Rafał Tracz: - Kiedy odczułaś w sobie chęć wyjazdu na misje?
Katarzyna Tadla: - Pomysł wyjazdu do Afryki pojawił się podczas moich studiów podyplomowych. W 2000 r. udało mi się wyjechać na dwa tygodnie do Kenii i Tanzanii i po powrocie myślałam już tylko o możliwości ponownego wyjazdu do tamtej części świata - niekoniecznie do Kenii czy Tanzanii, ale do Afryki. Chciałam tam wyjechać, ale nie jako turystka, lecz pracować tam. Z tego względu poszukiwałam organizacji, która by mi to umożliwiła. Jednakże jeszcze kilka lat temu organizacje istniejące w naszym kraju nie zajmowały się tamtym regionem świata. Dopiero w tym roku otworzyła się furtka umożliwiająca mi spełnienie moich marzeń.
- W jaki sposób zetknęłaś się z Ośrodkiem Misyjnym?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- O ośrodku, można powiedzieć, dowiedziałam się z trzech źródeł. Od mojej koleżanki, która wiedziała o moim pragnieniu wyjazdu misyjnego. Powiedziała, że był u niej w parafii ksiądz - salezjanin opowiadający o misjach i o możliwości pracy wolontariuszy świeckich na misjach. Poza tym, gdy wynajmowałam w Warszawie mieszkanie, do właścicielki przychodziła korespondencja i w tym czasie dotarła tam również przesyłka z Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego z gotowymi namiarami (m.in. adres strony internetowej tegoż ośrodka). Oprócz tego w styczniu tego roku uczestniczyłam w szkoleniu organizowanym przez Polską Akcję Humanitarną pod hasłem Polskie Organizacje Pozarządowe a kraje rozwijające się. Tam zetknęłam się z ludźmi należącymi do różnych organizacji zajmujących się ww. tematem. Był tam m.in. chłopak z krakowskiego ośrodka wolontariuszy salezjańskich, którego opowiadania ostatecznie skłoniły mnie do tego, by skontaktować się z Salezjanami. Tak to trafiłam na ulicę Korowodu 20 w Warszawie.
- Na czym polegało Twoje przygotowanie w Ośrodku Misyjnym?
- Okres formacji przed długoterminowym wyjazdem trwa ok. roku. W tym czasie przyszły wolontariusz uczestniczy w cotygodniowych spotkaniach w Ośrodku lub - jeżeli jest spoza Warszawy - w swojej parafii w działających tam wspólnotach misyjnych (jeżeli takiej nie ma, to trzeba ją założyć). Poza tym co sześć tygodni organizuje się ogólnopolskie spotkania dla wszystkich wolontariuszy. W tym czasie mamy wiele spotkań z misjonarzami i wolontariuszami, którzy powrócili z krajów misyjnych. Organizowane są również różnego rodzaju warsztaty: plastyczne, teatralne, gry i zabawy, które mają nam pomóc w pracy na misjach. O przygotowaniu do misji nie byłoby oczywiście mowy bez formacji duchowej. Dobrze by było, aby przyszły wolontariusz (przed wyjazdem) zaangażował się w pracę tutaj na miejscu w różnych ośrodkach, tj. ochronka, ośrodek dla uchodźców, Dom Dziecka - chodzi o zdobycie doświadczenia w pracy wolontariusza. Takim przygotowaniem może być również krótkoterminowy wyjazd (od 3 tygodni do 3 miesięcy) na Ukrainę lub do Albanii - chodzi w nim przede wszystkim o sprawdzenie swoich możliwości w takiej pracy.
Reklama
- Czy kraj, do którego się jedzie, wybiera się samemu?
- Nie. Bardzo często podyktowane jest to znajomością języka. Ktoś kto zna hiszpański, nie pojedzie do Afryki, a najprawdopodobniej do Ameryki Południowej - chodzi tu przede wszystkim o język, którym posługują się ludzie w danym kraju misyjnym. Jeżeli zna się angielski - to do Afryki. Z francuskim - na Madagaskar. Ale to też nie jest regułą. Poza tym brane są pod uwagę zainteresowania przyszłego wolontariusza. Prawdę powiedziawszy, jeżeli chce się poświęcić takiej pracy, przyjmuje się propozycję taką, jaka jest, ale decyzja jest zawsze dobrowolna.
- Na czym będzie polegała Twoja praca w Kenii?
- Razem z koleżanką będziemy pomagały ks. Henrykowi Juszczykowi w pracy ewangelizacyjnej, w miarę swoich możliwości uczyć j. angielskiego czy matematyki w szkole podstawowej, organizować czas wolny dla dzieci i młodzieży. Będziemy również pomagać w ambulatorium medycznym prowadzonym przez siostry z Indii. Chciałybyśmy również wraz z Księdzem Misjonarzem rozpocząć na tamtym terenie realizację programu „adopcja na odległość”. Pragnieniem Księdza jest też zorganizowanie szkoły ponadpodstawowej, aby dać możliwość tamtejszym dzieciom kontynuacji nauki (najbliższa szkoła średnia oddalona jest tam o ok. 120 km od miejsca naszej pracy). Takie są założenia, a w rzeczywistości będziemy pracować wedle zaistniałych potrzeb.
- Czy masz jakieś obawy, jeżeli chodzi o Twoją pracę misyjną?
- Boję się, że nie poradzę sobie, że mogłam się lepiej przygotować do wyjazdu. Wiadomo, że człowiek przygotowuje się do takiego wyjazdu poprzez czytanie różnego rodzaju książek, uczestniczy w szkoleniach i warsztatach, lecz wciąż pozostaje obawa i pytanie: czy to wszystko wystarczy? Ale przecież nie będę tam sama i jest Ktoś, kto chciał, abym się tam znalazła i przez cały czas będzie czuwał nade mną i kierował moimi krokami i działaniami.
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia i błogosławieństwa Bożego.