Śmierć osób najbliższych stanowi poważny dramat. Uświadomienie,
że nie spotkamy się z osobą, która była nam bliska, że nie usłyszymy
jej głosu i nie ujrzymy jej twarzy, powoduje uczucie umierania w
nas samych pewnej części naszej osobowości. Doświadczamy zatem głębokiego
zubożenia serca w momencie odejścia ze świata kogoś bliskiego.
Śmierć innych napawa duszę ludzką głębokim żalem i bólem,
zaś myśl, że sami kiedyś umrzemy, wytwarza w nas poczucie lęku. W
niektórych okolicznościach i u niektórych ludzi może przetworzyć
się to w paraliżujący strach. Spotkałem ludzi próbujących ominąć
lęk przed śmiercią takim zaangażowaniem życiowym, które dawało iluzję,
że aktualnie problem śmierci ich nie dotyczy i zapewne nie będzie
dotyczył w przyszłości.
Ogólnie rzecz biorąc, boimy się śmieci, boimy się myśleć
i mówić o niej. W naszym rozpoczynającym się XXI w. śmierć staje
się rzeczywistością trochę wstydliwą. Człowiek, któremu przestała
być obca przestrzeń kosmiczna, a przepływ informacji z jednego krańca
ziemi na drugi kraniec dokonuje się lotem błyskawicy, czuje pewnego
rodzaju zażenowanie, że nie wynalazł takich środków farmaceutycznych,
które przedłużałyby mu na stałe życie.
Niektórzy mówią że problem rozwiąże eutanazja, a więc
decydowanie o tym, kiedy sam człowiek zechciałby zakończyć swoje
życie. Według takiej filozofii, nie należałoby się bać śmierci, bo
człowiek jest jej panem, skoro może przywołać ją, kiedy chce.
Nie jest to dobre rozwiązanie, wprowadza bowiem człowieka
nie na drogę wolności, lecz na bezdroża zgubnej samowoli z jednej
strony, z drugiej zaś daje płaszczyznę do grzechu zabijania siebie
i potajemnego mordowania innych w miejscach przeznaczonych do odzyskiwania
zdrowia - czyli szpitalach. W Europie Zachodniej (gdzie niekiedy
szpitale i niektórzy lekarze są uwikłani w eutanazję) istnieje uzasadniona
obawa u wielu osób, najczęściej starszych, przed leczeniem szpitalnym,
by nie zostać "poczęstowanym" zastrzykiem "wyzwalającym ku śmierci"
.
Co zatem czynić w perspektywie lęku przed śmiercią? Otóż
Bóg przypomina, aby pamiętać, że to On jest Panem naszego życia i
śmierci. Na nic zdadzą się ludzkie spekulacje i próba ucieczki od
śmierci. Sami jednak nie zdołamy pojąć misterium śmierci.
Receptą są słowa Pana Jezusa niosące przesłanie nadziei: "
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!
W domu Ojca mego jest mieszkań wiele... Idę przecież przygotować
wam miejsce" (J 14, 1-3). Ktoś może powiedzieć, że te słowa to zwykła
i złudna pociecha. Otóż jest to prawda Boga-Człowieka przypieczętowana
testamentem jego śmierci na krzyżu i uwiarygodniona chwalebnym zmartwychwstaniem.
Aby ta prawda życia wiecznego oświetlała drogi naszej
ziemskiej egzystencji, potrzeba głębokiej modlitwy. Ona zaś doprowadzi
do wyznania, że Jezus Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem. Kto
zaś w Niego wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (por. J 11, 25).
Pomóż w rozwoju naszego portalu