważne, abym był dobrym księdzem. Jednak nie był to wielki szok, ponieważ ja naprawdę przygotowywałem się do tej decyzji już dużo wcześniej.
Bardzo mnie podniosło na duchu, gdy zdałem maturę państwową, bo to oznaczało drogę otwartą wszędzie.
Wstąpiłem do WSD we Włocławku, aby studiować najpierw dwa lata filozofii, a potem cztery teologii, ale koledzy, którzy nie zrobili tej państwowej matury, musieli potem dojeżdżać do Kutna, albo innych miejscowości, aby to uzupełnić. W tamtym czasie w seminarium nie można było zdobywać stopni akademickich, więc zawsze miałem takie poczucie, że gdy będę chciał podjąć studia magisterskie, to matura już jest.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Nie byłem pożeraczem książek

Lubiłem studiować, czytać, uczyć się języków obcych. Ale nigdy bym się nie nazwał pożeraczem książek. Któryś z naszych pisarzy opowiadał, że szedł do biblioteki, napełniał teczkę książkami, siadał w parku i czytał. Tak się nie działo. Lektura dla mnie to było raczej studium - fragmenty, medytacja, notatki. Lektury trudne, filozoficzne nie nadają się do takiej lektury. Trzeba powoli, po kawałku, aby nic nie umknęło. Lektura pogłębiająca, - ten sposób zresztą stosuję do dziś. Na biurku leżą książki powkładane jedna w drugą, ponaznaczane, z jasnym wskazaniem: to doczytać, to domyśleć, tamto pogłębić. Są dzieła, których się nigdy nie przeczyta w całości - opracowania monograficzne, i im podobne. Pożeraczem nie byłem, ale studiować lubiłem bardzo. Miałem dobre podstawy z łaciny, problemów żadnych nie było, a to dawało mi wejście w starszą literaturę teologiczną, ułatwiało wiele spraw.

24 czerwca 1962 rok

Był nas 24, w tym 7 księży marianów. Do dziś zbieramy się na zjazdach kursowych, w tym roku będzie on u mnie i mam nadzieję, że większość kolegów przyjedzie, choć 4 z nich już nie żyje. Na święcenia przyjechała rodzina, homilię, bardzo zresztą płomienną, wygłosił nam bp Pawłowski. Nie przypominam sobie, aby to zarejestrowano, tekst spisanej homilii nigdy potem do mnie nie dotarł. Pamiętam natomiast, że mówił o konieczności oczarowania się kapłaństwem. Dopiero to oczarowanie pozwala dobrze pracować, dobrze służyć.

Reklama

Prymicje w Dębach Szlacheckich

Prymicje były 1 lipca 1962 r. w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP w Dębach Szlacheckich. Przyjechali księża z dekanatu, ówczesny ks. dziekan z Koła, Julian Olejnik głosił homilię, nie ckliwą a rzeczową. Przyjęcie prymicyjne było na plebanii, bo ówczesny proboszcz ks. Stanisław Michalak tak zarządził. Zresztą, wtedy nie było możliwe wynajęcie lokalu na przyjęcie prymicyjne. Czasy były takie, że dla spraw Kościoła miejsca nie było. Obrazki robiliśmy jednakową metodą: stempel na jakiejś szczególnej kartce lub fotografii. Chociaż miałem też ok. 200 sztuk obrazków z Brazylii, które rzeczywiście bardzo ładnie wyglądały. Jeden z nich się zachował, więc jest pamiątką szczególną.
Byłem bardzo zmęczony tego dnia. Pamiętam te tłumy, pytania, ale i serdeczność. Atmosfera była bardzo przyjemna.

Pierwsza parafia

Pierwsza palcówka. Kościół pw. św. Mikołaja w Ślesinie. Tam zostałem wikariuszem, było nas dwóch: ja i starszy wikariusz ks. Henryk Nowicki, który już od kilku lat nie żyje. Przyjechałem wcześniej, jeszcze w lipcu, razem z moim proboszczem z Dębów. Ksiądz proboszcz siedział w ogrodzie, odmawiał brewiarz, ale kiedy przyszliśmy, bardzo serdecznie nas przywitał. I wtedy zorientowałem się, że chyba trochę nie słyszy, więc pomyślałem, że mogą być trudności.
Byłem tam przez dwa lata. Stosunki między mną a proboszczem układały się bardzo dobrze, nie było konfliktów. Ponieważ jako młody kapłan miałem wiele planów, byłem bardzo ciekawy świata i ludzi, Ślesin poznałem właściwie w ciągu trzech dni. Szybko nawiązywałem znajomości. Uczyłem dzieci, które przychodziły do salki przy kościele. Widziałem, że dzieci chętnie słuchały opowieści biblijnych, a ponieważ ja sam bardzo to lubiłem, to często i dużo opowiadałem im o biblijnych bohaterach. Byli również ministranci, którymi chętnie się zajmowałem. Organizowałem wycieczki do lasu, graliśmy razem w piłkę, a ja zazwyczaj stałem na bramce. Ich radość, kiedy wreszcie udawało się wbić mi gola, była ogromna, niezapomniana. Opowiadali wszystkim, jak to ksiądz prefekt nie obronił. Były też wycieczki. Pamiętam wycieczkę rowerową do Gniezna. Na początku zostawili mnie daleko w tyle, trochę źle rozłożyli siły, a to przecież prawie 70 km, więc musieli pedałować. Potem jakoś szarpali zbyt mocno, łańcuchy się zrywały, zbijałem ogniwka na kamieniach. Wreszcie jeden rower zepsuł się całkowicie, więc ja go prowadziłem jedną ręką, jeszcze ktoś siedział na ramie. Wszystko po to, byśmy mogli wrócić. Zmęczeni byli niesamowicie, ale byli w Gnieźnie, wtedy to było dla nich ogromne przeżycie. Koło Ślesina było wspaniałe jezioro. Pływaliśmy po nim łódką, oni skakali z niej do wody. Gdy myślę o tym dziś, z perspektywy czasu, widzę, że byłem odważny, choć teraz pewnie na taki wyczyn bym się nie zdecydował. Gdyby któregoś złapał skurcz? Przecież bym za to odpowiadał. Zimą urządzaliśmy kulig. Pędziliśmy po polnych drogach. Ich małe sanki były połączone z dużymi, ciągniętymi przez konie. Potem było obrzucanie śniegiem. Oczywiście, tam nauczyłem się też tego wszystkiego, co jest wpisane w życie Kościoła: nabożeństwa, udzielanie sakramentów. Ale to, co dotyczyło bycia z ludźmi, utkwiło mi w sercu szczególnie.
Marzenia miałem wtedy takie, jak każdy młody człowiek. Dużo w sobie idealizmu i optymizmu. Jednak przez wszystkie te lata wciąż staję przed kapłaństwem tak, jak mówił Jan Paweł II: przed darem i tajemnicą.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty lekarz

Niedziela rzeszowska 6/2018, str. VII

[ TEMATY ]

sylwetka

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati

Św. Józef Moscati

Papież Franciszek w swoim Orędziu na XXVI Światowy Dzień Chorego ukazuje Jezusa na Krzyżu i Jego Matkę. Chrystus poleca św. Janowi wziąć Ją do siebie – „i od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). W tajemnicy Krzyża Maryja jest powołana do dzielenia troski o Kościół i całą ludzkość. Również uczniowie Jezusa są powołani do opieki nad ludźmi chorymi.

CZYTAJ DALEJ

Czy warto wziąć udział w wyborach do Europarlamentu? Odpowiada dyrektor Biura Parlamentu Europejskiego w Polsce

2024-04-27 07:04

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Witold Naturski

YouTube

Rozmowa z Witoldem Naturskim

Rozmowa z Witoldem Naturskim

Już po raz piąty Polacy będą wybierać swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. To o tyle ważne, że ta instytucja uchwala większość przepisów regulujących nasze życie.

Polska jest piątym największym krajem spośród 27 państw Unii Europejskiej, stąd nasz udział w Europarlamencie jest znaczny. W tym roku Polacy wybiorą 53 europosłów, a kraje członkowskie łącznie 720.

CZYTAJ DALEJ

Rodzina świątynią miłości

2024-04-27 16:03

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Zakończyła się peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w Diecezji Sandomierskiej.

Ostatnią świątynią, w której modlono się przy błogosławionych z Markowej było Diecezjalne Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ostrowcu Świętokrzyskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję