Kalwaria Zebrzydowska: Potrzebujemy bliskości Chrystusa
- Potrzebna nam jest bliskość Światłości świata. Potrzebne nam jest przebywanie wokół Tego, który rozświetla mroki także naszego świata, abyśmy dając się przeniknąć światłości, która bije od Chrystusa nieśli Jego światło innym - mówił abp Marek Jędraszewski w Uroczystość Objawienia Pańskiego w Sanktuarium pasyjno-maryjnym w Kalwarii Zebrzydowskiej. Przed Mszą św. w kościele odbył się koncert kolęd w wykonaniu dzieci z miejscowej szkoły muzycznej.
Metropolitę Krakowskiego przywitał kustosz sanktuarium o. Konrad Cholewa OFM. Podziękował za kolędowe odwiedziny, które arcybiskup złożył dziś w ich bernardyńskim klasztorze. Kustosz wyjaśnił także, że dzisiejsze święto Objawienia Pańskiego jest jednym z najstarszych w Kościele.
– Chcemy jak mędrcy pokłonić się Panu Jezusowi, który przede wszystkim przychodzi do nas w Eucharystii.
W homilii abp Marek Jędraszewski wyjaśnił, że nie wiemy dokładnie skąd przybyli mędrcy, ani nawet ilu ich było. Wiemy jedynie o trzech darach, które złożyli: złoto, kadzidło i mirrę. Wiemy też, że pod wpływem nadzwyczajnego zjawiska postanowili szukać prawdy.
– Te wszystkie niewiadome i piękne legendy, które mówią także o czwartym królu, który na skutek różnych trudności nie zdążył do groty betlejemskiej, ale zdążył na chwilę, kiedy Chrystus niósł swój krzyż na drogę męki. Te wszystkie piękne opowieści wskazują na jedno, najważniejsze – Chrystus objawił się naprawdę całemu światu. To nie tylko była kwestia samego narodu wybranego, który żył od wieków oczekiwaniem na przyjście Mesjasza. Naraz cały świat usłyszał, że jest Król, przed którym padają królowie ziemscy. Padają na twarz, adorują Go i składają swoje dary.
Reklama
Metropolita wyjaśnił, że dar złota był wyrazem przekonania, że Jezus jest prawdziwie Królem i Bożym Synem. Dar kadzidła symbolizował modlitwy wznoszące się do Boga. Dar mirry natomiast stanowił zapowiedź tego, że Boży Syn będzie dla nas cierpiał na krzyżu, by dopełnić to wszystko co zaczęło się w momencie wcielenia.
Arcybiskup wyjaśnił, że choć gwiazda doprowadziła mędrców do Dzieciątka, to w momencie, gdy dotarli do żłóbka przestała działać.
– To dlatego, że mędrcy padli na twarz przed Światłością tego świata, bo Jezus Chrystus Boży Syn jest Światłością, która sprawia, że ludzie przestają być pochłonięci przez ciemności i nie żyją już więcej w krainie mroku.
Metropolita podkreślił także, że za sprawą chrztu św. zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa i dlatego każdy i każda z nas jest jakby odblaskiem światłości Chrystusa.
– Mamy swoim życiem zgodnym z Chrystusową Ewangelią prowadzić ludzi do Chrystusa – Światłości świata. Mamy w jakiejś mierze spełniać tę rolę, jaką miał Jan Chrzciciel, jak pisał o nim św. Jan Ewangelista, że nie był on Światłością, ale był kimś, kto zaświadczył o Światłości.
Arcybiskup mówił także, że dzisiejszy człowiek żyje bez Boga, w świecie szarości, bez wartości, dla których warto się poświęcić i bez ostatecznego celu.
– Potrzebna nam jest bliskość Światłości świata. Potrzebne nam jest przebywanie wokół Tego, który rozświetla mroki także naszego świata, abyśmy dając się przeniknąć światłości, która bije od Chrystusa nieśli Jego światło innym.
Na zakończenie metropolita mocno zaznaczył, że jest to wezwanie, byśmy zbliżali się do Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i na wzór mędrców upadali przed Nim na kolana.
Po Mszy św. arcybiskup modlił się przed wizerunkiem Matki Bożej Kalwaryjskiej, błogosławił dzieci, które licznie przybyły z rodzinami na uroczystość. Metropolita podziwiał wraz z nimi niezwykłą szopkę bernardyńską, jedną z największych i najciekawszych w Polsce. Następnie udał się z kolędą za klauzurę kalwaryjskiego klasztoru.
Do uczenia się od Maryi „uległości wobec natchnień Ducha, zwłaszcza gdy sugeruje On, abyśmy «poszli z pośpiechem» i wyruszyli z pomocą komuś w potrzebie, jak to uczyniła zaraz po tym, gdy odszedł od niej anioł” zachęcił papież podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Tematem jego katechezy była relacja między Maryją a Duchem Świętym.
Na wstępie Ojciec Święty zaznaczył, że pobożność maryjna jest jednym ze środków uświęcenia w Kościele, za pomocą których Duch Święty prowadzi nas do Jezusa. Jest ona listem napisanym Duchem Boga żywego, który mogą czytać także ludzie prości. Jej „tak” reprezentuje „szczyt wszelkiej postawy religijnej wobec Boga.
W 1001 r. przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być
mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił św. Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy
misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan, cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę.
Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być już wcześniej, być może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego.
Jakkolwiek by było, książę dał im miejsce na erem, a zapewne i środki utrzymania oraz jakieś świadczenia w naturze. Spierano się później, gdzie to miejsce było, ale dziś przyjmuje się powszechnie,
iż osiedlili się na terenie obecnego Wojciechowa pod Międzyrzeczem. Na to wskazywałaby analiza nielicznych źródeł pisanych.
Tam to nowo przybyli mnisi-pustelnicy podjęli swój zwyczajny tryb życia, dzielony pomiędzy pracę, modlitwę i studium. Ponieważ przybyli do Polski w celach misyjnych, rozpoczęli także przygotowania
do tej akcji, przede wszystkim zaś zaczęli przyjmować do swego nielicznego grona młodzieńców z kraju, do którego przybyli.
Na początku zjawiło się kilku: Izaak, Mateusz i Barnaba. Dwaj pierwsi byli rodzonymi braćmi, a pochodzić musieli z rodziny dobrze już schrystianizowanej, skoro także dwie ich siostry
zostały mniszkami. Niektórzy przypuszczają, że wywodzili się z jakiegoś możnego rodu, albo nawet ze środowiska dworskiego, nic jednak dokładniejszego na ten temat nie wiemy. W obejściu
klasztornym była również jakaś służba dodana im przez księcia, zapewne jakiś włodarz, samą jednak społeczność eremicką uzupełniał młody chłopiec Krystyn (Chrystian), pochodzący z tej okolicy. Pełnił
obowiązki kucharza, może nawet był bratem-laikiem, w każdym razie był serdecznie oddany sprawie, której służył.
W świecie tymczasem dokonały się niemałe zmiany. Ze śmiercią Ottona III (1002 r.) inny obrót przybrały nie tylko sprawy polityczne; zahamowaniu ulec musiała także realizacja planów misyjnych.
Bruno, którego eremici spodziewali się w związku z tymi planami, nie przybywał, Bolesław Chrobry wyprawił się do Pragi, między nim a nowym cesarzem narastał konflikt. W takim stanie
rzeczy Benedykt postanowił pojechać po instrukcje do Rzymu, ale w Pradze Chrobry zawrócił go z drogi i zezwolił tylko na to, aby do Włoch wysłać Barnabę.
Wrócił wtedy Benedykt do eremu, a pieniądze (10 funtów srebra), które książę wręczył mu uprzednio, chcąc go użyć do spełnienia misji politycznej, oddał do książęcej kasy. Z początkiem listopada
1003 r. eremici spodziewali się powrotu Barnaby, a wraz z nim wieści, a może nawet decyzji co do podjęcia zamierzonych prac misyjnych. Tymczasem wysłannik nie wracał i oczekiwania
się przeciągały.
10 listopada 1003 r., przed północą, podchmieleni chłopi, bodaj z samym włodarzem książęcym na czele, dokonali na nich rabunkowego napadu, spodziewając się znaleźć u ubogich eremitów
darowane im przez księcia srebro. Jan, Benedykt, Izaak, Mateusz i Krystyn zginęli od miecza 11 listopada 1003 r. Papież Jan XVIII, któremu ocalały Barnaba w jakiś czas później zdał sprawę
z wszystkiego, kanonizował ich niejako viva voce: "bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać".
Wyjątkowy moment przeżywa wspólnota Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, która działa przy parafii pw. św. Karola Boromeusza przy ul. Kruczej we Wrocławiu. Podczas Eucharystii brat Arno złożył profesję wieczystą.
– Osiem wieków temu św. Franciszek pokazał, że jest droga, którą można pójść bezpiecznie przez życie. Jego życie przypadło na trudny czas – wojny z Saracenami i kryzys Kościoła, przede wszystkim rozpasane duchowieństwo. A Biedaczyna z Asyżu rewolucję zaczął od siebie – kreślił kontekst działalności św. Franciszka przewodniczący Mszy św. wikariusz parafii o. Tadeusz. Podkreślił, że w krótkim czasie za św. Franciszkiem poszło 200 tys. naśladowców.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.