W tym tygodniu przypada w Kościele Dzień Judaizmu. Przed II wojną światową na terenie obecnej diecezji rzeszowskiej mieszkała spora diaspora żydowska. Większość Żydów została zamordowana, ci co ocaleli swoje życie zawdzięczają sąsiadom Polakom. Oto historia mieszkańców niewielkiej miejscowości niedaleko Kolbuszowej.
Niwiska leżące 13 km od Kolbuszowej (lokowane w 1565 r.) zaliczają się do większych i godnych uwagi miejscowości w powiecie. Ich historia zawiera losy osadzanych tu Czechów, Niemców, Tatarów, a także Izraelitów.
O Żydach wspomina najstarszy zachowany miejski dokument - przywilej Józefa Karola Lubomirskiego z 12 stycznia 1700 r. Dogodne warunki dla rozwoju społeczności żydowskiej stworzył jego syn, Aleksander Dominik Lubomirski. W 1736 r. powstała tutaj samodzielna gmina żydowska (kahał) z synagogą, mykwą i kirkutem. Herb Kolbuszowej ze „sztamą” (dłońmi splecionymi w uścisku), krzyżem oraz gwiazdą Dawida jest najlepszym symbolem wzajemnej tolerancji, pojednania i wspólnego dziedzictwa.
Schematyzm diecezji tarnowskiej z 1844 r. wylicza, iż w parafii Niwiska mieszkało wtedy 78 Żydów. Któżby pomyślał, że za sto lat przeżyje wojnę tylko kilku. W Niwiskach przed wojną żyły cztery rodziny żydowskie - 25 osób. Wszystkie mieszkały w pobliżu drogi Tuszyma - Kolbuszowa, głównego gościńca. W Końcu mieszkał Bizgajer z trojgiem dzieci i wnucząt, w okolicy krzyża w Końcu rodzina Krauta (4 dzieci), przy obecnej lecznicy miał siedzibę Żyd Fiszman (3 dzieci), natomiast przy wjeździe od Trześni „urzędował” Szmul (2 dzieci, nazwisko zapomniane). Zgodne życie z katolikami przerwała agresja hitlerowskich Niemiec.
Po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa Niwiska z okolicą znalazły się na terenie poligonu „SS Truppen Übungs Platz Heidelager” z siedzibą w Pustkowie-Dębicy. Do jego rozbudowy wykorzystywano setki Żydów. W Niwiskach rozciągali oni wzdłuż drogi Kolbuszowa - Tuszyma druty telefoniczne. Mieszkańcy nadal wspominają widok mężczyzn płaczących nad zwłokami zabitych żon i dzieci.
Kolbuszowskie getto powstało w 1941 r. z rozkazu landrata Waltera Twardonia. Ściągnięto do niego wszystkich Żydów z okolicy (ok. 2200 osób), w tym z Niwisk. Niemcy przyjeżdżali ciężarówką pod dom, zabierając z rodziną jej skromny dobytek. Po rocznej gehennie doszło do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W lipcu i sierpniu 1942 r. przewieziono ich w bydlęcych wagonach z Rzeszowa do obozu zagłady w Bełżcu.
Tylko nielicznym udało się przeżyć wojnę. Było to możliwe dzięki polskim sąsiadom i znajomym, którzy z narażeniem życia żywili, ukrywali ich po stodołach, strychach i oborach, narażając własne życie. Przykładem niech będzie mieszkający głęboko w niwiskim lesie Blicharz, który zgodził się pomóc dwóm Żydom z Rzochowa. Niestety, podczas dokładnej kontroli gospodarstwa żołnierze znaleźli ich na strychu. Polaka i Żydów zabrali do obozu w Pustkowie k. Dębicy. Wyrok śmierci był tylko kwestią czasu.
Zrozpaczona żona dała znać o wszystkim leśniczemu Augustynowiczowi, zaś on bezzwłocznie pojechał do swego przełożonego - niemieckiego oficera, a zarazem nadleśniczego - Bohrmanna. Był on znany z tego, że dbał o dobre traktowanie podległych mu Polaków. Dowiedziawszy się o zajściu, osobiście interweniował u komendanta obozu, dzięki czemu Blicharz wyszedł na wolność.
W okolicznych lasach znalazło ratunek kilku młodych Żydów, w tym Jankiel Lejba Kraut i Fuła Bizgajer. Żyli w ziemiance z dala od zabudowań, w rezerwacie buczyny pod Przyłękiem. Jankiel był żonaty - w ziemiance urodził mu się syn. Pod koniec lipca 1944 r. Niemcy zaczęli powoli wycofywać się. By zmniejszyć prawdopodobieństwo napaści ze strony partyzantów, korzystali z bocznych dróg, przedzierając się przez lasy na przeprawę w Baranowie Sandomierskim. Trasa przemarszu Niemców wiodła obok ziemianki Żydów. Wrzucone do środka granaty były ostatnim aktem mordu.
Dwóch ocalałych wtedy Żydów (Krauta i Bizgajera) wzięli pod opiekę Sowieci. Gdy front się przesunął, oboje połączyli się z armią amerykańską. Tak dotarli do USA. Nie zapomnieli jednak o swoich przyjaciołach z Polski, długo utrzymując z nimi korespondencję.
Kilka lat temu Fuła Bizgajer przyjechał do Niwisk, żeby ostatni raz powspominać na miejscu to, co wydarzyło się 60 lat temu.
***
Autor poniższego artykułu jest laureatem ogólnopolskiego konkursu Historia i kultura Żydów Polskich (nagrodą był tygodniowy pobyt w Izraelu i indeks Uniwersytetu Warszawskiego).
Pomóż w rozwoju naszego portalu