- Dostałem przepis od kolegi, wielkiego znawcy kuchni, który gromadzi stare książki kucharskie. Zainteresował mnie, bo to przecież przepis na dawny lokalny smakołyk, a wszystko, co lokalne, dzisiaj w cenie. „Bomba legnicka” przypomina piernik. Piernik dość szybko wysycha, dlatego trochę przepis zmodyfikowałem, ale nieznacznie, żeby nie zmienić smaku - zapewnia Wincenty Wolak.
Na opakowaniu obok widoku jego cukierni, widać zarysy kościoła pw. Świętych Piotra i Pawła w Legnicy, obecnie katedry katolickiej.
Słynnej „Bomby legnickiej” nie zna nawet wielu rodowitych legniczan, bo jej receptura była jeszcze niedawno zastrzeżona. Recepturę wywieźli ze sobą do Niemiec przedwojenni mieszkańcy Legnicy, ale po tym, jak termin zastrzeżenia minął, ujawniła ją jedna ze stacji telewizyjnych w Niemczech.
- Nie wiedziałem, że przepis na „Bombę legnicką” był zastrzeżony - przyznaje Wincenty Wolak.
Smak „Bomby legnickiej” można było poznać kilka lat temu na Targach Chleba w Jaworze dzięki Juergenowi Gretschelowi, szefowi legnickiej mniejszości niemieckiej. Opowiadał, że niełatwo było przygotować taką „Bombę”. Najpierw trzeba było zdobyć... trochę puszek, choćby od kawy, wyciąć w nich dno. A potem wtłoczyć w nie ciasto, które wypiekano pionowo.
W cukierni Wincentego Wolaka stosują po prostu foremkę do ciasta.
Miód, masło, cukier, jajka, cynamon, goździki, pieprz, mąka, cykata (skórka cytrynowa w cukrze), kakao, rodzynki, soda oczyszczona, stołowa woda różana, cukier puder, czekolada - „Bomba legnicka” nie była tania, a w wielu śląskich domach się nie przelewało. Była wielkim smakołykiem serwowanym od święta.
Nie mniejszym przysmakiem było dawniej na całym Śląsku, zwłaszcza tym uboższym, tzw. jedzenie biednych rycerzy (Arme Ritter). Długą, czerstwą (ale nie suchą) bułkę wrocławską krojono w plastry, które nasączano mlekiem z cukrem i jajkiem. Plastry smażono z obu stron, po czym nakładano na nie przecier z jabłek i cynamon. Ponoć pycha!
Pomóż w rozwoju naszego portalu