Malowniczo położony u ujścia Narwi do Wisły Nowy Dwór Mazowiecki ma długą historię. Już w 1355 r. istniał tu gród książęcy, a zatem był tu także kościół. Był on filią świątyni parafialnej w pobliskim Okuninie. W 1374 r. miejscowość otrzymała od księcia Ziemowita III prawa miejskie, (utraciła je pod koniec XVII w., ale odzyskała w 1782 r.). W pierwszej połowie XVII w. duszpasterstwo prowadzili tu bernardyni, ale - z powodu częstych wylewów Wisły i Narwi - opuścili miasto.
Obecna świątynia zbudowana została w 1772 r. z fundacji księcia Stanisława Poniatowskiego. W 20 lat później powstała przy niej parafia. W latach 1981-84 - mając jedynie pozwolenie na remont kościoła - ks. prał. Czesław Żyła, dziekan nowodworski i przez 30 lat proboszcz parafii - dobudował do niej nowy, duży kościół. Stara, niewielka świątynia nie była w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Budowa bardzo zbliżyła ludzi do parafii. Były to czasy, kiedy Kościół nie miał jeszcze osobowości prawnej, a zakupienie materiałów budowlanych było dużym problemem. Dlatego zakupów dokonywano na poszczególnych parafian. Był duży entuzjazm i zaangażowanie. Nowy kościół konsekrował kard. Józef Glemp 5 listopada 1989 r.
Brakuje pracy
Licząca obecnie 14 tys. wiernych parafia jest jedyną w diecezji warszawsko-praskiej, która ma aż czterech patronów: św. Michała Archanioła, Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, św. Stanisława biskupa męczennika i św. Apolonię. Na jej terenie mieszka dużo osób starszych. Niegdyś w Nowym Dworze Mazowieckim były jednostki wojskowe. Była z nimi związana jedna trzecia mieszkańców miasta. Dziś zostały polikwidowane. W mieście brakuje więc pracy, dwa większe sprywatyzowane zakłady nie są w stanie zatrudnić wszystkich chętnych. Nieliczni jeżdżą do pracy w stolicy. - Jest duże rozczarowanie - mówi ks. prał. Andrzej Dusza, od blisko 4 lat proboszcz parafii. Pamiętam jak przyjeżdżałem tu jako wikariusz z Legionowa. Przy dworcu w Nowym Dworze Mazowieckim była bocznica kolejowa. Podstawiano tam wagony, które dojeżdżały do zakładów przemysłowych, m.in. do Polleny. Ruch był duży, ciągle się coś działo. A dzisiaj? Wystarczy zobaczyć, ilu ludzi odwiedza nasz urząd pracy. Jest jeszcze cień szansy, że powstanie w Modlinie lotnisko. To byłaby duża szansa na zatrudnienie w pobliżu domu - mówi z troską ks. Dusza.
Teraz dla tych, którzy z braku pracy nie mają co jeść, parafia, we współpracy z opieką społeczną, zorganizowała stołówkę, która wydaje 100 obiadów dziennie.
Proboszcz nowodworski z uznaniem mówi o swoich parafianach. Parafianie, którzy są w kontakcie z parafią, stale praktykują, a wiara jest obecna w ich życiu. Wielu z nich przystępuje do sakramentów świętych, o czym świadczy duża ilość rozdanych Komunii św. - U nas jest spowiedź podczas każdej Mszy św. Jesteśmy konfesjonałem całej okolicy - podkreśla duszpasterz.
Ale nawet ci, którzy nie chodzą do kościoła, nie są nastawieni niechętnie czy wrogo do Kościoła i księży. Widać to zwłaszcza podczas kolędy. Księża cieszą się zaufaniem, a nierzadko zdarza się, że kancelaria parafialna jest miejscem zwierzeń i trosk parafian, z którymi nieraz już nikt nie chce rozmawiać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Stokrotki i nie tylko
W parafii działają aktywnie ruchy kościelne. Jest liczący około 30 osób chór Soli Deo, który w 1988 r. śpiewał w Watykanie Ojcu Świętemu. Należy on do Stowarzyszenia Chórów Kościelnych „Caecilianum”. Jest wspólnota neokatechumenalna, którą opiekuje się związany od lat z tę drogą ks. Paweł Rogowski. - Na nich zawsze można liczyć. Jak trzeba coś zrobić, przyjdą nawet w nocy - mówi Ksiądz Proboszcz. Jest ruch Światło Życie, koła różańcowe oraz Różaniec Rodzinny i angażujące się w pracę charytatywną Bractwo św. Brata Alberta. Niedzielne Msze św. dla młodzieży ożywia młodzieżowy zespół muzyczny, który także przygotowuje śpiewy na liturgię Wielkiego Tygodnia. Są też bielanki, ministranci, schole i Totus Tuus.
Niewielką, ale widoczną grupą w parafii jest Wielkie Dzieło Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa Króla Wszechświata. Opiekuje się nią ks. Jacek Kłopotek. Są także stokrotki, grupa modląca się w intencji kapłanów. - To taki spontaniczny, oddolny ruch. Nawet jeszcze niedawno nie zdawaliśmy sobie sprawy, że istnieje, że ludzie się za nas modlą. Skutki tej modlitwy odczuwamy - mówi ks. Dusza.
Uznaniem Proboszcza nowodworskiego cieszy się też praca na rzecz parafii Sióstr Katarzynek oraz katechetów. Dwie siostry katechizują, jedna pracuje w kancelarii, inna w zakrystii.
Reklama
Plany na przyszłość
W ciągu ostatnich czterech lat udało się uporządkować teren wokół kościoła oraz położyć dach na nowej świątyni. Przed parafią stoi wielkie zadanie - osuszenie kościoła zarówno nowego jak i starego oraz remont kościoła starego.
Niemniej ważne są plany duszpasterskie. Tu ks. prob. Dusza myśli przede wszystkim o ożywieniu działalności Rady Parafialnej Akcji Katolickiej oraz o zorganizowaniu duszpasterstwa dla młodzieży pozaszkolnej. W Radzie Parafialnej chciałby widzieć przedstawicieli wszystkich ruchów działających w parafii, którzy mogliby wnieść jak najwięcej nowych pomysłów. Akcja Katolicka ma w Nowym Dworze Mazowieckim wspaniałe przedwojenne tradycje. Do nich chciałby Ksiądz Proboszcz nawiązać. Dlatego planuje zaprosić do jej ożywienia kogoś z dobrze działającej Akcji Katolickiej z Legionowa. Dużą uwagę - już teraz - przywiązuje się w parafii do przygotowania narzeczonych do zawarcia sakramentu małżeństwa. - Tu nie chodzi o to, żeby zaliczyli oni konferencje, ale weszli w nowe wspólne życie ubogaceni duchowo. Dlatego tak ważna jest ich obecność na Mszach św. - podkreśla Proboszcz nowodworski. Dostrzega też konieczność zorganizowania duszpasterstwa dla młodzieży pozaszkolnej. To problem szczególnie ważny. Kościół znajduje się w pobliżu sądu i prokuratury i nieraz Proboszcz jest świadkiem jak młodzi ludzie doprowadzani są do tych urzędów. - Kiedy widzę tych skutych w kajdanki ludzi, to serce boli, przecież niektórzy z nich to moi parafianie - ubolewa. I dlatego stworzenie właściwej opieki duszpasterskiej nad młodzieżą która nie uczy się i nie pracuje jest ważnym wyzwaniem.
Kolega kursowy ks. Jerzego
Kiedy goszczę u ks. Duszy, mija właśnie 20. rocznica męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Ks. Dusza był kolegą kursowym ks. Jerzego. Razem 28 maja 1972 r. otrzymali święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. - Poznaliśmy się na kolacji 15 września 1965 r. Było to podczas pierwszego dnia pobytu w seminarium - wspomina po latach. - Razem byliśmy też w wojsku. Z 9 kleryków z naszego roku on najwięcej obrywał. Prześladowania spotykały go za różaniec noszony na placu, za odmawiany na klęczkach pacierz. Nie był w typie jednego z kleryków ze Śląska, który potrafił się „odszczeknąć”. Na piątym roku był ciężko chory. Kiedyś całą noc modliliśmy się o jego zdrowie. Wtedy mu się polepszyło. Po święceniach razem pracowaliśmy w dekanacie rembertowskim. Później byliśmy już na odleglejszych placówkach. Ostatni raz widzieliśmy się w Kurii Metropolitalnej na Miodowej w przeddzień jego śmierci. Wiedziałem już o zamachach na niego, dlatego radziłem mu, aby nie jechał sam. Dziś największym cudem, który mógłby dokonać się za przyczyną ks. Jerzego, byłoby nawrócenie jego zabójców. W końcu cuda się zdarzają - mówi Proboszcz nowodworski.