Choć tak cierpiałeś, nasz Ojcze Święty,
to myśmy wciąż nie wierzyli, że możesz stąd odejść.
Zbyt nagłe dla nas to Twoje odejście.
I pewnie zawsze by było... choćby za lat dziesięć!
Płyną po Tobie, Ojcze, łzy szczerego żalu
przez cały glob ziemski,
ten glob, co opasany koroną cierniową,
plecioną nieustannie z kolców naszych grzechów.
A jednak to glob czujący, spragniony miłości,
którąś Ty hojnie rozdawał z uśmiechem.
Te łzy po Tobie płynące oczyszczają nasz świat ułomny,
leczą zranienia zadawane wciąż łudziom przez ludzi,
koją rany po cierniach także własnych grzechów.
To łzy poruszeń sumienia,
łzy głębszej refleksji, którąś w nas dzisiaj rozbudził.
To są, Ojcze Święty, łzy miłości do Ciebie,
także miłości do ludzi i do Pana Boga,
którego nam nagle tak bardzo zbliżyłeś.
To łzy pokuty i żalu za nasz egoizm i małość,
łzy postanowień na lepsze,
łzy prośby do Ciebie o pomoc u Boga w tej sprawie,
łzy przepraszania Boga, Ciebie, jak i samych siebie.
Przyjmij te łzy serdeczne, Święty Ojcze narodów,
i zanieś je od nas do nieba.
To Twój plon z tego świata - twój ziemski urobek -
te ludzkie serca, któreś zdobył miłością
i Bogu w Trójcy Najświętszej je dajesz z pokorą,
i Matce Zbawiciela, naszej Orędowniczce u Niego.
2/3 kwietnia 2005
Pomóż w rozwoju naszego portalu