Reklama

Nie można być do końca szczęśliwym

Niedziela warszawska 1/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Milena Kindziuk: - Jak spędza Ksiądz wieczór sylwestrowy?

Ks. Zygmunt Malacki: - Zawsze identycznie. Sam.

- I nie jest Księdzu smutno?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie, wręcz przeciwnie. Bardzo lubię ten wieczór. Robię wtedy „remanent” - duchowy i parafialny.

- Cieszy się Ksiądz, że nadchodzi Nowy Rok?

- Tak, gdyż każdy nowy czas traktuję jako nowe wyzwanie. Kolejny rok jest kolejną nadzieją, że urzeczywistnię jakieś plany i dokonam czegoś więcej, niż dotąd.

- A nieuchronność przemijania? Nieodwracalność czasu, zdarzeń, u wielu budzi lęk. Bo oto minął właśnie kolejny rok życia...

- Moje życie biegnie tak szybko, że się nad tym właściwie nie zastanawiam. Wciąż mam poczucie, że tak naprawdę dopiero rozpoczynam swoje kapłańskie życie, a księdzem jestem... 31 lat!

- Z czego takie poczucie wynika?

- Kiedy patrzę na wszystko z perspektywy czasu, wyraźnie widzę, że moje życie jest reżyserią Pana Boga. Dlatego wszystko, nawet to, czego nie pojmuję, ma w nim sens. I to napełnia mnie spokojem i radością. Ponadto, każdy dzień, każdy rok jest przecież kolejną szansą. Może inną, ale szansą.
Oczywiście, dzisiaj, gdy dobiegam sześćdziesiątki, coraz częściej zastanawiam się nad tym, co jest przede mną, i wyraźniej widzę, że moje życie zaczyna się kurczyć. Zadaję sobie pytanie dotyczące ostatecznego spotkania z Bogiem, robię dokładniejszy rachunek sumienia, zastanawiam się, czy dobrze wykorzystałem każdy dzień, każdy rok, czy mogłem coś zrobić lepiej, czy nie zmarnowałem czasu, darów, talentów, czy nie zawiodłem Boga i ludzi. Ilu może ludzi odepchnąłem od Boga, ilu nie pomogłem, a mogłem pomóc na ich drodze wiary.

- Nie przeraża Księdza to, że życie się kurczy?

- Nie. Bo wierzę, że po drugiej stronie życia czeka na mnie kochający Ojciec. A spotkanie z Ojcem nie może przerażać. Sądzę, że wielu ludzi boi się przemijania, gdyż na siłę szukają odpowiedzi do końca.

- Czy znaczy to, że w życiu są pytania, na które nie ma odpowiedzi do końca? Jak pisał Karol Wojtyła: „Bywa nieraz, że w ciągu rozmowy stajemy w obliczu prawd, dla których brakuje nam słów, brakuje gestu i znaku...”.

- Boga nie można zrozumieć właśnie dlatego, że jest Bogiem, a nie człowiekiem. Dlatego tutaj, na ziemi, nie ma odpowiedzi do końca. Nie możemy też zrozumieć wszystkich sytuacji, jakie zdarzają się w naszym życiu. Stąd, np. w obliczu choroby nowotworowej - buntujemy się, rozpaczamy: „Panie Boże, powiedz mi, dlaczego ja? Dlaczego teraz, gdy jestem tak szczęśliwa, mam trójkę dzieci, męża, dobrą pracę?”. Pamiętam mężczyznę, którego spowiadałem i przygotowywałem na śmierć. Dorobił się sporego majątku i mówił: niech ksiądz popatrzy, zbudowałem dom, mam pieniądze, mógłbym teraz dopiero zacząć żyć, a muszę odchodzić z tego świata; dlaczego?

- Co odpowiada Ksiądz ludziom w takich sytuacjach?

- Temu mężczyźnie starałem się uświadomić, że całe jego dotychczasowe życie było naprawdę piękne, żył uczciwie i nie zmarnował swego czasu na Ziemi. Pozostawił po sobie dobro - także w wymiarze materialnym, z którego może korzystać rodzina. Szczęśliwie, był to człowiek wierzący. Kiedy więc mówiłem mu, że idzie do domu Ojca, który jest samą miłością, on w to wierzył. Ale generalnie, są to bardzo trudne rozmowy. Gdy analizuję z kimś jego życie w perspektywie wiary, staram się podpowiedzieć, że być może warto swoje cierpienie ofiarować za innych: za członków rodziny, za przyjaciół, może za bezimiennych? Trudne wydarzenia hartują, powodują, że kolejne życiowe problemy przyjmiemy już inaczej. W perspektywie woli Bożej.

- Tylko jak ją przyjąć?

- Z pewnością jest łatwo, gdy wszystko się powodzi, na przykład ktoś jest sportowcem i bije rekord świata. Trudniej, gdy ktoś ulega wypadkowi i pozostaje inwalidą do końca życia. Ale właśnie na tym polega bycie człowiekiem wierzącym, że w takich sytuacjach, ekstremalnych, Bóg staje się głównym odniesieniem i nadaje sens mojemu życiu. Bo jeżeli wierzymy w to, że jest Bóg, wtedy nasze życie nabiera sensu. I wszystko, co się składa na to życie, ma sens. Także cierpienie. Przede wszystkim ono.

- W kazaniach często Ksiądz powtarza, że od cierpienia, od krzyża, nie wolno uciekać ani się go bać. Dlaczego?

- Bo jest ono nieodłączne od ludzkiego losu. Nie ma żadnego życia bez krzyża, cierpienia, bólu, ofiary. Jeżeli czyjeś życie nie jest krzyżem, to jest nieprawdziwe, nierealne. Trzeba się wtedy zacząć zastanawiać i coś w życiu zmienić. Kapłańskie życie także jest krzyżem. Co więcej - jeżeli dzień kapłańskiego życia jest przeżyty bez krzyża, to jest stracony.

- Krzyż kojarzy się również z samotnością. Czy czuje się Ksiądz samotny jako kapłan i jako człowiek?

- Tak naprawdę nigdy nie jestem sam, chociaż zawsze wracam do pustego mieszkania, w którym - oprócz rybek w akwarium - nikt na mnie nie czeka.
Mam świadomość, że towarzyszy mi zawsze Bóg. I że On jest. Ale też są ze mną moi bliscy zmarli, przede wszystkim rodzice. Czuję ich obecność. Dusze w czyśćcu cierpiące, do których się modlę codziennie, także są ze mną. I mój Anioł Stróż. Także moi przyjaciele, których nie ma fizycznie obok mnie, ale wiem, ze są ze mną. Oni wszyscy wypełniają moją samotność.

- Ale samotność jest w życiu jakoś nieunikniona?

- Tak. I każdy się musi na nią przygotować.

- Bo zawsze umieramy samotnie, czy tak?

- Dokładnie tak. Nadejdzie przecież w naszym życiu moment totalnej samotności, kiedy ani żona nie pomoże mężowi, ani matka dziecku, zostaniemy sam na sam z Bogiem. Tę samotność ukazał nam Chrystus, który wołał z krzyża: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? On też sam przekraczał próg z doczesności do wieczności.

- Wróćmy do upływu czasu. Jak zgodzić się na przemijanie, na świadomość, że - jak mówi Kohelet - „to, co było jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie”? Co to znaczy „przemijać” po chrześcijańsku?

- Najpierw trzeba sobie uświadomić, że czas jest wielkim darem. I że nie wolno czasu marnować. Trzeba go wykorzystać zgodnie z wolą Bożą. I wtedy człowiek nie musi się bać przemijania. Pomaga w tym modlitwa. Gdy się modlę, wiem, że własnymi siłami nie pozbędę się lęku przed śmiercią i przemijaniem, ale że Bóg daje moc i siłę, bym się nie bał.
Pomaga też na pewno świadomość, że moje życie, takie jakie jest, ma wielką wartość w oczach Boga. Tymczasem bardzo często ludzie pragną czynić to, czego nie czynią. Ciągle chcą idealizować rzeczywistość, marzą o czymś, co nie istnieje i nigdy nie istniało i chcą być kimś innym. I to ich wewnętrznie rozbija. Ważne, by człowiek cieszył się z tego, kim jest i jaki jest. I by za to dziękował. Akceptacja siebie i zdarzeń, jakie nas spotykają, przynosi pokój i pomaga w akceptacji przemijania.

- Jan Paweł II w „Tryptyku Rzymskim” pisał: „zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens..., ma sens..., ma sens”. Wiara podpowiada zatem, że przemijanie ma sens?

- Chrześcijanin postrzega swoje życie w perspektywie Boga. To On jest sensem, celem życia, całe życie jest do Niego odniesione. Dla mnie Bóg jest sensem życia, tego, co jest radosne po ludzku, szczęśliwe, ale przede wszystkim tego, co jest bolesne, tragiczne. I na co nie znajduję odpowiedzi, czego sobie i innym nie potrafię wyjaśnić. Ale wierzę, że to wszystko ma sens, bo Bóg dał nam Chrystusa. W tajemnicy krzyża i zmartwychwstania odnajduję sens przemijania.. A Sylwester i Nowy Rok to doskonała okazja, by sobie uświadomić, że całe moje życie zmierza ku spotkaniu z Bogiem.

- Ksiądz się nie boi spotkania z Bogiem?

- Po ludzku się boję, oczywiście. Ale wiara podpowiada mi, by się nie bać. Bo idę na spotkanie z Ojcem, a Ojca się bać nie mogę. Wiem jednak, że to spotkanie z Ojcem ma wymiar ostateczny. I nie do końca jestem przygotowany na spotkanie z Panem. Tymczasem ważne jest, by każdego dnia być gotowym. Modlimy się: od nagłej, niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie... To znaczy: nie pozwól, bym odchodził z tego świata nieprzygotowany. Jeżeli człowiek jest przygotowany wewnętrznie, jeżeli żyje w stanie łaski uświęcającej, to nie ma nagłej śmierci. Oczywiście, każda śmierć po ludzku jest nagła, szczególnie dla tych, co zostają na ziemi po odejściu kogoś bliskiego. Ale Bóg wobec każdego z nas ma swoje plany.

- Jak czytać plany Boga w życiu?

- Na kolanach i w modlitwie. Jest to bardzo trudne. Każdy musi to czynić po swojemu. Nie da się odczytać woli Bożej bez pokory. Musimy zrezygnować z domagania się, by Bóg czynił naszą wolę. Bo jakże często, szukając woli Bożej, chcemy tak naprawdę, by Pan Bóg zaakceptował naszą wolę, by życie się toczyło tak jak my chcemy. Natomiast dopiero autentyczne zaakceptowanie woli Bożej daje prawdziwe szczęście.

- Czy Ksiądz jest szczęśliwy?

- Tak. Dzięki Bogu i wielu wspaniałym ludziom, których Bóg wciąż stawia na mojej drodze.

- Na czym polega szczęście?

- Na akceptacji życia. Takiego, jakie jest. Tak jak czytamy w słynnej modlitwie o pogodę ducha: Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Jestem szczęśliwy, że przez wiele lat mogłem wyjeżdżać z młodzieżą w góry, udało mi się zorganizować wiele spotkań, rekolekcji, konwersatoriów. W Domu Pielgrzyma „Amicus” dokonuje się wiele dobra a ludzie zbliżają się do wiary, zwiedzając Muzeum ks. Popiełuszki. Przychodząc tu uklęknąłem przy grobie ks. Jerzego i pierwsze zdanie, jakie wypowiedziałem w modlitwie brzmiało: „Panie Boże, pomóż mi, bym tego dobra, które tu powstało przez posługę i śmierć ks. Jerzego nie zmarnował. Daj mi, Panie tyle siły i mocy, bym to dobro pomnażał”. Moją radością jest, że - jak mi się wydaje - dobro, które płynie od grobu ks. Jerzego, jest pomnażane.

- Ale są też ludzie nieszczęśliwi...

- Tak, gdy nie chcą zaakceptować swego życia i wciąż szukają czegoś nierealnego, czego nie można osiągnąć. A chrześcijaństwo jest bardzo realistyczne, uczy chodzić po ziemi, przyjmować życie takie, jakie jest.

- Czy w takim razie często spotyka Ksiądz ludzi szczęśliwych?

Reklama

- Najszczęśliwszą osobą, jaką w życiu spotkałem, była młoda dziewczyna, która wstąpiła do zakonu kontemplacyjnego. Pamiętam, rozmawiałem z nią przez kratę. Skończyła studia, kochała ludzi i świat, świetnie pływała, uwielbiała wędrować po górach, i z nieprawdopodobną radością, która z niej emanowała, mówiła, że jest szczęśliwa. Bo pełnię szczęścia odnajduje tylko w Bogu.

- Czyli wiara pomaga być szczęśliwym?

- Tak, gdyż tak naprawdę na Ziemi nie można być do końca szczęśliwym. Pełnię szczęścia człowiek może odnaleźć tylko w Bogu.

- Czy szczęście oznacza brak cierpienia?

- Niekoniecznie. Można dźwigać krzyż, potwornie cierpieć i być szczęśliwym. Bo szczęście nie polega na tym, że w moim życiu nie ma problemów, łez, trudności. Tylko na tym, że ja to wszystko staram się ofiarować jako dar. Bez modlitwy jest to niemożliwe. Potocznie rozumiane szczęście - że mi się coś udało, zdałem egzamin, itd. - przemija. A w chrześcijaństwie chodzi o taki rodzaj szczęścia, który jest trwały. O stan, który nie mija, bez względu na to, co się w moim życiu dokonuje.

- Kiedy Ksiądz był najbardziej szczęśliwy?

- Gdy na przykład siedziałem kilka godzin w konfesjonale i spowiadając ludzi, miałem świadomość, że przeze mnie Pan Bóg rozplątuje życie ludzkie. Wlewa swój pokój w serca tych, którzy do Niego powracali.

- Co jest dla Księdza najważniejsze w życiu?

- Zbawienie.

- Jak to przełożyć na praktykę?

- Z roku na rok najważniejsze staje się dla mnie szukanie we wszystkich zdarzeniach woli Bożej. Także to, bym nie popełniał czynów, których się będę musiał wstydzić. Najszczęśliwszy bowiem jest człowiek, który kończy życie, patrzy za siebie i może powiedzieć: nie wstydzę się niczego, co się dokonało w moim życiu, żadnych wyborów, decyzji.

- To jest w ogóle możliwe?

- Na pewno tak. Choć tragedią może być, jeśli jest wiele wydarzeń i decyzji, których się wstydzę.

- I co wtedy?

- Wtedy jest konfesjonał. A w nim miłosierny Bóg. I nadzieja na lepsze, nowe życie, na to, że gdy będę kończył kolejny dzień, kolejny tydzień czy rok, powiem: wreszcie nadszedł taki moment, iż się nie muszę wstydzić. Tymczasem wielu ludzi wciąż dręczy się tym, że popełniło w życiu jakieś zło. Takie nieustanne „grzebanie się” w grzechach do niczego konstruktywnego nie prowadzi.

- Grzechy nie powinny przytłaczać?

- Nie mogą przytłaczać! Dopóki będą przytłaczać, dopóty się z nich nie podźwigniemy. Na tym właśnie polega piękno chrześcijaństwa, że każdy ma szansę na przebaczenie i ciągłe rozpoczynanie wszystkiego od nowa. Z każdego zła zresztą Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro. Również z naszych grzechów, niewłaściwych decyzji, wyborów. Jeżeli miniony rok nie był najlepszy, następny może być lepszy. Ale jeśli będę słuchał Boga, a nie tylko siebie czy szatana.

- Czyli wszystko, co w życiu robimy, powinno być w perspektywie zbawienia?

- Na tym właśnie polega różnica między człowiekiem wierzącym i niewierzącym. Wszystko, cokolwiek myślę, mówię, czynię, każda decyzja ma być podejmowana z myślą o wieczności. I to jest najważniejsze. Bo wszystko inne przemija. Ważne jest zdrowie, potrzebne są studia, kariera, pieniądze, ale to wszystko jest kruche, nietrwałe. Jedyne, co nie przemija - to miłość, którą włożyliśmy wykonując swoje życiowe zadania.

- Ma Ksiądz jakieś życzenia na Nowy Rok?

- Oczywiście. Sobie i wszystkim Czytelnikom życzę uśmiechu i odrobiny humoru. To pomaga żyć. Życzyłbym też, byśmy się na siebie nie obrażali, nie złościli, bo to nas niszczy. I co najważniejsze - byśmy nie marnowali łask Bożych. Bóg codziennie daje nam ich wiele. By każdy z nas po swojemu dostrzegał w swoim życiu dary Boże. Zarówno wtedy, gdy jestem radosny, wtedy, gdy jest mi smutno. I życzę, byśmy dokonywali w Nowym Roku 2006 takich wyborów i podejmowali takie decyzje, których się nigdy nie będziemy wstydzić. By były one zgodne z wolą Bożą.

2006-12-31 00:00

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukraina/ Szef MSZ: dzieci nie powinny ginąć w wyniku nalotów we współczesnej Europie

2024-04-19 16:17

[ TEMATY ]

dzieci

wojna na Ukrainie

PAP/ARTEM BAIDALA

Ukraińscy ratownicy pracują na miejscu ataku rakietowego na budynek mieszkalny w Dnieprze, w obwodzie dniepropietrowskim 19 kwietnia 2024 r.

Ukraińscy ratownicy pracują na miejscu ataku rakietowego na budynek mieszkalny w Dnieprze, w obwodzie dniepropietrowskim 19 kwietnia 2024 r.

Rosyjski atak na obwód dniepropietrowski jeszcze bardziej podkreśla, jak pilnie należy wzmocnić ukraińską obronę powietrzną, dzieci nie powinny ginąć w nalotach we współczesnej Europie - oznajmił w piątek minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba na platformie X.

"Przerażający rosyjski nalot na obwód dniepropietrowski dziś rano. Wśród zabitych jest dwoje dzieci. 14-letnia dziewczynka i 8-letni chłopiec. Inny 6-letni chłopiec został uratowany w szpitalu. Brutalność rosyjskiego terroru wobec zwykłych ludzi, w tym niewinnych nieletnich, nie ma granic" - napisał Kułeba (https://tinyurl.com/5f482tfa).

CZYTAJ DALEJ

Papież do młodych: to wy twórzcie przyszłość, razem z Bogiem

2024-04-19 16:20

[ TEMATY ]

młodzi

papież Franciszek

PAP/ETTORE FERRARI

Papież Franciszek

Papież Franciszek

To od was zależy przyszłość i wy macią ją tworzyć. Nie możecie być biernymi widzami - mówił papież na audiencji dla uczniów „szkół pokoju”. Przyznał, że istnieje pokusa, by nie myśleć o jutrze, lecz skupić się wyłącznie na teraźniejszości, a troskę o przyszłość delegować na instytucje lub polityków. Dziś jednak, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, potrzeba właśnie brania odpowiedzialności za przyszłość. Potrzebujemy odwagi i kreatywności zbiorowego marzenia - mówił Franciszek.

„Drodzy chłopcy i dziewczęta, drodzy nauczyciele, marzenie to wymaga od nas czujności, a nie snu - mówił papież. - Aby je urzeczywistnić, trzeba pracować, a nie spać, wyruszyć w drogę, a nie siedzieć na kanapie. Musimy dobrze korzystać ze środków, które oferuje informatyka, a nie tracić czas na sieciach społecznościowych. Ale marzenie to urzeczywistnia się również, słuchajcie dobrze, urzeczywistnia się również poprzez modlitwę, czyli razem z Bogiem, a nie jedynie o własnych siłach”.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Stuttgarcie - awans Świątek do półfinału

2024-04-19 20:00

[ TEMATY ]

tenis

Iga Świątek

Turniej WTA

PAP/RONALD WITTEK

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Liderka światowego rankingu tenisistek Iga Świątek pokonała Brytyjkę Emmę Raducanu 7:6 (7-2), 6:3 i awansowała do półfinału halowego turnieju WTA 500 na kortach ziemnych w Stuttgarcie. Jej kolejną rywalką będzie Jelena Rybakina z Kazachstanu.

Świątek, która była najlepsza w Stuttgarcie w dwóch ostatnich latach, wygrała tu 10. mecz z rzędu i pewnie zmierza po trzeci samochód Porsche przyznawany triumfatorce.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję