Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami..., tak zazwyczaj
zaczynały się bajki, których tyle naczytałam się w dzieciństwie.
I nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że w przyszłości
dane mi będzie wejść w krainę jak ze snu. Tyle że nie siedem gór
i nie siedem rzek przyszło mi pokonać w tej dalekiej, bo wynoszącej
ok. 2500 km podróży (mniej więcej tyle wynosi odległość z Irkucka
do miasteczka Ałdan), a przynajmniej siedemdziesiąt siedem rzek,
gór i lasów.
Długą i męczącą, bo ponad 50-godzinną, podróż pociągiem
rekompensowało mi kontemplowanie prawdziwych Bożych cudów. O gdybym
miała dar malowania słowem, zobaczyłbyś, Drogi Czytelniku, całą gamę
zieleni, jaką Bóg rozłożył na palecie bezkresnej tajgi: las kryjący
w sobie bogactwo grzybów, wszelkich jagód, dzikiej zwierzyny... Zobaczyłbyś
puszyste dywany łąk utkane ziołami i kwiatami, zobaczyłbyś srebrzyste
serpentyny rzek i strumieni niosących szmaragdowym wzgórzom życiodajne
soki. Zobaczyłbyś wreszcie błękit nad głową jak spokojne, dobre oczy
starca, który już tyle w życiu widział, a teraz spokojnie, z ufnością
czeka na Tego, który obiecał powrócić... I gdyby w tej harmonii barw,
w harmonii przyrody nie pojawiały się z rzadka wioski i miasta, przypominające
o kiepskim guście człowieka, mógłbyś pomyśleć, że odnalazłeś raj
utracony...
Droga z Irkucka... Dlaczego akurat z Irkucka? Bo akurat
tam posługuję w domu formacyjnym naszego zgromadzenia. A Irkuck to
stolica diecezji, której rozmiary wielokrotnie przewyższają wielkość
Polski. Na tym ogromnym terenie pracuje obecnie ok. 40 kapłanów i
30 sióstr zakonnych różnych narodowości (w tym także już i pierwsi
Rosjanie). Ci robotnicy na żniwie Pańskim często pracują w ogromnym
oddaleniu jedni od drugich i nieraz bywa tak, że najbliższa wspólnota
katolicka znajduje się w odległości od 500 do 1000 km. Jedną z takich
wspólnot rzuconych na "kraj świata" jest salezjańska wspólnota w
Ałdanie, miasteczku znanym ze złóż złota zalegających Ałdańskie Góry.
Wydawać by się mogło, że region, w którym wydobywa się złoto, powinien
wyróżniać się bogactwem, dobrobytem mieszkańców.
Nic bardziej mylnego! Owszem, był czas, kiedy zamiast pieniędzy
wypłacano tu ludziom cenny kruszec. Cóż, kiedy nie można go było
nigdzie sprzedać. Dziś pamiątką tych czasów są złote zęby u wielu
mieszkańców i niewysoki poziom życia, może nawet nieco niższy niż
poziom w innych częściach Rosji. Mimo trudnych warunków, w jakich
przyszło żyć tym ludziom, noszą oni w sobie jakieś dziwne bogactwo;
chciałoby się napisać: "to ludzie o złotych sercach".
Wspólnota katolicka w Ałdanie jest nieliczna; ułatwia
to stworzenie rodzinnego klimatu w parafii. Ale ten rodzinny klimat
to przede wszystkim zasługa salezjanów, którzy od prawie dziesięciu
lat zajmują się z prawdziwie ojcowską troską owczarnią powierzoną
im przez Chrystusa. Z jak wielką radością słuchałam opowieści parafian
o ich wysiłkach, o dobroci i gorliwości... Zresztą słowa potwierdzały
tylko to, co sama mogłam zobaczyć i poznać.
Obok zwyczajnej pracy duszpasterskiej ojcowie salezjanie
zajmują się oczywiście swoją sztandarową działalnością: posługą wśród
dzieci i młodzieży. Przy parafii działa oratorium gromadzące dzieciaki
z całej okolicy. Drzwi są zawsze dla wszystkich otwarte, co jest
możliwe dzięki dobrze zorganizowanej współpracy z wolontariuszami
i z parafianami. Obecność dzieci i młodzieży przy parafii to nie
tylko zadanie do wypełnienia. Nigdy nie wiadomo, kto jest bardziej
ofiarodawcą, a kto przyjmującym dar - duch radości i młodości panujący
w parafii, w której przecież nie brakuje ludzi starszych, zdaje się
to potwierdzać. Młodzi wnoszą tu radość, spontaniczność, otwartość
- przez nich cała parafia staje się po prostu młoda.
Marzeniem parafian jest, by pojawiły się u nich na stałe (
a nie tylko jak my - gościnnie) siostry zakonne. Modlą się o to ze
swymi duszpasterzami gorliwie i bardzo często, podobnie jak modlą
się o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego, jak modlą
się za swych pasterzy. Być może na spełnienie tych próśb trzeba będzie
jeszcze trochę poczekać, ale spełnią się na pewno, bo tak gorące
modlitwy nie mogą pozostać niewysłuchane.
A tymczasem takich miejsc w Rosji, gdzie kapłani i zakonnicy
byliby potrzebni od zaraz, są tysiące. Słowaccy salezjanie pracujący
w Ałdanie dojeżdżają też do oddalonych punktów, m.in. do odległego
o 270 km Nieriungri. Mogą tam jednak dojechać mniej więcej raz w
miesiącu, a i to nie jest takie łatwe, biorąc pod uwagę jakość dróg
i fakt, że przez 9 miesięcy panuje tam bardzo ostra zima z dużymi
opadami śniegu i mrozem w granicach 20-50oC.
Gdy wracałam pociągiem do Irkucka, rozmyślałam nad losem
ludzi żyjących w rozrzuconych po tajdze wioskach i osadach, często
odciętych od świata, zapomnianych, bez dostępu do szkół i cywilizacji...
Kto i kiedy powie tym ludziom, że jest Bóg, że On jest Miłością,
że ta Ukrzyżowana Miłość nazywa się Jezus Chrystus?!
Naprawdę, żniwo tak wielkie... Prośmy Pana żniwa!
Teraz, gdy piszę te słowa przy końcu lata, nie odczuwa
się surowości Syberii i kto nie znałby historii tej "nieludzkiej
ziemi", ten nigdy nie domyśliłby się, ile milionów ludzkich istnień
zakończyło tu swoją krzyżową drogę. Wielu z nich to męczennicy -
świadkowie wiary, męczennicy, których krew stała się zasiewem dla
nowego życia. Wierzymy, że dziś przyszedł ten czas, gdy posiane ziarno
wzrasta i przynosi owoce.
Rosja wraca do Boga. Spełniają się fatimskie przepowiednie.
Maryja osobiście uczestniczy w dziele odnowy Kościoła na tych ziemiach,
przemierzając Syberię wzdłuż i wszerz, obecna w znaku figury fatimskiej.
Zatroskanym, macierzyńskim okiem ogarnia dole i niedole swego umiłowanego
ludu, pociesza, dodaje nadziei, bo przecież "przyszedł czas". Bóg
chciał, aby Ojciec Święty w jedności ze wszystkimi biskupami świata
poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, obiecując tym sposobem
zbawić ją. Dziś jesteśmy świadkami wielkich przemian. Na naszych
oczach ta "nieludzka ziemia" staje się ziemią obietnic, ziemią spełnionych
obietnic.
Śpiewaj, Rosjo, Magnificat, bo zaprawdę wielkie rzeczy
uczynił ci Pan!
Pomóż w rozwoju naszego portalu