Reklama

Moje wiersze wypływają z głębi mnie…

Joanna Myślińska to dziewiętnastoletnia poetka z Białegostoku, której dwa wiersze („Lis przechera” i „Paproć”) znalazły się w wydanej niedawno książce pt. „Promyki dobroci i radości. Antologia poezji religijnej dla dzieci” obok twórczości m.in. ks. Jana Twardowskiego, Wandy Chotomskiej, Joanny Papuzińskiej i innych znakomitych polskich poetów.

Niedziela podlaska 11/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Teresa Modzelewska: - Zacznijmy od początku. Kiedy zaczęło się Twoje tworzenie wierszy, rymowanek? Czy od razu je zapisywałaś?

Joanna Myślińska: - Odkąd sięgam pamięcią, układałam różne opowiastki, które mama zapisywała w zeszytach, pisząc przy każdym tekście datę. Jak wynika z tych dat, miałam wtedy ok. 4 lat, a od 5. roku życia opowiastki i historyjki przyjęły formę rymowanych wierszyków. Teraz, oczywiście, wiersze zapisuję sama, a mam ich aktualnie już ponad 600.

- Czy z Twoją twórczością jest tak, że siadasz przed pustą kartką papieru (ekranem komputera) i wymyślasz wiersz, czy też nosisz w sobie jakieś treści, wrażenia, emocje, przychodzi natchnienie i wtedy piszesz? A może jest zupełnie inaczej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Zazwyczaj zanim sięgam po kartkę (ostatnio coraz częściej zastępuje ją komórka), mam już w głowie jakąś myśl wartą zapisania, pomysł na wiersz lub gotowy utwór. Nie wszystkie wiersze wymagają jednakowego wysiłku. Niektóre powstają szybko, w ciągu jednego popołudnia, godziny czy kwadransa. Zdarza się, że słowa wypływają niczym fala, lekko, płynnie, bez wysiłku, pulsując w głowie dojrzałym, gotowym obrazem, wierszem, który przelewam na papier bez jednego skreślenia. Nad innymi muszę popracować, sięgnąć do atlasów, encyklopedii, słowników. Czasami jest tak, że nie mam pomysłu na dokończenie zwrotki czy wersu, wtedy po prostu wpisuję je do zeszytu i wracam do nich za jakiś czas. Niekiedy mija wiele miesięcy, kilka lat, nim coś „zaiskrzy”. Tak! Najwyraźniej piszę pod wpływem natchnienia!

- Czytając Twoje wiersze, myślę sobie, że inaczej pisze się o kwiatach, o zwierzętach, inaczej o uczuciach. Twoje wcześniejsze wiersze są inne od tych, które powstają teraz. Czy ma na to wpływ to, że jesteś starsza, dojrzalsza, bogatsza o nowe doświadczenia życiowe?

- Tematyka moich wierszy w pewien sposób rzutuje na sposób pisania. To, co jest satyrą czy wierszem politycznym, musi w sposób znaczący różnić się od rymowanej bajeczki czy wiersza przeznaczonego do ćwiczeń ortograficznych bądź logopedycznych - tworzeniu towarzyszą inne emocje, inna ma być ich percepcja, przeznaczone są dla innego odbiorcy. Obecnie piszę dojrzalej, dlatego że z wiekiem zwiększa się zarówno zasób słownictwa, wiedza o świecie, pewnych faktach czy zjawiskach, jak i wzbogaca się warsztat o nowe środki wyrazu. Zaczyna się świadoma dbałość o walory artystyczne i stylistyczne, coraz bardziej śmiałe eksperymentowanie językiem, zabawa słowem, przekraczanie pewnych konwencji. Powstają wiersze o bardziej skomplikowanej formie, treści, rymie. To, co było kiedyś rymowaną historyjką, z czasem stało się „poetyckim figlikiem”. Dojrzewam ja, dojrzewa i moja twórczość.

- Co jest inspiracją dla tej twórczości: ludzie, najbliżsi, przyroda, muzyka...?.

- Inspiracją może być wszystko: luźna rozmowa, przeczytana książka, obejrzany program telewizyjny, wspomnienie z podróży, a nawet… wiadomość o kolejnym konkursie poetyckim. Moje wiersze składają się już w tej chwili na małe cykle tematyczne. Są więc wiersze o rodzinie, o kwiatach, o zwierzętach i inne. Są też, oczywiście, utwory bardzo osobiste, przesiąknięte emocjami wchodzącej w życie nastolatki, jej obserwacjami dotyczącymi zjawisk, przemian w otaczającym świecie.

- Brałaś udział w wielu konkursach. Z jakimi rezultatami? Która nagroda czy publikacja była dla Ciebie najważniejsza, z której jesteś najbardziej dumna?

- Uczestniczyłam w wielu konkursach, regionalnych i ogólnopolskich, zdobywając w nich systematycznie od 1997 r. różne wyróżnienia i nagrody. Z konkursów najważniejszy był dla mnie Ogólnopolski Konkurs Literackiej Twórczości Dzieci i Młodzieży w Słupsku. W latach 1999 - 2003 zdobyłam na nim dwie nagrody, trzy wyróżnienia, w tym raz w kategorii proza. Ten konkurs pozwolił mi uwierzyć w to, że warto nadal pisać. Zdobycie w 2002 r. stypendium przyznanego przez Fundację „Bez Barier” Jolanty Kwaśniewskiej sprawiło, że inni ludzie spojrzeli na moją działalność poważniej i uważniej. Efektem było wydanie mojej debiutanckiej książki Wierszobajki Mateuszka: wiersze logopedyczne i ortograficzne, która w trzy miesiące od wydania była typowana do nagrody na Książkę Roku im. W. Kazaneckiego, zdobyła trzecie miejsce w V Przeglądzie Twórczości Dzieci i Młodzieży w Białymstoku, wreszcie przyczyniła się do uzyskania przeze mnie stypendium ze Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej WIDOK i stypendium Marszałka Województwa Podlaskiego na 2006 r. dla uczniów wybitnie uzdolnionych. Z tych osiągnięć jestem bardzo dumna. Cieszę się, że ktoś poświęca czas na czytanie moich wierszy i że doceniane są przez czytelników i fachowców. Niedawno ukazała się książka pt. Promyki dobroci i radości. Antologia poezji religijnej dla dzieci (Wydawnictwo Promyczek, Nowy Sącz). W antologii są wiersze ks. Jana Twardowskiego, Wandy i Ewy Chotomskiej, Joanny Papuzińskiej, Joanny Kulmowej - to nazwiska, które mówią same za siebie. W antologii są też wiersze białostockiej poetki dr Zofii Olek-Redlarskiej, adiunkta na Wydziale Pedagogiki i Psychologii, oraz moje - tegorocznej maturzystki. Mój udział w tej zawierającej teksty 29 poetów książce to kolejny, niezwykle istotny etap twórczości i duży zaszczyt.

- Jak na tak młodą osobę, masz olbrzymi zasób słownictwa i potrafisz to bardzo zgrabnie łączyć w treści. Skąd taka wiedza, bogactwo słów? Czy to czytanie książek, czy zasługa mamy?

- Na początku było czytanie książek przez mamę. Codzienne, bo taką tradycję wyniosła ze swego domu. Kiedyś czytała mnie, teraz mojemu małemu bratu Mateuszowi i swoim wychowankom w przedszkolu, gdzie pracuje. Moja mama to tzw. mól książkowy i chociaż nie zaraziła mnie pasją nałogowego czytania, sprawiła, iż wciąż obcowałam z książkami, oglądałam ich ilustracje, poznawałam i przeżywałam treść, a także bezwiednie zapamiętywałam wiele zwrotów. Sądzę, że to przebywanie z książką stworzyło dobre podwaliny pod moją twórczość literacką, rozwinęło wyobraźnię, uwrażliwiło, no i zdecydowanie poszerzyło zasób słownictwa.

- Jak rodzina przyjmuje Twoją twórczość, sukcesy? Jak reagują koledzy i koleżanki? Kto Cię wspiera w Twoich poczynaniach?

- Rodzina cieszy się z moich sukcesów, jest z nich dumna, wspiera mnie. Ale najbardziej niezastąpiona jest moja mama, Iwona Mojsak. To ona zadbała o to, by moja wczesna dziecięca twórczość nie uległa zapomnieniu. Mama wprowadziła mnie w świat literatury, to jej wsparciu zawdzięczam, że nadal piszę. Mama skrzętnie spisywała moje wczesnodziecięce wierszyki, teraz często przepisuje je na komputerze, szuka informacji o konkursach, wysyła na przeglądy, szuka sponsorów itp. Mnie bowiem najbardziej interesuje samo pisanie (tworzenie) wierszy, opowiadań, a nie to, co się później z nimi dzieje. Mama i dziadek wyręczają mnie w tych „innych” czynnościach związanych z powstałym tekstem, z promocją gotowego produktu. To moi najlepsi menadżerowie. A koleżanki? W młodszych klasach chyba były trochę zazdrosne, bo potrafiły się na mnie obrażać za to, że… dostałam nagrodę. Albo rozpowiadały, że ktoś za mnie pisze. To bolało. W mojej obecnej klasie przyjmuje się moje osiągnięcia literackie jako coś oczywistego, normalnego. Ludzie z klasy potrafią pogratulować mi sukcesu czy też wziąć udział w moim wieczorze autorskim.

- Kto jest dla Ciebie autorytetem, jeśli chodzi o pisanie? Czy wzorujesz się na jakimś poecie? Czy może te wiersze wypływają z głębi Ciebie?

- Podoba mi się styl pisarski Paolo Coehlo, lubię jego książki. Poezję innych czytam rzadko - oprócz utworów objętych programem szkolnym. Dokładniej analizuję zwykle teksty młodych poetów nagrodzonych wraz ze mną w różnych konkursach (porównuję utwory). Boję się, żeby nieświadomie nie popełnić plagiatu, przejąć cudze podejście do życia, pojmowanie poezji. Moje wiersze wypływają z głębi mnie, z pokładów mojej własnej wrażliwości, estetyki, osobistych przemyśleń, obserwacji świata, moich emocji z nim związanych. Nie szukam autorytetów, wzorców, bo nie chcę, by w moich wierszach forma (stylistyka) zabiła treść (emocje). Nadal poszukuję własnych ścieżek, więc do czasu skrystalizowania się mojego sposobu widzenia świata i przekazywania emocji wolę skupić się na rozbudowywaniu własnej poetyki, niż na zajmowaniu się cudzą. Chcę iść własną drogą…

- Jakie masz plany, marzenia; te życiowe i te związane z twórczością?

- W tym roku zdaję maturę, więc najbliższe plany życiowe koncentrują się wokół niej. I wokół dodruku mojej książki Wierszobajki Mateuszka, w wersji nieco zmienionej i poprawionej. Mam też pewne inne plany, ale nie chciałabym o nich mówić, by nie zapeszyć... A marzenia? Lubię podróże - chciałabym kiedyś móc zwiedzić wiele krain, bo kontakt z odmienną kulturą i przyrodą silnie uwrażliwia i wzbogaca wyobraźnię. Chciałabym móc wydawać nowe książki i pisać dalej, coraz lepiej i sprawniej, nie zatracając przy tym świeżości spojrzenia, pewnej naiwności i ekspresji uczuć, które jeszcze posiadam. Chciałabym wreszcie móc zarobić tyle, by stać nas było na studia dla mnie, by mama nie musiała znowu bać się utraty pracy, by możliwa stała się zamiana naszego jednopokojowego mieszkania na większe... Poza tym marzenia „klasyczne”: szczęśliwa rodzina, piękny dom, super praca...

- Czy poetą się bywa, czy każdy może być poetą? Czy są cechy charakteru, które predestynują do twórczości poetyckiej?

- Myślę, że nie można być poetą nie posiadając pewnej wrażliwości, może też wewnętrznej zadumy. Warsztatu można się nauczyć, tzw. duszę poetycką powinno się posiadać. Jak wynika z badań Paula Torrence’a, dziecka nie trzeba uczyć twórczości, wystarczy mu nie przeszkadzać, bo dzieci mają naturalny potencjał twórczy. Czyli teoretycznie każdy może być poetą, gdyby mu stworzyć optymalne warunki i nieustannie wspierać.

- Czy piszesz wiersze na zamówienie, np. te ortograficzne i logopedyczne?

- Jeżeli czyjąś prośbę uznać za zamówienie, to było tak kilka razy. Zdarzyło mi się napisać tekst piosenki o zdrowiu dla dziecka z mojego dawnego przedszkola i dla przedszkolnego zespołu „Kolor” na płytę Śpiewaj i tańcz. Kiedyś na prośbę bibliotekarek ze szkoły napisałam wiersze do szkolnej inscenizacji Doktor Dollitle i jego zwierzęta (wyróżnienie w wojewódzkim konkursie czytelniczym). Niedawno ułożyłam okolicznościowy wiersz związany z drugą rocznicą istnienia strony internetowej „Wrota Podlasia”. Ale nie wszystkie prośby spełniam, bo wena twórcza nie zawsze mi towarzyszy. Jeżeli chodzi o wiersze logopedyczne i ortograficzne, to pomysł wyszedł od mojej mamy. Ze zbioru już posiadanych moich tekstów wybrała te, które spełniały kryteria, wyjaśniła zasady doboru i poprosiła, by spróbować kontynuować pisanie w ten sposób. Część wierszy była, część wystarczyło poprawić, zmieniając pojedyncze wyrazy na inne, w których występowały określone litery, no i ułożyło mi się sporo zupełnie nowych tekstów. Wiersze pisałam z myślą o bracie Mateuszku - to on jest adresatem i główną inspiracją Wierszobajek. Zamysł wydania tego w postaci tomiku pojawił się później, po pewnym czasie funkcjonowania brudnopisu.

- Biblijna przypowieść mówi o tym, że jedni dostają mniej inni więcej talentów, ale jak już się je ma, to trzeba je wykorzystać i pomnażać. Co Ty na to?

Reklama

- Moja mama uważa, że człowiek jest tyle wart, ile potrafi dać z siebie innym. Pewnie dlatego od kilkunastu lat ratuje życie ludzi, oddając honorowo krew, a zawodowo pomaga niepełnosprawnym dzieciom. To jej wewnętrzna potrzeba, jej dar. Ja z kolei mam inne, bo otrzymałam inny talent - uzdolnienia literackie. Chcę więc (i mogę) pomagać poprzez swoje utwory, które mają uczyć i bawić, wspomagać naukę ortografii, usprawniać wymowę itp. Mam nadzieję, że nie zmarnuję tego, co mi dano...

- Jakie są Twoje relacje z Bogiem? Jak się one kształtowały przez lata? Jak wyglądają teraz?

- Jestem katoliczką, chodzę do kościoła, modlę się, ale o Bogu nie lubię i nie chcę głośno mówić - to zbyt osobista sprawa. Powiem tylko tyle: zarówno ja, jak i moja rodzina bardzo wiele Mu zawdzięczamy. Ja osobiście jestem wdzięczna Bogu nie tylko za zdrowie najbliższych, ale i za to, że postawił na mojej drodze ludzi, którzy bardzo pomogli mi w różnych momentach życia.

- Jakie były te ważne osoby na różnych etapach Twojej twórczości? Osoby, które pomogły w tym, aby ta radosna twórczość została zauważona, wydana.

- Było wiele ważnych osób. „Odkryła” mnie koleżanka mamy, obecnie zajmująca się twórczą aktywnością dziecka - dr Janina Uszyńska-Jarmoc. To ona zauważyła talent (predyspozycje) u 4-letniego dziecka i poradziła zapisywanie moich tekstów. Jurorzy ze Słupska, na czele z Marią Pietryką i Wandą Chotomską, wielokrotnie doceniali mnie na konkursach. Jolanta Kwaśniewska i jej fundacja umożliwiły mi „start”. Dyrektor mojej szkoły Wiesława Szymańska i Rada Pedagogiczna (a zwłaszcza pedagog Małgorzata Kiluk) typowały mnie do trzech stypendiów, które otrzymałam, poparły moje starania o wydanie Wierszobajek. Dyrektor WOAK - Barbara Pacholska i dyrektor CEN - Krystyna Grabowska spełniły moje marzenie i wydały debiutancki tomik. Dzięki Zofii Olek-Redlarskiej moje wiersze są w Antologii poezji religijnej dla dzieci. O bracie Mateuszku i mamie Iwonie Mojsak, bez której to wszystko byłoby niemożliwe, już mówiłam... Poczynania tych osób mobilizowały mnie do bardziej wytężonej pracy, ale i dawały olbrzymią radość. Mam szczęście, że ich spotkałam na swojej drodze.

- Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia marzeń i planów

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na nabożeństwa majowe będą dotyczyć ks. Popiełuszki

2024-04-30 20:56

[ TEMATY ]

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

ks. Mirosław Benedyk

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Z okazji przypadającej w tym roku 40. rocznicy męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w czasie nabożeństw majowych w Kościele katolickim w Polsce czytane będą rozważania poświęcone życiu i działalności zamordowanego kapłana.

W maju w Kościele katolickim w Polsce odprawiane są nabożeństwa majowe, podczas których śpiewa się Litanię do Najświętszej Maryi Panny.

CZYTAJ DALEJ

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Jak kraj długi i szeroki, ze wszystkich świątyń, chat, przydrożnych krzyży i kapliczek popłynie śpiew litanii loretańskiej. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się wołać do Maryi, bo przecież to nasza Matka, nasza Królowa. Dla wielu z nas Maryja jest prawdziwą powierniczką, Przyjaciółką, z którą rozmawiamy w modlitwie, powierzając Jej swoje sekrety, trudności, pragnienia i radości. Ileż tego wszystkiego się uzbierało i ile jeszcze będzie? Tak wiele spraw każdego dnia składamy w Jej matczynych dłoniach. Ktoś słusznie kiedyś zauważył, że „z maryjną pieśnią na ustach, lżej idzie się przez życie”. Niech więc śpiew litanii loretańskiej uczyni nasze życie lżejszym, zwłaszcza w przypadku chorób, cierpień, problemów i trudnych sytuacji, których po ludzku nie dajemy rady unieść. Powierzajmy wszystkie sprawy naszego życia wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Niech naszym przewodnikiem po majowych rozważaniach będzie ks. Jan Twardowski, który w „Polskiej litanii” opiewa cześć i miłość Matki Najświętszej, czczonej w tylu sanktuariach rozsianych po naszej ojczystej ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Do Maryi po wysłuchanie Jej dobrych rad

2024-05-01 19:10

Wiktor Cyran

We wspomnienie świętego Józefa, rzemieślnika prawie 300 wiernych wyruszyło na pielgrzymi szlak z Sanktuarium NMP Matki Nowej Ewangelizacji i św. Anny do Sanktuarium NMP Matki Dobrej Rady w Sulistrowiczkach.

Tradycja tej pielgrzymki wywodzi się od śp. ks. Orzechowskiego, który w czasach trudnych, komunistycznych zabierał studentów i innych chętnych na Ślężę, aby nie szli na pochody pierwszomajowe – tłumaczy ks. Tomasz Płukarski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję