Reklama

Trzeźwy sierpień

Alkoholik życie przeżywa w bolesnej samotności, w poczuciu życiowej porażki, a wręcz tragedii, która dzieje się w nim samym, w jego ciele i duszy. Inny rodzaj samotności przeżywa jego rodzina, która skazana jest na obcowanie z obcym choć teoretycznie bliskim człowiekiem...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF

Ma około pięćdziesięciu lat, ogorzałą, budzącą zaufanie twarz, nieśmiały uśmiech, mocno szpakowate włosy niegdyś koloru blond. Każdy wtorkowy wieczór spędza jako aktywny członek Odnowy w Duchu Świętym. „To pomaga i pozwala mi normalnie żyć” - mówi.
Pić zaczął jako młody człowiek. Dzień po dniu pił coraz więcej, stracił samochód, własną firmę, szacunek córek. „Wstydzimy się ciebie, nie chcemy, abyś był naszym ojcem, możesz się zapić na śmierć” - takie słowa słyszał z ich ust. „Ludzie zaczęli ode mnie odchodzić. W pewnym momencie zauważyłem, że mam już tylko kumpli od kieliszka, a ponieważ miałem pieniądze, to stawiałem”. Wielekroć trafił do izby wytrzeźwień, śmiały się z niego cudze dzieci.
Urszula i obydwie córki Krzysztofa pamiętają strach, wstyd i głód. Strach, że znów wróci pijany; wstyd, bo wrócił pijany i głód, bo nie było pieniędzy na jedzenie, nie mówiąc o ubraniu. Dla nich było to nieustające pasmo udręki, tym bardziej, że ani rodzina, ani znajomi nie wierzyli, że ten zaradny, młody mężczyzna powoli z własnej woli stacza się. „Chłop musi się czasem napić” - do dzisiaj to zdanie budzi w nich obrzydzenie.
Dzieci straciły nadzieję na normalną rodzinę, prawdziwy dom, w którym na stole czeka gorący obiad i ładne, a przynajmniej czyste ubrania. „Dorastałyśmy i chciałyśmy się podobać, a mamy nie było stać ani na nowe ubrania, ani na proszek do prania starych. Więc chodziłyśmy w tym, co dostałyśmy od innych: rodziny, koleżanek. I marzyłyśmy o tym, aby stąd uciec.”
Jedynie Urszula nie straciła nadziei. Przez lata gorąco modliła się o wytrzeźwienie męża. I doczekała się: kiedyś Krzysztof wypił ostatni kieliszek.
Urszuli i Krzysztofowi urodziło się dwóch chłopców, którzy nigdy nie wiedzieli swojego taty pijanego i nie wierzą swoim starszym siostrom, że przez całe lata tatuś bywał tylko pijany.

Reklama

TADEUSZ

Jest w nim mnóstwo złości, żalu do byłej żony, bo wyrzuciła go z domu, który sam zbudował. Po prostu pewnego dnia nie wpuściła go do domu. Pijany, spał pod gołym niebem. Żona wymieniła zamki w drzwiach. Po siódmej drzwi uchyliły się na tyle, aby dzieci mogły wyjść do szkoły. Awanturował się pod drzwiami długo. Po interwencji policjantów - poszedł do swojej mamy i razem utrzymywali się z niewielkiej emerytury. Było ciężko, ponieważ pił i to dużo.
Zaczął pić jako nastolatek, dla kurażu, aby sobie i kolegom wydać się bardziej dorosłym. Pił coraz więcej i więcej, żeby mieć pieniądze, zaczął kraść. Uważa, że miał szczęście, bo nigdy nie został złapany na gorącym uczynku. Rodzice prośbą i groźbami próbowali walczyć o jego trzeźwość. Bez efektu. Dzięki ich staraniom skończył zawodówkę jako hydraulik.
Znalazł dziewczynę, bardzo szybko zaszła w ciążę i musiał się ożenić. Wtedy zaczął pić wraz z teściem, co prawda teściowa narzekała, ale zagrycha i pół litra zawsze było na stole. Swoje pierwsze dziecko zobaczył w domu kilka dni po narodzinach, bo był zbyt pijany, aby pójść do szpitala. W domu teściów było coraz ciaśniej, zaczął budować dom. Na świecie pojawiło się kolejnych dwoje dzieci. Wtedy już nie przestawał pić ani przez chwilę. Ponieważ dużo pracował - zawsze miał pieniądze i wódkę, bo ta była często „środkiem płatniczym”. Nigdy nie wracał trzeźwy do domu, żona zaczęła się z nim kłócić, więc zaczął ją bić, potem zaczął bić dzieciaki, bo się darły i go denerwowały. I pewnej nocy drzwi swojego domu zastał zamknięte.
Po śmierci matki nie miał pieniędzy, aby płacić za mieszkanie, więc został eksmitowany. Dzisiaj pełen goryczy mieszka na działkach. Zadowolony jest wtedy, gdy uda mu się najeść w pobliskiej jadłodajni. Nie zawsze jest tam smaczne jedzenie, ale za to gorące i przez kilka godzin nie czuje się głodu.
Żona? Jest wredna, bo zabrała mu wszystko, co miał. Dzieci? Już nie pamięta ich twarzy, raz czy dwa poszedł pod szkołę, ale dzieci uciekły na jego widok i nigdy więcej tego nie zrobił.
Jego potrzeby są proste: mieć jakiś dach nad głową, miskę gorącej zupy i czasem flaszkę - oto pełnia jego szczęścia. Czy skończy pić? A to niby dlaczego? Coś mu się przecież od życia należy…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

BOŻENA

Boi się spać, bo w nocy osaczają ją złe wspomnienia i strach. Do Legnicy przyjechała z Zamojszczyzny, tam się wychowała i chodziła do szkoły, miała dom, rodzinę, męża i dzieci. Od lat ucieka od złej przeszłości.
Pochodzi ze zwykłej, normalnej rodziny, ma siostrę i brata. Rodzice nie okazywali zbyt wylewnie uczuć, ale zawsze było wiadomo, że się kochają i to miłością mocną jak skała. Sąsiadki zazdrościły jej mamie, że chłop o czasie przychodzi do domu i przynosi całą wypłatę.
Skończyła szkołę, poszła do pierwszej pracy, zwykła, szara, biurowa myszka. Mieszkała w rodzinnym domu. Poznała swojego przyszłego męża. Janek był listonoszem, cieszył się zaufaniem ludzi. Bardzo się spodobał jej rodzicom. Pobrali się po roku. Gdy dwa lata później Bożena urodziła Patrycję, Janek oszalał ze szczęścia.
Córeczka była uśmiechniętym, pucołowatym niemowlakiem. Niedługo Bożena po raz drugi była w ciąży, miał się urodzić syneczek, niestety poroniła. Wtedy coś pękło w jej sercu: całe noce śnił się jej mały chłopczyk, który we mgle wołał: mamusiu! mamusiu! To było ponad jej siły. Początkowo chodziła do lekarza i łykała kolejne kolorowe pastylki, ale te tylko sprawiały, że było jej obojętne, co się z nią dzieje, co dzieje się z dzieckiem. Otrzeźwienie przyszło w którąś środę: mała Patrycja wyszła z domu na ulicę i gdyby nie interwencja sąsiadki, zginęłaby pod kołami samochodu… jej mama była w tym czasie półprzytomna po lekach. Odstawiła pigułki, aby przynajmniej kilka godzin dziennie móc opiekować się własnym dzieckiem. „Zrobiłabym wszystko, aby zapomnieć, przestać śnić, żyć koszmarami, aby na moment odpocząć. Alkohol był najbardziej dostępnym uspokajaczem. Początkowo piłam wieczorem piwo, kieliszek wina na uspokojenie nerwów, rozluźnienie. Było dobrze.”
Trwało to kilka lat. Kiedy Patrycja miała pięć lat, po raz trzeci Bożena była w stanie błogosławionym. Przeżywała wszystkie normalne ciążowe lęki, bała się po raz drugi stracić dziecko, wszystkie koszmary wróciły ze zdwojoną siłą. Mimo iż była w ciąży - nie przestała pić. W szóstym miesiącu na piciu wódki przyłapała ją jej mama. Ta wizyta zakończyła się awanturą. Bożena poczuła się osamotniona. Na ostatnie miesiące odstawiła całkowicie alkohol, chociaż przyszło jej to z ogromnym trudem.
Na szczęście Wojtek urodził się rumiany, zdrowy. Z rozczuleniem tuliła w ramionach najsłodsze 4100g i była bardzo, ale to bardzo szczęśliwa. Karmienie Wojtusia, spacery, opieka nad Patrycją zajmowały każdą chwilę dnia, o chwilę spokoju było coraz trudniej. Kieliszek z alkoholem stał się nieodzowny, bez niego zupka sama wylewała się z miseczki, dzieci były kapryśne, a pralka prała nie dość dokładnie.
Było za późno, kiedy rodzina Bożeny spostrzegła, że pije niedużo, ale praktycznie bez przerwy. Kolejne awantury, próby, aby przestać i żadnego skutku. Nie mogła przestać pić!
Powoli zaczęła wynosić i sprzedawać za grosze cenne przedmioty z domu, przestała wracać do domu na noc.
Rodzice, dzieci, mąż prosili, aby przestała pić, przynajmniej spróbowała walczyć. Prośby, groźby… Bożena była zbyt pijana, aby pójść do kościoła w dniu I Komunii św. Patrycji. Kiedy sześć lat później była zbyt pijana, aby uczestniczyć w uroczystym dniu Wojtka - Patrycja wyrzuciła ją z domu. I o ile nie pamięta prawie nic z tych lat, doskonale pamięta tamten majowy dzień, kiedy dzieci wróciły od dziadków po uroczystym obiedzie i zastały ją pijaną w łóżku. Patrycja odkryła kołdrę i powiedziała tylko kilka słów: „Odejdź od nas, bez ciebie będzie nam lepiej!”
Po tych słowach wyszła z domu, popatrzyła na bawiące się na podwórku dzieci, roześmianych ludzi… Do swoich rodziców poszła tylko po pieniądze na bilet do Wrocławia.
Zaczęła nowe życie bez picia, trafiła do AA. Znalazła pracę jako sprzątaczka i mozolnie dzień po dniu przez lata trzeźwiała. Tylko rodzice wiedzą, gdzie jest. Dzieci nie chcą jej znać. Najgorsze są święta, kiedy wszyscy się cieszą swoją obecnością, ona jest samotna.
Bardzo tęskni za dziećmi i ciągle ma nadzieję, że pewnego dnia je zobaczy… Wstydzi się, bo straciła je przez wódkę.

Rozpoczął się sierpień - miesiąc pełen rocznic patriotycznych, miesiąc świąt maryjnych i pielgrzymek, ale także… a może przede wszystkim miesiąc trzeźwości. W tym roku przeżywamy 50-lecie Ślubów Narodu złożonych przez rodaków 26 sierpnia 1956 r. u stóp Czarnej Madonny, przyrzekających prowadzić walkę z pijaństwem.
W tym miesiącu szczególnie powinniśmy mieć to na uwadze. W ciągu roku bowiem przeżywamy różne okresy, w których potrafimy sobie czegoś odmówić w imię wyższego celu. Skoro potrafimy zrezygnować np. ze słodyczy w Wielkim Poście, czy papierosów w Adwencie, dlaczego nie mogłoby być tak samo z napojami alkoholowymi właśnie w sierpniu? Tym bardziej, że doskonale zdajemy sobie sprawę ze skutków, jakie niesie ze sobą spożywanie takich używek. Czasami wystarczy popatrzeć na nasze otoczenie, rodziny, znajomych, którzy borykają się z tym problemem. Pomóżmy im, modląc się za nich, ale także uświadamiając, że nadmierne spożywanie alkoholu to grzech, a także wielka krzywda dla nas samych i tych, którzy nas kochają, którym leży na sercu nasze dobro. Póki nie jest za późno!

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Małżeństwo z Andrychowa idzie do grobu św. Jakuba. Zaniosą tam też Twoją intencję

2024-05-15 12:09

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Camino

świadectwa

Archiwum rodzinne

Mają już za sobą dwa tygodnie pieszej wędrówki. Zostało im jeszcze 100 dni, by planowo dotrzeć do sanktuarium w Santiago de Compostela. Dorota i Rafał Janoszowie zamierzają pokonać 2890 km. Wyruszyli z Andrychowa Drogą św. Jakuba, by podziękować za 35 lat małżeństwa. Dziękują także za trójkę swych dzieci, za pozostałych członków rodziny, za przyjaciół i za to, co ich w życiu spotkało. Andrychowskie małżeństwo znane jest z wieloletniego zaangażowania w Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Małżonkowie przyznają, że po raz pierwszy znaleźli się na tym jednym z najbardziej znanych szlaków pielgrzymkowych 10 lat temu. „Było to dla nas bardzo głębokie doświadczenie duchowe, powiązane wtedy z wdzięcznością za 25 lat wspólnego życia małżeńskiego. Okazało się, że Camino wpisało się głęboko w nasze serca, a my wpisaliśmy je w serca naszych dzieci i ich przyjaciół. Za nami 6 takich wędrówek trasą północną i portugalską” - opowiadają na swym facebookowym profilu, który nazwali „Camino Wdzięczności”.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Sarah do alumnów WSD: niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja

2024-05-15 19:25

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

Włodzimierz Rędzioch

Kard. Robert Sarah

Kard. Robert Sarah

- Módlcie się cały czas, bo bez Jezusa nie możecie nic uczynić - mówił kard. Robert Sarah podczas Mszy św. sprawowanej w kościele seminaryjnym św. Witalisa we Włocławku. Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przybył do Polski w związku z diecezjalną pielgrzymką kapłanów diecezji włocławskiej do sanktuarium św. Józefa, patrona diecezji, w Sieradzu. - Niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja - zwrócił się do alumnów.

W pierwszym dniu wizyty, 15 maja, gwinejski purpurat spotkał się z alumnami, moderatorami i wykładowcami włocławskiego WSD. Dzień rozpoczął się Mszą św. w seminaryjnym kościele, której przewodniczył kard. Sarah, a koncelebrowali m.in. biskup włocławski Krzysztof Wętkowski oraz biskup senior Stanisław Gębicki.

CZYTAJ DALEJ

Z Krzeszowa na Bukowinę Ukraińską

2024-05-16 15:34

ks. Marian Kopko

Kilka tygodni temu informowaliśmy o tym, że kolejny już raz parafianie z Krzeszowa i okolic przygotowali transport darów dla Polaków żyjących na Bukowinie Ukraińskiej. Ks. Marian Kopko wraz z przyjaciółmi wyruszył w daleką i niebezpieczną drogę, aby sprawić radość naszym rodakom tam żyjącym i okazać naszą solidarność z nimi. Po powrocie ks. Marian opowiedział o swoich wrażeniach i o wdzięczności mieszkańców Tereblecza.

Bus wyładowany żywnością i chemią gospodarczą wyruszył 7 maja ku granicy ukraińskiej. Wraz z ks. Marianem w drogę wyruszył Józef Wilczak z Głogowa – Rycerz Kolumba oraz siostrzeniec ks. Mariana - Mariusz Jankowski, który użyczył samochód. Część darów przynieśli mieszkańcy Krzeszowa i okolic podczas świąt wielkanocnych, część przekazali Rycerze Kolumba, a resztę zakupił ks. Marian. W sumie blisko 1200 kg.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję