Reklama

Wigilia u księdza Twardowskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka i wszyscy wokoło zasiadają do wieczerzy, ks. Jan Twardowski udaje się do swego domu, oddzielonego od świata ośnieżonym parkanem. Po krętych, skrzypiących schodach wdrapuje się na górę. Wieczór wigilijny spędza sam.

Dawniej chodził w Wigilię po Warszawie. Po prostu włóczył się po ustrojonych kolorowymi lampkami ulicach miasta. Modlił się za samotnych i cierpiących. Potem wracał do kościoła Sióstr Wizytek, by o północy odprawić Pasterkę.

Dziś po mrozie wprawdzie nie spaceruje. Ale - konsekwentnie - nie korzysta z żadnych zaproszeń w tym dniu. Nie opuszcza w Wigilię swych domowników: zwierzątek z drewna, plastikowych motylków, ceramicznego osiołka, papierowych aniołków. I tak niezmiennie, od ponad pięćdziesięciu lat.

Czy czuje się wtedy samotny?

- Człowiek jest samotny nie wtedy, gdy odchodzą od niego ludzie, ale kiedy on odchodzi od ludzi - mówi znany Poeta i duszpasterz. - Jeżeli myślę o innych, modlę się za nich, to przecież jednocześnie ich kocham. I oni są ze mną.

Święta sprawiają, że stajemy się lepsi

W kapłańskim życiu tylko jedna Wigilia ks. Jana wyglądała zupełnie inaczej. Na pierwszej parafii, w Żbikowie. Był rok 1948. Aresztowano wtedy jednego z księży, który mieszkał z nim na plebanii. Okazało się, że ów ksiądz spał na łóżku, pod którym ktoś zostawił karabin maszynowy. - Baliśmy się dalszych aresztowań. Zapamiętałem ten dzień jako "Wigilię z dreszczykiem" - opowiada ks. Twardowski. Na plebanii był jeszcze proboszcz, jego siostra i kilku znajomych.

Potem nadszedł mroczny okres stalinowski. Święta Bożego Narodzenia były wtedy czasem szczególnego jednoczenia się ludzi. - W chwilach strasznego okrucieństwa zbieraliśmy się przy wigilijnym stole, mówiliśmy o miłości, żyliśmy nadzieją - wspomina Ksiądz. Święta zawsze budzą w człowieku nadzieję, a wraz z nią wiele dobra i życzliwości. Ludzie dzieląc się opłatkiem, składają sobie życzenia, okazują uczucia, na które nie starcza czasu w codziennym życiu. - Święta budzą potrzebę pojednania i żal za wszystkie wykroczenia przeciw miłości. Sprawiają, że stajemy się lepsi - mówi Poeta. I przypominają, że na świecie jest więcej dobra, niż zła. Gdyby nie Boże Narodzenie, człowiek czułby się oszukany. Nie może bowiem wystarczyć sam sobie. Zawsze tęskni za kimś większym od siebie. Bo przecież nawet w zespoleniu z drugim człowiekiem jest miejsce na samotność.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dawna wigilia

Boże Narodzenie to jedyne chyba święta w ciągu roku, które przywołują w pamięci dom rodzinny. Także u ks. Twardowskiego wywołują one wspomnienia z dzieciństwa: Wigilię przedwojenną "z domem, co został jeszcze na cienkiej fotografii", "z mamusią, co od nieszczęść chciała chronić łzami podając barszcz czerwony, co śmieszył nas uszkami" i babcią "przy stoliku na kółkach", która mieszkała z rodziną Twardowskich przy ul. Elektoralnej w Warszawie.

Ksiądz wychowywał się w domu z tradycjami. W wigilijny poranek razem z trzema siostrami ubierał choinkę. Zawsze była duża, aż do sufitu. Pod nią leżały upominki.

Gdy zapadał zmrok, zaczynała się wieczerza. Najpierw wszyscy składali sobie życzenia. Później zasiadali do stołu, na którym pod białym obrusem leżało sianko i stał pusty talerz dla nieznajomego przybysza. Ks. Twardowski nie pamięta jednak, by kiedykolwiek ktoś się przy nim pojawił.

Potrawy były tradycyjne, przygotowywane przez mamę. Ksiądz mówi o tym ze wzruszeniem. Zerka na fotografię, która stoi na starym sekretarzyku w jego pokoju. Spogląda z niej piękna kobieta, uczesana w kok, ubrana w stylową bluzkę z gipiury. Wskazuje na nią palcem i ciągnie dalej swą myśl: - Mamusia przyrządzała zupę, rybę, barszcz czerwony...

Po wieczerzy cała rodzina obowiązkowo udawała się na Pasterkę do parafialnego kościoła św. Karola Boromeusza przy ul. Chłodnej w Warszawie.

Wieczór wigilijny w domu rodzinnym kojarzy się Księdzu także ze śpiewem kolęd. Jaką lubi najbardziej?

- Bóg się rodzi - odpowiada bez namysłu. - Stopniowo odkrywałem, jak bardzo jest niezwykła, ile w niej paradoksów, zdań po ludzku nielogicznych: "moc truchleje", "ogień krzepnie", "blask ciemnieje". Potwierdzają one, że Bóg znajduje się ponad naszą ludzką logiką. I uczą, że nie wszystko w życiu można zrozumieć. Bo Bóg jest Bogiem spoza naszego sposobu myślenia. Jak w wierszu:

Gdybyśmy sami sobie

Ciebie wymyślili

spełniałbyś wszystkie nasze życzenia

urodziłbyś się nie w Betlejem

ale w Mądralinie

i dopiero byłbyś naprawdę nielogiczny.

Reklama

Rozumieć tajemnicę

Ks. Twardowski łatwo nawiązuje kontakty. Dlatego ma wielu znajomych. Wielkich i znamienitych, zwykłych i prostych. Wielbicieli jego poezji. Codziennie garną się do niego, proszą o radę, spowiedź, czasem o dedykację. Wśród nich są i tacy, którzy przychodzą, by porozmawiać, opowiedzieć o swoich doświadczeniach, przeżyciach. Także świątecznych.

- Lekarz, który pracuje w pogotowiu ratunkowym wyznał mi kiedyś, że najwięcej samobójstw jest... w Wigilię - mówi Ksiądz. Dziwi się temu szczerze: - Określam to zjawisko jako "depresję świąt" . Myślę, że człowiek, który tego dnia pozbawia się życia, nie rozumie tajemnicy Bożego Narodzenia. Zapomina, że Święta te stanowią najlepszą okazję, by znaleźć radość ze spotkania z Bogiem, który przychodzi na świat w małym, kruchym Dzieciątku. Choćby było zimno, nie było co jeść i z kim się podzielić opłatkiem.

Wśród znajomych Księdza są i tacy, którzy pozostają z dala od Kościoła. Targani wątpliwościami, nieraz zranieni, mają kłopoty z dotarciem do Pana Boga. - Oni też mają swoją Wigilię i na swój sposób przeżywają Święta - mówi zdecydowanym głosem ks. Jan. - Także na swój sposób wierzą - dodaje. Jako dowód podaje przykład: znał kiedyś pewnego artystę, który całe życie deklarował się jako ateista. Często odwiedzał ks. Twardowskiego. Czytał jego wiersze. - Czuł w sobie jakąś wewnętrzną pustkę. Zdawał więc sobie sprawę, że sama sztuka nie wypełni miejsca po Bogu - mówi Ksiądz.

Reklama

Bóg miał lata dziecinne

Utarło się przekonanie, że Boże Narodzenie to święta dla dzieci. Bo przecież jest św. Mikołaj, choinka, prezenty. Ks. Twardowski tej opinii jednak nie podziela. Uważa, że to zbyt duże uproszczenie.

- Dla mnie Święta są czasem, który przypomina jedną z największych tajemnic wiary - twierdzi. Jest to tajemnica Boga, który stał się Człowiekiem. Takim samym, jak my. Oprócz grzechu, nic co ludzkie nie było Mu obce. Przychodząc na świat wyrzekł się majestatu, potęgi i urodził się nie w zamku, ale w stajni. Potrafił płakać ludzkimi łzami, cieszyć się, cierpieć. Wreszcie umarł jak człowiek. Ale dzięki temu, wszystko, co my czynimy na ziemi, może okazać się święte: nasza praca, zmęczenie, ból i cierpienie.

Napisał kiedyś:

I pomyśl - jakie to dziwne

że Bóg miał lata dziecinne

matkę osiołka Betlejem.

Teraz wyjaśnia: - Bóg tak bardzo chciał być człowiekiem, że stał się nawet niemowlęciem. Jest tak wielki, że nie ogarnie Go cały wszechświat, i tak wielki, że może być bezbronny jak dziecko za panowania Heroda.

By lepiej zilustrować tę prawdę, Ksiądz odwołuje się do mitologii greckiej. Tam bogowie przychodzili na świat jako ludzie, ale od razu przejawiali swoją niezwykłość, już w kołysce byli olbrzymami, mocarzami: "Dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał Hydrze" - jak czytamy w Odzie do młodości. Wiara chrześcijańska natomiast głosi, że Bóg jest bezbronnym maluchem w kołysce. Wszechmocny, o niezmierzonej potędze, staje się konsekrowaną Hostią. Stąd święta Bożego Narodzenia, mówi ks. Jan, są wielkim podarunkim dla nas. I ten podarunek ma być rozdawany.

Życzenia

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,

w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,

by wszystko się nam rozplatało,

węzły, konflikty, powikłania

- czytamy w znanym wierszu ks. Twardowskiego. Ale życzenia świąteczne, jakie składa on ludziom w swojej poezji nie zawsze są łatwe. Bo wymagają trudnej zgody na życie i świat. Domagają się akceptacji tego, co "przychodzi spoza nas", co wydaje się bezsensowne i nielogiczne, a ma ukryty sens.

Ks. Twardowski: - Kiedy życzymy komuś zdrowia, szczęścia, pomyślności, składamy tak naprawdę życzenia pogańskie. Zgodnie z nimi pragniemy bowiem ułożyć nasze życie według własnego widzimisię. Św. Szczepanowi nie spełniły się żadne świąteczne życzenia. Gdyby ktoś życzył mu zdrowia, wkrótce przekonałby się, że nic nie wyszło mu na zdrowie. Rąbnęli go kamieniem z lewej i z prawej strony i uciekło mu zdrowie. Jeżeli życzyłby mu ktoś pomyślności, pomyliłby się: wszystko stało się niepomyślnie, inaczej.

Ksiądz-Poeta z wrodzonym sobie spokojem przekonuje, że niekoniecznie muszą się spełniać świąteczne życzenia. Dobrze jest, gdy człowiek modli się o to, aby spełniło się to, czego życzy sobie od niego Bóg.

Po tych słowach zamyśla się. Jakby nie powiedział jeszcze wszystkiego.

- Czego bym życzył ludziom? - pyta. I odpowiada: - Aby nie tracili nadziei. By potrafili dziękować Bogu za to, że są w Jego kochających rękach i by wiedzieli, że Bóg ich potrzebuje. Po to przecież przyszedł na świat.

2001-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją nieśmiertelnością

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 6, 52-59.

Piątek, 19 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06

[ TEMATY ]

Wiedeń

kościoły

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Chociaż prawie wszystkie kościoły w archidiecezji są otwarte każdego dnia w roku, około połowa z nich jest otwarta tylko na uroczystości liturgiczne. W "Dniu otwartych kościołów” będą również otwarte często mniej znane miejsca” - powiedział Haselsteiner.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję