Pielgrzymka jest wędrówką do miejsc świętych. Oznacza też grupę
ludzi, którzy wybierają wspólną drogę do celu wędrówek wiernych,
szukających wsparcia bądź pragnących spotkania z Bogiem. Pielgrzymowanie
łączy się z trudami podróży, przyjętymi wyrzeczeniami i modlitwą.
Mają nas one przygotować do właściwego przeżywania pielgrzymki oraz
refleksji nad słowami, jakie Bóg zostawił nam w miejscach Objawień.
Polacy szczególnie ukochali sobie Maryję i Ją obrali sobie za Matkę
Narodu i Wspomożycielkę tych, którzy się do niej uciekają. Każdego
sierpnia wyruszają więc młodzi i starsi, aby pokłonić się Jasnogórskiej
Pani, podziękować za doznane łaski i wyprosić pomoc w życiowych zamierzeniach.
Idąc szlakiem Królowej świata i pokoju grupa pielgrzymów
zorganizowanych przez jedno z lubelskich biur podróży udała się w
autokarową pielgrzymkę śladami europejskich sanktuariów maryjnych.
Polska pożegnała nas deszczem i ten właśnie znak miał się stać nieodłącznym
towarzyszem naszego pielgrzymowania. Po kilku dniach podróży i zwiedzaniu
w strugach deszczu dotarliśmy do pierwszego celu naszej wędrówki
- francuskiego Lourdes. Zatrzymaliśmy się w Polskim Domu, który prowadzą
Siostry Nazaretanki. Stąd wyruszyliśmy na liturgię Słowa i wieczorną
procesję ze świecami. Deszcz ciągle padał, jakby zapomniał przestać,
Liturgia odbyła się więc w świątyni przypominającej odwróconą łódź.
Wśród psalmów i Słowa Bożego czytanego w różnych językach była niczym
arka, która chroni przed potopem. Później odwiedziliśmy dom, w którym
mieszkała Bernadeta i poznaliśmy historię Objawień Pięknej Pani w
grocie. Przebija przez nie prośba o modlitwę, życie zgodne z kartami
Ewangelii i nauką Kościoła oraz potrzeba pokuty i zadośćuczynienia
za grzechy własne i innych grzeszników. W czasie procesji, w której
zabrzmiało Zdrowaś Mario i Ojcze Nasz w wielu językach świata, we
wspólnym różańcu, mimo narastającego deszczu każdy starał się utrzymać
płomień świecy, jakby była symbolem naszej wiary. Wiele razy tego
wieczoru świece gasły, ale można je było zapalić od nieznajomych
uczestników procesji, którzy uśmiechali się tak samo we wszystkich
językach świata. To nic, że pod koniec wszyscy byli przemoczeni do
suchej nitki, kiedy w sercach zostały słowa modlitwy i poczucie wspólnoty
zgromadzonych u stóp Matki Bożej z Lourdes. Następnego dnia nasza
grupa wraz z kapłanem odbyła drogę krzyżową w Lourdes z pięknymi
stacjami naturalnych rozmiarów człowieka. Nasz nieodłączny towarzysz
deszcz jak zwykle nam towarzyszył. Przy ostatniej stacji urwała się
chmura, ale schronienia udzieliła nam w porę bazylika i odprawiona
w niej Msza św. Był to 16 lipca - rocznica ostatniego objawienia
Bernadecie. Na obczyźnie szczególnie wzrusza modlitwa w narodowym
języku, dlatego jedną z bardziej wzruszających chwil stanowiła polska
Msza św. w grocie Objawień. Wraz z naszym pielgrzymkowym duszpasterzem
- ks. Jackiem koncelebrę tworzyli księża z diecezji przemyskiej i
sandomierskiej. Polskie pieśni i rozmowy z rodakami po zakończonej
Eucharystii to prawdziwy balsam dla ciała i ducha. Ten deszcz oczyścił
chyba nieco nasze serca, bo na niebie nareszcie zajaśniało słońce.
Matka Boża z Lourdes opiekunka chorych i cierpiących, którzy przybywają
tu po uzdrowienie i siłę ducha będzie mi się odtąd kojarzyła z modlitwą
ks. Perreyve: Dziewico Najświętsza Królując w chwale i radości nieba
pamiętaj o naszych smutkach. Skieruj pełne dobroci spojrzenie na
cierpiących i walczących z trudnościami i na wszystkich, którzy nie
przestają uczestniczyć w kielichu goryczy ziemskiego życia. Ulituj
się nad tymi, których łączyła miłość, a którzy są rozłączeni. Ulituj
się nad tymi, których kochamy. Ulituj się nad płaczącymi, nad pełnymi
obaw i nad uciekającymi się do Ciebie. Daj wszystkim nadzieję i pokój.
Amen.
Minęło kila dni i jesteśmy w Fatimie. Świat żyje jeszcze
ujawnieniem trzeciej tajemnicy fatimskiej, a sama Fatima wizytą Ojca
Świętego Jana Pawła II i wyniesieniem na ołtarze dwojga z pastuszków
Hiacynty i Franciszka. Zatrzymaliśmy się w hotelu św. Pawła, który
prowadzą Księża Marianie z Polski. Ich towarzystwo i opowieści były
podwójnie cenne - przybliżały nam Fatimę, Lizbonę oraz wspominały
czasy walki pod wodzą gen. Andersa. Kaplica Objawień znajduje się
kilkanaście metrów od bazyliki. Tu trojgu dzieciom: Hiacyncie, Łucji
i Franciszkowi pokazała się "Pani jaśniejsza niż słońce", z rąk której
zwisał różaniec. Tutaj także proste i czyste sercem dzieci wybrała
Najświętsza Panienka, aby wezwać ludzi do modlitwy i ofiarowywania
za grzechy. Ukazała im również tajemnice dotyczące losów świata i
Kościoła. Nabożeństwo Fatimskie odbywało się przy płomieniach świec
w Kaplicy Objawień, a procesja z figurą Matki Bożej wiodła przez
plac przed bazyliką. Odmawiany różaniec znowu zabrzmiał w wielu językach,
ale intencje były takie same. Polska Msza św. była bardziej uroczysta,
ponieważ współuczestniczyli w niej pielgrzymi z Gdańska. Przed wyjazdem
zaczerpnęliśmy wody ze studni gdzie spotykali się pastuszkowie i
po raz pierwszy ukazał się Anioł Pokoju. W Fatimie czas biegnie inaczej,
a każdy zakątek jest naznaczony atmosferą objawień. To wszystko przecież
odbywało się niedawno - na początku XX w.
Piękne są europejskie katedry i bazyliki, a dzieła sztuki,
które je zdobią pogłębiają poczucie Sacrum, pokazują wielkość Stwórcy,
który stworzył człowieka mogącego tworzyć dzieła na jego chwałę.
Największy zachwyt pielgrzymów wzbudzają jednak te sanktuaria, które
zdobi sama natura. Tak dzieje się w górskich sanktuariach w Montserrat
i La Salette. Montserrat leży w hiszpańskich górach na poziomie 1200
m npm. Do klasztoru Benedyktynów, gdzie znajduje się figurka Czarnej
Pani wjeżdża się stromymi serpentynami. W pięknym kościele widać
zdobienia wielu stylów, w tym także bizantyjskiego. Największe przeżycie
stanowiło spotkanie z samą Panienką. Każdy z pielgrzymów podszedł
do Niej ucałował globus, który trzyma w prawej ręce i w krótkiej
modlitwie polecił swoje intencje. Ta Czarna Panienka zdobyła sobie
miłość Hiszpanów przed wieloma laty i do dzisiaj ściągają tutaj pielgrzymi
z całej Hiszpanii. Zlewające się górami mury klasztorne stanowią
natomiast niezapomnianą atrakcję turystyczną.
600 metrów wyżej we Francuskich Alpach Wysokich znajduje
się kolejne sanktuarium w La Salette, gdzie ukazała się Matka Boża
Płacząca. Nasza radość i zdumienie jest tym większe, że spotkaliśmy
tam polskich Saletynów, którzy oprowadzali pielgrzymów nie tylko
z Polski. We współczesnej Francji brak kapłańskich powołań, mając
w tej dziedzinie bogactwo polski Kościół dzieli się więc z potrzebującymi.
Kiedy widzimy płaczącą mamę w naszym sercu pojawia się niepokój i
pytanie: "Mamo dlaczego płaczesz?" Wśród alpejskich dumnych szczytów
objawienie płaczącej Matki Boga jest więc bardzo poruszające. Matka
Boża ukazała się tu jeden raz 19 września 1846 r. dwojgu pastuszkom
Melanii i Maksymilianowi. Dzieci zobaczyły ją siedzącą z zakrytą
dłońmi twarzą i płaczącą. Piękna Pani w swych słowach wzywa świat
do wyrwania się z religijnej obojętności i oparcia swego życia na
Chrystusie. Mówi także jak wielki ciężar dla Jego ramion stanowią
dwa grzechy: bluźnierstwa i nieposzanowanie dnia świętego. Problem
poszanowania niedzieli, czyli odpoczynek i uczestnictwo w Eucharystii
stał się na nowo aktualny na przełomie XX i XXI w. Stąd list Ojca
Świętego o poszanowaniu niedzieli. W Polce znajduje się polskie La
Salette w Dębowcu. Jej przesłanie jest bowiem uniwersalne. Ona przychodzi
zatroskana, abyśmy dostrzegali i dobrze rozumieli to, co dzieje się
w naszym życiu. Dla mieszkańców Lublina spotkanie z Płaczącą Panią
z La Salette jest drogie także z innego powodu. W lubelskiej archikatedrze
znajduje się bowiem cudowny obraz Matki Bożej Płaczącej zwanej Matką
Miłosierdzia.
Powrót z trzytygodniowej pielgrzymki, kiedy pokonało
się ok. 11 tys. kilometrów w zdrowiu, bez niefortunnych wypadków
na drodze, to duże szczęście. Każdy z nas przeżył przeziębienie,
chwile załamania deszczową pogodą, która podążała za nami przez większość
pielgrzymki, niezadowolenia z niedogodności przemierzanych kilometrów
i nie dających wytchnienia noclegów. Bóg stworzył świat racjonalnym
- wszystko co się na nim dzieje jest zatem celowe. Może prawdziwa
pielgrzymka powinna właśnie nieść ze sobą trudności i nieprzewidziane
sytuacje, po to abyśmy docenili niespodzianki, miejsca, które zobaczyliśmy,
zrozumieli przesłanie jakie zawarła w swych objawieniach Piękna Panienka.
Ważne jest także jakich ludzi stawia na naszej pielgrzymiej drodze
Bóg, aby pomogli nam przetrwać zło i uczestniczyć w dzieleniu się
dobrem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu