Narastające tempo życia, wielość dramatycznych czy wręcz tragicznych wydarzeń dokonujących się wokół nas prowokuje do szukania odpowiedzi wyjaśniających ich sens. Okazję do rozmowy o sprawach, które mają szczególną wymowę na przełomie tysiącleci dała mi obecność w Bielsku Podlaskim ks. dr. Leszka Struka, pełniącego do końca ubiegłego roku akademickiego funkcję Ojca Duchownego w Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w Białymstoku, przebywającego w Bielsku Podlaskim z posługą duszpasterską.
TADEUSZ SZERESZEWSKI: - Czy w życiu istnieje przypadkowość? Jaki jest na ten temat pogląd Kościoła?
KS. DR LESZEK STRUK: - Teologia życia wewnętrznego
mówi nam, że w życiu nie ma przypadkowości. Pan Bóg nie stracił kontroli
nad światem. To, co nas spotyka i dzieje się w naszym życiu może
wynikać z konsekwencji naszego życia, choć z drugiej strony może
być także dopustem Bożym. Tam, gdzie jest zło, grzech, gdzie jest
wina człowieka, Pan Bóg często bezpośrednio nie ingeruje, nie wkracza,
szanuje wolną wolę człowieka. Sądząc po ludzku, zgadza się na to.
Nic jednak nie dzieje się wbrew dopustowi Bożemu. Nie działoby się
tak, gdyby Pan Bóg na to nie dozwolił. Z drugiej strony wola Boża
jest tam, gdzie jest dobro, Pan Bóg bowiem pragnie dobra. Pan Bóg,
tak jak w przypadku grzechu pierworodnego, może nawet odstępstwo
człowieka, jego niewierność zamienić w dobro, ażeby tym bardziej
okazać swoją miłość.
W wyniku sprzeniewierzenia się człowieka Pan Bóg posłał
swego Syna, aby nas odkupić. Dlatego potrzebne jest głębokie życie
wewnętrzne do wypełniania prawa miłości. Dobrze jest mieć swego spowiednika
duchowego, który pomoże odczytać duchowość wydarzeń, a w przypadkowości
wydarzeń tłumaczyć język Pana Boga. Bo wydarzenia mają swój język,
mają swego ducha. To się nazywa duchowością wydarzeń. Wtedy człowiek
będzie wiedział, że Pan Bóg ode mnie czegoś wymaga, że powinienem
zmienić swoje życie. Muszę bardziej Mu zaufać. Jest to oczywiście
czytelne na płaszczyźnie wiary.
- Cały Stary Testament jest okresem oczekiwania, którego zwieńczeniem było przyjście Pana Jezusa. Okres ten z jednej strony się skończył, z drugiej zaś strony żyjemy w okresie oczekiwania na paruzję Chrystusa. Człowiek współczesny nie potrafi czekać. Jak przywrócić autentyczną radość płynącą z faktu zmartwychwstania Chrystusa?
- Myślę, że Objawienie zostało w pełni okazane w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu. Z Objawieniem związane są niezwykłe konsekwencje. Prorocy Starego Testamentu zapowiadali przyjście Jezusa, potem Jezus Chrystus wyjaśniał, że te zapowiedzi sprawdzą się na Nim. Znamienna była zapowiedź zburzenia Jerozolimy. Był wówczas nawet taki zwyczaj, że palono, niszczono, a nawet jeszcze zgliszcza posypywano solą, żeby właściwie nic nie pozostało. Dokonało się wówczas pierwsze przyjście Chrystusa, drugie nastąpi przy końcu czasów. Żyjemy w okresie paruzji, która może nastąpić za kilkadziesiąt, czy parę tysięcy lat. W szerszym wymiarze to, co nas już spotkało możemy rozumieć jako czasy ostateczne, gdyż Chrystus nas odkupił. Dziś, jak uczy Jan Paweł II trzeba wielkiego powrotu do życia duchowego, którego chrześcijanin często niedocenia. Niezbędne jest ciągłe poszukiwanie prawdy i ciągła ufność. Przykład św. Faustyny, poprzez którą Chrystus wzywał ludzi do ufności w Boże miłosierdzie jest znakiem naszych czasów.
- Dlaczego tak długo Kościół zwlekał z wprowadzeniem święta Miłosierdzia Bożego?
- Kościół dostosowuje się do możliwości odbioru Objawienia przez człowieka, dostosowuje się do rozpowszechnianych form wiary w świecie. Objawienie św. Faustyny było objawieniem prywatnym. Do wszystkich objawień prywatnych Kościół podchodzi bardzo ostrożnie. Wnikliwie sprawdza, czy to jest Objawienie Boże, czy kuszenie szatańskie. Dlatego też Kościół w sprawach wiary, objawień, szczególnie prywatnych zachowuje się tak zachowawczo. Kościół patrzy na rozwój duchowy człowieka. Z perspektywy dwóch tysięcy lat jest to czas duchowego wzrastania, albowiem ziarno, ażeby wydało plon musi wpierw obumrzeć. Dlatego Chrystus zabrał s. Faustynę w wieku 33 lat. Mogła przecież żyć długo. Pan Bóg w relacjach międzyosobowych szanuje wolność człowieka.
- Fascynują nas niezwykłe przykłady wielkich nawróceń, a jak są odbierani przez nas dzisiejsi chrześcijanie, którzy się nawracają?
- Spotkanie człowieka z Panem Bogiem jest zawsze
misterium, tajemnicą.
Poza bardzo szczerym wyznaniem w konfesjonale trudno jest
cokolwiek powiedzieć. "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Trzeba
do osądów podchodzić z wielkim dystansem. Nie mamy prawa nikogo oceniać,
bo nie wiemy, co się dzieje we wnętrzu tego człowieka. Każdy człowiek
ma prawo do Boga przyjść, bez względu na swoją przeszłość. Dopóki
żyje ma szansę powrotów. Pójście za Jezusem radykalnie zawsze łączy
się ze znakiem sprzeciwu świata. Tak było w czasach Jezusa, tak jest
także i dzisiaj, będzie w przyszłości. Uczeń Chrystusa z powodu pójścia
za Nim często ma wielu przeciwników. Choć pójście za Jezusem budzi
też zaciekawienie społeczne, a nawet krytykę. To całkiem normalne,
to jest radykalizm ewangeliczny. Można się podobać ludziom, albo
Bogu. Chrześcijaninowi nie ważne jest to, co o mnie powiedzą inni,
lecz ważne jest to, co Pan Bóg sądzi o mnie.
- Czy dzisiejsza sytuacja związana z bezrobociem, narastający marazm życia nie szkodzi w wyznawaniu i przyjęciu wiary? Często bowiem współcześnie sama nadzieja nie wytrzymuje próby czasu.
- Pismo Święte mówi, że wiara bez uczynków jest martwa.
W życiu wiara musi więc być przekładana na uczynki miłosierdzia.
Kościół głosząc zbawcze posłannictwo Chrystusa ma wskazywać na niebo,
a jednocześnie pomagać wiernym przejść przez życie, które jest padołem
płaczu. Każdy wiek i czas stwarza ludziom szansę czynienia dobra,
które przejawia często wymiar ewangeliczny - "niech nie wie lewa
ręka co czyni prawa". Aby w pełni służyć swym braciom, którzy idą
z nami przez życie Kościół tworzy nową ewangelizację, reaktywując
chociażby Akcję Katolicką, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Znaczącą
rolę pełni Caritas, która była ograniczana i niszczona w czasach
komunistycznych. Trzeba wierzyć w powstawanie nowych dzieł miłosierdzia
Bożego adekwatnych do wymogów naszych czasów. Wiemy, że poszukuje
się nieustannie nowych rozwiązań, ponieważ nie ma gotowych recept,
choć to nie znaczy, że odcina się od inicjatyw i działań sprawdzonych
w przeszłości.
Takim rozwiązaniem może być propozycja zawarta w liście
pasterskim biskupów o bezrobociu. Od Boga otrzymaliśmy umysł, kochające
serce, ażeby poszukiwać rozwiązań odpowiadających duchowi czasu.
Bądźmy ze swojej strony wierni tym otrzymanym darom i darowi Ducha
Świętego.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu